Kilka słów o Symfoniach W. A. Mozarta - trzy nagrania wytwórni Tacet (1).

 


Pozostaję na razie w epoce, pięknej i różnorodnej pod względem muzycznym, o której pisałem w poprzednim tekście, poświęconemu kolejnemu czeskiemu odkryciu. Tym razem nie trzeba specjalnie odnajdywać repertuaru, bowiem w jego skład od dawna wchodzą Symfonie Wolfganga Amadeusza Mozarta. Cały czas ukazują się ich nowe rejestracje, a w niniejszym przypadku można mówić o pierwszym woluminie nieformalnej serii wydanej przez niemiecką wytwórnię Tacet. W jej brawach znaleźć można dosyć sporo nagrań Gordana Nikolicia, skrzypka, prowadzącego w roli lidera od pulpitu Holenderską Orkiestrę Kameralną. Miałem już okazję zapoznać się z ich wspólnych występem z dwoma Koncertami skrzypcowymi i wywarły na mnie bardzo dobre wrażenie. Podobnie rzecz się ma z krążkiem zawierającym popularne, piękne i wybitne osiągnięcia autora Wesela Figara na polu symfoniki.

Co ciekawe, jakiś czas temu pisałem o innym albumie, wydanym co prawda kilkanaście lat temu, z identycznym repertuarem: Haffnerowską oraz Lincką. Dokonując pobieżnego porównania, można wysunąć kilka wniosków o podobieństwach łączących oba fonogramy. I tam, i tu mamy do czynienia z wykonaniem współczesnej orkiestry o kameralnej obsadzie, posługującej się tradycyjnym instrumentarium. Łączy je dość podobny czas trwania, co w kontekście różnicy około dwóch minut nie ma naprawdę znaczenia, zwłaszcza, że poszczególne części każdej z Symfonii są akurat dosyć podobne. Zagłębiając się w szczegóły, stwierdzić należy, iż łączny wymiar czasowy, wynoszący dobrze ponad godzinę, świadczy o określonym podejściu wykonawców w stosunku do kluczowej kwestii: wymiaru czasowego. Fakt, że wolna część Linckiej zbliża się aż do 15 minut, wynika nie z jakiejś szczególnej rozwlekłości cechującej interpretacje, ale ze skrupulatnego respektowania znaków powtórzeń widniejących nie tylko w ustępach szybkich (skrajnych), ale również w powolnych. To, czego nie zawsze byliśmy świadkami w dziełach identycznego gatunku pisanych przez Józefa Haydna, często stosował w swoich kompozycjach Wolfgang Amadeusz Mozart. Tym tropem, charakterystycznym dla grup specjalizujących się w historycznych praktykach wykonawczych, takich jak np. lubiani przeze mnie Angielscy Soliści Barokowi i John Eliot Gardiner (Philps/Decca), poszła zarówno Praska Filharmonia i jej ówczesny szef, Jiří Bělohlávek, jak Holenderska Orkiestra Kameralna ze swoim liderem, prowadzącym ją od pulpitu skrzypiec Gordanem Nikoliciem. Co prawda, widać w tym ostatnim aspekcie pewien rys różniący oba albumu będące przedmiotem mojego zainteresowania, ale w ostatecznym efekcie nie ma to znaczenia, ponieważ i jeden, i drugi album wywarły na mnie pozytywne wrażenie.

Dopełniając obraz albumu wytwórni Tacet wyłaniający się już z przedstawionych powyżej informacji, podkreślić należy niezwykle staranne przygotowanie materiału. Do partytur skrzypek i holenderska orkiestra podeszli skrupulatnie, rzeczowo, ale z ciepłem i miłością, jakich muzyka Mozarta wymaga, by nie straciła nic na swym cieple i uroku. Nie wyklucza się przecież najbardziej rzetelna realizacja nutowego zapisu, z dopracowanymi szczegółami w zakresie wydobycia i ukształtowania dźwięku z emanującą aurą klasycznego piękna i doskonałości, wzbudzających zachwyt słuchacza, O pragnieniu jak najdoskonalszego oddania zamysłów twórcy świadczy także przyjęty sposób gry w trakcie sesji nagraniowych: artyści utworzyli okrąg, co jest rzeczywiście interesujące, ponieważ pozwala na „krążenie” muzyki między nimi, a poszczególni gracze lepiej się słyszą. Nie jestem do końca pewny, czy przysłużyło się to całości, co mogą stwierdzić lub nie posiadacze odtwarzaczy nagrań z dźwiękiem przestrzennym, ja jednakże podczas odsłuchów hybrydowego systemu audio na „zwykłym” sprzęcie nie ustaliłem szczególnych negatywów wspomnianego rozwiązania. Brzmienie jest pełne, wyraźne, i choć musiałem dokonać kilku manipulacji w zakresie wolumenu i przestrzenności, całość przypadała mi do gustu, podkreślając atrakcyjność nagrania samego w sobie oraz interesującego wykonania.

Wspomniałem już o dość długim czasie trwania całości, co wiąże się właśnie z pedantycznym wręcz realizowaniem partytury pod kątem szanowania znaków powtórzeń – mamy z tym do czynienia zarówno we wszystkich ogniwach obu Symfonii, w których wyraźnie tego żąda kompozytor. Tempa dobrane są ze znawstwem, trafnie charakteryzując poszczególne części, również respektując zamysły Wolfganga Amadeusza Mozarta, żądającego zwłaszcza w finałach gry brawurowej i szybkiej. Co ciekawe, troszkę wolniej niż zazwyczaj wypadły ustępy powolne, oznaczone jako Andante, przypominając tutaj raczej Adagio. Nie jest to dla mnie osobiście jakimś szczególnym problemem, choć preferuję tradycyjne, „płynące” i stylistycznie bez zarzutu realizacje owego oznaczenia, znane z klasycznych, niedoścignionych pod tym względem nagrań z przeszłości (Karl Böhm i Filharmonicy Berlińscy/DG), ale w powiązaniu z powtórkami fakt może mieć jakieś znaczenie dla niecierpliwych słuchaczy, nieprzyzwyczajonych do rozciągnięcia znacząco w czasie dobrze znanych fragmentów. Do „niebiańskich dłużyzn” Franciszka Schuberta jest tu całkiem niedaleko...

Wielokrotne słuchanie interpretacji Holenderskiej Orkiestry Kameralnej i Gordana Nikolicia utwierdziło mnie w przekonaniu, że jest utrzymana na wysokim poziomie, przynosi szereg ciekawych rozwiązań koncepcyjnych (podejście do tempa, architektury całości, realizacji brzmieniowych między grupami instrumentów w orkiestrze, ze szczególnym uwzględnieniem sekcji dętej, co szczególnie istotne jest w Symfonii C-dur KV 425), jest też satysfakcjonująca pod względem czysto technicznym i jakości dźwięku. To wszystko sprawia, że nie tylko będę od czasu do czasu sięgał po omawiane nagranie, ale za jakiś czas doniosę o dwóch następnych krążkach, zawierających symfoniczne arcydzieła Wolfganga Amadeusza Mozarta w tym samym wykonaniu.


Paweł Chmielowski


Wolfgang Amadeusz Mozart

Symfonie: nr 35 D-dur KV 385, „Haffnerowska” i nr 36 C-dur KV 425, „Lincka”

Netherlands Chamber Orchestra • Gordan Nikolić, lider (dyrygent)

Tacet S 230 • w. 2018, n. 2017 • SACD, 65'23” ●●●●●○

Nagranie w postaci fizycznego dysku SACD zostało nadesłane do autora bezpośrednio przez wydawcę, wytwórnię Tacet. Jej polski przedstawiciel nie przyczynił się w żaden sposób ani do uzyskania materiału do recenzji, ani do opublikowania tejże na stronie.

Komentarze

Popularne posty