William Byrd i goście, czyli piękno renesansowej polifonii.

 


Jeśli sięgam po nagranie sprzed co najmniej kilku lat, to musi być ku temu jakiś powód. W przypadku albumu omówionego poniżej można ich wymienić co najmniej trzy. Po pierwsze, dawno nie zajmowałem się muzyką dawną, i muszę przyznać, że w gąszczu twórczości instrumentalnej, symfonicznej i kameralnej otaczającej mnie na co dzień, podróż w czasie do szesnastowiecznej polifonii jest bardzo przyjemnym doświadczeniem. Dopiero teraz, zaledwie po raz drugi, u Płytomaniaka gości następny z tytułów wytwórni PHI – założonej i kierowanej przez doskonale znanego melomanom Philippe’a Herreweghe, który po dziesięcioleciach współpracy z nieistniejącym już Virgin Classics oraz Harmonii Mundi, jak jego inni koledzy po fachu zapragnął realizować pomysły w ramach własnego wydawnictwa płytowego, co nie zmienia faktu, że po jakimś czasie owa oficyna stała się częścią grupy Outhere Music. Przechodzimy zatem do trzeciego powodu mojego zainteresowania zaprezentowanym fonogramem, ściśle powiązanym z osobą belgijskiego artysty. Cenię jego imponujące dokonania na polu muzyki dawnej, zaś niezwykle udany efekt końcowy w przypadku niniejszego przedsięwzięcia również dostarczył mi wiele estetycznych i muzycznych przeżyć najwyższej miary. Mógłbym jeszcze dodać czwarty aspekt, dlaczego ten tekst ukazuje się właśnie teraz. Powoli zbliża się czterechsetna rocznica śmierci głównego kompozytorskiego „bohatera” omawianego projektu – Williama Byrda (1540-1623). Sądzę, że album wytwórni PHI, mimo iż nie jest tegoroczną nowością, będzie uznany za cenne uzupełnienie bogatej dyskografii angielskiego mistrza.

W momencie swojej rynkowej premiery prezentowane przeze mnie nagranie było kolejnym, po doskonale przyjętych krążkach z twórczością sakralną Tomása Luisa de Victorii oraz Carla Gesualda, tytułem skierowanym w stronę miłośników renesansowej polifonii przez Philippe’a Herreweghe i jego Collegium Vocale. Okazało się, że ich uwaga biegnie w stronę Wysp Brytyjskich, a zwłaszcza skupia się na fascynującym dorobku Williama Byrda. Co wobec tego robią na liście odtwarzania albumu nazwiska takich twórców, jak Philippe’a de Monte (1521_1603) czy Alfonso Ferrabosco (1543-1588)? Twórca flamandzki oraz włoski trafili do Anglii w połowie XVI wieku, w okresie znaczonym gwałtownymi wydarzeniami politycznymi i religijnymi, związanymi z walką o władzę na brytyjskim tronie między Marią Stuart i Elżbietą Tudor. Pierwszy z nich związany był z kapelą hiszpańskiego króla Filipa II, przez krótki czas będącego mężem starszej z nich. Drugi z kolei osiedlił się tam w roku 1562 i z biegiem czasu osiągnął znaczącą pozycję, a nawet uzyskał zaszczytny tytuł Muzyka Królowej. Nie dziwi zatem ich obecność na programie płyty, reprezentowana przez dwie kompozycje: żałobne responsorium Peccantem me quotitidie oraz pięciogłosowy psalm Miserere mei. Resztę wypełniają wybrane cztery motety Byrda, który zresztą znał obu kompozytorów, a także jego Msza na 5 głosów. Szkoda, że przy tej okazji nie nagrano jednej z dwóch pozycji tego gatunku angielskiego mistrza, uzupełniając czas trwania krążka, zawierającego się zaledwie w pięćdziesięciu minutach. Czego jak czego, ale angielskiego repertuaru sakralnego nie brakuje, by wypełnić nim płytę!

Philippe Herreweghe wybrał jednak na album przemyślany, choć według mnie zbyt krótki program, poświęcony muzyce końca szesnastego stulecia, oparty na kompozycjach napisanych do ważnych tekstów o retorycznej wymowie i głębokich problemach. Staranną analizę materiału literackiego uzupełnia równie wnikliwa interpretacja muzyczna, a ich wzajemne związki dają się odnaleźć chociażby w dziele Byrda, dającym tytuł całej produkcji. Infelix ego, będący rozważaniem nad Psalmem L, trwający prawie 13 minut, jest szeroko rozbudowanym motetem, autorstwa sławnego w końcu XV wieku religijnego fanatyka włoskiego, Girolama Savonaroli. Znawcy dziejów Włoch tamtego czasu, zwłaszcza Florencji i historii Kościoła katolickiego, z pewnością kojarzą to nazwisko. Intryguje rozpiętością emocji, wręcz falujących podczas wykonania, emocji ilustrujących stawiane pytania, odpowiedzi, wątpliwości i uczucia podmiotu lirycznego, a pełne wyrazu, cicho wybrzmiewające zakończenie utworu symbolizuje doznanie łaski. Uznać go należy za wyjątkowe osiągnięcie kompozytorskie w godnej zauważenia i najwyższych pochwał artystycznej kreacji Collegium Vocale i Philippe’a Herreweghe.

Już pierwszą pozycję płyty, inny motet Byrda, Emendemus in melius, można uznać za bardzo reprezentatywną zarówno dla stylu kompozytora, jak i wykonawczego emploi bohaterów nagrania. Od razu zachwyca słuchacza pięknem i głębią, odpowiednio wprowadzając go w świat sakralnej muzyki połowy i końca XVI wieku, pełnej powagi, wyrazu i stworzonej do ważnych tekstów. Warto przypomnieć, że autor dzieła był katolikiem tworzącym już w protestanckiej Anglii. Wierności rzymskiej liturgii i przekonaniom dawał wyraz w swojej muzyce, np. w nagranej tutaj zachwycającej Mszy na 5 głosów. Brzmi wybornie za sprawą perfekcyjnego śpiewu gandawskiej formacji i czujnego kierownictwa kapelmistrza. Nie sposób przeoczyć ani natchnienia autora, ani wybitnego wykonania, uwypuklającego piękno melodyki, mistrzostwo polifonii, ekspresję wokalną, a przede wszystkim głębię tej poruszającej muzyki. Nie dziwi to w przypadku renomowanego zespołu, złożonego ze starannie wykształconych i przygotowanych członków, zachwycających precyzją intonacji, rozumiejących i słyszących kontrapunkt oraz ówczesne kompozytorskie techniki, nie tylko w swojej partii, ale również w ramach formacji jako całości. Nie ulega wątpliwości, że tworzona przed czterema stuleciami w określonym konkekście religijnym i politycznym muzyka wciąż po upływie czasu silnie przemawia do słuchaczy. Potwierdzam to bez najmniejszych wątpliwości – słuchanie prezentowanego albumu jest prawdziwą ucztą dla ducha.

Nagrane na niniejszym krążku kompozycje są dźwiękowym manifestem i wyznaniem wiary, lecz nawet osoba niezorientowana religijnie doceni wartość i urok jego twórczości, zwłaszcza w tak kompetentnym i przekonującym wykonaniu. Zwłaszcza dobrze obeznani z angielską tradycją wykonywania kompozycji Williama Byrda słuchacze z pewnością usłyszą walory interpretacji muzyków z kontynentu, walory wnoszące do niej coś nowego i fascynującego, dzięki czemu jeszcze bardziej zachwyca i intryguje. Fakt, że płyta powstała podczas sesji we włoskim kościele pw. Św. Franciszka w Asciano, w samym sercu malowniczej Toskanii, nadaje jej dodatkowego wymiaru. Z pewnością słuchając jej możemy zgodzić się ze stwierdzeniem samego Philippe’a Herreweghe, że każda dobra muzyka jest współczesna. Taka jest zgromadzona na krążku wytwórni PHI twórczość renesansowych mistrzów. Brzmi znakomicie i dzisiaj.


Paweł Chmielowski


Infelix ego

William Byrd – Motety (wybór: Emendemus in elius; Infelix ego; Ave Maria; Christe, qui lux es); Msza na 5 głosów Alfonso Ferrabosco – Peccantem me quotidie, Ch. 52 Philippe de Monte – Miserere mei, Deus

Collegium Vocale Gent • Philippe Herreweghe, dyrygent

PHI LPH014 • w. 2014, n. 2013 • CD, 49’49” ●●●●●●

Komentarze

Popularne posty