NOWY CYKL SYMFONII A. DVOŘÁKA - NA PŁYTACH SWR MUSIC (3).

 


Rok Muzyki Czeskiej trwa w najlepsze i ponownie korzystam z tej wspaniałej okazji, by sięgnąć do najczęściej nagrywanego przez rodzime i zagraniczne wytwórnie tamtejszego kompozytora – Antonína Dvořáka. Co prawda on sam nie jest głównym „bohaterem” jubileuszu, lecz nie stanowi do przeszkody dla zainteresowania się kolejnym fonogramem, ważnym z tego względu, że jest kolejnym woluminem serii poświęconej jego Symfoniom, ukazującej się w wytwórni SWR Music. Poprzednio miałem okazję zarekomendować dwa krążki z udziałem Niemieckiej Radiowej Filharmonii z Saarbrücken i Kaiserslautern pod dyrekcją Karla Marka Chichona. Zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie, które podzielam generalnie przy okazji trzeciego, ostatniego już z udziałem byłego szefa owej formacji. Zmiany na stanowiskach znanych orkiestr sprawiły, że kolejne krążki z powstającego cyklu sygnuje już swoim nazwiskiem fiński kapelmistrz Pietari Inkinen.

Mam nadzieję, że będę mógł omówić jego wersje pozostałych sześciu Symfonii oraz innych dzieł orkiestrowych czeskiego mistrza, tymczasem przypatrzmy się trzeciemu i ostatniemu albumowi, na którym muzykę Czecha prowadzi Karel Marek Chicon. Repertuar zasługuje na zainteresowanie tylko ze strony znawców tematu czy miłośników Antonína Dvořáka, ale słuchaczy lubiących poszukiwać i otwartych na nowości. Takimi są generalnie bardzo mało u nas znane i pojawiające się na krążkach tylko przy okazji wydań wszystkich dzieł tego gatunku III Symfonia Es-dur op. 1o oraz IV Symfonia d-moll op. 13. Utwory oznaczające kolejne, ważne etapy rozwoju stylu i języka autora, a także umiejętności operowania wielkim orkiestrowym składem, większym niż w przypadku najbardziej znanych i popularnych trzech ostatnich. Już samo to powinno wzbudzić uwagę ciekawskich melomanów, nie mówiąc już o ciekawej zawartości i budowie formalnej obu dzieł.

Taką jest III Symfonia Es-dur op, 10, jedyna spośród dziewięciu zawierająca się w trzech częściach, co trochę przypomina powstałą później Symfonię d-moll Cezara Francka czy opatrzoną tym samym numerem porządkowym kompozycję Sergiusza Rachmaninowa. Jest to dzieło o wielkim potencjale, które naprawdę może się podobać, już choćby z racji wspaniałych i melodyjnych tematów, jakich nie poskąpił dziełu twórca. Sama główna myśl pierwszego ogniwa, grana przez smyczki, jest tego najlepszym przykładem. Następna, najbardziej rozbudowana, łączy intymną i bardzo nastrojową część wolną z bardziej żywiołowym i dynamicznym epizodem środkowym. Całość wieńczy wesoły i roztańczony finał o swobodnej budowie. Daje spore pole do popisu wykonawcom, rozpisana jest na całkiem sporą obsadę, epizodycznie pojawia się w niej harfa oraz trójkąt. Wykonanie zarejestrowane na płycie SWR cechuje się energią i zwartością, dyrygent prowadzi utwór zdecydowanie, w dość szybkich tempach, co generalnie wywiera bardzo dobre wrażenie w ostatniej części, ale pierwszą lubię bardziej dostojną i umiarkowaną, bo tak zresztą życzył sobie sam kompozytor (Allegro moderato). Intepretacja Czeskiej Filharmonii pod batutą Václava Neumanna (Supraphon) bardziej trafia w moje gusta, ponieważ eksponuje szlachetność i bogactwo myśli zawartych w partyturze, a te nie są zawsze słyszalne przy zbyt szybkiej narracji. Sytuacji nie pomaga raczej mało wyraźny i klarowny dźwięk, który nie jest niestety atutem nagrania, ujmujący głównie smyczki oraz blachę, a wziąwszy pod uwagę duży skład zespołu, można mieć wrażenie, że pewne rzeczy umykają uwadze odbiorcy, za to przytłacza go masywność brzmienia orkiestry wykorzystującej swoją liczebność i potęgę dźwięku. Sądzę, że lepiej pod tym względem wypadło nagranie pod batutą José Serebriera, gdzie w szczęśliwej równowadze znalazła się i dość szybka, ale nadal właściwa i nieprzesadzona narracja, i lepsza jakość techniczna. Abstrahując od moich zastrzeżeń, wersja Karla Marka Chichona i Niemieckiej Radiowej Filharmonii może być uznana za wartościową i przekonującą. Jest przygotowana i zrealizowana starannie, ogólnie wywiera dobre wrażenie, słychać w niej przeświadczenie wykonawców odnośnie prezentowanej kompozycji, a ta, jak wspomniałem, zdecydowanie zasługuje na uwagę melomanów. Jest godna swojego twórcy – piękne melodie, wyraziste rytmy i znakomite wykorzystanie możliwości orkiestry jednoznacznie za tym przemawiają.

Kolejnym punktem programu jest IV Symfonia d-moll, zapisana w tej samej tonacji, co jej słynna późniejsza i „większa” siostra. Od poprzedniczki dzielą zaledwie dwa numery opusowe, obie zostały wydane w tym samym czasie, również i w jej przypadku pierwsze wykonanie nie całości, ale tylko Scherza, było zasługą Bedřicha Smetany, który również poprowadził Trzecią. Właściwa premiera kompletnej wersji partytury miała miejsce aż 18 lat później – przed odjazdem kompozytora do USA – i pod jego osobistą dyrekcją (1892 r.). Utwór ma już „przepisowe” cztery części, wykazuje bardzo wyraźny pierwiastek rytmiczny, którego potencjał zawarty jest w głównych tematach części skrajnych, jak również wspomnianego wyżej ogniwa, będącego bardzo efektowną częścią dzieła – nic dziwnego, że jego prawykonanie wzbudziło entuzjazm publiczności oraz krytyki, rozbudzając apetyty na więcej. Do powyższego aspektu odnosi się interpretacja. Karel Marek Chichon i niemieccy muzycy zwracają szczególną uwagę na precyzję i jakość strony rytmicznej wykonania, co w połączeniu z efektownymi, żywymi tempami nie tylko dodaje narracji dramatyzmu i dynamizmu jednocześnie, ale świadczy także o sporych umiejętnościach wykonawców, rozumiejących charakter muzyki. Słucha się tak sprawnie poprowadzonej Czwartej z przyjemnością, z tym większą, że sam kompozytor pozwolił sobie zawrzeć w partyturze naprawdę błyskotliwe i wręcz wirtuozowskie fragmenty.

Niestety, w tej beczce dźwiękowego miodu jest niestety łyżka dziegciu. Pod względem jakości dźwięku i ujęcia całościowego obrazu kompozycji nie za bardzo popisali się realizatorzy. W drugiej, wolnej części, będącej cyklem wariacji, nie słuchać dźwięków harfy, która pojawiła się już na chwilę w Trzeciej. Jest ona obecna teoretycznie również w następującym po nim efektownym Scherzu, ale w praktyce jest tutaj nieobecna. O zgrozo, jeszcze gorsza sytuacja jest pod tym względem z perkusją – talerzami i wielkim bębnem, którym kompozytor przeznaczył wyraźne i głośne partie w środkowej części owego ustępu, nadając mu charakter triumfalnego marsza. W niniejszym nagraniu w zasadzie ich nie słychać – dlaczego? To samo można odnieść do partii trójkąta w Trzeciej. Wydawca reklamuje w promocyjnych materiałach niniejsze nagranie jako interpretację dokładną i wierną dziełu, co jest oczywiście bardzo chwalebne, ale rzeczywistość jest niestety inna; najbardziej spektakularne odcinki są pozbawione właściwego charakteru i słabą pociechą jest skupienie się dyrygenta na smyczkach oraz sekcji blaszanej, wykonujących sporo dobrego w całej Symfonii. Szkoda – porównanie odnośnych fragmentów obu kompozycji z jakimś innym nagraniem, ot, chociażby z rejestracją Czeskiej Filharmonii pod batutą Libora Peška (Warner Classics), czy mającą już ponad pół wieku i nadal znakomitą wizją Witolda Rowickiego prowadzącego Londyńską Orkiestrę Symfoniczną (Philips/Decca), jednoznacznie pokazuje potencjał zawarty w tych miejscach, a niedostatecznie niewykorzystany przez SWR Music.

Prezentowane nagranie ma wg mnie swoje zalety, ale również pewne wady, co sprawiło mi tym razem mniej pozytywnych wrażeń w porównaniu z poprzednimi pozycjami cyklu. Nie zmienia to jednak faktu, że jest inicjatywą ważną nie tylko dla Niemieckiej Radiowej Filharmonii i wydawcy, ale również dla słuchaczy ceniących piękną i ciekawą symfonikę wielkiego czeskiego mistrza. Można i warto posłuchać obu mało znanych dzieł w prezentowanym wykonaniu, co nie będzie czasem straconym, a ja tymczasem mam nadzieję na poznanie kolejnych woluminów serii – już z inną osobą przy dyrygenckim pulpicie i bardziej dopracowanych technicznie.


Płytomaniak


Antonín Dvořák

Complete Symphonies vol. 3

Symfonie: nr 3 Es-dur op.10 i nr 4 d-moll op. 13

Deutsche Radio Philharmonie Karel Mark Chichon, dyrygent

SWR MUSIC SWR190009CD w. 2016, n. 2015 CD, 74'23” ●●●●○○

Nagranie w postaci fizycznego dysku audio zostało nadesłane do autora bezpośrednio przez dział promocji Niemieckiej Radiowej Filharmonii Kraju Saary. Ani sama wytwórnia, ani jej polski dystrybutor nie przyczynili się w żaden sposób do uzyskania materiału do recenzji i opublikowania tejże na stronie.

Komentarze

Popularne posty