Incepcja, czyli piękno i wielkie emocje - na płycie Acte Préalable.
Tak
się składa, że ostatnimi czasy pod moje pióro trafia najwięcej
płyt polskiego wydawnictwa Acte Préalable. Bardzo mnie to
zrządzenie losu cieszy, ponieważ firma ta zajmuje się
udostępnianiem słuchaczom wykonawców (lub utworów) mniej znanych,
często nawet (niesłusznie) zapomnianych, a i równie nierzadkie są
światowe premiery nagraniowe. Tak jest i tym razem. Krążek
prezentuje utwory czterech kompozytorów. Są nimi: Piotr Moss, Jerzy
Maksymiuk, Adam Wesołowski oraz jedyny obcokrajowiec w tej grupie –
Camille Saint-Saëns. Tak, jak francuskiego romantyka nie trzeba
chyba nikomu przedstawiać – bodajże każdy meloman doskonale zna
jego Karnawał
zwierząt,
a już na pewno słynnego Łabędzia
– tak twórczość polskich kompozytorów nie jest na tyle znana,
powszechna, grana i nagrywana. Oprócz wspomnianego, nieśmiertelnego
Karnawału
zwierząt,
który otwiera tę płytę, znajdziemy na niej kolejny
„animalistyczny zbiór muzyczny” – suitę Zoo
Piotra Mossa. Trzecią pozycją jest Vers
per archi
Jerzego Maksymiuka, kolejnymi – dwa koncerty, Silver
Concerto
oraz Euphory
Concerto
Adama Wesołowskiego, zamykające tą płytę.
Nieczęsto
też się zdarza, że nieznane kompozycje potrafią bardzo pozytywnie
zaskoczyć – swoją pomysłowością, melodyjnością, fantazją,
oryginalnością, prostotą, pięknem. Tak – na szczęście –
stało się tym razem. Ale po kolei.
Jak
wspomniałem wyżej, całość rozpoczyna Karnawał
zwierząt
Saint-Saënsa, w którym obok zwierząt znanych każdemu – jak
kangury, słonie czy żółwie – pojawiają się i te dość
niezwykłe – Skamieliny
(lub, jak kto woli, Skamieniałości)
czy dzikie osły – Kułany.
Niezwykła jest fantazja twórcy Symfonii
Organowej,
i każde z przedstawionych zwierząt umuzycznione jest w sposób
bardzo trafny, ciekawy, a czasem całkiem zabawny (bo w Karnawale
zwierząt
są przecież i... Pianiści!).
Po
zwierzęcym karnawale Saint-Saënsa pojawiają się... znów
zwierzęta. Ty razem to suita Zoo
Piotra Mossa, umuzyczniająca pięć zwierząt – ryby, flamingi,
sępy, łabędzia i małpy. Kompozytor pisał ją nie znając (sic!)
wcześniejszego zbioru francuskiego mistrza (z wyjątkiem Łabędzia).
Jego zbiór jest pewnego rodzaju pastiszem, żartem. Sam kompozytor
znakomicie opisuje swoje dzieło: „Muzycy lubią żartować, ja
też. No to sobie w suicie Zoo
pożartowałem. Sępy są być może portretem kilku znanych wtedy
krytyków muzycznych, w Łabędziu
wiolonczelista chce zagrać znany utwór Saint-Saënsa, ale koledzy
mu przeszkadzają, a kompozytor dodaje tu jeszcze łabędziowi
„jezioro”, pochodzące z baletu Czajkowskiego. Małpy,
to oczywiście reminiscencje z nagrań muzyki do słuchowisk dla
dzieci, gdzie zawsze dużą rolę odgrywała perkusja. Dwie pierwsze
części utworu są poważniejsze, bo jesteśmy muzykami zajmującymi
się „muzyką poważną”, bardziej orkiestrowe. We Flamingach
są bardzo ładne liryczne sola, a w Akwarium
małe i duże rybki mienią się przeróżnymi kolorami
orkiestrowymi”. Nic dodać nic ująć – zbiór jest bardzo
ciekawym pomysłem (kolejnym) na pokazanie natury za pomocą muzyki,
w bardzo udany sposób; polecam zwłaszcza Łabędzia
– pastisz i humor wyszły tu znakomicie!
Trzeci
utwór, najkrótszy z całej płyty, to pochodzące z 2014 roku Vers
per
archi.
Maksymiuk inspiruje się w nim postacią Hanny Czaki, 22-harcerki,
bohaterki Powstania Warszawskiego, zatrzymanej i – po nie
ujawnieniu nazwisk towarzyszy – rozstrzelanej przez niemiecką
policję. Jak podpowiada dołączona książeczka: „utwór posiada
formę ABA i zwieńczony jest delikatną muzyką, jako że impulsem
do takiego zamknięcia utworu stał się wers z wiersza Wrażliwość,
poetki Anny Kubaczyńskiej: 'Może da się zatańczyć na linii
barwnym cieniem'. To według kompozytora zarówno metafora dążeń
do tego, co nieosiągalne, a czego byśmy pragnęli i jednocześnie
literaci odpowiednik jego starania, żeby osiągnąć brzmienie pełne
koloru, ale i cienia, czasem dotykające jednego i drugiego”.
Największym
zaskoczeniem są dla mnie jednak dwie kompozycje Adama Wesołowskiego,
dyrektora Filharmonii Śląskiej im. Henryka Mikołaja Góreckiego,
laureata m. in. I nagrody Międzynarodowego Konkursu Kompozytorskiego
im. A Dworzaka w Czechach. Pierwszy utwór to Silver
Concerto
na klawesyn, orkiestrę smyczkową i dźwięki Zabytkowej Kopalni
Srebra, dzieło bardzo ciekawe, w którym równorzędną rolę pełnią
wszystkie jego składowe: instrument solowy, orkiestra oraz dźwięki
i obrazy (sic!) zarejestrowane w Zabytkowej Kopalni Srebra w
Tarnowskich Górach. Muzyka w części I i III jest bardzo subtelna,
silnie emocjonalna, zmysłowa, wręcz medytacyjna, a „dźwięki
przemysłowe” – cicha kapiąca woda, szumy, itp. – niesamowicie
koją i przenoszą w wręcz bajkowy świat. Części II i IV są
bardziej skoczne, zagęszczone, symbolizujące taniec gwarków
(górników mających pozwolenie na kopanie kruszcu) oraz napływ
ludności, zagęszczających przestrzeń miejską na przestrzeni
wieków (utwór powstał na zamówienia Miasta Tarnowskie Góry i do
jego historii się odnosi). Co ciekawe – we wszystkich częściach
kompozytor wykorzystuje symbole, liczby, daty; i tak np. w całości
dzieła pojawiają się najczęściej dwa zwroty harmoniczne –
A-dur i G-dur, oczywiście nawiązujące do chemicznego symbolu
srebra – Ag. W niektórych momentach (zwłaszcza w części I) ma
się wrażenie przeniesienia w inny wymiar, „odpływania”,
relaksu wręcz; w innych słyszymy silne nawiązania do góralszczyzny
oraz (brzmieniowo i technicznie) do Koncertu
klawesynowego
Góreckiego. Wszystko niezwykle zwinnie dopełnia klawesyn –
prowadząc melodię skocznie i w krótkich wartościach rytmicznych
lub – przeciwnie – ukazując mniej znany sposób gry, czyli
dźwięki długie, położone akordy. Pomysł ze wszech miar udany i
wielki ukłon za wykorzystanie tak kojących dźwięków nieczynnej
kopalni (liczę, że uda mi się usłyszeć to dzieło na żywo, wraz
z efektami wizualnymi!).
Druga
kompozycja to Euphory
Concerto
– Koncert
na eufonium i orkiestrę
smyczkową.
I tu znów coś oryginalnego i świeżego – koncert poświęcony
instrumentowi wręcz nieznanemu, rzadkiemu. Eufonium to inaczej tuba
tenorowa, instrument dęty blaszany o niskim dźwięku, pełniący w
orkiestrach dętych funkcję odpowiadającą wiolonczeli. Cały
koncert to muzyka iście filmowa, przywołująca na myśl obraz,
ruch, kadr. Zwłaszcza niesamowita jest część I, bardzo
emocjonalna, wzruszająca, liryczna, będąca w silnym kontraście do
części drugiej, dowcipnej, wykorzystującej elementy sonorystyczne
oraz... beatbox. Cały koncert jest niezwykle udaną kompozycją, a
dodatkowe brawa należą się za pomysł użycia eufonium,
instrumentu o pięknej barwie, niesłużenie zapomnianego.
Poznana
przeze mnie twórczość Wesołowskiego to w moim mniemaniu twórczość
niezwykle ilustracyjna; prosta, ale nie prostacka; liryczna,
delikatna, ale i pełna humoru i góralskiej skoczności. Idealnie
wkomponowująca się w tytułową „incepcję” i synestezję – w
tym przypadku dźwięku i obrazu. Co ważne – muzyka nie musi mieć
poziomu technicznego Liszta, Beethovena czy Bacha, by być równie
wartościową, piękną, ważną. Musi przecież poruszać i
wzruszać, to najważniejsze jej zadanie. A przecież nie ma nic
wspanialszego w muzyce, niż piękno i wielkie emocje. To znajdziemy
na tej płycie na pewno.
Jakub
Banaś
Camille Saint-Saëns – Le carnaval des animaux • Piotr Moss – Zoo • Jerzy Maksymiuk – Vers per archi • Adam Wesołowski – Silver Concerto; Euphory Concerto
Steven Mead, euphonium; Aleksandra Grajecka-Antosiewicz, klawesyn; Agnieszka Kopińska, fortepian; Piotr Kopiński, fortepian • Śląska Orkiestra Kameralna • Maciej Tomasiewicz, dyrygent • Robert Kabara, dyrygent
Acte Préalable AP0471 • w. 2019, n. 2019 • CD, 73’44” ●●●●●●
Autor
bloga serdecznie dziękuje wytwórni Acte Préalable i panu Janowi A.
Jarnickiemu za przekazanie albumu do recenzji na potrzeby
Płytomaniaka.
Komentarze
Prześlij komentarz