Podróż zimowa F.Schuberta i S.Barańczaka - nowość z NIFC.



Nie jest to płyta dla ortodoksów. Bardzo ostrożnie należałoby też określić jej zawartość. Muzyka niewątpliwie jest Schuberta – ta sama, którą napisał do cyklu poezji Winterreise Wilhelma Müllera. Jednak za „Müllerowską” (choć nie w oryginale, lecz w polskim przekładzie – zresztą znakomitym!) uznać można tylko jedną z 24 pieśni – Lipę. Wszystkie inne opierają się na wierszach Stanisława Barańczaka z tomu Winter Journey (1994). Oczywiście Schubert nigdy nie napisał muzyki do tekstów Barańczaka. To Barańczak napisał słowa do pieśni Schuberta. Tematyka wciąż jest zimowa i oscylująca wokół tematów wiążących się z tą porą roku: chłodu (w różnych znaczeniach), samotności, śmierci... Są to nieskomplikowane, lecz skłaniające do refleksji nad własną kondycją, trafiające w samo sedno wiersze, ujmujące problemy psychologiczne człowieka o duszy romantyka we współczesnym świecie. Arcydzieła! Wypada zacytować kilka fragmentów: „<Wpadacie jak po ogień>, wytyka nam od lat z właściwym sobie chłodem ten niewłaściwy świat”; „A może myśmy wcale nie mieli wznieść się nad ten jeden, ten widzialnym ten tymczasowy świat? ten taki sobie świat?”; „Czy to strach przed losem świadka, co zbyt wiele widział zim? Czy, jak ja, chcesz tylko świata, który innym jest niż tym? Lub innego siebie w nim?”; „Czy jakiś Wielki Fałszerz podrobił tamten czek wręczony nam na starcie w kopercie gór i rzek?”; „Mój zegarku, niepotrzebnie drwisz: no, o czym znów zapomniałem dziś na śmierć? (...) Mam wziąć pigułkę? wysłać czek? Obalić Zło? wynaleźć lek na śmierć?”... Czy taka estetyka może współgrać należycie z muzyką z Podróży zimowej Schuberta? W opinii piszącego zdecydowanie tak! Plus dla Barańczaka czy Schuberta? Mniejsza z tym, najważniejsze, że otrzymujemy nowe, wartościowe, spójne dzieło, wymagające uważnego obcowania i odkrywania kolejnych zawartych w nim znaczeń.

Wykonanie jakie zostało przedstawione jest pod względem technicznym mistrzowskie, stylistycznym zaś – głębokie, dramatyczne i bardzo sugestywne. Tomasz Konieczny zachwyca soczystym, „zdrowym”, silnym głosem o dużym wolumenie, zdecydowanie częściej skłaniającym się ku basowi niż barytonowi. Prezentuje kapitalne aktorstwo wokalne, śpiewa z olbrzymią dozą ekspresji i wewnętrznego przekonania, co w przypadku Winterreise Schuberta i Winter Journey Barańczaka jest wysoce pożądanym atrybutem (w pewnym sensie podobną stylistykę prezentował Peter Schreier w swojej „klasycznej” wersji ze Światosławem Richterem przy fortepianie, może też Ian Bostridge, choć są to śpiewacy dysponujący zupełnie odmiennymi niż Konieczny głosami). Lech Napierała znakomicie towarzyszy, prezentując podobną co śpiewak konwencję. Inteligentnie podchwytuje jego pomysły przenosząc je na medium fortepianu, bądź sam podsuwa mu atrakcyjne idee. Koncept muzycznego partnerstwa świetnie został tu zrealizowany. Całości dopełnia wnikliwy, hermeneutyczny komentarz profesora Marcina Gmysa.

W sumie – arcydzieło! Nie dla każdego, rzecz jasna, nie dla większości nawet. Ale czyż nie należałoby powtórzyć za Arnoldem Schoenbergiem, że „jeśli coś jest sztuką, to nie jest dla każdego. Jeśli natomiast jest dla każdego, to znaczy, że nie jest sztuką”?

Łukasz Kaczmarek

Franz Schubert
Winterreise. Cykl pieśni do poezji Stanisława Barańczaka
Tomasz Konieczny, bas-baryton Lech Napierała, fortepian
Narodowy Instytut Fryderyka Chopina NIFCCD 058 • n. 2017, w. 2018 66’12 ●●●●●
Autor bloga dziękuje Narodowemu Instytutowi Fryderyka Chopina za nadesłanie albumu do recenzji.

Komentarze

Popularne posty