O muzycznych perwersjach w berlińskim kabarecie - album wytwórni Thorofon.
Omawiany
album przynosi bardzo interesujący repertuar należący do tzw.
„lżejszego kalibru”. Znalazły się tutaj piosenki i utwory
fortepianowe pisane na potrzeby berlińskiego kabaretu Überbrettl
działającego od 1901 roku i mającego w zamyśle stanowić swego
rodzaju „niemiecką” alternatywę dla Le Chat Noir,
autorstwa m.in. Oscara Straussa, Arnolda Schoenberga, Ludwiga
Thuille, Alexandra von Zemlinksy’ego, czy Roberta Stolza (ale jest
też współczesna kompozycja Rainera M. Klaasa). Tytuły niektórych
z nich, to np.: Katerserenade (Kocia serenada) i
Bettelbubenlied (Pieśń żebraków) O. Straussa,
Urschlam-Idyll (Błotnista Idylla) L. Thuillego,
Lumpenlied (Piosenka szmatława) C. Kreutzera, by
wspomnieć tylko trzy. Są to zazwyczaj pełne humoru dziełka z
olbrzymią dozą autoironii, ale również często niezwykłej
subtelności i błyskotliwej inteligencji. I takiego też wykonania
wymagają one od artystów.
Kreacje,
jakie otrzymujemy na prezentowanych płytach chyba najtrafniej
określić można jako kuriozalne. Aktor Peter P. Pachl śpiewa i
melodeklamuje paskudnym głosem, pozbawionym zmysłowości i
tradycyjnie pojętej estetyki. Nie jest to jednak największą wadą,
o ile bowiem stanowi logiczny element wyrazowy, przyjęcie takiej
estetyki jest uzasadnione. Tutaj poniekąd tak właśnie jest. Ale
tylko poniekąd. Poprzez dosadność doprowadzoną do granic dobrego
smaku, skrajność i kult brzydoty, artyści pominęli bowiem
zupełnie wszelkie subtelności, niedopowiedzenia, jakie niesie ze
sobą muzyka i tekst. To tak jakby opowiadać kawał rezygnując z
konwencji kawału, zaskoczenia, a za to od początku wyczerpująco
objaśniając słuchaczowi sens. Inną kwestią są bardzo
ograniczone możliwości wokalne aktora. Jego głos jest niepewny,
niestabilny, wiele dźwięków pozostaje daleko poza dostępną mu
skalą, a możliwości modulowania instrumentem są nieadekwatnie
wąskie. Stąd obecna w wykonaniu toporność, płaskość, ubóstwo
i prymitywizm. Pianista nie wnosi niczego interesującego poza suchym
akompaniamentem wzbogacanym niekiedy łupniętym znienacka akordem.
Stąd też słuchanie bez przerwy którejś z płyt (nie mówiąc już
o całym albumie) może zwyczajnie nużyć.
Istotną
wadą wydania, pomimo bardzo bogatego treściowo komentarza pióra
P.P. Pachla i interesujących ilustracji historycznych, jest brak
tekstów utworów w książeczce. Przy założeniu, że są to
piosenki mało znane, słuchacz nie władający biegle językiem
niemieckim tylko w bardzo ograniczonym zakresie będzie w stanie
zapoznać się z kompozycjami, w zasadzie pomijając całą ich,
jakże tutaj istotną, warstwę treściową.
Największa
zatem zaleta albumu zasadza się na niezwykle rzadkim, a jakże
ciekawym, repertuarze i jego omówieniu. O ile jednak to możliwe,
warto rozglądać się za innymi wykonaniami.
Łukasz
Kaczmarek
Wagner-Zyklus.
Cykl Wagnera i inne erotyczne i zwierzęce skrajności i perwersje.
Peter
P. Pachl, śpiew i deklamacja • Rainer Maria Klaas, fortepian
Thorofon
CTH26522 • n. 2018, w. 2018 • 70‘58” + 77’59” ●●●○○○
Album
został nadesłany do recenzji bezpośrednio przez wydawcę.
Komentarze
Prześlij komentarz