Sanctus Adalbertus H. M. Góreckiego - po raz pierwszy na płycie.
12 listopada 2010 roku, w wieku 77 lat, odszedł jeden z największych polskich i światowych kompozytorów współczesnych – Henryk Mikołaj Górecki. W związku z tym nieprzypadkowo w moich rękach znalazła się płyta z jedną z "najnowszych" kompozycji Mistrza. Najnowszych w cudzysłowie, ponieważ utwór, który znajduje się na krążku – a mianowicie oratorium na sopran, baryton, chór mieszany i orkiestrę Sanctus Adalbertus op. 71 – pochodzi tak naprawdę z 1997 roku. W książeczce załączonej do płyty znajdujemy wyjaśnienie tej sytuacji: "Oratorium to powstało w 1997 roku jako upamiętnienie 1000. rocznicy męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Miało ono zostać wykonane podczas pielgrzymki do Polski papieża Jana Pawła II. Niestety z powodu choroby kompozytora nie doszło do jego prawykonania. Rękopis oratorium odnalazł w archiwum kompozytora jego syn, Mikołaj Górecki. 4 listopada 2015 roku, pięć lat od śmierci swojego twórcy, Sanctus Adalbertus mógł wybrzmieć po raz pierwszy na świecie podczas uroczystego koncertu w Centrum Kongresowym ICE Kraków z okazji 70. rocznicy założenia Polskiego Wydawnictwa Muzycznego. Utwór ten jest często nazywany <<dużym Wojciechem>>. Mianem <<małego Wojciecha>> określana jest skomponowana w 2000 roku kantata Salve sidus Polonorum op. 72, której materiał oparty jest na III części Sanctus Adalbertus. Materiałem literackim, który posłużył Góreckiemu przy pisaniu tego dzieła była Księga Psalmów oraz teksty autorskie samego kompozytora w językach polskim, łacińskim i czeskim. Jak zauważył Adrian Thomas, wybitny znawca twórczości Patrona Filharmonii Śląskiej, w warstwie dźwiękowej <<pojawiają się nawiązania zarówno do późnoromantycznego stylu Edwarda Elgara, jak i do zabytku polskiej muzyki dawnej – Bogurodzicy>>. Zdaniem muzykologa, oratorium to jest naturalnym rozwinięciem Beatus vir – psalmu na baryton, chór i orkiestrę. Utwór ten ma niemal identyczny skład wykonawczy, co Sanctus Adalbertus, w którym kompozytor dodał partię sopranu. Beatus vir napisany był dla uczczenia śmierci biskupa krakowskiego Stanisława, co w perspektywie czasu wpasowuje się w plany kompozytora co do stworzenia cyklu utworów o polskich świętych. Jednym z nich miał być Maksymilian Maria Kolbe, dla którego miało powstać ofertorium".
Oratorium to rozpoczyna się (część pierwsza – Psalm) majestatycznym dźwiękiem dzwonów rurowych, które wprowadzają słuchacza w skupiony, niemal modlitewny nastrój. Zaraz po nich następuje chóralna modlitwa, której słowa zaczerpnięte są z Księgi Psalmów: Pretiosa in concspectu Domini, Mors Sanctorum. Po tej swoistej litanii pojawiają się głosy solowe – najpierw baryton, potem sopran – aby w końcu zabrzmieć w dwugłosie, cały czas na słowie Alleluja, które na końcu tej części przejmuje od solistów chór.
Część druga – Lauda – oparta jest tekstowo zaledwie na trzech słowach - "Sanctus Adalbertus / Sanctus / Alleluia". Jej nastrój jest mroczny, jakby święty Wojciech (Adalbertus = Wojciech) patrzył na nas groźnie z góry. Napięcie budowane jest stopniowo przez głosy męskie, aż wreszcie osiąga kulminację na słowie sanctus. Następnie ten sam schemat powtórzony jest z użyciem głosów żeńskich oraz – raz jeszcze – przez cały chór (całość oczywiście z udziałem orkiestry). Lauda przypomina bardzo w swojej nastrojowości muzykę do powstałego pięć lat wcześniej niż Sanctus Adalbertus filmu Dracula F. F. Coppolli – mistrzowską muzykę autorstwa Wojciecha Kilara.
Przedostatnia część – Hymnus – ma nieco bardziej rozbudowany tekst: "Alleluia / Święty Wojciechu Patronie nasz drogi / Męczenniku Boży / módl się za nami (lub: modli se za nás [alternatywna wersja czeska]) / Sancte Adalberte / Patrone noster / Martyr Dei / Alleluia!" i jest równocześnie najdłuższą częścią tego dzieła – trwa ponad 17 minut (pozostałe trzy części trwają około 11 minut każda). W moim odczuciu jest to najbardziej intymna część oratorium. Muzyka jest tu jednocześnie podniosła i prosta, niemalże "ludowa", charakter – naprzemiennie lamentacyjny i chwalebny. Wielkie skupienie kontrastuje tu z prostą wdzięcznością, skierowaną do świętego. Swoistą nastrojowość przerywają jednak nagle krótkie sekwencje instrumentów dętych, w dynamice forte. I tutaj pojawia się w pewnym momencie kulminacja – ff z udziałem całego chóru, organów i dzwonów rurowych oraz z pewnym "przyśpieszeniem" – rozdrobnieniem wartości rytmicznych. Zamyka ją melodia znana nam już z części I (sopran plus baryton), znów na słowie "Alleluja", z chórem w roli specyficznego echa.
Całość kompozycji zamyka część czwarta, Gloria. Otwiera ją spokojna melodia grana przez instrumenty dęte. Jest to początkowo swoiste wyciszenie, stopniowo rozwijane do ostatniej już kulminacji, na słowach "Gloria in excelsis / Gloria!", śpiewanej przez chór i solistów z towarzyszeniem całej orkiestry. Zaraz potem muzyka znów się wycisza, oddala, a na fortepianie pojawia się sparafrazowany motyw z Bogurodzicy. Całość zamykają chóralne głosy basowe na słowach "Sanctus Adalbertus" i rozjaśniony, durowy akord smyczków.
Sanctus Adalbertus jest w swoim charakterze zbliżony do dwóch innych kompozycji Góreckiego, czyli do Beatus Vir op. 38 oraz Salve Sidus Polonorum op. 72. Chociaż nie łączy je żadna zamknięta (i nadana przez kompozytora) całość i nie są one żadnym tryptykiem (dla przypomnienia – miała nim być właśnie triada: kantata Salve, Sidus Polonorum, oratorium Sanctus Adalbertus oraz niepowstałe ofertorium o świętym Maksymilianie Kolbe), ich nastrojowość, przekaz, wyrazowość, a w znacznej mierze i skład instrumentalno-wokalny nadają im pewną ciągłość i mogą być one swoistym umownym tryptykiem o takiej tematyce i charakterze w zamkniętej już twórczości Góreckiego.
Nagranie powyższe zasługuje na wysoką ocenę, zarówno od strony jakości dźwięku i brzmienia poszczególnych głosów instrumentalnych i wokalnych, jak i od strony wydania. Nie tylko pierwszoplanowe instrumenty brzmią wyraziście, ale także i te "drugoplanowe". Przejrzystość orkiestry jest tutaj bardzo dużym atutem. Również świetnie przygotowany chór oraz bardzo dobrze brzmiący soliści wokalni zasługują na słowa uznania. Nagranie to zdecydowanie spełnia wysokie wymagania, które może postawić każdy wymagający meloman. Dość ciekawym i nietypowym zabiegiem jest też dołączenie do całości nagrania ścieżki dźwiękowej (na samym początku), w której głos męski zapowiada słuchaczowi dzieło, czytając krótki opis z dołączonej książeczki (przedstawiony na początku tej recenzji) oraz prezentując wszystkich wykonawców.
Wydaje się niezwykłe, że kompozytor – po początkowych trudnościach związanych z chorobą – nie zdecydował się na opublikowanie tej kompozycji. Nie ustępuje ona niczym wspomnianym dwóm dziełom, o podobnej tematyce. Pomóc w zrozumieniu tej sytuacji może fakt, że kompozytor był w stosunku do siebie osobą niezwykle krytyczną i musiał uznać, że ta kompozycja nie zasługuje jeszcze na to, by ujrzeć światło dzienne (podobnie zresztą było z IV Symfonią i Kyrie, zinstrumentowanymi i wydanymi również przez syna kompozytora, Mikołaja). W moim odczuciu oratorium to w pełni zasługuje na pełną obecność w życiu muzycznym, zarówno w formie nagrania, jak i wykonań koncertowych. I aż nie chce się wierzyć, że od śmierci Mistrza minęło już 10 lat...
Henryk
Mikołaj Górecki
Sanctus
Adalbertus, op. 71
Ewa Tracz, sopran • Stanislav Kuflyuk,
baryton
• Chór
I Orkiestra Filharmonii
Śląskiej
•
Mirosław Jacek Błaszczyk, dyrygent
DUX 7651 • w. 2019, n. 2019 • 55’30” ●●●●●○
Autor bloga dziękuje firmie DUX i panu Łukaszowi Brzezinie za nadesłanie nagrania do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz