Beethoven 2020 (10) - Inon Barnatan gra Koncerty fortepianowe (1).
Czas biegnie szybko do przodu, jubileuszowy rok 2020 nieubłaganie się kończy, więc przyszła pora, by w cyklu recenzji poświęconym muzyce Ludwika van Beethovena zająć się niezwykle ważnym rozdziałem jego twórczości – Koncertami fortepianowymi. Na brak ich nagrań nie można absolutnie narzekać, nie tylko 250. rocznica urodzin mistrza skłania pianistów i wytwórnie do publikowania coraz to nowych nagrań doskonale znanego melomanom repertuaru. Co prawda, to głównie ci ostatni powinni sobie odpowiedzieć na pytanie, czy na rynku znajdzie się miejsce dla bodajże setnej wersji każdej z pięciu pozycji gatunku czy kolejnego zestawu wszystkich z nich. Osobiście, również żywię podobne wątpliwości ale jestem ostatnią osobą, która miałaby coś przeciwko słuchaniu i recenzowaniu Koncertów, dlatego z zainteresowaniem sięgnąłem po pierwszą część projektu wytwórni Pentatone, dość aktywnej, jeśli chodzi o wydawnictwa jubileuszowe poświęcone dziełom Beethovena.
Przyznam się szczerze, że jak dotąd osoba i aktywność Inona Barnatana niestety umykała mojej uwadze, choć urodzony w roku w 1979 roku izraelsko-amerykański muzyk czynnie się udziela jako koncertujący oraz nagrywający pianista. W fonograficznym dorobku dla różnych wytwórni zabrakło jak dotąd dzieł wielkiego klasyka, choć jak sam artysta przyznaje, utwory Beethovena, znane mu od dzieciństwa jako jedne z najwcześniejszych muzycznych doświadczeń, towarzyszą mu stale w karierze i ciągle do nich wraca, odnajdując w nich coraz to nowe wartości. Nie ulega zatem wątpliwości głęboki emocjonalny stosunek wirtuoza do prezentowanego repertuaru, nie ma mowy o przypadkowości i rutynie, co przyniosło bardzo dobre rezultaty w efekcie końcowym, pierwszej części projektu, zawierającej łącznie cztery pozycje.
Już I Koncert C-dur op. 15 pokazuje z jak najlepszej strony zarówno solistę, jak towarzyszącą mu renomowaną kameralną formację Academy of St. Martin in the Fields pod dyrekcją Alana Gilberta. Uważni melomani być może pamiętają, że pod kątem tegorocznej rocznicy z tą samą orkiestrą komplet Koncertów zarejestrował dla wytwórni Deutsche Grammophon Jan Lisiecki, łącząc rolę solisty oraz dyrygenta. Z jakim skutkiem – nie wiem i prawdę mówiąc, nie zamierzam sprawdzać, ponieważ album Pentatone przypadł mi bardzo do gustu również ze względu na udział ww. artystów i amerykańskiego kapelmistrza. Dziwią mnie niektóre pojawiające się opinie, wg których Alan Gilbert nie jest jakimś szczególnie mocnym punktem tego wydawnictwa – ja twierdzę coś zupełnie przeciwnego. Uważam go za bardzo dobrego dyrygenta, wszechstronnego pod względem repertuarowym i za jakiś czas omówię np. jego nagrania Symfonii i Koncertów mało u nas znanego, ale wspaniałego duńskiego kompozytora, Carla Nielsena (Dacapo). Tutaj kapelmistrz prowadzi orkiestrę z zaangażowaniem, wyczuciem, nadając częściom skrajnym zarówno blask i energię, jak i eksponując w środkowych ustępach liryzm i głębię wyrazu, umiejętnie posługując się grupami instrumentów i dbając o ich proporcje – nie mogę mu zarzucić absolutnie niczego, co więcej, uznaję ten aspekt nagrania (orkiestra i dyrygent) za wielką zaletę albumu Pentatone. Pierwszy brzmi doskonale: tempa są wyważone, ale bardzo trafne (całość trwa nieco dłużej niż zazwyczaj, a mianowicie 38 minut, ale nie czuć tego wcale), w częściach skrajnych słychać blask, energię i siłę, zaś w wolnym, uduchowionym i bardzo już romantycznym w wyrazie Largo pięknie brzmią dialogi fortepianu z oplatającymi jego partię instrumentami orkiestry (zwłaszcza klarnety). Pianista i dyrygent znają się doskonale, współpracowali ze sobą już wcześniej w Nowym Jorku, gdzie Gilbert szefował przez wiele lat tamtejszym Filharmonikom. Łączące ich porozumienie i artystyczna oraz osobista przyjaźń z pewnością przysłużyły się wykonaniu nie tylko Koncertu C-dur op. 15 ale i wszystkich pozostałych. Słychać tu muzykę brzmiącą bardzo naturalnie, spontanicznie, a przy tym podaną elegancko, stylowo, na najwyższym poziomie kultury wykonawczej zarówno w partii orkiestry pod czujnym okiem i uchem kapelmistrza, jak i solowej. Przy wzmiance o tej ostatniej warto zauważyć fakt, że Inon Barnatan w pierwszej części utworu pokazuje lwi pazur, wykonując długą, bo trwającą niemalże 5 minut niezwykle rozbudowaną, efektowną wirtuozowską kadencję. Wpisuje się wyśmienicie i w ambicje młodego, gniewnego i pełnego energii i twórczych pomysłów Ludwika van Beethovena, jak i samą koncepcję gatunku koncertu, dającego wykonawcom okazję do zaprezentowania swoich imponujących możliwości technicznych i interpretacyjnych.
W przypadku gry Inona Barnatana i jedne, i drugie nie ulegają najmniejszej wątpliwości, czego dowodzą pozostałe punkty programu. III i IV Koncert należą do najczęściej wykonywanych i rejestrowanych pozycji tego gatunku, więc każdy ze słuchaczy może znaleźć coś dla siebie z dostępnej na rynku nagrań. Sądzę jednak, że nawet ci, którzy mają już swoich faworytów albo odczuwają przesyt kolejną płytową wersją obu arcydzieł, nie zawiodą się, sięgając po album wytwórni Pentatone. I w nich wspaniale układa się współpraca między solistą a orkiestrą i dyrygentem – jakże wspaniale brzmią dialogi owych podmiotów w Czwartym. Jak pięknie i subtelnie, „skowronkowo”, pianista rozpoczyna jego pierwszą część, dając dowód ogromnej wrażliwości, skupienia, wyczulenia na niuanse, potwierdzanych następnie w trakcie wielowątkowej, lecz bardzo przekonującej i naprawdę fascynującej narracji we wstępnym, trwającym ponad 19 minut Allegro moderato. Przy okazji słuchania omawianej interpretacji utworu po raz kolejny naszły mnie refleksje, jak genialną kompozycją jest IV Koncert G-dur. Pozornie skromny, delikatny, jest kwintesencją piękna, czystości i liryzmu, co zresztą słuchać w prezentowanej kreacji. Rozpisany na dość niedużą obsadę (trąbki i kotły wchodzą dopiero w trzecim ogniwie), kryje w sobie geniusz absolutny autora i nie pamiętam już, kiedy podobnego rodzaju zachwyt odczuwałem przy okazji słuchania i recenzowania konkurencyjnych nagrań. Wzruszeń w grze Inona Barnatana i Academy of St. Martin in the Fields nie brakuje, a słynna środkowa, błagalna w partii fortepianu, a dramatyczna i przejmująca w smyczkowej części orkiestry ekspresja niespełna pięciominutowego ustępu zapada głęboko w pamięć. Również żywy i bardzo dynamiczny finał wywiera najlepsze wrażenie, nie tyko oczywiście za sprawą mistrzostwa samego autora, ale także temperamentu i zaangażowania wykonawców. Podobnymi zaletami cechuje się Trzeci – bardzo emocjonalny, w wyjątkowy sposób łączący klasyczną strukturę koncertu z wyjątkowym natężeniem emocji: zarówno pasji i energii, jak niesamowitej głębi i spokoju (przepiękne, pełne oddechu Largo, napisane w „nokturnowej” tonacji E-dur i bardzo już romantyczne w wyrazie, co zaskakuje ze względu na fakt, że op. 37 zostało ukończone w 1803 roku) . Choć orkiestra i dyrygent są zarówno tu, jak i w całym albumie pełnoprawnymi bohaterami nagrania, to wypada parę słów poświecić samemu Inonowi Barnatanowi. Prezentuje się jako solista wspaniale, posługuje się bardzo ładnym, wyrazistym dźwiękiem, jego muzykalność i wrażliwość są ewidentne – słychać wyraźnie, że do muzyki Beethovena podchodzi z ogromnym zamiłowaniem i nie traktuje jej rutynowo. Czuć z jego gry szczerość i zrozumienie materii, oddanej znakomicie również pod względem technicznym: podobnie jak w przypadku I Koncertu, uwagę przykuwa wirtuozeria grającego w tych fragmentach, które jak dotąd nie wzbudzały mojego szczególnego zainteresowania – kadencjach. Owe w zamierzeniu popisowe ustępy nie służą jedynie zaprezentowaniu warsztatu, ale mają również głębszy sens – są bardzo Beethovenowskie w wyrazie; Inon Bartanan pokazuje w nich swoją wielką klasę i sprawia, że całość przedsięwzięcia jest naprawdę godna uwagi.
Wieńczy je kreacja Koncertu potrójnego C-dur op. 56, dzieła, które omawiałem stosunkowo niedawno przy okazji recenzji jednego z części projektu wytwórni Audite, prezentującego zestaw dzieł na trio fortepianowe. Tutaj do bohater nagrania ma doborowe towarzystwo: skrzypka Stefana Jackiwa oraz wiolonczelistki Alice Weilerstein, z którymi pianistę łączą wieloletnie więzy artystyczne, liczne występy oraz nagrania. Wymienione powyżej nagranie przypadło mi wprawdzie do gustu, ale niniejsze podoba mi się jeszcze bardziej. Tchnie z niego niesamowita radość i zaangażowanie, które od razu udzielają się odbiorcy podczas słuchania. Imponuje wzorowy wręcz balans między trzema solowymi instrumentami oraz orkiestrą, rzecz, która nieczęsto się zdarza; każdy z wykonawców owych partii pokazuje się z jak najlepszej strony, lecz nie wysuwa się nigdy na plan pierwszy, przytłaczając innych. Koncert łączy przecież kameralny wymiar najdoskonalszego składu skrzypiec, wiolonczeli i fortepianu z symfonicznym wymiarem szeroko zakrojonych części i rozmachem brzmienia orkiestry. W tak zgodnej i doskonale się rozumiejącej muzycznej rodzinie Inona Bartanana, Stefana Jackiwa, Alice Weilerstein, Academy of St. Martin in the Fields i Alana Gilberta Potrójny brzmi fenomenalnie, udowadniając sceptykom powątpiewającym w jego wartość i znaczenie, że jest jeszcze jednym genialnym dzieckiem swojego autora. Słuchałem go, podobnie jak pozostałych pozycji, z prawdziwą przyjemnością – i będę do niego często powracać.
Inon Bartanan powiada w książeczce wydawnictwa, że „nagrywanie Beethovena jest jednym z najbardziej intensywnych muzycznych doświadczeń, jakie kiedykolwiek miałem”. Nie sposób odmówić słuszności i szczerości temu stwierdzeniu po dogłębnym zapoznaniu się kreacją artysty, zasługującą na naprawdę duże zainteresowanie nie tylko w jubileuszowym roku 2020. Słuchanie dzieł mistrza z Bonn w jego interpretacji jest, przynajmniej dla mnie, jednym z najciekawszych i najbardziej poruszających projektów poświęconych kompozytorowi i wśród podobnych przedsięwzięć wyróżnia się znakomitym poziomem wykonania, udziałem bardzo dobrego pianisty, doskonale spisującej się orkiestry i wybitnego dyrygenta, a także dobrą realizacją dźwięku. Pierwsza część projektu wytworni Pentatone sprawiła mi naprawdę wiele satysfakcji, jestem ciekaw, czy jej kontynuacja okaże się równie udana.
Paweł Chmielowski
Ludwig van Beethoven
Koncerty fortepianowe cz. 1
Koncerty fortepianowe: nr 1, C-dur op. 15, nr 3 c-moll op. 37, nr 4 G-dur op.58; Koncert potrójny C-dur op. 56
Inon Barnatan, fortepian; Stefan Jackiw, skrzypce; Alisa Weilerstein, wiolonczela • Academy of St. Martin in the Fields • Alan Gilbert, dyrygent
Pentatone PTC 5186 817 • w. 2019, n. 2015/2017 • 2CD, 145’36” ●●●●●○
Autor dziękuje wytwórni Pentatone za nadesłanie nagrania do recenzji.
Płytomaniak.blogspot would like to thank Pentatone and Ms. Talita Sakuntala for sending the album and making this review possible.
Komentarze
Prześlij komentarz