Interpretacja pełna energii - The Eybler Quartet gra Beethovena.

 


Powracając po długiej przerwie z tekstem poświęconym muzyce Ludwiga van Beethovena, mam wyrzuty sumienia, że rzadziej niż chciałbym sięgam po nagrania z jego twórczością. Dodatkową okolicznością jest fakt, że stosunkowo niewiele jak dotąd zajmowałem się kameralistyką, niezwykle ważną w dorobku klasyka. Sytuacja jest dość dziwna: masowo wydaje się Symfonie czy Koncerty fortepianowe, ale dlaczego o podobnej popularności i zainteresowaniu ze strony wydawców nie mogą pomarzyć nawet chociażby Kwartety smyczkowe? Piszący te słowa potwierdza to własnym przykładem: ma mnóstwo materiału do przesłuchania z muzyką orkiestrową, ale praktycznie żadnego z kameralną, przy czym bojkot Płytomaniaka, uskuteczniany od początku jego istnienia przez polskich dystrybutorów zagranicznych wytwórni, które może i poświęcają temu rozdziałowi twórczości Beethovena więcej uwagi, nie poprawia wcale sytuacji. Dodam, że o niczym innym nie marzę: kameralistykę kocham całym sercem, a muzykę autora Fidelia jeszcze bardziej, dlatego ubolewam, że nie mogę po nie sięgać częściej. Niniejsze nagranie, które postanowiłem omówić, jest zaledwie kroplą w morzu moich muzycznych potrzeb.

Nie jest też pierwszą nowością, dotarł do mnie później, niż wskazuje na to data rynkowej premiery wydawnictwa; sam fakt tego zasługuje na uznanie ze względu na Brexit i utrudnienia w otrzymywaniu płyt brytyjskich wydawców, za które przy odbiorze w Polsce, należy płacić cło i inne opłaty narzucane przez monopolistę na skraju bankructwa – państwowego operatora pocztowego. Niemniej, doceniam fakt możliwości omówienia kolejnego nagrania z Coro, wydawnictwa specjalizującego się w muzyce dawnej i mającego w katalogu przede wszystkim płyty zespołu The Sixteen i Harry'ego Christophersa, o czym miałem już okazję przy kilku okazjach pisać. Tym razem jednak przychodzi pora na nagranie artystów innych niż wyżej wymienieni. Do tej pory nie znałem istniejącego od roku 2004 Kwartetu Eyblera, dopiero prezentowane wydawnictwo zaznajomiło mnie z dokonaniami i ideami owej formacji, do których należy przede wszystkim wykonawstwo na instrumentach odpowiadających epoce powstania repertuaru i z takimi praktykami wykonawczymi. Owym założeniom w pełni odpowiada krążek wypełniony w całości muzyką Ludwiga van Beethovena, stanowiący drugi wolumin nagrań op. 18, składającego się z sześciu pozycji: tutaj otrzymujemy IV, V i VI Kwartet smyczkowy.

Istotnie, gruntowne zapoznanie się z nagraniem Coro potwierdza, że mamy do czynienia z interpretacją „historycznie poinformowaną”, o czym świadczy zresztą fakt, że członkowie grupy na co dzień grają w różnych orkiestrach specjalizujących się w repertuarze baroku i klasycyzmu. Dodatkowo wykonawcy posiłkują się wynikami badań, zwłaszcza odnośnie wskazówek agogicznych stosowanych przez kompozytora. Z tym wiąże się fakt, że niniejsze nagranie może być uznane za kontrowersyjne w zakresie temp. Członkowie Kwartetu Eyblera lubią szybkość i energię; porównanie ich rozwiązań w nadaniu muzyce odpowiedniego wymiaru czasowego z innymi, konkurencyjnymi interpretacjami, może prowadzić do wręcz szokujących wniosków. Dotyka to prawie wszystkich ogniw klasycznego, czteroczęściowe cyklu, ale najbardziej słychać „przyśpieszenie” w częściach skrajnych. Sytuację potęguje fakt, że muzycy starannie respektują zapisy partytury, co samo w sobie jest chwalebne, uwzględniając znaki powtórzenia nie tylko w tzw. ekspozycji, ale również w przetworzeniu i repryzie, co zresztą w momencie tworzenia tych utworów było szeroko praktykowane, a młody Ludwig van Beethoven podążał śladami swoich wielkich poprzedników, czyniących to samo. Niech nas zatem nie zwiedzie np. czas 8'47” widniejący przy wstępnym Allegro z V Kwartetu A-dur: inne nagrania, zwłaszcza zawierające bardziej tradycyjne ujęcia interpretacji tego repertuaru, wykazują dane o dwie minuty krótsze, ale paradoksalnie to na płycie Coro wykonanie jest znacznie szybsze. Jest to bardzo charakterystyczne dla omawianej kreacji i na dłuższą metę dla mnie raczej męczące, bo w nadmiernym pośpiechu i gonitwie często traci się słyszalny gdzie indziej wyraźny urok i wyraz danej kompozycji; przywołany przykład świadczy zresztą o tym najlepiej. W IV Kwartecie c-moll, najbardziej dynamicznym i emocjonalnym ze wszystkich, przybiera to postać zbyt małego zróżnicowania czterech części, bo wszystkie brzmią praktycznie jednakowo, choć ich oznaczenia i metrum są różne. Ma się wrażenie, że wykonawcy się dokądś bardzo śpieszą, lubując się wręcz w gonitwie za wszelką cenę. Na swoją obroną mogą podać co prawda fakt posiłkowania się wynikami badań muzykologów w tym temacie, ale mnie osobiście ostateczny rezultat nie trafia w ogóle do przekonania. Jest po prostu nie w moim guście.

Nie oznacza to jednak, że muzycy robią wszystko „na jedno kopyto” i niniejsze nagranie jest pod tym względem stracone. Na szczęście, pozwalają niekiedy muzyce nabrać potrzebnego oddechu, spokoju i głębi, co słuchać w trzeciej części V Kwartetu A-dur czy wyjątkowo zadumanym i statycznym wręcz wolnym ustępie (Adagio ma non tanto) Szóstego; również otwierająca jego finał La Malinconia brzmi tak jak należy: melancholijnie i z wyczuciem. Ratują w ten sposób całość przedsięwzięcia, które odznacza się świeżością i aktywnym podejściem do materii. O ile przesada z tempami w niektórych miejscach nie budzi mojego entuzjazmu, o tyle doceniam ewidentną pasję muzyków, znających przecież doskonale repertuar i tajniki gry na swoich instrumentach. Zapoznałem się z ich wizją i choć jej nie podzielam w pełni, nie żałuję wielu godzin spędzonych na słuchaniu omawianego albumu. Nie będzie on jednak moim ulubionym.

Satysfakcjonująca jakość dźwięku nagrania może pomóc melomanom odkryć kolejne zalety gry i wyrafinowanej interpretacji Kwartetu Eyblera, pod warunkiem, że jest się miłośnikiem interpretacji bardzo dynamicznych i energicznych, nawiązujących do panujących od dawna tendencji wykonywania muzyki zgodnie z praktykami obowiązującymi w epoce jej powstania. Dla nich propozycja wytwórni Coro będzie na pewno interesująca i spełni oczekiwania. Mogę im ewentualnie jeszcze polecić alternatywę do niniejszej kreacji, również wpisującą się w historyczny nurt gry i analizy partytury: wizję The Chiaroscuro Quartet (BIS). Ja pozostanę jednak przy moich dotychczasowych fonograficznych typach, niewystawiających mnie na zbyt ekstremalne interpretacyjne doznania. Jest ich całkiem sporo: od klasycznych osiągnięć Quartetto Italiano (Philips), Kwartetu Albana Berga (EMI) czy Tokijskiego (RCA), po nowsze, będące wynikiem wytężonej pracy utalentowanej młodej generacji kameralistów z The Dover Quartet (Cedille Records). Do op. 18, tym razem w całości, obiecuję jeszcze wrócić. Mam nadzieję, że z większą przyjemnością.


Płytomaniak


Ludwig van Beethoven

Kwartety smyczkowe op. 18: nr 4 c-moll, nr 5 A-dur, nr 6 B-dur

Eybler Quartett: Aisslinn Nosky (1.skrzypce), Julia Wedman (2. skrzypce), Patrick Jordan (altówka), Margaret Gay (wiolonczela)

CORO COR16174 • w. 2019, n. 2016 • CD, 74'41” ●●●○○○

Komentarze

Popularne posty