Facce d'amore. Oblicze i głos barokowej miłości - Jakuba Józefa Orlińskiego.


Oto kolejne spotkanie Płytomaniaka z Jakubem Józefem Orlińskim– poprzednio miałem okazję omówić jego debiutancki krążek w Erato, poświęcony barokowej muzyce sakralnej. Anima sacra, bo taką nosi nazwę, okazał się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę zarówno dla samego artysty, jak i fonograficznego potentata, koncernu Warner Classics. Przyniósł ogromne zainteresowanie mediów, publiczności, z pewnością powiększył liczne już grono fanów śpiewaka, ale jednocześnie rozbudził apetyt na więcej. Owe oczekiwania spełnia druga płyta w barwach wytwórni, będąca wynikiem owocnej współpracy wydawcy i międzynarodowego grona wykonawców. Wypełniona jest tym razem twórczością operową, co osobiście bardzo mi się podoba, ponieważ sądzę, że sceniczny repertuar idealnie pasuje do predyspozycji i temperamentu naszego kontratenora. Może w nim pokazać inną, bogatszą paletę możliwości interpretacyjnych i wzbudzić jeszcze większych zachwyt u odbiorców, co potwierdzam na własnym przykładzie. Myślę, że powyższe nadzieje spełnia w pełni album Facce damore, będący niewątpliwym sukcesem zarówno Jakuba Józefa Orlińskiego, jak i jego ulubionej, towarzyszącej mu ponownie formacji Il Pomo d’Oro pod dyrekcją Maksyma Emeljaniczewa.

Prezentowane przedsięwzięcie, jak zwykle bardzo starannie i estetycznie wydane (forma tzw. digipacku, o ciekawej szacie graficznej i bogatym materiale fotograficznym towarzyszącym tekstowi) skupia się na określonym temacie: obliczach barokowej miłości. Dokładniej rzecz ujmując, obiektem zainteresowania pomysłodawców i realizatorów projektu jest zakochany mężczyzna i jego emocjonalne rozterki, przybierające rozmaite kształty. Nie ma przecież i nie było jednego, niezmiennego wymiaru uczucia, opiewanego w barokowej poezji i ilustrowanego fascynującą muzyką na różne sposoby. Otwiera to ogromne możliwości w zakresie interpretacji dla śpiewaka i instrumentalistów. Warto docenić fakt, że znowu mamy do czynienia z repertuarowymi nowościami– na 18 pozycji programu albumu prawie połowę stanowią światowe premiery fonograficzne. Pochwały należy kierować do współpracującego z Jakubem Józefem Orlińskim Yannisa Françoisa za ciekawość i wytrwałość w poznawaniu nieznanego materiału muzycznego, wydobywaniu go z mroków przeszłości i przygotowanie do nagrania. Również sam śpiewak przykłada duże znaczenie do procesu odkrywania nowych kompozycji, starannie nad nimi pracuje, sprawdzając, czy pasują do jego możliwości, bierze również aktywny udział w tym niełatwym, czasochłonnym, ale zdecydowanie fascynującym procesie, któremu zawdzięczamy możliwość poznania zapomnianych jak dotąd klejnotów barokowej opery. Za to należy się obu panom duże uznanie, podobnie jak należy docenić fakt znaczącego udziału młodego artysty w samej koncepcji i ostatecznej wizji albumu, doborze dzieł, szaty graficznej, a nawet elementach promocji. Uwzględniając powyższe, można stwierdzić, że Facce d’amore jest w dużej mierze bardzo indywidualnym i realizowanym na własną odpowiedzialność pomysłem. Dodam od siebie, że spójnym w pomyśle i realizacji, przekonującym od początku do końca i fascynującym w efekcie końcowym.

Jaki obraz miłości w barokowym wydaniu wyłania się z trwającego ponad 76 minut albumu? Poświęćmy najpierw uwagę największemu geniuszowi osiemnastowiecznego muzycznego teatru, Georgowi Friedrichowi Händlowi. Jego bogatą twórczość reprezentują na dysku wyjątki z Agrypiny, Amadysa z Galii, Mucjusza Scevoli oraz Orlanda. Warto dodać, że nowością w katalogu Erato z ostatnich miesięcy jest pełna rejestracja tej pierwszej opery, z gwiazdorską obsadą: Joyce Di Donato w roli głównej i z Jakubem Józefem Orlińskim jako Ottonem:




Słyszymy najpierw akompaniowany recytatyw Otton, qual portentoso filmine, a następnie arię Voi che udite z II aktu. Są świadectwem rozpaczy i załamania postaci, opuszczonej i zdanej na siebie. Kompozytor jest tutaj mistrzem kontrastów: najpierw mamy bardzo dramatyczny w wyrazie, niedługi wstęp smyczków, rozpoczęty dysonansowym akordem, by przenieść się po chwili do kilkuminutowej, łagodnej, smutnej skargi szlachetnego i wrażliwego bohatera, zaprezentowanej w przepiękny sposób przez kontratenora. Po wysłuchaniu owego fragmentu można nabrać ochoty na poznanie całej opery, tym bardziej, że we wspomnianym powyżej nagraniu bierze udział ta sama orkiestra i dyrygent. Równie liryczna, przejmująca w wyrazie jest sławna sarabanda Pena tiranna z II aktu Amadysa z Galii, także opisująca męczarnie miłosne i doznany zawód ze strony kochanej kobiety. W internecie można znaleźć efektowny klip promujący płytę; choć moim faworytem w tej kompozycji był jak dotąd Max Emanuel Cencić, to uważne zapoznanie się z produkcją Erato zmieniło preferencje niżej podpisanego. Jakub Józef Orliński zachwyca wrażliwością i empatią dla losu postaci, wczuwa się w rolę, doskonale rozumie treść tekstu i jej emocjonalny wymiar, zaś jego śpiew brzmi po prostu fenomenalnie w muzyce powolnej, lirycznej, głębokiej, opartej na wspaniałej melodii i przykuwającym uwagę akompaniamencie instrumentalnym (w obu przypadkach ze znaczącym udziałem oboju). Fragment z bardzo rzadko nagrywanego i wykonywanego Mucjusza Scevoli diametralnie zmienia nastrój: narracja się ożywia, tempo znacząco przyśpiesza, choć tonacja jest nadal mollowa. Nasz śpiewak równie przekonująco przedstawia tytułowego bohatera malującego kuszące perspektywy i spełnienie pragnień antagonisty o uczuciu, porównując miłosne gry do wojny. Aria Spera ché tra le care gioie przypomina, dla kogo była napisana rola: jej pierwszym wykonawcą był sławny Senesino. Ostatnia scena II aktu Orlanda z kolei udowadnia, że myśliciele czy poeci porównujący miłość do szaleństwa mieli absolutną rację – jest to jeden z najbardziej fascynujących muzycznych portretów obłędu w dziejach opery. Stanowi również niewątpliwe wyzwanie dla wykonujących ową partię śpiewaków, zmagającymi się z wyzwaniami natury psychologicznej i muzycznej, jako że narracja tego fragmentu, począwszy od wyrazistego akompaniowanego recytatywu, przechodzi w arioso, następnie w kolejny recytatyw, arię opartą na tanecznym gawocie, zatrzymaną w powolnym epizodzie i na końcu ponowioną w nieco zmienionej wersji. To wszystko ma w zamierzeniu ilustrować bardzo niestabilną emocjonalnie sytuację tytułowego bohatera: kochającego, ale również szaleńczo zazdrosnego. Jakub Józef Orliński śpiewa ją w sposób bardzo przekonujący, jego wokalna produkcja kipi od namiętności, ujmuje ekspresją i autentyzmem przeżycia.

Twórczość innych kompozytorów epoki jest szerzej reprezentowana. Zacznijmy od rywala Händla, Giovanniego Bonociniego (1670-1747), po którego dzieła coraz częściej sięgają współcześni wykonawcy, o czym można było przeczytać również u Płytomaniaka przy okazji albumów z recitalami Xaviera Sabaty czy Hany Blažíkové. Czysto instrumentalna jest Sinfonia z opery La nemica d’Amore fatta amante: bardzo nastrojowa, subtelna, z ważną i efektowną partią solowych skrzypiec w krótkim wolnym wstępie, efektowna i dynamiczna w następującym po nim odcinku. Pięknej, lirycznej, niedługiej arii Infelice mia costanza, dla bohatera której stałość i wierność uczuć są źródłem udręki, również towarzyszy wysmakowany wizualnie promocyjny teledysk, będący prawdziwym dziełem sztuki muzycznej oraz filmowej i plastycznej. Śpiew kontratenora jest tu wyjątkowo wzruszający, ekspresyjny, przemawiający do uczuć odbiorcy.

Osobiście trochę żałuję, że w skądinąd ciekawej książeczce nie poświecono w ogóle miejsca odkrytemu przy tym projekcie mistrzowi barokowej sceny, a był nim Luca Antonio Predieri (1688-1767). Dowodzą tego dwie pozycje ze Scypiona Młodszego (Scipione il giovane). W Dovrian quest’occhi piangere słyszymy rzewną skargę tytułowego bohatera, cierpiącego z powodu rozstania z ukochaną w częściach skrajnych, urozmaiconą o gniewny, burzliwy epizod środkowy. Typowa konstrukcja barokowej arii da capo znajduje tu modelową realizację zarówno przez kompozytora, jak i śpiewaka – jego występ jest pełen uczucia, ale również pasji i wyrazistszych akcentów. Piękna linia wokalna znajduje w osobie Jakuba Józefa Orlińskiego idealnego odtwórcę, zdolnego do przekazania całego spektrum emocji. To samo można powiedzieć o pochodzącemu z I aktu opery wyjątkowi Finche salvo è l’amor suo, gdzie protagonista opiewa cienie i blaski miłości. W wydaniu naszego śpiewaka aria cechuje się subtelnością, elegancją, imponującą kulturą wykonawczą.

Zagorzali wielbiciele opery być przypominają sobie nagranie opery La Calisto Francesca Cavallego (1602-1676), dokonanej przez René Jacobsa dla Harmonii Mundi równo 25 lat temu. Z początku II aktu pochodzi aria Endymiona Erme e solinghe cime...Lucidissima face. Według mnie, słuszna była decyzja o rozpoczęciu albumu tą pozycją – wprowadzającą idealnie w świat dawnych muzycznych emocji w absolutnie perfekcyjnym wykonaniu Jakuba Józefa Orlińskiego i grupy Il Pomo d’Oro. Nie ulega najmniejszych wątpliwości namiętność cechująca bohatera, żywiącego bardzo gorące uczucie do bogini Diany. Aria jest arcydziełem muzycznym, godnym najlepszych wykonań przez najwybitniejszych artystów – tutaj słyszymy ją w kreacji godnej najwyższych pochwał ze względu na siłę wyrazu, piękno melodii, giętkość i potencjał wokalnego instrumentu artysty.

Na uwagę wykonawców, reżyserów i producentów nagrań zasługuje również twórczość sceniczna Giovaniego Antonia Borettiego (1640-1672). W arii Chi scherza con Amor tytułowy bohater opery Eliogabalo posługuje się ciekawymi i obrazowymi porównaniami: nazywa uczuciowe intrygi igraniem z ogniem, zaś na końcu dochodzi do niewesołej konkluzji, że tak czy tak każda miłosna zabawa kończy się łzami, w czym swój udział ma kapryśny Amor. Niewątpliwą atrakcją dla słuchacza, oczywiście poza śpiewem Jakuba Józefa Orlińskiego, jest żywa i rytmiczna partia instrumentalna z kastanietami podkreślającymi puls. Dwa wyjątki z II aktu Klaudiusza Cezara to króciutka Sinfonia przechodząca attaca do arii Crudo Amor, non hai pietá. Rzymski bóg miłości jest adresatem gorzkich wyrzutów protagonisty, uskarżającego się na uczuciowe męki. Do tej samej mitologicznej postaci, opisanej tym razem jako Kupidyn, zwraca się tytułowy bohater Pyrrusa i Demetriusza Alessandra Scarlattiego (1660-1725). Afekty śpiewaka są tutaj jednak inne: zdecydowane i pełne energii, co nie dziwi w przypadku charyzmatycznej i odważnej postaci.

Powyższych cech z pewnością nie zabrakło Neronowi, tytułowej postaci z opery Giuseppe Marii Orlandiniego (1676-1760). Słyszymy arię Che m’ami ti prega z wersji dostosowanej dla potrzeb wykonań w Hamburgu i z partią protagonisty transponowaną na głos altowy. Tutaj Jakub Józef Orliński oddaje pychę i władczość cesarza, któremu wydaje się, że może zmusić Poppeę do miłości; mamy zatem przykład bohatera negatywnego. Ciekawe, że na krążku ów fragment Nerona poprzedza refleksyjny i przejmujący lament Ottona z Agrypiny Händla, stanowiąc nawiązanie do sytuacji przedstawionej z innego punktu widzenia. Zwrócić uwagę należy na efektowność partii, z dość długą, trudną kadencją solisty z dźwiękami w niskim rejestrze głosu, wykonywaną bez towarzyszenia instrumentalnego. Wirtuozerią cechuje się również aria Fernanda z Don Kiszota w Sierra Morena, autorstwa Francesca Bartolomea Contiego (1681-1732). Andaluzyjski książę rozdarty między uczuciem do dwóch kobiet, śpiewa nie tylko o miłości, ale również nienawiści czy żądzy zemsty, toczących nieustanny bój w jego sercu z odpowiedzialnością i lojalnością. Przybierają postać efektownej koloratury, budzącej ogromny podziw dla technicznej biegłości i muzykalności polskiego kontratenora. Duże uznanie należy się również zespołowi Il Pomo d’Oro za bardzo aktywny współudział w tym utworze. Nie wolno zapominać o doskonałym towarzyszeniu instrumentalistów w każdej z pozycji albumu; nic dziwnego, że Jakub Józef Orliński chętnie współpracuje z ową formacją i uznaje ją za swoją ulubioną. Słychać w grze entuzjazm i zaangażowanie muzyków, kierujący całością Maksym Emeljaniczew prowadzi zespół pewną ręką, sam zasiadając do klawesynu. Szczególnie dobrze jakość występu tego zespołu prowadzącego intensywną działalność koncertową i fonograficzną charakteryzuje siedmiominutowa suita tańców, nosząca nazwę Ballo dei bagatellieri (Bal trefnisiów? - niestety, nie władam dobrze językiem włoskim, dlatego nie jestem pewny trafności przekładu), którą skomponował włoski wirtuoz skrzypiec, Nicola Matteis (1670-1713). Bardzo atrakcyjna w odbiorze, intryguje słuchacza oryginalnym kolorytem z ponownym wykorzystaniem kastanietów, poprzedzając na krążku ww. arię z Don Kiszota, a jego akcja rozgrywa się przecież w hiszpańskich górach Sierra Morena.

Do bardziej znanych nazwisk barokowej operowej sceny zaliczyć trzeba koniecznie Johanna Adolfa Hassego (1699-1783), już z racji ogromnego ilościowo dorobku w tej dziedzinie (120 oper!). Reprezentuje ją fragment Orfeusza: Sempre a si vaghi rai, pochodzący z pastiszu na ów popularny w XVIII wieku temat, zrealizowany wspólnie przez kilku kompozytorów. Aria, napisana dla słynnego śpiewaka Farinellego, pokazuje najlepsze cechy głosu i sztuki interpretacji Jakuba Józefa Orlińskiego: przepiękną barwę, słodycz, giętkość, zdolność do nadania występowi niuansów, świetną dykcję, doskonałą technikę i swobodę w prowadzeniu narracji. Słucha się go z zachwytem – jest to naprawdę udane zwieńczenie całego albumu.

O dziwo, nie mam teraz powodów do ustykiwań na jakość dźwięku nagrania, mimo że powstało dokładnie w tym samym miejscu, co Anima sacra. Nie wiem, czemu należy przypisywać ten fakt, ale pod względem realizacji technicznej omawiane przedsięwzięcie jest według mnie znacznie bardziej zadowalające, co ma przecież istotne znaczenie dla słuchaczy ceniących piękną muzykę w wybornej interpretacji i na dobrym poziomie. Cieszę się, że album Facce d’amore przybrał w pełni satysfakcjonującą postać również i pod tym względem.

Do omawianego wydawnictwa można z pewnością wielokrotnie powracać, rozkoszując się piękną, w połowie nieznaną jak do tej pory muzyką dawnych mistrzów opery. Jest znaczącym etapem wspaniale rozwijającej się kariery naszego śpiewaka, który jako artysta idzie do przodu, poszukuje, odnosi sukcesy w nowym repertuarze, co bardzo dobrze wróży na przyszłość. Wielbiciele najwyższej klasy wokalistyki będą niecierpliwie wyczekiwać kolejnego projektu, ale na razie cieszmy się tym, co mamy. Nie ulega wątpliwości, że barokowa miłość ma w niniejszym wydaniu i oblicze, i głos Jakuba Józefa Orlińskiego. Są naprawdę fascynujące, ale u Płytomaniaka za jakiś czas pojawi się album, który na świat ówczesnych emocji spojrzy z innej, równie interesującej perspektywy: kobiecej.




Paweł Chmielowski

Facce d’amore
Francesco Cavalli; Giovanni Antonio Boretti; Giovanni Bononcini; Alessandro Scralatti; Georg Friedrich Händel; Luca Antonio Predieri; Nicola Matteis; Francesco Bartolomeo Conti; Johann Adolf Hasse
Jakub Jozef Orliński, kontratenor • Il Pomo d’Oro • Maksym Emeljaniczew, dyrygent
Erato 0190295423384 • w. 2019, n. 2019 • CD, 76’35” ●●●●●

Autor składa serdecznie podziękowania pani Alicji Szymańskiej z firmy Warner Music Poland za nadesłanie albumu do recenzji.

Komentarze

Popularne posty