Muzyczna podróż do dawnej Anglii - na głosy i consort viol (2).

 


Czas odpocząć, przynajmniej przez chwilę, od wielkiej symfoniki i zwrócić się w stronę muzyki dawnej, którą ostatnio trochę zaniedbywałem. Obiecuję poprawę! Mam wiele muzycznych słabości, ale jedną z największych, oprócz niemieckiego baroku, jest zamiłowanie do twórczości kompozytorów angielskich XVI i XVII wieku. Nic więc dziwnego, że kiedy otrzymałem płytę małej i chyba nikomu szerzej znanej wytwórni Deux-Elles z muzyką wokalno-instrumentalną Williama Byrda (ok. 1540-1623) oraz Petera Philipsa (ok. 1560-1628), natychmiast zaczęła często gościć w moim odtwarzaczu, co trwa po dziś dzień, jako że miało to miejsce kilkanaście lat temu. Upływ czasu w niczym nie umniejszył wartości nagrania, które darzę wielkim sentymentem, a powodem jest nie tylko sam repertuar autorstwa dwóch wielkich mistrzów epoki elżbietańskiej, ale także bardzo dobre wykonanie. Jest ono zasługą znakomitej mezzosopranistki, jednej z czołowych współczesnych śpiewaczek specjalizujących się w twórczości renesansu i baroku, Clare Wilkinson, a także The Rose Consort of Viols, formacji instrumentalnej znanej chociażby z ciekawych płyt nagranych dla wytwórni Naxos. Na dysku znalazły się kompozycje przeznaczone wyłącznie na zespół viol (sopranową, tenorową, basową, altową oraz kontrabasową) oraz głos z ich towarzyszeniem – pieśni wykonywane w języku angielskim, a także motety, napisane do tekstów religijnych po łacinie. Słuchacze znający biegle język angielski, z krótkiej, ale treściwej książeczki dowiedzą się wszystkiego o wykonawcach oraz repertuarze, a jest w niej sporo ciekawostek, włącznie z odniesieniami do biografii kompozytorów i wydarzeń historycznych, których byli świadkami – dość powiedzieć, że bycie katolikiem w drugiej połowie XVI wieku w Anglii nie zawsze było bezpieczne, z czego wynikały poważne komplikacje dla obydwu, włącznie z emigracją (Philips) i życiem w odosobnieniu w poczuciu zagrożenia (Byrd).

W tak doborowym wykonaniu twórczość dwóch wybitnych autorów świeci pełnym blaskiem, choć owo określenie może być trochę niefortunne, jeśli weźmiemy pod uwagę zdecydowanie skupiony, liryczny i pełen wyrazu charakter całości. Nie brak tu co prawda utworów czy fragmentów operujących żywszym tempem i bardziej wyrazistą ekspresją, lecz dominuje melancholijne, specyficzne brzmienie zespołu viol. Znajduje on piękną podbudowę w postaci subtelnego, lecz świadomego udziału Clare Wilkinson, której słuchanie od lat nadal jest dla mnie ucztą dla ucha. Uważam jej kreację za wysmakowaną, pełną prostoty w najlepszym sensie tego słowa, ale również cechującą się całkowitą identyfikacją artystki z prezentowanymi dziełami. Zapadający w pamięć mezzosopran idealnie wpisuje się w stylistykę muzyki Birda oraz Philipsa poprzez brak wibracji w głosie i imponującą kulturę śpiewu, dzięki czemu poszczególne pozycje bezpośrednio i bez większych przeszkód pobudzają wyobraźnię i emocje odbiorcy. Mam wrażenie obcowania z czymś przejmującym i autentycznym, a przy tym pięknym. Łacińskie motety mają właściwy sobie religijny charakter (szczególnie zachwycił mnie zainspirowany lamentacją Jeremiasza Haec dicit Dominus Williama Byrda), zaś angielskie pieśni poruszają swoją uczuciowością i bezpośredniością. Na uwagę zasługuje również troska, jaką artystka poświęca wyraźnemu artykułowaniu słów, co pomaga w rozumieniu tekstów i jeszcze lepszemu przyswojeniu sobie treści w nich zawartych. Dowodzi to językowej i historycznej świadomości wykonawczyni.

Śpiewaczka znajduje godnych siebie partnerów w osobach członków The Rose Consort of Viols, grupy bardzo doświadczonej i doskonale znającej twórczość kompozytorów epoki, będącej fundamentem jej repertuaru. Miałem już wcześniej okazje donosić o innym projekcie, zawierającym podobny repertuar, który wywarł na mnie bardzo dobre wrażenie. Choć samych kompozycji wyłącznie instrumentalnych pod względem liczebnym jest tutaj nieco mniej, to i tak zachwycają mnie swoim powabem i śpiewnością. W pawanach, galiardach, fantazjach czy triach słychać za sprawą kunsztu i kultury gry muzyków pełnię emocji, zarówno pasję i głębię z jednej strony, a także intymność i subtelność z drugiej. Całość jest w pełni przekonująca pod względem stylistycznym i artystycznym, wywierając jak najlepsze wrażenie. Formacja stosuje praktyki wykonawcze zgodne z wiedzą o czasach powstania utworów, posługuje się przy tym pięknie i wyraziście brzmiącymi instrumentami mającymi struny jelitowe, zbudowanymi wg najlepszych historycznych wzorców – modeli instrumentów, datowanych już od przełomu XV/XVI wieku.

Album Adoramus, Te był w swoim czasie drugim z kolei zrealizowanym przez Clare Wilkinson, The Rose Consort of Viols we współpracy z wytwórnią Deux-Elles. Niestety, nie miałem przyjemności się jego poprzednikiem zapoznać, ale niniejszy, utrzymany na wysokim poziomie artystycznym i technicznym, z pewnością powinien zdobyć uznanie koneserów muzyki dawnej oraz wielbicieli muzyki przeznaczonej na zespół viol. Jest czego słuchać i czym się zachwycać przez ponad 70 minut.


Płytomaniak


Adoramus Te

Motets, songs and consort music

William Byrd – Ah, silly soul; Haec dicit Dominus; Attlite portas; Constant Penelope; How vain the tolls; Domine secundum actum meum; Wretched Albinus; With lillies white; Adoramus te, Christe 

Peter Philips – Pavana & Galliardo; Passamezzo Pavan; Viae Sion lugent; Trio in the third mode; Ego sum panis/Et panis quem; Fantazias a 6 Nos.1&2; Pavana & Galiarda Dolorosa; Trio in the first mode; Pater noster

Clare Wilikinson, mezzosopran • The Rose Consort of Viols

Deux-Elles DXL 1155 • w. 2014, n. 2012 • CD, 73'00” ●●●●●

Komentarze