Collegium 1704, Václav Luks i pierwszy "czeski" Mesjasz.




Na brak dobrych nagrań Mesjasza zdecydowanie nie można narzekać, jako że jest to najczęściej nagrywane oratorium nie tylko Georga Friedricha Händla, ale również jako takie. Przystępując do pracy nad recenzją, policzyłem, ile mam we własnej kolekcji rejestracji owego arcydzieła i wyszło mi, że zaledwie pięć (niech mi wielcy krytycy i zapaleni fanatycy - kolekcjonerzy wybaczą ten skromny ilościowo dorobek). Mój zbiór w mijającym roku 2019 poszerzył album opublikowany przez niemiecką wytwórnię Accent, specjalizującą się w muzyce dawnej. Znalazł się na nim zapis koncertu, który miał miejsce w Pradze, w marcu 2018 w słynnej sali Rudolfinum. Wystąpił międzynarodowy kwartet solistów oraz formacje doskonale znane wielbicielom barokowej twórczości – Collegium Vocale 1704 oraz Collegium 1704 pod dyrekcją klawesynisty i dyrygenta, Václava Luksa. Być może Czytelników bloga zainteresuje fakt, że jest to pierwszy „czeski” Mesjasz. Jego zrealizowanie było możliwe również dzięki wsparciu finansowemu ogłoszonemu przez owe zespoły. Życzliwi darczyńcy nie zawiedli, czego dowodem są podziękowania skierowane do ofiarodawców, wśród których można znaleźć też polskie nazwiska.

Nie jest to pierwsze zmierzenie się czeskich artystów i ich szefa z utworem – na You Tube można znaleźć m.in. rejestrację koncertu z roku 2011 z francuskiego kościoła w La Chaise-Dieu. I tu, i tam wykonanie cechowała energia, ale zapis video trwa o dobrych kilka minut dłużej, podczas gdy prezentowany album zamyka się w zaledwie 130 minutach, wysuwając się chyba na szczyt listy z najszybszymi rejestracjami Mesjasza. Udało się nawet zmieścić całe dwa akty na drugim krążku, co jest novum w dotychczasowej praktyce, każącej rozdzielać środkową część oratorium, najdłuższą zresztą, na oba dyski. Już Sinfonia zwiastuje zdecydowane podejście kapelmistrza do temp – są owszem szybkie i pulsujące, ale jako krytyk i słuchacz bardzo wyczulony na ten aspekt wykonania nie mam poczucia, że naruszają w czymkolwiek ducha i materię dzieła. Wyrazić należy wielki podziw dla umiejętności zarówno chórzystów, jak i muzyków z orkiestry, że odnaleźli się w tej agogice bardzo dobrze i pokazali niewątpliwie imponującą biegłość we fragmentach „podkręconych” przez dyrygenta, zachowując precyzję, wyrazistość i czytelność linii melodycznych. Słychać u nich zarówno blask, ale również wyczucie i wrażliwość. Odnosi się dzięki temu wrażenie jakiejś nowości, świeżości, energii tkwiącej w partyturze i efektownie przekazanej przez chórzystów i instrumentalistów słuchaczom. Oczywiście, może się to podobać lub nie, ale ja nie wysuwam jakichś wielkich zastrzeżeń, ponieważ nawet tak odmienne niż dotychczas potraktowanie agogiki w dobrze znanym utworze rzuciło inne, ciekawe światło na muzykę Händla, zaś cała koncepcja Václava Luksa, artysty jakby nie patrzeć bardzo doświadczonego, jest spójna i przekonująca. Nie oznacza to również, że szybkie tempa słychać bez przerwy od początku do końca; są cechą charakterystyczną omawianego nagrania, ale tam gdzie trzeba, narracja zwalnia i ma rys refleksji oraz powagi (np. otwierające II akt Behold the Lamb of God czy utrzymane w trybie moll i dynamice piano oraz pianissimo nastrojowe takty Since by man came death z początku następnego). Nie trzeba też dodawać, że najefektowniejsze fragmenty, wsparte udziałem trąbek i kotłów, są naprawdę pełne splendoru i oszałamiają podczas słuchania. Na pochwałę zasługuje także dobra wymowa angielszczyzny chórzystów. Nie ulega wątpliwości ogrom pracy włożony przez całą obsadę i dyrygenta w naprawdę staranne przygotowanie się do występu i rejestracji oratorium.

Mesjasz oczywiście wywiera piorunujące wrażenie na słuchaczach za sprawą geniuszu kompozytora i obfitości wspaniałych partii wokalnych, zarówno tych wykonywanych przez chór, ze słynnym Hallelujah na czele, w czym pole do popisu ma Collegium Vocale 1704, spisujące się doskonale, jak i solistów. Ci ostatni stoją przed nie lada wyzwaniem natury przede wszystkim interpretacyjnej, ale również technicznej. Już pierwsze wejście tenora (accompagnato Comfort ye, comfort ye my poeple i popisowa aria Ev’ry valley shall be exalted) stawia wysoko poprzeczkę każdemu wykonującemu ją artyście, toteż cieszy fakt, że wspaniale sobie z nią poradził nasz rodak, obdarzony lekkim, lecz silnym i ciepłym głosem Krystian Adam Krzeszowiak. Śpiewa pewnie, zdecydowanie i zaangażowaniem, wywiera doskonałe wrażenie we wszystkich recytatywach, finałowym duecie z altem oraz ważnych ustępach II aktu: But Thou didst not leave His soul in hell oraz Thou shalt break them with a rod of iron. Słucha się pochodzącego z Jawora artysty z prawdziwą przyjemnością. To samo da się powiedzieć o chorwackim basie. Krešimir Stražanac imponuje charyzmą, majestatem oraz wolumenem brzmienia i niuansami interpretacji. Jego niezwykle efektowne Why do the nations so furiosly rage together, a przede wszystkim The trumpet shall sound z towarzyszeniem trąbki poszerza listę porywających wykonań tego fragmentu Mesjasza – brawa zarówno dla wokalisty, jak i muzyka Collegium 1704. Jedyna pani w międzynarodowym gronie solistów, włoska sopranistka Giulia Semenzato również zyskała moje uznanie. Do niej należą wyraziste, przepojone emocjami i żarliwością, piękne i zapadające w pamięć arie Rejoice greatly, O daughter of Zion, How beautiful are the feet of them oraz poprzedzająca finałowy chór If God be for us, who can be against us. Niestety, podobnych komplementów nie mogę z czystym sumieniem skierować pod adresem wykonującego partię altową Benno Schachtnera. Niemiecki kontratenor nie wyróżnia się w moim przekonaniu niczym szczególnym: zdecydowanie nieciekawa barwa, wyraźnie słyszalne wibrowanie głosu i zmaganie się z intonacją oraz interpretacją, często mam wrażenie, że wykrzykuje, zamiast śpiewać, tym bardziej, że ma do zaprezentowania szczególnie natchnione i ujmujące pięknem linii melodycznej fragmenty. But who may abide the may of His coming, O thou that tellest good tidings to Zion w I akcie, He was despised, Thou art gone up on high w drugim. Nie wywierają takiego wrażenia, jakie mogłyby; jest to wyłącznie moje odczucie, ale pełen potencjał tych części nie został wykorzystany, a jest to przecież możliwe, czego dowodzą kreacje takich śpiewaków, jak np. Andreas Scholl (Harmonia Mundi) czy natchniony Yoshikazu Mera (BIS). Osobistym marzeniem autora byłoby usłyszenie w poniższym nagraniu nie byle kogo, bo Jakuba Józefa Orlińskiego…

Dźwięk nagrania jest bardzo dobry i wyraźny, soliści, chór i orkiestra są odpowiednio zbalansowani, słychać detale instrumentacyjne, warto zwrócić uwagę na udział basso continuo. Album jest w formie tzw. digipacku, kolorowa książeczka w czterech językach zawiera opis dzieła i okoliczności jego powstania oraz szczegółowe biogramy wszystkich wykonawców.

Jest to z pewnością Mesjasz, obok którego nie można przejść obojętnie. Może się spodobać nawet tym słuchaczom, którzy posiadają kilkanaście lub więcej płytowych rejestracji tego arcydzieła. Jest pełen energii, świeży i nie można zarzucić mu rutyny. Czegóż chcieć więcej? Może jedynie lepszej obsady partii altowej...

Dodam jeszcze, że to nie koniec przygody autora bloga z dokonaniami czeskich artystów. Na stronach Płytomaniaka już za jakiś czas pojawi się omówienie poniższego nagrania, będącego niewątpliwą sensacją repertuarową:



Paweł Chmielowski
(plytomaniak.blog@gmail.com)

Georg Friedrich Händel
Messiah HWV 56
Giulia Semenzato, sopran; Benno Schachtner, kontratenor; Krystian Adaml tenor; Krešimir Stražanac, bas • Collegium Vocale 1704 • Collegium 1704 • Václav Luks, dyrygent
Accent ACC 24354 • w. 2019, n.2018 • 2 CD, 130’09” ●●●●●○

Autor bloga dziękuje formacji Collegium 1704, za nadesłanie albumu do recenzji. Ani polski dystrybutor wytwórni Accent, ani sama wytwórnia, nie przyczynili się w żaden sposób do ukazania się omówienia powyższego nagrania na stronie.

Autorův vřelý dík za pomoc v posouzení této nahrávky patří skupině Collegium 1704.

Komentarze

Popularne posty