Muzyka jako świat pełny emocji - w grze Iwana Biessonowa.
„Muzyka
jest światem emocji” - deklaruje w komentarzu do swojego
debiutanckiego albumu w wytwórni Ars Produktion młody pianista
rosyjski, Iwan Biessonow. Nie sposób nie przyznać racji jego
twierdzeniu, tym bardziej, że udowadnia je nie tylko samym
repertuarem, z dziełami Fryderyka Chopina w roli głównej, ale
również własną grą. Przed nami kolejny niewątpliwy talent, w
jakie obfituje Federacja Rosyjska, kształcony w słynnej instytucji,
czyli Centralnej Szkole Muzycznej Dla Szczególnie Uzdolnionych
Dzieci przy Konserwatorium Moskiewskim, do tego laureat prestiżowych
imprez, z pierwszą nagrodą Konkursu Eurowizji w roku 2018 na czele,
na dodatek czynny jako kompozytor ścieżek dźwiękowych do filmów.
Dodać należy, że w momencie rejestracji materiału na płycie Iwan
Biessonow miał zaledwie 16 lat. Grę zaczął w szóstym roku życia,
pochodzi z bardzo obdarzonej w uzdolnienia rodziny, jako że jego
młodsi bracia są skrzypkami. Talentu mu zdecydowanie nie brakuje, podobnie
jak zapału i artystycznej odwagi, by na swoim pierwszym solowym
albumie zaprezentować się nie tylko jako wykonawca żelaznego
pianistycznego repertuaru (dzieła Fryderyka Chopina), mierzący się
z wyzwaniami, jakie niosą, a przy okazji stawiający czoła ogromnej
konkurencji wśród dostępnych nagrań, ale również jako autor
własnych kompozycji.
Młodemu
artyście warto się uważnie przysłuchać i poznać jego podejście
do prezentowanych dzieł. Jeśli chodzi o większą część programu
albumu poświęconą naszemu mistrzowi, jest ich szerokie spektrum
gatunków: są w nich miniatury, od których przecież zaczął
poznawać dzieła polskiego kompozytora, również te inspirowane
tańcem i polskim folklorem, kompozycje nastrojowe i refleksyjne,
pozycje popisowe, sprawdzające techniczną biegłość i artyzm,
wreszcie zaś opusy o większym ciężarze emocjonalnym, prawdziwe
dźwiękowe poematy o wymiarze wręcz heroicznym i duża forma
cykliczna. Nie dziwi u szesnastolatka wybór sławnego Nokturnu
cis-moll (Lento con gran espressione), obowiązkowego
elementu w repertuarze u wszystkich młodych pianistów, pragnących
wykonać owo arcydzieło Chopinowskiej liryki jak najpiękniej.
Iwanowi Biessonowowi udaje się to w pełni: wkłada w swoją
interpretację maksimum uczucia, zachwycając tonem, uderzeniem,
prowadzeniem frazy, delikatnością i wrażliwością. Jak sam
przyznaje: „Gram, tak jak czuję” - i to słychać. Nie śpieszy
się, można się rozsmakować w powolnej narracji i rozpływać w
cudownym liryzmie melodii. Wydaje się, że artyście jest bardzo
bliska taka typowo romantyczna stylistyka, ponieważ równie
przekonująco w efekcie końcowym brzmią śpiewne, nastrojowe
odcinki utrzymanej w tej samej tonacji Fantazji-Impromptu op.
66. Nie oznacza to jednak, że można mu cokolwiek zarzucić odnośnie
realizacji fragmentów szybkich, figuracyjnych – są podane lekkim,
perlistym dźwiękiem w sopranie i wyraźnym, czytelnym w basie, a
naprzemienność owych ustępów z wolnymi, opartymi na eleganckiej i
pełnej wyrazu linii melodycznej, pokazującej się zarówno w
prawej, jak i lewej ręce, tworzy wyjątkowość tego popularnego
wśród pianistów utworu (bardzo go lubię np. w wersji Dymitra
Szyszkina, zarejestrowanej na płycie NIFC).
Skoro
jesteśmy przy kwestii tzw. biegłości technicznej, to Iwan
Biessonow jak na szesnastoletniego młodzieńca może się poszczycić
naprawdę imponującymi możliwościami. Probierzem dla każdego
wirtuoza są op. 10 i 25, sprawdzające nie tylko warsztat, ale
również artyzm. Przepiękne, kantylenowe fragmenty skrajne Etiudy
E-dur op. 10 nr 3 udowadniają ogromny talent pianisty w
posługiwaniu się subtelnym dźwiękiem i grze pełnej uczucia,
stojącej w kontraście do bardzo burzliwej i dramatycznej części
środkowej, w której Iwan Biessonow, by użyć określenia samego
kompozytora, „piorunuje na fortepianie”. To samo powiedzieć można
o ostatniej pozycji owego opusu. W Rewolucyjnej młodemu
Rosjaninowi udaje się uniknąć ryzyka powierzchownego popisu i
forsowania dźwięku; podążając za wytycznymi kompozytora w
zakresie dynamiki, nadaje prawdziwy muzyczny i symboliczny sens
ostatnim akordom, zagranymi fortissimo i z pasją. Interpretacyjnie
oraz technicznie jest zatem w pełni przekonujący.
Popisu
warsztatowego i muzycznego wymaga na pewno Walc As-dur op. 42.
I w nim Iwan Biessonow czuje się jak ryba w wodzie, zwracając uwagę
na wyraźny rytm na trzy oraz szybkie, „wirujące” tempo, lecz
nie przesada zarówno z pierwszym jak i drugim elementem. Gra na
pewno ze swobodą, elegancją i wyczuciem, ale także wirtuozerią
oraz blaskiem, jakże odpowiednimi dla tej właśnie kompozycji –
jej podtytuł: Grande Valse brillante przecież zobowiązuje
przecież do kreacji mogącej wzbudzić zachwyt odbiorców. Mój
głęboki podziw natomiast wywołały również inne taneczne
miniatury, których funkcja użytkowa jest mniej oczywista, za to
wartość artystyczna – ogromna. Ujął mnie sposób interpretacji
Mazurków, skądinąd niełatwych pod tym względem: b-moll
op. 24 nr 4 oraz a-moll op. 17 nr 4. Ich szczególna, polska
lub w szerszym wymiarze potraktowana, słowiańska ekspresja i
melancholia wydaje się przemawiać do rosyjskich pianistów (warto
przy tej okazji zapoznać się z albumem Pawła Kolesnikowa, wydanym
stosunkowo niedawno przez Hyperion). Iwan Biessonow gra je w dość wolnym tempie, rozważnie,
ze skupieniem i wrażliwością, eksponując wyraz i piękno, łącząc
w godnej podziwu równowadze indywidualność z wiernością zapisu
nutowego i ducha muzyki. Bardzo mi się podoba taka wysmakowana i
uczuciowa kreacja, pełna prostoty, lecz także głębokiego
przeżycia i mądrości zaskakującej w kontekście młodego wieku
artysty.
Liryczny,
mazurkowy, delikatny epizod wypadł przepięknie także jako
środkowy, dość rozbudowany, ustęp Poloneza fis-moll op.
44, skontrastowany z częściami skrajnymi, utrzymanych w
dramatycznym, a nawet tragicznym tonie. Utwór stawia bardzo wysokie
wymagania techniczne, z których nie zawsze mistrzowie klawiatury
wychodzą zwycięsko, zwłaszcza pod kątem czystości dźwięków.
Młody artysta gra go dostojnie, z elegancją, ale również z pasją,
bo przecież emocji, deklarowanych przez niego na wstępie tekstu, w
owym arcydziele nie brakuje. Wybiera odpowiednie w moim przekonaniu,
niezbyt szybkie tempo (trwa 11’40, a więc z reguły o minutę -
półtora wolniej niż w innych nagraniach), co podkreśla powagę
kompozycji, a jednocześnie pomaga w śledzeniu gry i pokazaniu
bogactwa partii obu rąk, zwłaszcza basu, brzmiącego pod jego
palcami fenomenalnie. Imponuje wolumen brzmienia, potężne oktawy,
tryle i akordy wywierają niesamowite wrażenie, lecz ów element
faktury Poloneza pokazany przez odpowiednie środki
pianistycznego warsztatu nie ma na celu wyłącznie wyeksponowanie
absolutnie niezbędnej wirtuozerii grającego. Kieruje raczej uwagę i wykonawcy, i odbiorcy, na emocjonalny wymiar dzieła,
noszącego niekiedy przydomek Tragiczny. Nic dziwnego, że
op. 44 poprzedził na krążku II Sonatę b-moll op.
35. Bardzo doceniam odwagę zmierzenia się przez zaledwie
szesnastoletniego młodego pianistę z tak niełatwym
interpretacyjnie i ważnym w fortepianowym repertuarze dziełem.
Nie ma problemów ze zrozumieniem formy, konstrukcją poszczególnych
części czy logicznym poprowadzeniem narracji. Część pierwsza
jest bardzo zwarta, zwięzła, lecz nawet mimo niewielkich rozmiarów przemawia w tej interpretacji do odbiorcy i
konstrukcją, i treścią. Następna stanowi kolejny dowód na
umiejętności kontrastowania wyrazowego i muzycznego danej całości:
ustępy skrajne są żywe, energiczne i bardzo rytmiczne, zaś długi,
środkowy epizod stanowi pożądaną chwilę oddechu i odprężenia;
dziwię się nieco twierdzeniu Przewodnika po muzyce
fortepianowej, że „Trio przynosi nieznaczne
uspokojenie”. Tego wytchnienia jest więcej niż „nieznacznie”
i chwała za to Iwanowi Biessonowowi. Słynny, wstrząsający Marsz
żałobny podany jest wg mnie w bardzo dobrym, dość wolnym
tempie, rozwija się powoli od mrocznych akordów i rytmu
punktowanego w basie w dynamice pianissimo, konsekwentnie narasta i
przechodzi do potężnych fraz w kulminacjach, wzbudzając podziw dla
fenomenalnie w nich brzmiącego fortepianu marki Steinway, z pełnym,
soczystym brzmieniem i wspaniałym niższym rejestrem. "Finałek niedługi” brzmi wręcz jak muzyka współczesna: jest lapidarny, abstrakcyjny, brak w nim śladu melodii, jakichś tonalnych punktów zaczepienia, za to gra unisono obu rąk, trwająca niewiele ponad
minutę, kończy się wyrazistym akordem w moll – godnym
zwieńczeniem całej Sonaty, wykonanej przez młodego
Rosjanina w sposób bardzo konsekwentny, przemyślany i moim zdaniem
na naprawdę wysokim poziomie.
Również
własne utwory Iwana Biessonowa wykazują inspirację muzyką
Fryderyka Chopina, co jest zrozumiałe w kontekście uwielbienia
rosyjskiego pianisty dla naszego mistrza. Czas pokaże, czy artysta
skupi się na karierze wirtuoza, czy połączy ją być może z
rozwojem jako kompozytora. Przydałby się w końcu drugi Sergiusz
Rachmaninow... Jak przyznaje w komentarzu, zależy mu również na tym drugim aspekcie swojej działalności, a kierunkiem, do którego zmierza, jest piękno. Zaprezentowane na krążku trzy miniatury można
potraktować również jako ciekawą alternatywę dla tradycyjnych
bisów, którymi wirtuozi kończyli swoje występy, nie brak było
wśród nich przecież naprawdę wybitnych muzyków, znających
perfekcyjnie możliwości techniczne i wyrazowe instrumentu i
sięgających po pióro, by stworzyć własne dzieła dowodzące
również twórczych talentów, pragnących się zaprezentować
również z tej strony. Żyrafa (dosyć enigmatyczna i melancholijna), Walc a-moll (nastrojowy, w wolnym tempie), Walc h-moll (bardzo szybki, krótki i efektowny) są kolejnym
świadectwem muzykalności i niewątpliwego talentu Iwana Biessonowa,
którego należy śledzić z wielką uwagą. Dowodem przekonującym –
ponieważ podanym we własnej autorskiej interpretacji.
Po
wielokrotnym słuchaniu albumu nie pozostaje mi nic innego, jak
zarekomendować go miłośnikom naprawdę dobrej pianistyki i
wielbicielom twórczości Fryderyka Chopina. Szesnastoletni w
momencie nagrania artysta pokazuje się na nim z najlepszej strony
jako muzyk wrażliwy, myślący, wkładający w grę maksimum uczucia
i zaangażowania, świadomy znaczenia formy i treści wykonywanych
utworów. Wybitna biegłość techniczna idzie u niego w parze z
indywidualnością, artyzmem i szczerą pasją, zaś efekt końcowy
może budzić zachwyt odbiorców. Czekam na kolejne płyty Iwana
Biessonowa. Jego Chopin bardzo mi się spodobał, może za jakiś
czas przyjdzie pora na spektakularną pozycję swego repertuaru, I
Koncert b-moll Piotra Czajkowskiego, którym rosyjski wirtuoz
oszałamia wirtuozerią i głębią interpretacji (do posłuchania i
obejrzenia na YouTube). Posłucham z przyjemnością, a tej nie
powinno zabraknąć także przy poznawaniu jego debiutanckiego albumu
w Ars Produktion.
Paweł
Chmielowski
Fryderyk
Chopin – Mazurek b-moll op. 24 nr 4; Mazurek a-moll op. 17 nr 2;
Etiuda E-dur op. 10 nr 3; Etiuda c-moll op. 10 nr 12; Walc As-dur op.
42; Fantazja-impromptu op. 66; Nokturn cis-moll op. posth; Polonez
fis-moll op. 44; Sonata nr 2 b-moll op. 35 • Iwan Bessonow –
Żyrafa; Walc a-moll; Walc h-moll
Iwan
Biessonow, fortepian
Ars
Produktion 38 277 • w. 2019, n. 2018 • SACD, 75’00”
●●●●●○
Autor
bloga serdecznie dziękuje pani Annette Schumacher z wytwórni Ars
Produktion za nadesłanie albumu do recenzji. Polski
dystrybutor tego wydawcy, niezainteresowany współpracą
z Płytomaniakiem i promocją swoich tytułów na blogu, nie
przyczynił się w żaden sposób do ukazania się tekstu na stronie.
Ein
ganz herzlicher Dank des Textautors geht an Frau Annette
Schumacher (Ars Produktion) für
die Zusendung des Albums zur Rezension.
Komentarze
Prześlij komentarz