Vincerò! - debiut Piotra Beczały w wytwórni Pentatone.

 


Ostatnimi czasy – ku mojej wielkiej uciesze – znalazła się w moich rękach nowa płyta z recitalem Piotra Beczały. Tym razem prezentuje on wielkie kreacje operowe czasu weryzmu. Dla przypomnienia – weryzm to kierunek w sztuce przełomu XIX i XX wieku, w muzyce operowej występujący głownie w twórczości P. Mascagniego, R. Leoncavalla oraz G. Pucciniego. Opery werystyczne powstawały do realistycznych librett, charakteryzujących się wprowadzaniem na scenę zwykłych, współczesnych ludzi i przedstawianiu życia prostego ludu.

Nie ukrywam – to zdecydowanie mój ulubiony kierunek w muzyce operowej. Po stuleciach librett dotyczących w dużej mierze mitycznych lub historycznych postaci, przyszedł wreszcie czas na życie zwykłych ludzi; co więcej – nie ma tutaj półgodzinnego umierania głównych bohaterów (a zwłaszcza bohaterek), przez cały czas swojej agonii śpiewających niekończące się arie... Taki powrót do rzeczywistości, do ludzkich przeżyć, do realnych problemów był w operze długo wyczekiwany. Najlepszy obraz tego nurtu znajdziemy w twórczości Giaccomo Pucciniego. Tosca, Madama Butterfly, Turandot, Mimi, Manon Lescaut, Siostra Angelica – to kobiety-bohaterki oper włoskiego mistrza, wywodzące się z najróżniejszych klas społecznych i najróżniejszych środowisk. Ich historie są przejmujące, ich sytuacje życiowe trudne. Równie skomplikowane są postawy otaczających je mężczyzn. W kwestii wykonawczej – są oni najczęściej tenorami. I tych bohaterów znajdziemy w kreacjach Beczały. Ale to bohaterowie dzieł nie tylko najsłynniejszego mistrza gatunku. Płyta zawiera arie z oper Pucciniego (Tosca, Manon Lescaut, Dziewczyna z Zachodu, Edgar, Gianni Schicchi, Madama Butterfly, Turandot), ale także Cilei (Adriana Lecouvreur), Mascagniego (Rycerskość wieśniacza), Giordano (Andrea Chénier, Fedora) oraz Leoncavalla (Pajace).

Wykonanie Beczały jest w moim odczuciu... tylko poprawne. Nie ma błędów, nie można jego wykonaniom zarzucić nic poważnego, ale też nie ma żadnego zachwytu, żadnego efektu „wow”. W muzyce, która aż „ocieka” uczuciami, emocjami, głębokimi przeżyciami, powinno zabrzmieć coś więcej, niż tylko akademickie, szkolnie „odegrane” wykonanie. Ale to wszystko może tylko osobiste odczucia. Co jednak uważam za poważniejszy zarzut – to problem polskiego tenora z tak zwanymi „górami”, czyli z wysokim rejestrem. Tutaj ewidentnie słychać trudności z wydobyciem i utrzymaniem wysokich dźwięków; śpiew jest niejako siłowy, czuć w nim duże zmęczenie i niepotrzebne napięcie. Nie powinno się to zdarzać w przypadku tak doświadczonego wykonawcy – a zwłaszcza mocno uderza to w tak niezwykle lirycznych ariach, jak E lucevan le stelle, Vesti la giubba, Ch'ella mi creda czy w najsłynniejszej i bez wątpienia najbardziej popisowej dla każdego tenora – Nessun dorma. Niedoścignionym wzorem werystycznym, a zwłaszcza Puccinowskim ostatnich dziesięcioleci są wykonania argentyńskiego tenora José Cury. Jego nagranie arii pod batutą Plácido Domingo (z Philharmonia Orchestra) jest absolutnym mistrzostwem fonograficznym, i to zarówno pod względem głosu solisty, jak i orkiestry, niesamowicie poprowadzonej przez hiszpańskiego tenora i dyrygenta. Wszystko brzmi tam czysto, pewnie, każda nuta w poszczególnych ariach wybrzmiewa znakomicie, precyzyjnie i ze wspaniałym wyczuciem dynamicznym i agogicznym. Niestety – Beczale do tego wzoru jeszcze całkiem daleko. Jego głos jest ciężki, agogika i dynamika nie zawsze są w moim odczuciu należycie zrozumiane. Pomimo to – jest wiele momentów, które zasługują na uznanie, w których nasz rodak brzmi zdecydowanie, mocno, stanowczo. Nie można w żadnym wypadku powiedzieć, że jest to wykonanie złe, tylko – jak wspomniałem wcześniej – po prostu poprawne. Zdecydowanie lepiej wypada walencjańska orkiestra, kierowana przez Marco Boemiego. Tutaj dobrze dobrane są zarówno tempa, jak i siła brzmienia orkiestry, towarzyszy ona tenorowi skrupulatnie i nie jest ani za bardzo w tle, ani za bardzo wyeksponowana. Niezrozumiałe są tylko niektóre nagłe „ucięcia” arii, zaraz po ostatniej nucie solisty, choć w oryginale kończą się jeszcze wyciszeniem, swoistym zamknięciem melodii, itp.

Całość nagrania zasługuje w moim mniemaniu na ocenę dobrą, na cztery w sześciostopniowej skali. Co jednak w takiej muzyce najważniejsze – niesamowita emocjonalność, siła głosu, odpowiednie operowanie niuansami (zwłaszcza dynamicznymi) oraz duże wymagania względem śpiewaka operowego, zostały w tym nagraniu przedstawione bez werwy, poprawnie, szkolnie. I choć poprzeczka została przez duet Cura/Domingo postawiona bardzo wysoko, spodziewałem się po tym krążku jednak czegoś trochę bardziej „dopracowanego”, czegoś po prostu mocniej chwytającego za serce.

Kuba Banaś


Vincerò!

Giacomo Puccini; Francesco Cilea; Pietro Mascagni; Umberto Giordano: Ruggiero Leoncavallo - wybór arii
Piotr Beczała, tenor • Evgeniya Khomutova, mezzo-soprano • Cor de la Generalitat Valenciana • Orquestra de la Comunitat Valenciana • Marco Boemi, dyrygent 

Pentatone PTC 5186 733 • w. 2019, n. 2019 • (SACD), 52’56” ●●●●○○

Autor bloga dziękuje wytwórni Pentatone za nadesłanie nagrania w formie elektronicznej.

 

Komentarze

  1. Nie wszyscy podzielają powyższe zastrzeżenia recenzenta, toteż miło donieść, że omawiane wydawnictwo zostało nagrodzone przez magazyn Oper! (oper-magazin.de) jako Najlepszy Solowy Album Roku 2020. Artyście i wytwórni serdecznie gratulujemy.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty