Rzecz naprawdę niecodzienna - Małe kwiatki i opyra - po poznańsku.

 


Rzecz niecodzienna. Mój serdeczny przyjaciel i kolega ze szkolnej, akademickiej ławy poprosił mnie niedawno o recenzję swoich dwóch nagrań. Przystałem na to z wielką radością i tak oto powstały poniższe dwie recenzje, do których lektury zapraszam. Na pierwszym z krążków znajdziemy utwór Mały kwiatek op. 2, kompozycję na sopran i dwoje organów, do słów św. Teresy . Druga z nich to opyra (tak, to nie błąd, tylko nawiązanie do poznańskiej gwary i słowa "pyra", które jest określeniem ziemniaka) kameralna w gwarze poznańskiej, zatytułowana Tej!.

Tak więc po kolei.
Mały kwiatek to dziewięcioczęściowa kompozycja na głos i instrument solowy, a mówiąc dokładniej – na sopran i organy. Nagrania dokonano na organach autorstwa Friedricha Ladegasta w Bazylice Matki Bożej Nieustającej Pomocy, św. Marii Magdaleny i św. Stanisława Biskupa w Poznaniu, w dniu 22 września 2020 roku. Każda z dziewięciu części zawiera krótki tekst, składający się od jednego do trzech zdań. Ich treść to pochwała trzech zjawisk – piękna natury, dobroci Zbawiciela oraz mocy modlitwy. Każda z wyżej wspomnianych części ma też swój tytuł, a zebrane wszystkie razem tworzą jedno zdanie i „podpis”, a mianowicie: cz. I Niebem, cz. II Mojem, cz. III Będzie, cz. IV Dobrze, cz. V Czynić, cz. VI Ludziom, cz. VII Na, cz. VIII Ziemi, cz. IX Święta Teresa Od Dzieciątka Jezus. Każda z części zawiera również cytat, nawiązujący do tematyki „różanej”. Sam kompozytor opisuje to tak: „Teresa od Dzieciątka Jezus to święta z różami. Na okładce (płyty – przyp. aut.) jest dziewięć róż, jak dziewięć części kompozycji. Każda część posiada osobny cytat nawiązujący do róży. Każdy utwór to osobna róża w pęku świętej: 1. Guillaume de Machaut De toutes flours, 2. Kayah i Bregovic Kiedyś byłam różą, 3. Nick Cave and Kylie Minogue Where the wild roses grow, 4. Kasia Sobczyk Mały książę, 5. Tis the last rose of summer, 6. Ewa Demarczyk Groszki i róże, 7. Guillaume de Machaut Rose, liz, printemps, verdure, 8. Seal Kiss from a rose, 9. Edith Piaf La vie en rose. Cytaty te to jednak niedosłowne fragmenty melodii; pełnią one często funkcję bardziej budulca, są czymś w stylu średniowiecznego cantus firmus. Tutaj znów można powołać się na słowa twórcy: “Cytat to czasem tylko budulec, dźwięk skali, możliwy układ harmoniczny. (…) Cytat traci swoją właściwość na rzecz palimpsestu, czyli staje się budulcem, nad nim zostaje nadpisana nowa kompozycja”. Nie mamy się więc co doszukiwać konkretnych melodii ze znanych nam utworów – zarówno klasycznych, jak i współczesnych.

Całość (cz. I, Niebem) rozpoczyna nieco mroczny, dostojny wstęp instrumentalny, który powoli rozjaśnia głos sopranu (bardzo klarowne i mocne brzmienie swoistej "muzy" kompozytora, młodej śpiewaczki, Eweliny Jurgi) i jest pochwałą wszelkiego kwiecia, które stworzył Bóg. Część druga (Mojem) stoi w dynamicznej opozycji do początku. Jest bardziej skupiona, wyciszona, w znacznej mierze czysto instrumentalna. Podkreślone jest tutaj (w całkiem zabawny sposób) słowo "kwiatki", czyli znów nawiązanie do natury, wysławianej w części poprzedniej. Część trzecia (Będzie) jest zróżnicowana rytmicznie i sprawia efekt ruchu; bardzo dobrze koresponduje to z tekstem śpiewanym przez sopranistkę - "taką już jest moja natura, że surowością nic ze mną zrobić nie można; ale wiedziona dobrocią, biegnę, wzlatam". Kolejna część (IV, Dobrze) to znów kontrast; składa się jakby z urywków dźwiękowych, pozornie przypadkowo dobranych fragmentów melodii, w których trudno mówić o jednej, określonej tonacji. To pochwała mądrości Zbawiciela i jego dzieła. Część V (Czynić) to śpiewna, kantylenowa melodia, która świetnie koresponduje z tekstem: "Jakże wielką jest potęga modlitwy! To jakby królowa, która zawsze ma wolny przystęp do króla", zakończona durowym "rozświetleniem", nadającym całości charakteru boskości. W części kolejnej (VI, Ludziom) słyszymy ekspresyjną i energiczną pochwałę dobroci Jezusa, w siódmym odcinku (Na) spokojną oppwieść o przemijaniu, porównanym do kwiatów, które "Pan ogrodu" zrywa w różnym czasie – jedne prędzej, drugie później, a w części ósmej (Ziemi), nieco fantastycznej, a może nawet bardziej efemerycznej w swym charakterze, dostrzegamy opis duszy, którą blask boży oświeca niczym "zachodzące słońce złoci konary drzew". Całość cyklu zamyka część dziewiąta, czyli Św. Teresa Od Dzieciątka Jezus, nieco posępna w swym charakterze, trochę mistyczna, tajemnicza, ciemna; część ta (jak i niektóre fragmenty innych odcinków tej kompozycji), przypomina momentami największą chyba kompozycję na sopran i organy (choć w tym przypadku pojedyncze), czyli O Domina Nostra Henryka Mikołaja Góreckiego. Podobnie jak i w kompozycji nieżyjącego już mistrza, tak i tutaj znaleźć możemy zbliżoną nastrojowość, modlitewne skupienie, pokrewne (momentami) rozwiązania dźwiękowe, czy wreszcie wyraźne zmiany dynamiczne.

Na duże uznanie w tej kompozycji zasługują wykonawcy. Bardzo klarownie, zdecydowanie i czysto brzmi głos wokalistki, Eweliny Jurgi. Ta młoda absolwentka poznańskiej Akademii Muzycznej miała już okazję zadebiutować na scenach zarówno polskich (Poznań), jak i zagranicznych (Wiedeń, w którym mieszka i z którym jest na co dzień związana zawodowo). Jej technika śpiewu jest na wysokim poziomie, zaś sama wokalistka z wszystkimi elementami dzieła staje w pełni na wysokości zadania. Nie gorzej brzmią również organy Bazyliki Matki Bożej Nieustającej Pomocy, św. Marii Magdaleny i św. Stanisława Biskupa w Poznaniu, przy których zasiedli Łukasz Kołakowski i Jacek Pupka.

W mojej opinii jest to kompozycja bardzo ciekawa, o zróżnicowanej melodyce, z ciekawie dobranym tekstem, która snuje przejrzystą opowieść o naturze, wierze, modlitwie. Zdecydowanie godna polecenia każdemu miłośnikowi współczesnej muzyki, zarówno tej o charakterze religijnym, jak i tej dotykającej sfery profanum.

 

Drugą kompozycją, o zgoła innym charakterze, jest skomponowana w 2015 roku opyra kameralna w gwarze poznańskiej, zatytułowana Tej!. To zabawna (zarówno w sferze dźwiękowej, jak i tekstowej) opowieść o czterech różnych sytuacjach, które spotkać można w przestrzeni miejskiej. I tak część pierwsza rozgrywa się na podwórzu kamienicy, część druga w tramwaju, miejscem akcji części trzeciej jest pub, zaś scena czwarta to rozmowa matki z synem powracającym ze szkoły.

To również kompozycja dziewięcioczęściowa, składająca się z czterech scen (każda z nich posiada dwa numery, z wyjątkiem trzeciej, która ma trzy). Pojawiają się w niej motywy muzyczne z innych, współczesnych (dwudziestowiecznych) kompozycji, w tym z Bolera Maurice Ravela, XIV Kaprysu Paganiniego czy musicalu Skrzypek na dachu Bocka. Sam kompozytor o swoich inspiracjach muzycznych pisze tak: „Opyra nie ma jednolitego stylu. Jest tworem imitującym tkankę miasta, w której znajdują się budynki z różnych, często odległych czasów. Muzyka również odwołuje się do twórczości minionych epok, a także do osiągnięć XXI wieku. Gdyby jednak próbować dookreślić warstwę muzyczną tego dzieła trzeba wspomnieć o wpływie modernizmu Antheila, ekspresjonizmu Berga, rozwiązaniach formalnych Lutosławskiego, groteskowości Ligetiego, kontekstowości Adèsa, wreszcie o 'popowości' Muhly’ego. Emocje podkreślane są dodatkowo przez wykorzystywane przez twórcę liczne palimpsesty. Są to fragmenty innych utworów muzycznych (pochodzących zarówno z muzyki artystycznej, jak i użytkowej), które stają się podstawą do nadpisania, właściwego skomponowania dzieła. Część z nich jest łatwa do rozpoznania, inne natomiast są przetworzone do tego stopnia, że zauważalne są jedynie podczas analizy muzycznej”.

Część I zawiera taki opis: „Znajdujemy się na podwórzu kamienicy. Zjawiają się tam muzycy, którzy pragną dzięki śpiewowi i grze, zarobić pieniądze. Nagle z jednego z pięter dobywa się krzyk przerywający piosenkę o Jarmarku Świętojańskim. Pojawia się Ona, której nie podoba się ta muzyka. Widząc piękną kobietę, On zaczyna dla niej śpiewać arię odwołującą się do sceny balkonowej z Romea i Julii. Zauroczona Ona słucha i postanawia muzyków obdarować pieniędzmi”. Segment ten jest bardzo zabawny, groteskowy, przewrotny, zwłaszcza gdy wgryziemy się w momentami niełatwą tkankę słowną (dla słuchaczy nie mających zbyt dużo do czynienia z gwarą poznańską będzie to nie lada orzech do zgryzienia!). Śmiech wywołuje zwłaszcza szczerość wypowiedzi śpiewaków, z których ust padają takie sformułowania, jak „zamknij japę”, „z gorem chyba masz, Pani” (czyli – chyba ma Pani coś z głową), czy „ty nyrol jesteś” (jesteś skąpy). Zamyka ją krótki, urwany motyw ze wspomnianego wcześniej Skrzypka na dachu.

Część II rozpoczyna się motorycznym ostinato, które idealnie wprowadza słuchacza w klimat rozpędzającego się i sunącego po szynach tramwaju (łącznie z dźwiękiem hamowania czy dzwonka tramwajowego). Dalej inicjatywę przejmuje klarnet i kolejne instrumenty (tutaj budulcem jest motyw miotły z Ucznia czarnoksiężnika Dukasa), aż wreszcie następuje kantylenowe solo skrzypka, który wsiadł wcześniej do tramwaju (tutaj z kolei pojawia się Sarabanda z Partity d-moll Bacha, przetransponowana przewrotnie z moll do dur), połączone ze śpiewem sopranu (przypominającym scenę operową lub romantyczną pieśń), a także bardzo zabawnym cytatem (szeptanym) „kiedy spotkamy się na zakręcie co z nami będzie” z piosenki Sylwii Grzeszczak Co z nami będzie. Całość zamyka quasi-kościelny zaśpiew „kto się glajdą rodzi umiero jako gilejza”.

Początek części trzeciej przypomina gwizd pociągu i zawieruchę na stacji kolejowej, jest to jednak mylące; oto znajdujemy się w innym miejscu, choć również publicznym, a mianowicie – w pubie (dodać należy – swego czasu jednym z ulubionych miejsc spotkań kompozytora i autora tej recenzji). W niezwykle zabawny sposób baryton stawia tutaj pytania o szkodliwość spożywania alkoholu, po czym następuje długa sekwencja picia piwa, na słowach „gul”. Kolejny numer to rozmowa dwójki bohaterów (Ona i On), lekko już podchmielonych; dialog ten odbywa się przy nieco „chwiejącej się” muzyce, a On skarży się na samotność w swoim pustym mieszkaniu. Trzeci, kończący tę scenę odcinek, to swoiste apogeum pijaństwa, w którym On nie rozróżnia już nawet płci swojej rozmówczyni, wyzywając ją od „przebierańców, błaznów i pedałów”, po czym zadaje jej cios; kobieta pada, a przerażony mężczyzna wzywa pomocy.

Ostatnia część opery, czyli scena domowa – rozmowa matki z synem – zaczyna się niepokojącym brzmieniem instrumentalnym, przypominającym w charakterze wstęp do I Symfonii Mahlera; jest to też nawiązanie muzyczne do początku opyry, stanowiące swoistą klamrę kompozycji (a nawet, mówiąc trafniej, lustrzane odbicie dzieła). Część ta, pomimo luźnego tonu rozmowy mamy z synem, ma nastrój dość mroczny, niespokojny – matka jest nieobecna, jakby obca, w amoku. I tutaj znów nawiązanie do muzyków; matka pyta się czy to wszystko to właściwie jest muzyka, czy grający naprawdę się na tym znają? Ostatecznie wybudza się z amoku i, jak sama mówi – „Zostaje na ukłony. A dziu!”.

Opyra Tej to zaiste bardzo zabawne, miłe dla ucha przedstawienie, pełne humoru, ale także i muzyki całkiem nastrojowej, momentami wręcz dramatycznej. Dużo w niej ciekawych rozwiązań melodycznych i harmonicznych, nawiązujących do różnych stylów, zwłaszcza zaś do stylistyki ekspresjonistycznej, głównie Berga. Twórca wykazał się tutaj nie tylko znajomością stylów i technik wcześniejszych, ale – co najważniejsze – własną inwencją, humorystyczną pomysłowością, a i pewnie (jak choćby klimat Sceny III) – własnym doświadczeniem! Na duże słowa uznania – ponownie – zasługują soliści wokalni, i to nie tylko pod względem wykonawczym czy techniki brzmienia, ale także pod kątem umiejętności aktorskich i lekkości wypowiedzi (scena pijaństwa, naśladowanie małego dziecka, motorniczego, itp.). W momentach przepełnionych humorem słychać to bardzo klarownie – zarówno właśnie w głosach wokalnych, jak i instrumentalnych. Nie mniejsze ukłony należą się właśnie instrumentalistom, którzy świetnie zbudowali całą nastrojowość, humor i dramatyzm dzieła w jego tkance muzycznej. Samo nagranie jest również bardzo dobre, brzmienia są klarowne, selektywne (w miejscach, które tego wymagają), dobrze dobrane dynamicznie. Polecam tę opyrę każdemu miłośnikowi muzyki współczesnej, a nawet najnowszej, bo sprzed dosłownie kilku lat – muzyki pełnoprawnie XXI-wiecznej. A już na pewno polecam ten utwór każdemu, kto – na krócej lub dłużej – związał swoje losy z Poznaniem i jego niezwykłymi mieszkańcami.

Kuba Banaś

Jerzy Fryderyk Wojciechowski
Mały kwiatek (2020)
Ewelina Jurga, sopran • Łukasz Kołakowski, organy • Jacek Pupka, organy

JFWCD02 • w. 2020, n. 2020 • (CD), 21’16” ●●●●●


Tej!
Opyra kameralna w gwarze poznańskiej (2015)
Rafał Michalik, klarnet
Ryszard Lubieniecki, akordeon Pavel Rys, instrumenty perkusyjne Ewelina Jurga, sopran Marcin Pawelec, bas Marianna Jadwiga Wojciechowska, skrzypce
JFWCD01
DistroKids Records CD 2345457 • w. 2020, n. 2020 • CD, 33'24'' ●●●●●


Komentarze

Popularne posty