Przegląd nagrań Orkiestry Concertgebouw (3) - Mahler Daniele Gattiego (2).
Dawno
nie było u Płytomaniaka recenzji albumów z żelaznym repertuarem
symfonicznym, więc postanowiłem sięgnąć do wielu czekających w
kolejce na omówienie nagrań, by uczynić zadość nie tylko
oczekiwaniom czytelników, ale i dać wyraz swoim tęsknotom za
kontaktem z prawdziwie wielką muzyką. Również przypadająca
18.maja 109. rocznica śmierci Gustava Mahlera stanowi dobrą okazję,
by przyjrzeć się płycie nadesłanej mi przez jedną z najbardziej
renomowanych kulturalnych instytucji w Europie – Królewską
Orkiestrę Filharmoniczną Concertgebouw w Amsterdamie. Miłośnicy
twórczości kompozytora wiedzą doskonale, jak bardzo zasłużona
jest od ponad stulecia owa sala koncertowa i siedziba światowej sławy formacji kierowanej przez
mistrzów batuty. Pracujący tam na co dzień artyści (Mark
Daniel
van Biemen, skrzypek)
z dumą przyznają się do zobowiązującej tradycji: „Gustav
Mahler to nasz symbol, publiczność przychodzi do Concertgebouw
właśnie ze względu na tego kompozytora. Aby posłuchać jego
muzyki w wykonaniu całej orkiestry”.
Sam
autor również zdawał sobie sprawę, że holenderska stolica odegra
ogromna rolę w percepcji jego dorobku przez współczesnych i
potomnych: „Znam
jeden ośrodek muzyczny, w którym byłbym całkowicie zrozumiany
przez orkiestrę, dyrygenta i publiczność: Amsterdam. Gdybym tylko
mógł pozbyć się obowiązków wobec siebie i mojej rodziny,
przeniósłbym się tam, by żyć wykonaniami moich dzieł przez
Orkiestrę Concertgebouw pod [Willemem] Mengelbergiem.”
Obecnie
muzyka Austriaka ma się bardzo dobrze, sięgają po nią coraz to
nowe generacje artystów, ale
niezmienny jest fakt, że stojący na czele Królewskich
Filharmoników w Amsterdamie mistrzowie batuty pamiętają o dorobku
formacji i swoich poprzedników, umieszczając często utwory Gustava
Mahlera w programach prowadzonych przez siebie koncertów i dokonując
ich płytowych rejestracji. Nie inaczej jest w przypadku IV
Symfonii G-dur, wykonanej na żywo w listopadzie 2017 roku i wydanej przez własną fonograficzną agendę zespołu. Na blogu można już było przeczytać o mojej (pozytywnej) reakcji na dwie
publikacje nagrań zrealizowanych z udziałem ówczesnego głównego
dyrygenta orkiestry, Włocha Daniele Gattiego.
Album,
będący kolejnym świadectwem jego zamiłowania do twórczości
wielkiego kompozytora, podobnie jak poprzednie, wywarł na mnie
bardzo dobre wrażenie. Można kapelmistrzowi pozazdrościć
następującej sytuacji: ma do dyspozycji jedną z najlepszych na
świecie formacji wykonawczych, na dodatek znającej na wylot
repertuar będący od stulecia jej chlebem codziennym, może z nią
realizować swoje pomysły bez żadnych w zasadzie ograniczeń. W
świecie wykonań koncertowych i płytowych kreacji Mahlerowskiej
symfoniki, każde nowe przedsięwzięcie rodzi pytania oraz
porównania, jako że konkurencji nie brakuje. Osobiście sądzę
jednak, że działalność Daniele Gattiego broni się i ja doceniam
jego interpretacje, choć być może jestem w mniejszości, ponieważ
krytyka nie chwali go pod niebiosa, wynajdując to i owo w wydawanych
przez RCO albumach, dzieląc włos na czworo w próbie analizy jego
podejścia i ostatecznego artystycznego efektu. wg swych sympatii i
antypatii. Warto przypomnieć, że Daniele
Gatti ma już na koncie płytową rejestrację Czwartej,
dokonaną ponad dwadzieścia lat temu dla wytwórni RCA z udziałem
Królewskiej Orkiestry Filharmonicznej z Londynu. Doświadczenie w
wykonywaniu dzieł Mahlera dało o sobie znać i przy okazji
pierwszego albumu, który miałem okazję omawiać na blogu, jak i w
przypadku najnowszego wydawnictwa. Będzie omawiane jeszcze kolejne,
zawierające Zmartwychwstanie, którym włoski maestro
rozpoczął fonograficzną działalność w ramach pełnienia funkcji
szefa artystycznego amsterdamskiego zespołu.
Słuchając
najnowszej wersji IV Symfonii, mającej przecież bogatą i
wybitną dyskografię, podziwiać należy absolutnie fantastyczną
dyspozycję Orkiestry Concertgebouw. To niesamowite, jak wypieszczone
jest w każdej nucie, w każdym takcie brzmienie, jak wspaniale
prezentują się poszczególne sekcje, zarówno jako całość, jak i
solówki, a ich przecież i najrozmaitszych kombinacji
instrumentalnych w tym akurat utworze nie brakuje. Dzięki temu
kompozycja nabiera wręcz kameralnego charakteru, co zresztą
było świadomym zamierzeniem Mahlera, który tu uprościł znacznie
język, odchudził fakturę, nadał jej większą przejrzystość,
operując zmniejszoną, w porównaniu z innymi Symfoniami,
obsadą wykonawczą. Słychać tu bogactwo barw i brzmień, a także
szczegółów, zasługujących na uwagę odbiorcy. Jest to zasługą
nie tylko najwyższej klasy gry muzyków, ale również koncepcji
dyrygenta. Nie szokuje, nie szaleje z tempami – są one raczej
umiarkowane, lecz w moim przekonaniu trafne, dobrze oddające ducha
utworu i pokazujące kompleksowość struktury i materii Symfonii.
Daniele Gatti umiejętnie się w niej porusza, dba o płynność i
logikę narracji, z dużą wprawą subtelnie modyfikuje przebieg
poszczególnych fragmentów, udowadniając, że pojęcie rubato nie
jest mu obce. Nie sądzę, by na takim podejściu traciła forma i
wizja całości utworu, który pod jego batutą bez najmniejszych
problemów trafia do emocji odbiorcy. Z troską pochyla się nad
równowagą sekcji, a te, jak już wspomniałem, brzmią
fantastycznie, dowodząc renomy Orkiestry Concertgebouw jako chyba
najlepszej na świecie filharmonicznej formacji. Być może zdziwi
czytających, dlaczego się nad tym wszystkim tak rozwodzę – po
prostu gra muzyków z amsterdamskiego zespołu jest czystą rozkoszą
dla uszu. Ponieważ Czwarta jest dziełem
wokalno-instrumentalnym, trzeba choćby przelotnie wspomnieć o
fakcie wykonywania ostatniej, dość krótkiej części, opiewającej
rozkosze niebiańskiego życia (Das himmlische Leben) przez
sopran. Julia Kleiter wydaje się być bardzo dobrą odtwórczynią
tej partii – wg mnie, wypada lepiej niż np. Carolyn Sampson w
konkurencyjnym nagraniu szwedzkiej wytwórni BIS w ramach
projektu nagraniowego wszystkich Symfonii z
udziałem Minnesota Orchestra i Osmo Vänskä.
Podoba mi się głos i sposób śpiewu niemieckiej artystki, ale mam
drobne zastrzeżenie – przydałoby się ją ustawić nieco bliżej
mikrofonów, by była lepiej, a przede wszystkim wyraźniej
słyszalna. Nie zmienia to jednak faktu, że jakość techniczna
prezentowanego nagrania jest naprawdę bardzo dobra, a RCO Live ma
prawdopodobnie jedne z najlepiej zarejestrowanych i wydanych zapisów
swoich koncertów, co powinni docenić szczególnie słuchacze
dysponujący odtwarzaczami dźwięku wielokanałowego.
Dużo
jest nagrań IV Symfonii
Gustava Mahlera, lecz warto się zainteresować najnowszym z nich,
będącym przedmiotem mojego omówienia. Docenić je powinni
zwłaszcza wielbiciele naprawdę pięknego, wysmakowanego brzmienia
orkiestry, ceniący brak kontrowersji interpretacyjnych, wykonawczą
równowagę, kulturę, ogólnie wysoki poziom gry, a także bardzo
satysfakcjonującą jakość dźwięku. Choć omawiane dzieło nie
należy akurat do moich ulubionych, doceniam kreację dyrygenta,
Orkiestry Concertgebouw oraz śpiewaczki. Słuchaczy zainteresowanych
owym fonogramem i pragnącym skonfrontować własne wrażenia z
moimi, odsyłam również do wersji video (DVD
oraz Blu-ray) zawierającej dwie
omawiane przeze mnie interpretacje Daniele Gattiego – do obejrzenia
i posłuchania:
Paweł
Chmielowski
Gustav
Mahler
Symfonia
nr 4 G-dur
Julia
Kleiter, sopran • Royal Concertgebouw Orchestra Amsterdam •
Daniele Gatti, dyrygent
RCO
18004 • w. 2018, n. 2017 • SACD, 57”55” ●●●●●○
Autor
bloga bardzo serdecznie dziękuje Królewskiej Orkiestrze
Filharmonicznej Concertgebouw w Amsterdamie oraz panu
Marcelowi
van Tilburgowi za nadesłanie powyższego albumu do recenzji. Ani
światowy, ani polski dystrybutor wytwórni RCO, nie jest w ogóle
zainteresowany promowaniem swoich wydawnictw na blogu i nie
przyczynił się w żaden sposób do ukazania się omówienia
powyższego nagrania na stronie.
Płytomaniak.blogspot
would like to thank very much the Royal Concertgebouw Orchestra
Amsterdam and Mr. Marcel van Tilburg for sending the album and making
this review possible.
Komentarze
Prześlij komentarz