Jakub Hrůša w Bambergu (2) - Symfonie Brahmsa i Dvořáka (1).




Koniec roku upływa u Płytomaniaka pod znakiem nagrań muzyki dawnej, zarówno sakralnej, jak i operowej, ale również symfonicznej z wielkim romantycznym i dwudziestowiecznym repertuarem. Miłośników tej ostatniej kategorii rekomenduję przyjrzenie się, a raczej uważne przysłuchanie albumowi, który otrzymałem aż ze Szwajcarii - firmie Tudor przy tej okazji bardzo serdecznie dziękuję za nadesłanie. Zawiera on dwie pozycje należące do pierwszoplanowych pozycji programów każdej orkiestry, nie tylko niemieckiej lub czeskiej - IV Symfonię Johannesa Brahmsa oraz Dziewiątą Antonína Dvořáka. Melomani dobrze znający fakty z życia obu kompozytorów z pewnością dopatrzą się wielu podobieństw i więzów łączących mistrzów, nie tylko w postaci identycznej tonacji zaprezentowanych arcydzieł. Szerzej o tym można poczytać w ciekawym eseju autorstwa Wolfganga Sandnera zamieszczonym w książeczce albumu, jak również wywiadu, jaki ów autor przeprowadził z głównym bohaterem prezentowanego wydawnictwa.

Jakub Hrůša, bo o nim tu jest mowa, nie jest postacią nieznaną Czytelnikom strony, jako że szczegółowo donosiłem o jego debiucie z Filharmonikami Berlińskimi w ubiegłym roku (w tym sezonie orkiestra zaprosiła go ponownie, wypełniony bardzo ciekawym repertuarem najbliższy koncert jest zaplanowany na sobotę 14. grudnia; przy okazji dziękuję zespołowi za miłą fatygę i nadesłanie pocztą drukowanego prospektu z pełnym programem 2019/20). Omawiałem też dwa albumy z jego udziałem, wydane odpowiednio przez Tudor oraz Pentatone. Młody czeski mistrz batuty cieszy się, nie ukrywam, moją dużą sympatią i dopinguję go w imponująco rozwijającej się karierze. Tym razem przedstawiam sygnowany przez niego album, początek szerzej zakrojonego projektu, poświęconego Symfoniom Brahmsa (wszystkim) oraz Dvořáka (czterem ostatnim). Nieco dziwna może się wydawać techniczna strona przedsięwzięcia, ponieważ na każdym dysku znajduje się jedno dzieło, które nie trwa dłużej niż 45 minut (piszę to w momencie posiadania dwóch tytułów serii), pozostawiając ponad pół godziny niewykorzystanej. W przypadku omawianego woluminu nie jest raczej możliwe zmieścić obu kompozycji na pojedynczym kompakcie, za to kolejny daje już taką możliwość. Choć decyzja wydawcy wydaje się dość wątpliwa koncepcyjnie, nie mówiąc już o większym wydatku dla zainteresowanych słuchaczy, zmuszonych do nabycia każdorazowo dwupłytowego albumu, to zalety zdecydowanie przeważają, a są nimi sam repertuar, a także bardzo dobre wykonanie i jakość dźwięku.

Zainteresujmy się najpierw pierwszym krążkiem, wypełnionym IV Symfonią e-moll op. 98 Johannesa Brahmsa. Jakub Hrůša prowadzi ją rozważnie, starannie, mądrze. Podoba mi się jego podejście do czasu – tempa są wyważone, nieśpieszne, ale także nierozciągnięte, za to dobrze wpisują się we właściwe sobie cechy każdej części. Nie zapomina też o roli ciszy i pauz, umiejętnie kreując odpowiednią atmosferę i budując formę. Dyrygent w ten sposób umożliwia orkiestrze zaprezentowanie bogactwa myśli i emocji ukrytych w partyturze, słychać kompleksowość struktury, liczne kontrapunkty głosów nie tylko głównych myśli, ale tych pozostających na uboczu. Muzyka wybrzmiewa w pełnej krasie, zaś gra Symfoników z Bambergu, którym Hrůša szefuje od roku 2016, zachwyca spoistością i szlachetnością brzmienia, kulturą wykonawczą, elegancją prowadzenia frazy, pieczołowitością odczytania zapisu. Imponują zarówno w odcinkach tutti, jak i licznych solowych ustępach, w czym szczególne pole do popisu ma sekcja instrumentów dętych. Dzieło Brahmsa jest piękne i przejmujące – słychać w nim nie tylko eligijną melancholię, ale również gorycz. Nic dziwnego, jak sam autor stwierdził, Czwarta powstawała w miejscu, w którym „wiśnie nie są zbyt słodkie”. Warto jednak poświęcić swój czas i uwagę na delektowanie się tą wersją Symfonii e-moll, mając na uwadze trafną uwagę sławnego krytyka Edwarda Hanslicka, piszącego, że "bogactwo pomysłów i surowe piękno nie są dostrzegalne na pierwszy rzut oka".

Kolejny punkt programu, to podobnie jak w przypadku Patetycznej Piotra Czajkowskiego u rosyjskich kapelmistrzów, nieodłączna pozycja repertuaru czeskich mistrzów batuty, doskonale znana z niezliczonych rejestracji, ciesząca się ogromnym powodzeniem wśród orkiestr, a przede wszystkim publiczności, Symfonia „Z Nowego Świata” Antonína Dvořáka. Tutaj mamy zapis koncertu na żywo, może to jest przyczyną, że nagranie jest bardzo przekonujące i poruszające. Symfonicy z Bambergu są w wyśmienitej formie, dobrze prezentują się wszystkie grupy instrumentalne, ale szczególnie zapadła mi w pamięć sekcja dęta, brzmiąca po prostu prześlicznie. Jakub Hrůša ponownie postawił na precyzję i skrupulatność w odczycie partytury, którą zna doskonale i żywi do niej określony stosunek emocjonalny – słychać, że nie jest to produkcja rutynowa, niestaranna czy nudna. Dyrygent dba jednak o wypośrodkowanie elementu żywiołu z jednej strony, a kontroli i wstrzemięźliwości z drugiej, by, jak sam mówi, „pasja i instrumentalny ogień nie przesłoniły struktury”. Sądzę, że owo założenie udało mu się zrealizować.

Być może znajdą się krytycy i słuchacze, którzy w tak doskonale znanych arcydziełach romantycznej symfoniki chcieliby znaleźć rys wyraźniej indywidualności wykonawców, jakieś nowe podejście do obu dzieł, gdy tymczasem prezentowany album unika ekstremów interpretacyjnych. Można przy tej okazji zadać sobie pytanie, czy za każdym razem trzeba na siłę szukać świeżości i czegoś nowego w żelaznym repertuarze? Moim zdaniem – niekoniecznie. Dwupłytowy album wytwórni Tudor przynosi kreację wnikliwą, szlachetną, piękną brzmieniową i starannie przygotowaną, a te cechy osobiście bardzo mi się podobają. Całość utrzymana jest na wysokim poziomie artystycznym pod względem jakości gry orkiestry oraz koncepcji dyrygenta, technicznym (naprawdę dobry dźwięk), jak również edytorskim (ciekawie opracowany booklet, składający się z 58 stron i zawierający szczegółowe informacje o obu kompozytorach oraz ww. długi wywiad z dyrygentem).

Osobiście – mnie się podoba, i uważam, że powinien zyskać uznanie melomanów ceniących wielką symfonikę w dobrym wydaniu. Za jakiś czas doniosę, czy równie pozytywne odczucia wzbudził u mnie drugi wolumin zaplanowanej serii:



Paweł Chmielowski
(plytomaniak.blog@gmail.com)

Johannes Brahms – Symfonia nr 4 e-moll, op. 98 Antonín Dvořák – Symfonia nr 9 e-moll, op. 95 „ Z Nowego Świata”
Bamberger Symphoniker Jakub Hrůša, dyrygent
Tudor 1744-2 w. 2018, n. 2017 2 SACD, 86’33” ●●●●●○

Autor bloga dziękuje wytwórni Tudor za nadesłanie albumu do recenzji. Polski dystrybutor tego wydawcy nie przyczynił się w żaden sposób do ukazania się omówienia powyższego nagrania na stronie.

Płytomaniak.blogspot would like to thank Tudor and Mr. Wladek Glowacz for sending the album and making this review possible.

Komentarze

Popularne posty