Mozartowi na urodziny - parę słów o Koncertach skrzypcowych.
Wczoraj przypadła rocznica, której nie sposób zignorować, nawet jeśli generalnie dość niechętnie reaguję na konieczność uczczenia jakichś ważnych wydarzeń powiązanych z datami - 27. stycznia 1756 roku urodził się w Salzburgu Wolfgang Amadeusz Mozart. Okazja, by zająć się jakimś nagraniem z muzyką klasyka zatem dobra, ale jeszcze bardziej istotny jest fakt, że od dłuższego czasu u Płytomaniaka brakowało płyt z twórczością Jubilata. Skorzystałem z okazji, by sięgnąć po płytę dawno już czekającą na swoją kolej, nadającą się w tym celu wyśmienicie, ponieważ jest przyjemna w odbiorze, zawiera interpretację na wysokim poziomie oraz zrealizowaną pod względem technicznym w sposób, który docenią posiadacze specjalistycznego sprzętu. Przede wszystkim jednak można znaleźć na krążku nieobecny jak dotąd u mnie repertuar – dwa Koncerty skrzypcowe.
Znanych jest łącznie pięć pozycji tego gatunku o potwierdzonym autorstwie, pochodzących jeszcze z pobytu kompozytora w Salzburgu, powstałych w latach 1773-1775. Słuchamy chętnie i często Koncertów fortepianowych Mozarta, ale zapominamy, jak ważną rolę w jego życiu i twórczości odgrywały skrzypce. Ojciec, Leopold, renomowany pedagog i autor wysoko cenionej w ówczesnym czasie szkoły gry, wpoił synowi wszelkie tajniki na smyczkowym instrumencie tak skutecznie, że młody człowiek (trzynastolatek!) był w stanie objąć prestiżową funkcję koncertmistrza nadwornej orkiestry. Komponowane w owym czasie licznie serenady, divertimenta i kasacje zawierają często efektowne i ważne solówki skrzypiec, zaś sam Wolfgang Amadeusz był w owym czasie nie tylko jednym z najważniejszych czynnych wirtuozów, ale po roku 1775 – jednym z najbardziej znaczących muzyków piszących na skrzypce. I choć jego twórczość ograniczyła się do jedynie pięciu „prawdziwych” dzieł koncertowych, bowiem później nie powstały żadne nowe pozycje tego gatunku, to wydaje się pewną przesadą oceny takie jak stwierdzenie, że Koncerty „nie należą do najgłębszych dzieł Mozarta, które nie osiągnął w nich tej samodzielności stylistycznej” i że ”podobnie jak cała jego twórczość tego okresu, nie dorównują kompozycjom z lat wiedeńskich”.
Można się zgadzać z podobnymi sądami uczonych specjalistów lub nie, ale warto w każdym razie poznać Koncerty skrzypcowe Mozarta, które zajmują mimo wszystko ważna rolę w dziejach swojego gatunki i szerzej, muzyki, nie tylko twórczości samego autora Wesela Figara; cieszą się też duża popularnością wśród wirtuozów. Cały czas powstają nowe płytowe rejestracje, choć na rynku nie można już narzekać na brak naprawdę dobrych i ciekawych interpretacji owych kompozycji, zarówno tradycyjnych, jak i odwołujących się do dawnych praktyk wykonawczych. Wśród nowszych można wspomnieć chociażby nagrania Arabelli Steinbacher czy wcześniejsze Julii Fischer (Pentatone), Christopha Koncza (Sony), Sebastiana Bohrena (Avie) czy Jamesa Ehnesa (Onyx). Tym razem przyszła pora na propozycję niewielkiej, ale renomowanej niemieckiej wytwórni Tacet, która opublikowała krążek z dwiema kompozycjami. Ułożono je w kolejności chronologicznej, najpierw mamy utrzymany w tonacji B-dur utwór z roku 1773 (KV 207), a następnie wykazujący już znacznie większą swobodę w posługiwaniu się formą i wypełnieniu jej dojrzalszą treścią, Koncert A-dur KV 219. Mimo wszelkich różnic między nimi, oba utwory są godne swego autora, jak podaje Przewodnik koncertowy PWM, są „pełne gracji i humoru, lekkości i śpiewności, są wykładnikiem stylu galant, pięknym przykładem późnorokokowej muzyki rozrywkowej”.
Wszystkie zalety Koncertów, nie tylko tych opisanych powyżej, można usłyszeć na krążku wytwórni Tacet za sprawą bardzo dobrego, przemyślanego i naprawdę przekonującego wykonania. Nie dziwi to, jeśli spojrzymy na nazwiska wykonawców, stale współpracujących z niemieckim wydawcą i mających na koncie liczne nagrania muzyki Wolfganga Amadeusza Mozarta. Mam na myśli nie tylko Holenderską Orkiestrę Kameralną, ale przede wszystkim prowadzącego ja od pulpitu solisty Gordana Nokolicia. Serbski muzyk często pojawia się w podwójnej roli na płytach jako solista i dyrygent, podobnie jest i tutaj, dzięki czemu kreacja obu dzieł przybiera indywidualny i osobisty charakter. Nie jest też chyba dziełem przypadku, że artysta często sięga do twórczości wiedeńskiego klasyka, nie tylko po utwory solowe, ale również czysto symfoniczne, jak np. niektóre Symfonie, również zarejestrowane dla wytwórni Tacet, kierując nimi z pozycji koncertmistrza.
Muzyka Mozarta w prezentowanym nagraniu zachwyca doskonałymi proporcjami, doskonałością formalną, śpiewnością i plastycznością tematów, doskonałym wykorzystaniem możliwości technicznych i wyrazowych instrumentu, jako że nie brak tu zarówno partii wirtuozowskich oraz lirycznych i wzruszających kantylen, nie może się też obejść bez zaskakujących pomysłów. Za przykład niech posłuży chociażby Koncert A-dur – w jego pierwszej części po dość długim wstępie orkiestry oczekiwalibyśmy od razu wejścia skrzypiec z identycznym materiałem, a tymczasem solista prezentuje temat pojawiający się tylko tutaj, bez związku z całością i na dodatek w tempie Adagio. Dopiero później przechodzi do powtórzenia ekspozycji. Również w finałowym rondzie urocze i pełne gracji refreny o charakterze menueta są nagle przedzielone niezwykle dynamicznym i efektownym „tureckim” epizodem; wiemy przecież doskonale, że Mozart bardzo lubił muzykę „alla turca”. Ożywia to narrację i daje soliście okazję do pokazania się w nowym świetle, z czego skwapliwie korzysta. Podziwiam doświadczenie i maestrię Gordana Nokolicia, który gra z absolutną swobodą i elegancją, ale jednocześnie pełną kontrolą nad dźwiękiem, frazowaniem i artykulacją w sposób wystawiający mu jak najlepsze świadectwo. Tempa dobiera rozważne, nieprzesadne, płynne, w których poszczególne części Koncertów brzmią logicznie i naturalnie. Bardzo dobrze spisuje się Holenderska Orkiestra Kameralna o dość nielicznej obsadzie smyczków oraz pary obojów oraz rogów, znająca od podszewki metody pracy i wymagania prowadzącego ją solisty – dyrygenta, stojącego na jej czele od roku 2004. Końcowe wrażenie po wysłuchaniu całości jest zdecydowanie pozytywne, choć może jest lekki niedosyt co do ilości nagranego materiału – na płycie spokojnie zmieściłaby się jeszcze jedna pozycja, tymczasem czas trwania krążka sięga niewiele ponad 50 minut.
Nagranie funkcjonuje w wersji SACD, mającej w zamyśle wydawcy przybliżać analogowy dźwięk na kompakcie, co z pewnością docenią melomani posiadający odpowiedni sprzęt z dźwiękiem wielokanałowym. Być może wtedy usłyszą w pełni zalety ustawienia muzyków podczas sesji nagraniowych – członkowie orkiestry siedzą w kręgu, a tuż za nimi już w jego obrębie stoi solista. Słuchając wersji hybrydowej na „zwykłym” odtwarzaczu, doceniam realizację techniczną nagrania z ładnym, subtelnym, eleganckim brzmieniem skrzypka i zespołu, ale sądzę, że ten pierwszy mógłby być ustawiony trochę bliżej mikrofonów. Wyczuwam pewną dysproporcję między oboma podmiotami, wprawdzie lekką, ale jednak ewidentną, co sprawia, że słuchanie nagrania odbywało się z pewnym wysiłkiem z mojej strony. Zdecydowanie wolę obcować z nagraniami cechującymi się pełnią równowagi pod tym względem, o co niekiedy niełatwo.
Zalet omawianego przedsięwzięcia jest jednak zdecydowanie więcej, a omawiana produkcja jest na tyle wartościowa i przekonująca, że może być spokojnie uznana za ciekawą i utrzymaną na wysokim poziomie kreację płytową pierwszego i ostatniego z Koncertów skrzypcowych Wolfganga Amadeusza Mozarta – wartą zainteresowania.
Paweł Chmielowski
Wolfgang Amadeusz Mozart
Koncerty skrzypcowe” nr 1 B-dur, KV 207; nr 5 A-dur, KV 219
Gordan Nikolić, skrzypce • Netherlands Chamber Orchestra
Tacet S 231 • w. 2019, n. 2017 • SACD, 52’35” ●●●●●○
Nagranie zostało nadesłane do recenzji przez wydawcę, wytwórnię Tacet.
Komentarze
Prześlij komentarz