Mahler z Pragi - pod dyrekcją Siemiona Byczkowa (1).

 


Dawno nie sięgałem po nagrania wytwórni Pentatone, a szkoda – holenderska wytwórnia prowadzi chyba najbardziej aktywną politykę wydawniczą wśród czołowych zagranicznych wydawnictw i choć nie można jej repertuaru nazwać nowym czy szczególnie odkrywczym, to bardzo dobre wykonania i jakość dźwięku, którymi się zwykle płyty tego podmiotu charakteryzują, skutecznie niwelują owe braki. Obiecuję nadrobić owo zaniedbanie! Niżej podpisany tym bardziej nie ma powodu do narzekań, bo w kolejce do przesłuchania, a następnie zrecenzowania, czeka sporo krążków z tym, co lubi najbardziej – wielką symfoniką. Sporo w tym zakresie będzie miała do powiedzenia Czeska Filharmonia, związana od kilku lat kontraktem z holenderską wytwórnią; w jej barwach powstaje cykl Symfonii Gustawa Mahlera, a oprócz tego wydawane są również krążki poświęcone tamtejszym mistrzom, o czym już niedługo będzie można tutaj poczytać – niech się święci Rok Muzyki Czeskiej jednym z najpiękniejszych współczesnych nagrań Mojej Ojczyzny Bedřicha Smetany!

Tymczasem sięgam po V Symfonię Gustawa Mahlera – nie jest to zresztą pierwsza w kolejności pozycja anonsowanego cyklu, która ujrzała światło dzienne, ale dotarła do mnie najwcześniej. Została zarejestrowana jeszcze w trudnych warunkach pandemii, w grudniu 2021 roku w słynnej sali koncertowej im. Antonína Dvořáka w Rudolfinum, jest jednak produkcją czysto studyjną. Wspomniałem o kontakcie łączącym Czeską Filharmonię i wytwórnię Pentatone – jej spoiwem jest aktualny jeszcze naczelny szef artystyczny zespołu, Siemion Byczkow, artysta uznany, doświadczony, o międzynarodowej renomie, mający na koncie sporo znakomitych nagrań zarówno operowych, jak i symfonicznych. Sądząc po prezentowanym nagraniu, jak i kolejnych, które już znam, powstałych w ramach trwającej od dobrych kilku lat współpracy, nie można być bardziej zadowolonym z powodu jej namacalnych efektów. Jednym z nich jest właśnie album zawierający V Symfonię cis-moll Mahlera. Niby skromnie wydany w postaci typowego tzw. digipacku, ze skromną pod względem objętości jednojęzyczną książeczką, za to z całkiem pokaźną ilością zdjęć orkiestry i dyrygenta, ale za to skrywa nagranie, którego nie można pominąć przy poznawaniu kolejnych fonograficznych rejestracji długiego i trudnego dzieła. Powody są dwa – zasadnicze.

Pierwszym jest spektakularna jakość dźwięku, korzystająca zarówno z intensywnej pracy reżyserów i techników, a także akustyki praskiego Rudolfinum, w którym odbywają się koncerty Czeskiej Filharmonii. Rezultat zapiera dech w piersiach – jest to jedna z najlepiej nagranych wersji V Symfonii Gustawa Mahlera. Czysty, przestrzenny dźwięk, staranne zbalansowanie poszczególnych sekcji zespołu, pokazanie każdej z nich w odpowiednim miejscu bez szkody dla pozostałych, imponująca dynamika, obejmująca całe spektrum głośności. Wszystko słychać, każda partia jest słyszalna, co nie jest łatwe w skomplikowanej i operująca techniką polifoniczną partyturze. Słucha się jej z prawdziwą przyjemnością!

Niewątpliwą zaletą tego stanu rzeczy jest możliwość docenienia fantastycznie brzmiącej i doskonale przygotowanej Czeskiej Filharmonii, pokazującej się tutaj w absolutnie najlepszym możliwym świetle. Jej sekcje, zwłaszcza drewno, dawna chluba formacji, są rewelacyjne. Dodawszy do tego mądrą, skupioną, wyważoną i unikającą ekstremów interpretację dyrygenta, otrzymujemy nagranie wprost zachwycające kolorystyką, nastrojem i atmosferą. Już sam początek, utrzymany w spokojnym i w moim przekonaniu naprawdę odpowiednim tempie, wywiera jak najlepsze wrażenie, umiejętnie zabierając słuchacza w ciekawą muzyczną podróż po pięciu częściach i obiecując estetyczne doznania najwyższej próby. Słynne solo trąbki otwierające pierwszą część – niełatwe, będące wyzwaniem dla trębacza, brzmi tutaj fantastycznie, potwierdzając światową klasę czeskich muzyków (brawo dla Stanislava Masaryka!). To prawdziwy marsz żałobny z charakterem i przejmujący w wyrazie. Drugie ogniwo wprowadza należyte ożywienie, narracja ulega zdynamizowaniu, ale wielowątkowa konstrukcja pozwala dyrygentowi na jej modyfikację, uwypuklenie pięknych, smutnych fragmentów lirycznych, przeplatających się z fragmentami bardzo wyrazistymi w charakterze, operującymi aparatem w pełnej dynamice. Umiejętne posługiwanie się sekcjami instrumentów z kolei pozwala na śledzenie toku muzyki bez utraty koncentracji, w czym pomaga przejrzystość faktury i czytelność prowadzonych głosów, podpartych odpowiednim akompaniamentem. Zamykająca tę część kulminacja blachy, obiecująca triumf w finale, brzmi wspaniale. Pomaga jej w tym zaznaczająca efektowne momenty perkusja ze świetnymi kotłami i talerzami w roli głównej. Środkowe, najbardziej rozbudowane ogniwo, Scherzo, będące tak naprawdę symfonią samą w sobie, korzysta na zaletach interpretacji opisanych powyżej, co zasługuje na podkreślenie, bo do łatwych nie należy. Jest w nim sporo pięknych i zachwycających momentów, głównie tych, kiedy do głosu dochodzą instrumenty dęte w najrozmaitszych kombinacjach i połączeniach. Na kolejne brawa zasługuje tutaj waltornista Jan Vobořil, którego fanfary otwierają i przewijają się przez prawie 18 minut trwania (bardzo sensownego pod względem czasowym: nie ma tu ani pośpiechu, ani rozwlekłości). Sławne Adagietto zamyka się w zaledwie 9 minutach, ale nawet przez sekundę nie czuć żadnego niepotrzebnego gnania do przodu, za to słychać fantastycznie dysponowane smyczki w jednym z najpiękniejszych fragmentów symfonicznej literatury wszech czasów. Warto zwrócić uwagę na wspaniałe brzmienia całego kwintetu, który za sprawą znakomitej realizacji dźwiękowej, przybiera szczególnie wzruszającą i bogatą dźwiękową postać. Finał osadzony jest w solidnych ramach tempa zróżnicowanego i unikającego ekstremów; sprawnie poprowadzona narracja przebiega wieloma wątkami, niekiedy nabiera wręcz tanecznego charakteru, ale to nie dziwi, bo przecież właśnie tutaj przychodzi triumf światła nad ciemnością rozpoczętą w Marszu żałobnym prawie godzinę wcześniej. Słychać fantastyczną orkiestrację, cała orkiestra ma pole do popisu, również w zakresie precyzji intonacyjnej i rytmicznej, zaś całość kulminuje w imponującym, dynamicznym i oszałamiającym pięknem brzmienia i potęgą dźwięku zakończeniu z główną rolą blachy.

Siemion Byczkow jest dyrygentem, któremu muzyka Gustawa Mahlera towarzyszy od lat, wykonywał ją wcześniej z różnymi innymi zespołami, zarówno gościnnymi, jak i z tymi, którym szefował. Sądzę, że doskonałe porozumienie łączące go z Czeską Filharmonią nie jest dziełem przypadku i przynosi wspaniałe efekty. Zespół, który przecież ma twórczość kompozytora „we krwi”, brzmi porywająco, potwierdzając swoją światową renomę. Dyrygent z kolei spokojnie, z pełną swobodą może realizować swoje zamierzenia z aparatem wykonawczym najwyższej możliwej klasy, co w moim przekonaniu jest tutaj gwarancją niezwykłych muzycznych przeżyć. Choć bogata dyskografia daje oczywiście wiele alternatyw w poszukiwaniu wybitnych kreacji tego repertuaru, zwłaszcza bardziej wyrazistych pod względem emocjonalnych ekstremów doprowadzonych wręcz do stanów wrzenia, co można traktować jako zaletę lub wadę, to niniejsza kreacja Piątej zasługuje na uważne zapoznanie się z nią. To interpretacja skupiona na pięknie, wydobywająca to, co najlepsze z partytury, eksponująca romantyczną, liryczną stronę długiego i trudnego dzieła, stawiająca je w nowym świetle. Słuchałem V Symfonii z zachwytem i podekscytowaniem, będąc pod naprawdę wielkim wrażeniem przekonującej interpretacji i jakości dźwięku, która w przypadku tak bogatej i skomplikowanej muzycznej materii bardzo przysłużyła się nagraniu. Czekam z niecierpliwością na kolejne nagrania kompozycji Gustawa Mahlera w tym wykonaniu.


Płytomaniak


Gustaw Mahler

Symfonia nr 5 cis-moll

Czeska Filharmonia • Siemion Byczkow, dyrygent

Pentatone PTC 5187 021 • w. 2022, n. 2021 • CD, 71'44” ●●●●●

Nagranie w postaci fizycznego dysku audio zostało nadesłane do autora przez dział promocji Czeskiej Filharmonii w Pradze.

Komentarze

Popularne posty