Przegląd nagrań Tonkünstler-Orchester (3) - Brahms.

 


Po dość długiej przerwie, wypełnionej przyjmowaniem paczek z płytami i odsłuchem najświeższych nowości, powracam do opisywania swoich wrażeń, a w przypadku kolejnego własnego wydawnictwa austriackiej Tonkünstler-Orchester są one zdecydowanie pozytywne. Drugie, lecz nie ostatnie spotkanie z jej naczelnym dyrygentem, japońskim maestro Yukatą Sado, wypełnione jest ponownie wielką symfoniką, poświęconą w całości bardzo bliskiej mojemu sercu twórczością Johannesa Brahmsa, o której sporo będę pisał w najbliższym czasie. Obiecuję sobie, że tym artystom i ich fonograficznym dokonaniom będę się przyglądał jeszcze częściej, niż dotychczas, a to dlatego, że jak na razie mam dobre lub bardzo dobre odczucia odniesione podczas poznawania ich kreacji w żelaznym repertuarze, ale także ze względu na zintensyfikowaną działalność fonograficznej agendy zespołu, w której coraz częściej i regularniej można odnaleźć np. coraz więcej nowych nagrań muzyki Gustawa Mahlera. Kto jak kto, ale Płytomaniak nie potrafi się oprzeć takim atrakcjom!

Nagranie, które mam prawdziwą przyjemność przedstawić, jest w pewnym sensie wyjątkowe: powstawało w najgorszym czasie pierwszego roku pandemii covid, w warunkach obostrzeń sanitarnych i ogromnych ograniczeń w życiu kulturalnym i społecznym. Tych trudnych chwil jednakże w żaden sposób nie słychać: album wypełniony jest nie tylko piękną i generalnie pogodną muzyką, ale ujmuje przede wszystkim ogromnym zaangażowaniem i dyrygenta, i członków orkiestry. Ma się wrażenie, że dokonując rejestracji dwóch arcydzieł Johannesa Brahmsa, dali ze siebie wszystko i starali się zapomnieć o trudnej rzeczywistości, przenosząc się – i późniejszego odbiorcę – w sferę piękna i dobra, co może wydawać się banałem, ale w tym przypadku nie jest. Z niniejszej interpretacji aż tchnie pasja i wrażliwość wykonawców, pokazujących się z najlepszej strony, idealnie korespondujące z charakterystycznymi właściwościami obu kompozycji, należących do najbardziej przystępnych i ujmujących wśród wielkiej symfoniki autora Niemieckiego requiem.

Głównym punktem programu jest II Symfonia D-dur op. 73. Nie można narzekać na dostępność jej fonograficznych wersji, realizowanych również obecnie z zadziwiającą częstotliwością, co w sumie mogłoby być tematem na inny wpis o absurdach i patologiach rynku płytowego, ale o tym może przy innej okazji. Niniejsza wersja od pierwszego momentu podbiła moje serce swoją szczerością, bezpretensjonalnością i brakiem rutyny. Czuć w niej jakąś świeżość i nie zawsze ujawniane w takim stopniu piękno, co z pewnością wynika z okoliczności przywołanych powyżej – z ogromnego wczucia się muzyków i dyrygenta w ducha i materię utworu, zachwycającego bogactwem myśli, pomysłów i efektowną instrumentacją. Narracja ujmuje zwartością i logiką, tempa są płynne i z gatunku umiarkowanie szybkich, całkiem dobrze wpisując się we właściwości czterech ogniw. W pierwszym z nich brak jest powtórzenia ekspozycji, co ma swoje plusy (skrócenie czasu trwania z 20 do 15 minut) i minusy (jakby nie patrzeć, jest to w jakimś stopniu zignorowanie intencji autora), ale osobiście nie mam nic przeciwko takiemu rozwiązaniu. Płynność w modyfikowaniu tempa, co jest typowe dla szeroko zakrojonego Allegro non troppo, wywiera bardzo dobre wrażenie, a wykonawcy umiejętnie prowadzą odbiorcę przez kolejne etapy przebiegu muzyki wyjątkowo romantycznej w wyrazie, co nie dziwi, jeśli wiemy o powstaniu II Symfonii w wyjątkowo malowniczym miejscu, nad Jeziorem Wertera w południowej Austrii. Pogodny charakter, za sprawą zwięzłego i niezwykle formotwórczego tematu, intonowanego przez waltornie, w przetworzeniu ulega dramatycznym komplikacjom, ale repryza i koda przynoszą uspokojenie i powrót do lirycznej dominanty całości. Warto zwrócić uwagę na rogi, zwłaszcza we fragmencie na pograniczu obu wspomnianych powyżej części składowych sonatowego allegra, z jaką wyrazistością, głębią i szlachetnością brzmią i przykuwają uwagę wyjątkowym pięknem i jakością gry nawet w tak dobrze znanym utworze. Część druga (Adagio non troppo), dość znacząco zaburza liryczny i spokojny nastrój za sprawą ciemnej barwy smyczków, wysuwających się tutaj na plan pierwszy, a także rozwiniętej harmonii, podlegającej nieustannym modulacjom w dwóch głównych wątkach, prowadzących do poruszającej, dramatycznej kulminacji. Można z pewnym przymrużeniem oka określić ten ustęp jako łyżkę dziegciu w beczce miodu, również piękną i potrzebną, wzbogacającą przecież znacząco zdecydowanie romantyczny charakter całego dzieła i nadającą mu rys dodatkowej głębi i pasji. Staranna realizacja zapisu partytury skutkuje uchwyceniem korespondencji motywicznej między instrumentami, którymi dyrygent operuje znakomicie, dbając o proporcje brzmieniowe między nimi, a dodawszy do tego grę na wysokim poziomie i odpowiednią temperaturę emocjonalną wykonania, otrzymujemy kreację żywo przemawiającą do wyobraźni i uczuć słuchacza. Niedługie i wesołe w charakterze Allegretto grazioso, z eleganckim, lirycznym głównym tematem granym przez obój, przechodzącym następnie w wyraziste i żywiołowe Presto, wykazujące inspirację folklorem, wprowadza pożądany element dynamizmu, antycypując misterną konstrukcję i błyskotliwość wyrazu finałowego Allegro con spirito. Tutaj Johannes Brahms tworzy najbardziej porywającą część cyklu symfonicznego od czasu Ludwiga van Beethovena, pokazując w pełnej krasie całą obsadę orkiestry, ze szczególną rolą sekcji blachy: trąbek, puzonów i tuby w spektakularnym zakończeniu. Ważną rolę pełnią również smyczki, zaś partytura zwłaszcza w ostatnim, ruchliwym i szybkim ogniwie obfituje w miejsca niezwykle wymagające pod względem technicznym, wymagającym maestrii wykonawców.

O równie pozytywnych wrażeniach mogę również napisać w przypadku Wariacji na temat Haydna op. 56a, stosunkowo rzadko zestawianych na płytach z II Symfonią. Bardzo lubię ten utwór, był pierwszym, który studiowałem z nutami w ręku jako młody meloman, odkrywający świat wielkiej symfoniki i od tamtego czasu sentyment do arcydzieła Brahmsa nie stracił na sile. Trwająca 19 minut kompozycja wykazuje podobne cechy, co poprzedniczka: nie ulega wątpliwości pasja i zaangażowanie wykonawców, przybierająca postać wykonania, które nie pozostawi obojętnym. Dyrygent znakomicie wprowadza w utwór w temacie przypisywanym Józefowi Haydnowi, będącym okazją do popisu dla instrumentów dętych drewnianych, zwłaszcza obojów i fagotów, a następnie poddawanym przez kompozytora mistrzowskim przekształceniom w zakresie rytmu, metrum, tonacji i ekspresji w ośmiu odrębnych i wspaniale wykonanych wariacjach z imponującym pod względem pomysłowości i siły wyrazu finałem, zapowiadającym identyczne miejsce i technikę kontrapunktyczną w ostatniej, IV Symfonii e-moll. Orkiestra, choć pozbawiona puzonów i tuby, operuje pełnią swoich możliwości w zakresie rozpiętości dźwięków w dole i górze skali za sprawą użytych tylko tutaj jednocześnie i od początku do końca fletu piccolo i kontrafagotu, ciekawy efekt brzmieniowy wprowadza trójkąt w ostatnim ustępie cyklu. Należyte zróżnicowanie poszczególnych odcinków kompozycji, ogrom pracy członków orkiestry włożonej we frazowanie i artykulację, szczególne wyczucie dyrygenta w zakresie tempa, które unika tuta niepotrzebnego pośpiechu obecnego w wielu innych wykonaniach sprawia, że słuchanie Wariacji B-dur jest doświadczeniem zdecydowanie pozytywnym i satysfakcjonującym. Świadczy niewątpliwie o tym, jak dobre rezultaty austriacki zespół osiąga w intensywnej i twórczej pracy ze swoim szefem, co zasługuje na podkreślenie, bo oba punkty programu albumu ani dla muzyków, ani dla dyrygentów łatwe nie są.

Z pewnością takie nie były szczególnie jesienią 2020 roku w warunkach szalejącej pandemii, ale pomimo niesprzyjających warunków, Yukata Sado i Tonkünstler-Orchester udowodnili siłę ludzkiego ducha i miłość do muzyki w kreacji, które na mnie osobiście wywarła bardzo dobre wrażenie. Choć konkurencja jest spora i utytułowana, a niniejsze nagrania ma oprócz niewątpliwych zalet również pewne niedoskonałości natury technicznej i jakości dźwięku, lecz niezbyt istotne w ostatecznej ocenie, wyrażam uznanie członkom formacji i kapelmistrzowi za pełne pasji, wyczucia, szczere i niewykalkulowane zaprezentowanie dwóch arcydzieł ukochanego kompozytora. Za sposób, który z pewnością dawał nadzieję im samym w trudnych czasach swojego powstania i sprawdza się u odbiorców niniejszego albumu jeszcze dzisiaj. Słuchałem go z zaciekawieniem, satysfakcją i przyjemnością.


Płytomaniak


Johannes Brahms

Symfonia nr 2 D-dur op. 73; Wariacje na temat Haydna op. 56a

Tonkünstler-Orchester • Yukata Sado, dyrygent

TON1008 • w. 2021, n. 2020 • CD, 60'00” ●●●●●○

Nagranie w wersji fizycznego dysku audio zostało nadesłane do autora bezpośrednio przez wydawcę, fonograficzną agendę zespołu Tonkünstler-Orchester. Jej polski dystrybutor nie przyczynił się w żaden sposób ani do uzyskania materiału do recenzji, ani do opublikowania tejże na stronie.

Komentarze

Popularne posty