BRUCKNER CHRISTIANA THIELEMANNA (3) - WIEDEŃ (2)

 


200. rocznica urodzin Antona Brucknera jest w muzycznym świecie obchodzona hucznie, dlatego Płytomaniak swoją uwagę postanowił skierować w stronę przedsięwzięcia będącego jednym z najważniejszych w ramach tegorocznych obchodów. Do takich niewątpliwie należy inicjatywa Sony Classical i związanych z nią ekskluzywnym kontraktem Filharmoników Wiedeńskich, która, rozpoczęta w roku 2020 wypuszczeniem na rynek pierwszego krążka z planowanej serii, będącego zresztą tematem niniejszej recenzji, teraz została doprowadzona do szczęśliwego i imponującego końca – wydania dużego, kilkunastopłytowego boksu z Symfoniami poprowadzonymi przez Christiana Thielemanna. Fakt ów zasługuje zdecydowanie na uwagę miłośników twórczości kompozytora i, choć jak zwykle nie obejdzie się bez kontrowersji i podzielonych opinii krytyki, ta edycja jest chyba najistotniejszą i najlepiej przygotowaną, jakie w tym roku ukazały się na rynku. Smutnym znakiem kryzysu w branży fonograficznej jest fakt, że podobnych przedsięwzięć ze strony największych wydawców płyt jest niezbyt wiele, ale cieszmy się z tego co mamy, tym bardziej, że o co najmniej dwóch podobnych projektach będę mieć przyjemność jeszcze napisać.

Pierwszy dysk całego zestawy, wydany najwcześniej i zapowiadający całość z jej finalizacją na rok 2024, jest mocnym akcentem: zawiera VIII Symfonię c-moll. Uważam to za bardzo dobre posunięcie, początek serii bywa zwykle bardzo udany, co zresztą potwierdziło się np. w konkurencyjnym wydawnictwie Filharmoników Monachijskich pod dyrekcją Walerego Gergiewa. Słyszymy tu wersję Roberta Haasa, faworyzowaną przez Christiana Thielemanna, o którego wizji tej potężnej partytury miałem już okazję donosić jakiś czas temu na przykładzie nagrania sprzed kilkunastu lat. Wykonanie inaugurujące działalność niemieckiego kapelmistrza na stanowisku naczelnego szefa Staatskapelle Dresden zachowało swoją wartość i wytrzymało próbę czasu, lecz cieszę się z najnowszej wersji, zrealizowanej z Złotej Sali Wiedeńskiego Towarzystwa Muzycznego w październiku 2019 roku. Jest to istotna informacja w kontekście mieszanych wrażeń, jakie odniosłem podczas słuchania IX Symfonii w ramach tego samego przedsięwzięcia, zarejestrowanej na żywo na Festiwalu w Salzburgu. Tutaj otrzymujemy produkcję o wiele bardziej satysfakcjonującą zarówno pod względem jakości dźwięku, jak i interpretacji.

Być może powyższe stwierdzenie wynika z lepszej znajomości dzieła niż w przypadku Dziewiątej, istniejącej pod batutą Thielemanna tylko na wspomnianym dysku, wcześniej bowiem nie zarejestrował jej na płytach kompaktowych. Ósmą zna doskonale, co słychać od początku do końca, podobnie ma się rzecz w przypadku Filharmoników Wiedeńskich, występującymi pod batutami wybitnych dyrygentów na krążkach w co najmniej pięciu kreacjach, by wspomnieć choćby najstarsze z nich, wojenne wykonanie Wilhelma Furtwänglera, czy o ponad czterdzieści lat późniejszą, dokonaną na rok przed śmiercią i zapisaną w historii fonografii interpretację Herberta von Karajana. Wersja Christiana Thielemanna bez wątpienia również przejdzie do dziejów orkiestry, ponieważ jest bardzo dobre, aczkolwiek nie należy go uznawać za jedynego i najlepszego dostępnego na płytach – konkurencja wśród innych zespołów, zwłaszcza z Monachium, Berlina i Hamburga, jest zbyt liczna i utytułowana. W sumie mogę ostrożnie stwierdzić, że niniejsza Ósma wydaje się najbardziej przekonującym nagraniem muzyki Brucknera, jakie stało się udziałem niemieckiego kapelmistrza, a ten do moich faworytów niestety nie należy.

Tym niemniej, dostrzegam niewątpliwe zalety prezentowanego nagrania, których jest całkiem sporo. Co prawda, dość energicznie potraktowana część pierwsza pod względem czasu trwania niewiele się różni od następującej po niej drugiej, noszącej oznaczenie Scherzo, co ze względów konstrukcyjnych akurat mi niezbyt przypada do gustu, ale ostateczna różnica jest na tyle mała, by nie stanowiła jakiegoś wielkiego problemu. Nie sposób jednak nie usłyszeć energicznego podejścia do tempa w początkowym Allegro moderato, modyfikowanym często w jego przebiegu, często dość swobodnie i na granicy akceptacji przeze mnie (nagłe przyśpieszenia z narastającym crescendo z kotłami przygotowujące kulminację repryzy głównego tematu), ale całość mimo tego jest przekonująca. Jeśli chodzi o Scherzo, kapelmistrz dobrze zrozumiał wymaganie kompozytora i muzyka płynie w przyjaznym, umiarkowanym tempie, unikając zarówno ciężkości, jak i niepotrzebnego pośpiechu, będącego niestety zbyt częstym zjawiskiem w konkurencyjnych nagraniach. A przecież owo ogniwo nie jest błahe i nie można go grać bez refleksji, wychodząc tylko z automatycznego oddania struktury A-B-A. Jest wręcz fascynujące: wspaniale zinstrumentowane (tutaj właśnie po raz pierwszy pojawiają się w obsadzie harfy), z frapującymi pomysłami melodycznymi i zapadającymi w pamięć tematami, dowodzi, jak w trakcie ewolucji gatunku w twórczości Antona Brucknera owo ogniwo coraz bardziej rozrastało się w czasie, osiągając swoją kulminację w najpotężniejszych pod względem rozmiarów V i VIII Symfonii. W tej właśnie najdłuższe jest także, co nie dziwi, rozbudowane Adagio. Pod batutą Thielemanna zamyka się w 26 minutach, co jest naprawdę rozsądnym kompromisem pomiędzy jego swobodnym stosunkiem do tempa a materią i duchem samej muzyki, stanowiącej genialny przykład natchnienia i pasji autora, prezentującej się równie dobrze w jeszcze szerszym wymiarze czasowym innych wykonań. Jego słuchanie jest prawdziwą przyjemnością rozkoszowania się wspaniale brzmiącymi smyczkami, ale również pozostałymi grupami w orkiestrze, ze szczególnym uwzględnieniem rogów i puzonów. Filharmonicy Wiedeńscy brzmią wyśmienicie w całej Symfonii, ale właśnie ta pełna głębi i powagi powolna muzyka wystawia im jak najlepsze świadectwo. Narracja jest znakomita: powolny wstęp, przedstawianie dwóch tematów i ich rozwijanie, prowadzące do spektakularnej kulminacji w największej dynamice z dwukrotnym uderzeniem w talerz (dziwi jednak brak dźwięków harf w następujących bezpośrednio po nich akordach), a następnie spokojne, zamierające stopniowo zakończenie. Na brak wzruszeń nie można tu narzekać - Adagio oszałamia pięknem i ekspresją. Potężny finał z fanfarowym, „rycerskim” głównym tematem w blasze brzmi, jak na mój gust, nieco zbyt szybko, ale wpisuje się konsekwentnie w wizję dyrygenta: spójną i przemyślaną. Odcinki w (zbyt) żywym tempie przeplatane są umiejętnie z fragmentami bardziej stonowanymi, tworząc fascynującą mozaikę wątków i myśli, wśród których na uwagę zasługuje imponujący marszowy epizod z miarowo wybijanym przez kotły rytmem, a przede wszystkim niemająca sobie równie w literaturze muzycznej koda. Wymagania interpretacyjne postawione przez kompozytora spore, ale dyrygent i orkiestra w pełni im sprostali, kończąc VIII Symfonię w wielkim stylu.

Oczywiście, znając doświadczenie Christiana Thielemanna i renomę Filharmoników Wiedeńskich, trudno by się było spodziewać wykonania poniżej pewnego poziomu, lecz w tym przypadku kontrowersji nie ma za dużo, znacznie więcej jest za to zdecydowanie pozytywnych wrażeń, odniesionych podczas słuchania całej, trwającej 81 minut kompozycji. Jest wyjątkowo udana pod względem jakości dźwięku: realizatorzy nagrania wykonali naprawdę dobrą pracę nad zbalansowaniem grup w orkiestrze, czystością i zróżnicowaniem wolumenu od najcichszych do najgłośniejszych momentów. Jest naprawdę piękne – orkiestra brzmi fantastycznie, nie ma słabych punktów, a jej występ w słynnej Złotej Sali jest doświadczeniem wyjątkowym z czysto estetycznego punktu widzenia. Wspaniale brzmiące smyczki, drewno, blacha, perkusja, wyraziste solówki, a wszystko to doskonale słyszalne, bez zagłuszania jednych instrumentów i sekcji przez drugie. Mimo sporej obsady faktura jest przejrzysta, zaś poszczególne partie prowadzone są czytelnie, potwierdzając z jednej strony kunszt kompozytora, z drugiej wykonawców i dyrygenta, stojącego przed ogromnym wyzwaniem udźwignięcia wielkiej formy, umiejętnego posługiwania się sekcjami i utrzymania uwagi słuchacza od początku do końca. Słynna austriacka formacja uddowadnia, jak wspaniale wpisuje się w zobowiązującą tradycję wielkich wykonań muzyki Antona Brucknera, jeśli tylko poprowadzi ją perfekcyjnie przygotowany i należycie rozumiejący materię mistrz batuty. Niniejsze nagranie jest bez wątpienia sukcesem wytwórni Sony Classical, Filharmoników Wiedeńskich oraz Christiana Thielemanna. W bardzo dobrym stylu rozpoczyna szeroko zakrojony projekt poświęcony tegorocznemu jubilatowi i rozbudza nadzieję na kolejne, równie udane pozycje.


Płytomaniak


Anton Bruckner

Symfonia nr 8 c-moll

Wiener Philharmoniker Christian Thielemann, dyrygent

Sony Classical 19439786582 • w. 2020, n. 2019 • CD, 81'28” ●●●●●○

Nagranie w wersji fizycznego dysku audio zostało nadesłane do autora przez polskiego dystrybutora wytwórni Sony Classical, Sony Music Poland z Warszawy.

Komentarze

Popularne posty