GIANADREA NOSEDA I SYMFONIE D. SZOSTAKOWICZA (3) - NOWY CYKL LSO LIVE.

 


Obserwując wyjątkowo aktywną działalność fonograficzną Londyńskiej Orkiestry Symfonicznej, od dawna dokumentującą swoje koncerty w barwach własnego wydawnictwa, mam nieodparte wrażenie, że płyty z dyrygentami gościnnymi są bardziej interesujące niż te zrealizowane z urzędującym jeszcze, przynajmniej formalnie, na stanowisku głównego szefa, Simonem Rattlem. Do takiego poglądu skłania mnie generalnie mało ambitny i po wielokroć już powielany przez niego repertuar, choć od biedy zdarzają się tam wyjątki, jak chociażby koncertowe rejestracje oper Leosza Janaczka czy rzadziej rejestrowane utwory wokalno-instrumentalne znanych kompozytorów. Wątpliwe pod względem sensowności i atrakcyjności wykonania znanych już z jego bogatej dyskografii dzieł (gora Strawińskiego, Benajmina Brittena)) czy sięganie po repertuar, w którym największe sukcesy miał dawno, dawno temu (symfonie Antona Brucknera) raczej nie budzą mojego wielkiego entuzjazmu. A że może być inaczej, świadczy współpraca renomowanej formacji z innymi mistrzami batuty, pojawiającymi się na jej podium mniej lub bardziej regularnie. Należy do nich bez wątpienia Gianandrea Noseda, główny dyrygent gościnny, mający na koncie ciekawe, a często nawet ekscytujące nagrania, głównie muzyki włoskiej (G. Verdi), angielskiej (B. Britten) oraz rosyjskiej; w przypadku tej drugiej Płytomaniak donosił już o co najmniej kilku wartościowych i zasługujących na uwagę propozycjach. W ramach współpracy LSO-Noseda powstają obecnie dwa szeroko zakrojone cykle, poświęcone kompozycjom Sergiusza Prokofiewa oraz Dymitra Szostakowicza. Nagrania tych pierwszych na razie mają postać elektroniczną, ale po skompletowaniu całości zostanie opublikowanie zbiorczy album z siedmioma Symfoniami, zaś w przypadku drugiego z mistrzów co jakiś czas wypuszczane są na rynek krążku z poszczególnymi dziełami tego gatunku, co również miałem już dwa razy okazję pochwalić i wyrazić nadzieję na udaną kontynuację projektu.

Zostają one spełnione z chwilą poznania i wysłuchania kolejnego woluminu nagrań, zawierającego tylko jedno, ale za to wyjątkowe dzieło : IV Symfonię c-moll op. 43. Podobnie jak poprzednie omawiane przeze mnie rejestracje, mamy do czynienia z dziełem potężnym, wypełniającym całą płytę, będącym wyzwaniem dla orkiestry, dyrygenta, a w tym przypadku również dla publiczności. Wcześniejsze interpretacje arcydzieł Szostakowicza (Siódma i Ósma) zyskały moje uznanie, również wpisując się w serię dokumentującą cykl wykonań koncertowych, mających miejsce w londyńskiej Barbican Hall w listopadzie 2019 roku.

Miłośnicy twórczości Dymitra Szostakowicza mogą u Płytomaniaka odnaleźć bodajże dwa teksty poświęcone innym kreacjom IV Symfonii, sądzę jednak, że jednak omówienie niniejszego tytułu, opublikowanego oczywiście przez LSO Live, zaspokoi oczekiwania wymagających krytyków i melomanów i skieruje ich uwagę w stronę rekomendowanego wydawnictwa, które nie powinno być ignorowane w rankingach naprawdę dobrych i inspirujących wykonań jednej z największej i najtrudniejszej pozycji swego gatunku. Pół biedy, że chodzi o kompozycję trwającą ponad godzinę, gorzej, ze rozpisana jest na gigantyczną obsadę instrumentalną, co oczywiście można potraktować jako jedną z wielu nici łączących autora Leningradzkiej z Gustawem Mahlerem. Dodawszy do tego nietypowy układ części, z dwiema długimi i trudnymi na krańcach oraz trwającym dwa razy krócej od nich ogniwem środkowym umieszczonym między nimi, otrzymujemy co prawda jedno z największych arcydzieł swojego gatunku XX wieku, ale stawiające wysokie wymagania techniczne i interpretacyjne, z którymi mogą poradzić sobie tyko najlepsi.

Do takich należy niewątpliwie Londyńska Orkiestra Symfoniczna, prezentująca się tutaj w największym składzie i pokazująca w każdej swojej sekcji znakomite opanowanie nutowego zapisu oraz mistrzostwo muzyków. Sam kompozytor daje im wiele możliwości wykazania się kunsztem: szczególne pole do popisu ma poszerzona sekcja dęta, której Szostakowicz przeznaczył sporo trudnych, ale frapujących pod względem brzmieniowych miejsc (warto zwrócić uwagę na na drewno w środkowym epizodzie drugiej części). Ogromne znaczenie pełni blacha, zwłaszcza w imponujących kulminacjach części pierwszej i trzeciej; to m.in. dzięki niej muzyka Czwartej rodzi skojarzenia z terrorem i brutalną siłą, co ma, rzecz jasna swoje uzasadnienie, jeśli znamy fakty z biografii autora i wiemy, w jakich okolicznościach powstała i została po raz pierwszy wykonana. Swoja rolę i ogrom trudności z nią związanych ma do odegrania grupa smyczków – ich biegłość techniczną można podziwiać np. w szalonym epizodzie fugato w najszybszym możliwym tempie (ustęp pierwszy), gdzie ważna jest precyzja i ekspresja, zaś na przeciwległym biegunie wymagań stoi samo zakończenie utworu – statyczne dźwięki w najcichszej, ledwo słyszalnej dynamice z eterycznymi odzywkami czelesty. Bogactwo i kompleksowość brzmień, artykulacji oraz połączeń kolorystycznych, jakimi operuje w swoim wykonaniu Londyńska Orkiestra Symfoniczna, jest doprawdy imponująca i proszę ni wierzyć, jak wielki ogrom pracy na próbach musiano włożyć w tak dopracowaną i zniuansowaną kreację. Wywiera bardzo dobre wrażenie dynamizmem i energią, tempa są raczej szybkie, ale, o dziwo, łączny czas trwania wpisuje się bardzo dobrze w najlepsze standardy wykonawcze i nigdy nie ma się odczucia zbędnego pośpiechu czy powierzchowności. Nie ulega za to wątpliwości doskonała znajomość ducha i materii utworu przez włoskiego dyrygenta, prowadzącego zespół pewnie i zdecydowanie, doskonale orientując się w meandrach potężnej i długiej partytury i potwierdzając swą renomę jednego z najbardziej twórczych i pełnych pasji współczesnych mistrzów batuty. Gianandrea Noseda ma sporo do powiedzenia nie tylko w muzyce Dymitra Szostakowicza, ale właśnie realizowany od kilku lat cykl Symfonii wielkiego kompozytora z pewnością można zaliczyć do niewątpliwych sukcesów artysty i uznać go za kolejny ważny punkt w jego bogatej dyskografii, zawierającej także ciekawe i fascynujące interpretacje mniej lub bardziej znanego repertuaru, nagranego dla wytwórni Chandos (również z muzyką polską – poematami Mieczysława Karłowicza).

Niniejszy album jest zdecydowanie atrakcyjny ze względu na poruszające i dynamiczne wykonanie arcydzieła muzyki XX wieku i satysfakcjonujący z technicznego punktu widzenia – choć nagrany na żywo, nie daje powodu do narzekań na jakość techniczną, tym bardziej, że jest ona zawsze przedmiotem troski wydawcy. Przynosi to z reguły dobre rezultaty i jest tak w tym przypadku. Ciekawe i wartościowe dopełnienie dotychczas wydanych przez LSO Live krążków, tworzących powoli jeden z najlepszych współcześnie realizowanych cyklów Symfonii Dymitra Szostakowicza na płytach.


Płytomaniak


Dymitr Szostakowicz

Symfonia nr 4 c-moll op. 43

London Symphony Orchestra • Gianandrea Noseda, dyrygent

LSO Live LSO0832 • w. 2019, n. 2018 • SACD, 64'39” ●●●●●○

Nagranie w postaci fizycznego dysku audio zostało nadesłane do autora bezpośrednio przez wydawcę, Londyńską Orkiestrę Symfoniczną. Polski dystrybutor fonograficznej agendy zespoły, LSO Live, nie przyczynił się w żaden sposób ani do uzyskania materiału do recenzji, ani do opublikowania tejże na stronie.

Komentarze

Popularne posty