Utwory symfoniczne Grażyny Bacewicz - nowa seria wytwórni CPO (1).

 


Całkowitym zbiegiem okoliczności jest fakt, że publikacja recenzji bardzo dobrego nagrania z muzyką polską pokrywa się czasowo z przypadającą właśnie dzisiaj kolejną, bo sto piątą, rocznicą odzyskania niepodległości. Wcześniej chodził mi po głowie zamysł omówienia przy tej okazji Polonii Ignacego Jana Paderewskiego, ale z racji tego, że w ostatnim czasie słucham dużo płyt zagranicznych wytwórni, musiałem ten zamysł chwilowo porzucić. Co się wlecze, nie uciecze. Żałuję przy tej okazji, że nie mogę reagować zawsze na wszystkie muzyczne jubileusze i ważne daty, zasługujące na uhonorowanie w postaci recenzji w większym lub mniejszym stopniu do nich nawiązującej, lecz z drugiej strony nie chcę np. ograniczać moich spotkań np. z twórczością autora Manru wyłącznie do 11. listopada. Po polską muzykę obiecuję nadal sięgać, tym bardziej, że jej ciekawych rejestracji w ostatnich miesiącach pojawiło się całkiem sporo, a do najlepszych zaliczę prezentowany album wytwórni CPO, pierwszy z trzyczęściowej serii poświęconej muzyce symfonicznej Grażyny Bacewicz (1909-1969).

Bardzo się cieszę, że w końcu nadszedł czas na zaprezentowanie w szerszym wymiarze większych dzieł orkiestrowych wybitnej kompozytorki, cieszącej się coraz większą popularnością wśród zagranicznych wykonawców i wydawców. Niezależnie od tego, czy ma to miejsce za sprawą mecenatu polskich państwowych instytucji kulturalnych czy nie, to o ile nadrobiono w jakimś stopniu zaległości w zakresie Koncertów czy Kwartetów smyczkowych, o tyle muzyka na wielką orkiestrę symfoniczną autorki czeka na właściwą i godną jej talentu wizję. Sądząc po pierwszym woluminie serii powstającej w niemieckiej wytwórni CPO, można być pewnym całkowitego sukcesu przedsięwzięcia, które, co ciekawe, zaczyna mieć naśladowców (Chandos). Gwarantuje to nie tylko znakomita i renomowana Orkiestra Symfoniczna Radia Zachodnioniemieckiego, ale przede wszystkim prowadzący ją niestudzony odkrywca i propagator muzyki polskiej, Łukasz Borowicz. Artysta prowadzący intensywną działalność koncertową oraz nagraniową, w samym centrum której umieszcza zazwyczaj mniej lub bardziej znane utworu naszych kompozytorów. Ze znakomitym skutkiem, jak dowodzi również prezentowany album.

Znalazły się na nim co prawda tylko dwa, ale decydujące dla tej ważnej dziedziny twórczości dzieła Grażyny Bacewicz – III i IV Symfonia. Napisane i prawykonane w pierwszej połowie XX wieku, zajmujące w momencie swojej premiery (odpowiednio 1953 i 1954 r.) jedno z czołowych miejsc ówczesnej twórczości na skalę krajową, ale obecnie, po kilkudziesięciu latach od swego powstania, stanowią dla polskiej publiczności raczej materiał do odkryć, niż dobrze znaną część żelaznego repertuaru naszych filharmonii, co świadczy o nędzy umysłowej osób nimi zarządzających. Nie słyszałem o prezentacji obu w ostatnich dekadach, nie mówiąc już o nagraniach (znane są mi zaledwie dwa – Trzecia pod dyrekcją niemieckiego dyrygenta Rolanda Badera z 1991 r. czy nowsza jej kreacja z roku 2004 z udziałem wielkiego propagatora i znawcy narodowego repertuaru – maestro Jana Krenza). Widocznie musi znowu przyjść impuls z zagranicy, by rodzimi decydenci zainteresowali się spuścizną najwybitniejszej kompozytorki, tak jak miało miejsce przed laty w przypadku Mieczysława Karłowicza czy Mieczysława Weinberga.

Płyta wytwórni CPO wypełnia dotkliwy brak obecności wielkiej symfoniki Grażyny Bacewicz nie tylko w polskiej fonografii. Jest inicjatywą przemyślaną, doskonale przygotowaną i zrealizowaną, a efekt artystyczny zaspokoić może nawet najbardziej wymagających krytyków i znawców wybitnych muzycznych kreacji, zwłaszcza tych, którzy interesują się twórczością minionego stulecia. Słuchanie obu dzieł jest doświadczeniem fascynującym nie tylko z poznawczego punktu widzenia. Za sprawą samej muzyki, interesującej, barwnej i atrakcyjnej, sprawia satysfakcję intelektualną, ale oddziałuje również na sferę emocji i przeżyć, jak każda wielka muzyka. Nie byłoby ich, gdyby nie bardzo dobre wykonanie, w pełni oddające zasługi Symfoniom. Orkiestra Symfoniczna Radia Zachodnioniemieckiego gra rewelacyjnie, co nie jest może zbytnią nowością, zważywszy na fakt, że zalicza się do najlepszych tego rodzaju formacji u naszych zachodnich sąsiadów, ale z pewnością chyba po raz pierwszy zetknęła się partyturami polskiej kompozytorki i zaprezentowała je fenomenalnie. Dodać należy, że dzieła rozpisane są na dużą obsadę, przy czym Czwarta jest jeszcze bardziej rozbudowana od swojej poprzedniczki. Obie napisane ze znawstwem i maestrią, dającą pole do popisu wszystkim grupom instrumentalnym, zwłaszcza doskonale poprowadzonym smyczkom, co może wróżyć kolejne wykonania nie tylko w Niemczech. Mam nadzieję, że tak udana fonograficzna prezentacja nowego dla zagranicznych odbiorców materiały przyniesie większe zainteresowanie i częstszym sięganiem po muzykę Grażyny Bacewicz w życiu koncertowym.

Nie do przecenienia jest rola Łukasza Borowicza w omawianym przedsięwzięciu, na kontynuację którego z niecierpliwością czekam. Artysta naprawdę zadbał o doskonałe przygotowanie orkiestry i zapoznanie jej z nowym repertuarem, czego w ogóle nie czuć. Świeżość interpretacji, pasja, blask tchną z omawianego nagrania, pokazującego w pełnej krasie bogactwo pomysłów, rewelacyjną instrumentację i powagę, ale również elementy humoru, liryzmu i inspiracji polskim folklorem. W efekcie końcowym przynosi to kreację żywo przemawiającą do odbiorcy i skłaniającą go do częstego słuchania zarówno III, jak i IV Symfonii, które jeszcze nigdy nie zabrzmiały tak dobrze na płytach. Ów udany efekt potęguje bardzo dobra realizacja techniczna nagrania, z ładnym, czystym dźwiękiem.

Być może znajdą się czytelnicy, którzy zarzucą mi, że nie piszę więcej o samej muzyce, ograniczając się do swoich wrażeń odniesionych podczas słuchania. Myślę, że właśnie na tym powinna polegać recenzja nagrania muzycznego, ale dla zainteresowanych bardziej szczegółowymi informacjami na temat nagranych Symfonii Grażyny Bacewicz mam dobrą wiadomość. Prezentowany album przynosi w książeczce tekst nie tylko po angielsku i niemiecku, ale, co zasługuje na szczególne podkreślenie, również po polsku. O ile w przypadku danych biograficznych i historycznych z życia wykonawców nie ma w tym nic dziwnego, o tyle zamieszczone gruntowne przedstawienie twórczości kompozytorki i charakterystyki jej dzieł na szerszym tle naszej muzyki jest kolejnym znakomitym osiągnięciem Łukasza Borowicza. Artysta nie tylko zapisuje się złotymi zgłoskami w dziejach fonografii za wspaniały akt dyrygencki i wykonanie, którego słuchanie jest prawdziwą przyjemnością pod każdym względem, ale równie dobrze odnajduje się w sztuce słowa, kreśląc ciekawy i wartościowy esej o niekwestionowanych wartościach poznawczych. Czyta się go łatwo i z zaciekawieniem, nie jest przeładowany ani naukową terminologią, ani napuszonym stylem – z pewnością zainteresuje melomana, pragnącego dowiedzieć się czegoś więcej o muzyce Grażyny Bacewicz. Promocji polskiej twórczości w najlepszy sposób jest tutaj więcej – okładkę zdobi zdjęcie Lśniącej chmury Józefa Czapskiego. Miło również obcować z wybitnym przykładem malarstwa, będącego ozdobą kolekcji Muzeum Narodowego w Warszawie.

Podsumowując swoje rozważania o prezentowanym albumie mogę stwierdzić, że jest przedsięwzięciem udanym pod każdym możliwym względem: wartości repertuarowej, solidności wykonania, odpowiedniej realizacji technicznej i atrakcyjnej, profesjonalnej warstwie edytorskiej. Brawa dla wykonawców: orkiestry, Łukasza Borowicza oraz wytwórni CPO za tak udane wprowadzenie do symfonicznej twórczości wybitnej polskiej kompozytorki i rewelacyjną promocję polskiej muzyki.


Paweł Chmielowski


Grażyna Bacewicz

Complete Symphonic Works Vol. 1

Symfonie: nr 3 i 4

WDR Sinfonieorchester • Łukasz Borowicz, dyrygent

CPO 555 556-2 • w. 2022, n. 2021 • CD, 54'13” ●●●●●●

Nagranie w wersji fizycznego dysku audio zostało nadesłane do autora bezpośrednio przez wydawcę, wytwórnię CPO. Jej polski dystrybutor nie przyczynił się w żaden sposób ani do uzyskania materiału do recenzji, ani do opublikowania tejże na stronie.

Komentarze

Popularne posty