Beethoven 2020 (11) - Sonaty i Bagatele w wersji Katie Mahan.

 


Kolejny nieznany mi wcześniej artysta, a raczej artystka, włączający się do tegorocznego Beethovenowskiego jubileuszu – ostatnio bardzo mi się spodobał Inon Bartanan na albumie wytwórni Pentatone, teraz przychodzi czas na przedstawienie osoby i interpretacji Katie Mahan. Niestety, nie miałem wcześniej do czynienia z osiągnięciami amerykańskiej pianistki, mimo że może ona się poszczycić całkiem interesującym fonograficznym dorobkiem, z kompletem utworów fortepianowych Leonarda Bernsteina, nagranych dla Deutsche Grammophon, na czele. Przy tej okazji uważni czytelnicy strony powinni odnotować również pojawienie się po raz pierwszy nowego wydawnictwa płytowego u Płytomaniaka. Koneserzy pianistyki doskonale znają sławnego i opromienionego wieloletnią tradycją producenta instrumentów Steinway & Sons, który także zajmuje się publikacją nagrań muzycznych, zrealizowanych na swoich fortepianach. Przykładem tego jest album Katie Mahan.

Zaprezentowane utwory w jakimś stopniu, przynajmniej w teorii, odzwierciedlają rozwój języka i stylu kompozytora, ale zabrakło ostatecznej konsekwencji w koncepcji programu, jako że układ pozycji krążka opiera się na odwrotnej niż chronologia kolejności: rozpoczynają ją Bagatele op. 126, następnie mamy XXX Sonatę E-dur op. 109, zaś całość wieńczy, efektownie zresztą, sławna Appasionata op. 57, dająca zresztą tytuł albumowi. Sądzę, że powinno być odwrotnie, płytę powinna rozpoczynać kompozycja powstała najwcześniej, a kończyć najpóźniej napisana, by ową ewolucję można było prześledzić w stopniu naturalnym i logicznym, ale w takim wypadku album nie wieńczyłby najmocniejszy punkt, czyli pełna pasji i siły XXIII Sonata f-moll.

Samo wykonanie sprawia jednak wiele satysfakcji i powyższe wątpliwości ustępują miejsca zainteresowaniu, jakie budzi we mnie wizja muzyki Ludwika van Beethovena, zaprezentowana przez Katie Mahan. Zaprasza zaciekawionych słuchaczy do wewnętrznego świata myśli i emocji wielkiego kompozytora, ale w moim przypadku owa podróż rozpoczęła się w odwrotnym porządku, niż ten zaprezentowany na płycie. Wiele jest nagrań Appasionaty, w której, co ciekawe, mocną reprezentację mają panie, by wspomnieć chociażby absolutnie fenomenalną kreację legendarnej węgierskiej pianistki, Annie Fischer. Rodzi to ryzyko nieuniknionych porównań, ale sądzę, że Katie Mahan może swoją wizję genialnej kompozycji zaliczyć do udanych. Starannie dobiera tempa, są z gatunku umiarkowanych, ale trafnych, dzięki czemu słuchać w partii obu rąk absolutnie wszystkie nuty, co przekłada się również na wyrazistość ekspresji, zagadnienia pierwszej wagi w przypadku op. 57. Falowanie dźwięków i emocji, wzburzenie pojawiające się co chwilę i zwrócenie uwagi na pierwiastek rytmiczny z pewnością mogą przemawiać na korzyść niniejszej kreacji. Amerykańska artystka ma swoją wizję dzieła i choć można się z nią zgadzać lub nie wg indywidualnych preferencji i ulubionych wykonań arcydzieła, nie można jej odmówić spójności i siły przekonywania. Bardzo dobrze brzmi fortepian (sic!), a jego możliwości Appasionata wykorzystuje od pierwszego do ostatniego taktu - i to słychać. Dźwięk jest pełny, soczysty, wyraźny, moją szczególną uwagę zwróciła część druga, utrzymana w formie wariacji na dość prosty, spokojny temat. Schowana między dwoma niezwykle burzliwymi ogniwami, stanowi pożądaną chwilę oddechu i odpoczynku od niezwykle dramatycznych zmagań, ale tym, co mi się szczególnie spodobało, było bogactwo dźwięku, jakie Katie Mahan wydobyła już na początku, przy pokazaniu tematu – zaimponowały mi szczególnie wyraziste i pełne majestatu basy, które oczywiście dochodzą do głosu i w poprzedzającym ustępie, i następującym po nim finale, ale w środkowym Andante con moto mało kto na nie zwraca uwagę. Cała Sonata f-moll w wersji amerykańskiej pianistki wzbudziła moje duże uznanie – nie ulega wątpliwości osobisty stosunek do muzyki kompozytora, będącego jednym z jej ulubionych twórców (drugim jest Wolfgang Amadeusz Mozart).

Więź łączącą wykonawczynię i autora jest też słyszalna w kolejnym punkcie programu. W zupełnie inny świat przenosi nas XXX Sonata E-dur, jedna z trzech ostatnich w tym gatunku, napisana już w ostatnim okresie twórczości. Wypełnia ją niesamowita twórcza fantazja, autora nieskrępowanego schematami i wybiegającego daleko w przyszłość – a przy tym przepełniona liryzmem i prawdziwie już romantycznym duchem. Artystka umiejętnie porusza się w niełatwym pod względem ukształtowania formy i poprowadzenia narracji świecie trzech części utworu, z których zwłaszcza dwie pierwsze, są dosyć kapryśne i enigmatyczne, prowadzą zaś do wspaniałego trzeciego ogniwa, w którym Beethoven po raz kolejny sięga po ulubioną formę wariacji. Jakież jest w niej pole do popisu – i dla autora, i dla interpretatora! Od spokojnego, niezwykle pięknego tematu, poprzez różne jego przekształcenia, przeradzające się w opowieść zróżnicowaną pod względem tempa, wartości rytmicznych i ekspresji i do powrotu głównej myśli wybrzmiewającej po kilkunastu minutach ponownie i zamierającej w delikatnym, stonowanym pianissimo. Warto przy tej okazji wspomnieć, że ostatnia, XXXII Sonata c-moll również ukształtowana w ten sposób, ale w niej kompozytor jeszcze głębiej wykorzystuje możliwości formy wariacji, w jeszcze większym stopniu dając upust swojej nieograniczonej fantazji, czym odznacza się jego twórczość w ostatnich latach życia. Wykonanie op. 109 przez Katie Mahan jest bardzo przekonujące: artystka dobiera staranne tempa, ani za szybkie, ani za wolne, stosując zasadę złotego środka, starannie respektuje oznaczenia w partyturze (każda z sześciu finałowych wariacji nosi dokładne wskazówki autora), świat ekspresji tego dzieła rozumie i oddaje w sposób spójny i efektowny. Nic dziwnego, jak sama mówi: „Zawsze grałam Beethovena, przede wszystkim XXX Sonatę. Kocham ją, odkąd skończyłam 12 lat i jest częścią mojego życia”.

Podobnym wczesnym odkryciem pianistki były dość rzadko wykonywane i nagrywane Bagatele op. 126, co jest dość dziwne w przypadku ostatniego utworu napisanego przez autora Missa solemnis na fortepian solo. Pochwalić należy Katie Mahan za sięgnięcie po niezbyt oczywisty wybór repertuarowy, aczkolwiek uzasadniony w kontekście przyświecającej przedsięwzięciu podróży po wewnętrznym świecie kompozytora, a czym innym miałaby się kończyć, jeśli nie końcowym przystankiem bogatej i fascynującej twórczości? Mamy tu sześć miniatur, z których nieparzyste mają generalnie spokojny charakter, za to parzyste odznaczają się temperamentem i „podkręceniem” przez samego kompozytora tempa oraz dynamiki. Nie jest to może zupełnie słuszne w każdym przypadku, bo ostatnia z nich nosi co prawda oznaczenie Presto, ale utrzymany w nim jest wyłącznie krótki, dość brawurowy pasaż otwierający i kończący niczym klamra całość, będącą raczej dość stonowaną i unikającą ekstremów miniaturą – ot, typowa oznaka poczucia humoru Beethovena. Katie Mahan zna op. 126 również od dawna, ale trudno mi stwierdzić, czy coś z pierwszego impulsu zainteresowania Bagatelami – nagranie podziwianego przez nią Glenna Goulda - wpłynęło na własną wizję niedługiego, trwającego 20 minut cyklu. Sądzę, że w nagraniu jest więcej jej samej niż kontrowersyjnego wirtuoza.

O ile jakość dźwięku i realizacja techniczna nagrania (bardzo dobrze brzmiący fortepian Steinway D), jak również interesujące i satysfakcjonujące wykonanie niezwykle utalentowanej artystki są mocnymi punktami albumu, o tyle warstwa edytorska pozostawia sporo do życzenia. Skromna forma tzw. digipacku, opatrzonego zwięzłym komentarzem wykonawczyni w języku angielskim jest jeszcze do przyjęcia, ale brak informacji o tym, kiedy nagranie powstało i jaki jest jego łączny czas trwania nie mieszczą się wg mnie w standardach szanujących się publikacji fonograficznych. Również szata graficzna – ponura, szara, ciemna, jesienna, nie tylko nie wpisuje się w wiosenny, majowy czas światowej premiery rynkowej płyty, ale na dodatek zawiera niezbyt trafione zdjęcia pianistki, co stoi w dużej sprzeczności ze znacznie bardziej atrakcyjnymi fotografiami Katie Mahan na jej stronie internetowej. Cóż, lepiej się skupić na muzyce Ludwika van Beethovena – ponad godzina spędzona przy jego fortepianowych kompozycjach nie będzie czasem straconym.


Paweł Chmielowski


Appasionata

Ludwig van Beethoven

Bagatele op. 126, Sonata nr 30 E-dur op. 109, Sonata nr 23 f-moll op. 57 „Appasionata”

Katie Mahan, fortepian

Steinway & Sons 31061 w. 2020, n. 2017 CD, 69’14●●●●○○


Autor bloga dziękuje panu Krystianowi Nowakowskiemu z agencji promocyjnej Note z Wiednia za nadesłanie nagrania do recenzji.


Komentarze

Popularne posty