Walery Gergiew i Bruckner - nowy cykl Symfonii na płytach (3).

 


Miało nie być recenzji płyt Walerego Gergiewa na blogu w związku z jego kompromitującą postawą przyjaciela i protegowanego Władimira Putina i brakiem reakcji na napaść Rosji na ukraińskiego sąsiada, ale nie wiem, czy dotrzymam szczytnego założenia ze względu na ilość nagrań z udziałem tego kapelmistrza, jakie otrzymałem i z których powinienem się „rozliczyć” z wydawcą. Dodatkową okolicznością niebezpieczną dla mojego postanowienia jest mój ulubiony repertuar, czyli wielkie dzieła symfoniczne Gustawa Mahlera oraz Antona Brucknera, regularnie przeze mnie słuchane i chętnie opisywane. Tak też się stało z jednym z nagrań, które dość często odtwarzałem w ciągu kilku ostatnich miesięcy i z którym trudno by mi było się rozstać, nie wspominając o nim ani słowem, tym bardziej, że jest kolejną częścią cyklu zrealizowanego przez samego Gergiewa i Filharmoników Monachijskich na przestrzeni lat 2017-2019, a dwie rejestracje owego projektu zostały już przeze mnie omówione wcześniej. Po długim wahaniu zdecydowałem się mimo wszystko zamieścić kolejny tekst, lecz w przypadku pozostałych nagrań pozostających do mojej dyspozycji nadal mam wyrzuty sumienia i wątpliwości, czy powinienem je szczegółowo omawiać. Obawiam się, że jako miłośnik obu ww. kompozytorów i ich wielkiego dorobku, tak czy tak do tego dojdzie.

Poświęćmy zatem trochę uwagi I Symfonii c-moll Antona Brucknera, zarejestrowanej bodajże jako pierwszej w ramach festiwalu poświęconego kompozytorowi i odbywającego się w Bazylice pw. św. Floriana niedaleko Linzu, miejscu ważnym w biografii autora. Miały tam miejsce wykonania dziewięciu numerowanych pozycji gatunku z udziałem Filharmoników Monachijskich i Walerego Gergiewa w ciągu zaledwie trzech lat, co oznacza, że w trakcie pojedynczego festiwalowego koncertu austriacka i zapewne międzynarodowa publiczność mogła usłyszeć aż dwie symfonie. Nie jest to rzecz łatwa ani organizacyjnie, ani kondycyjnie dla wykonawców, ani percepcyjnie dla słuchaczy, ale pomimo tego zdecydowano się na taki format udziału wspaniałej orkiestry i głośnego dyrygenta, zaś w efekcie końcowym powstały dwa imponujące wydawnictwa: zawierający dziewięć płyt audio zestaw wszystkich Symfonii do słuchania, oraz komplet tychże do oglądania na sześciu krążkach DVD i czterech Blu-ray. Zbliżająca się rocznica 200. urodzin Antona Brucknera skłania kolejnych wydawców do wypuszczania na rynek swoich propozycji zarówno w jednej i drugiej wersji, przy czym w obydwu najsilniejszą konkurencją, przynajmniej w teorii, dla powyższej może się stać wersja wytwórni Sony oraz Unitel z udziałem Filharmoników Wiedeńskich pod dyrekcją nie mniej kontrowersyjnego Christiana Thielemanna. Płytomaniak zajmie się również ciekawym i niewątpliwie ekskluzywnym wydawnictwem Filharmoników Berlińskich z udziałem najsłynniejszych dyrygentów goszczących u tej wspaniałej orkiestry, wydanym w ramach własnego wydawnictwa, którego inne przedsięwzięcia były już i nadal będą omawiane na tych stronach.

Nagranie pochodzi z 25. września 2017 roku i wtedy, w drugiej części wieczoru, wykonano jeszcze III Symfonię. Pierwsza nie cieszy się może tak wielką popularnością, ale jest utworem ciekawym i satysfakcjonującym w odbiorze, ma też całkiem dobry rezonans fonograficzny w postaci udanych i wybitnych nagrań, nawet u tych dyrygentów, którzy nie prowadzili ani nie zarejestrowali na płytach kompletu dzieł tego gatunku (przykład Claudia Abbado i jego aż trzech wartych uwagi rejestracji: wcześniejszej dla wytwórni Decca, następnej w barwach Deutsche Grammophon i późniejszej, z ostatnich lat życia, uwiecznionej przez firmę Accentus). Mistrzowie batuty z reguły wybierają jedną z licznych wersji, Walery Gergiew zdecydował się na najpopularniejszą, z Linzu, z roku 1877 (L. Nowak, 1955). Znawcy muzyki Antona Brucknera wiedzą zapewne, że nie chodzi o pierwszą kompozycję autora noszącą nazwę symfonia, tak naprawdę jest trzecia w kolejności po tzw. Studyjnej i Zerowej.

Czego się można spodziewać po włożeniu do odtwarzacza prezentowanej płyty? Generalnie, wszystkich zaleta i wad znanych z poprzednich omówień projektu, w tamtym przypadku z Drugą i Dziewiątą, do których być może wrócę po omówieniu wszystkich pojedynczych symfonii w ramach refleksji po zapoznaniu się z całym boksem zawierającym dziewięć krążków. Do gorszych stron należy ciągle podnoszona przeze mnie kwestia niespecjalnie dobrej akustyki bazyliki, w której odbywały się koncerty – z pewnością może przysłużyć się występom małych zespołów wokalnych czy instrumentalnych, zwłaszcza w muzyce dawnej, ale nie potężnym filharmonicznym składom. Niedostatki dźwiękowe, z pogłosem i mało klarownym dźwiękiem towarzyszą w moim pojęciu od początku obcowania z projektem i obawiam się, że pozostaną do końca. Słychać je zarówno podczas odtwarzania krążków, jak i plików dźwiękowych, nawet tych o wysokiej jakości. Ma to znaczenie w przypadku fragmentów dzieł utrzymanych w szybkim i jednostajnym tempie, jak na przykład w zapisanych zwykle w metrum na trzy czwarte środkowych, dynamicznych ogniwach poszczególnych Symfonii, również najnowsze nagranie wykazuje w tym miejscu swoje ograniczenia. O wiele ważniejsze są jednak zalety niniejszej rejestracji Pierwszej, które przyciągnęły moją uwagę, być może dlatego, że chodzi o początek serii i bardzo dobrą formę orkiestry, a przede wszystkim dyrygenta, co w przypadku Walerego Gergiewa nieczęsto się zdarza (ciekaw jestem, czy potwierdzi się to samo w nagraniu Trzeciej, wykonanej wówczas na tym samym koncercie). O dziwo, jego wizja I Symfonii bardzo mi przypadła do gustu za sprawą świetnych temp i naprawdę dobrego odczytania partytury i zrozumienia jej poważnego, majestatycznego, ale również romantycznego charakteru. Ważna część pierwsza wykazuje doskonałe osadzenie w czasie, umiarkowany puls pozwala na śledzenie narracji, dostosowanej do niesprzyjającej akustyki, co jest ogromną zaletą z mojego punktu widzenia. Również ogniwo powolne, mimo że nie oszałamia jeszcze ani melodyką, ani mistycyzmem i głębią znanych z podobnych ustępów późniejszych kompozycji, ma swój klimat i wywiera odpowiednie wrażenie i pozwala na kilkanaście minut oddechu przez dynamicznym, żywiołowym i błyskotliwym Scherzem. Jego energia co prawda imponuje, ale sprawdziłaby się zdecydowanie lepiej w sali koncertowej niż w świątyni. Spodobał mi się również wspaniale skonstruowany przez autora ekscytujący Finał, zagrany błyskotliwie, z pasją i empatią dyrygenta oraz Filharmoników Monachijskich. Obraz całości wykonania uzupełnia bardzo dobry zmysł formalny kapelmistrza, nie ma tu rutyny ani dziwactw interpretacyjnych, co, pamiętamy, u Gergiewa nie jest oczywiste, co z ogólnie dobrym wrażeniem odniesionym po wysłuchaniu Symfonii czyni z niej naprawdę interesującą i satysfakcjonującą interpretację. Szkoda tylko, że nieidealna jakość dźwięku (włącznie ze słyszalnymi tu i ówdzie odgłosami wydawanymi przez głównego bohatera) przesłania zalety wykonania, wizję prowadzącego orkiestrę i jej grę. Ubolewam, że nie powstały rejestracje studyjne w o wiele lepszych warunkach, co zresztą postulowałem już wcześniej.

Całkiem przyjemne zaskoczenie – tak mógłbym podsumować pozytywną część wrażeń po wysłuchaniu I Symfonii pod dyrekcją Walerego Gergiewa, zaś za kolejną zaletę prezentowanego nagrania uznałbym wzbudzenie u mnie sporej ciekawości i impulsu do większego zainteresowania się tym dziełem i jego fonografią. Warto ów fakt odnotować, mimo że w większym stopniu cenię sobie jak dotąd przede wszystkim klasyczne nagrania Güntera Wanda (RCA), Herberta von Karajana (DG) czy Georga Tintnera (Naxos).


Paweł Chmielowski


Anton Bruckner

Symfonia nr 1 c-moll

Münchner Philharmoniker • Walery Gergiew, dyrygent

MPHIL 008 • w. 2018, n. 2017 • CD, 50’45” ●●●●○○


Komentarze

Popularne posty