W cieniu mistrzów muzyki kameralnej - Trio Adorno.
Miło mi co jakiś czas wzbogacać bloga o płyty kolejnych wytwórni, dotychczas na nim nieobecnych. Rzadko, bo rzadko, ale jednak znajdują się decydenci, którzy w odróżnieniu od większości swoich kolegów po fachu, a polskich dystrybutorów w szczególności, życzliwie odpowiadają na zainteresowanie Płytomaniaka ich tytułami i nie mają nic przeciwko wysłaniu do mnie swoich płyt. Tak jest w przypadku pojawiającego się teraz po raz pierwszy niemieckiego Arcantusa, za co jestem bardzo wdzięcznym, tym bardziej, że okazją do zapoznania się z jego dokonaniami stanowi bardzo ciekawy i udany album, opatrzony angielski tytułem In the shadow. Dodatkową atrakcją jest niewątpliwie kochana przeze mnie kameralistyka w bardzo dobrym wydaniu – zarówno pod względem wyselekcjonowania materiału, jak i jego wykonania. Same zalety!
Pomysłodawcy krążka tłumaczą dobór repertuaru jego stosunkowo małą popularnością w porównaniu z powszechnie znanymi dziełami wybitnych autorów; stąd niejako ukryte w tytułowym cieniu wybrane kompozycje zasługujące na większą uwagę i uznanie. Patrząc na nazwiska kompozytorów, trudno przypuszczać, by Wolfgang Amadeusz Mozart, Bohuslav Martinů czy Feliks Mendelssohn-Bartholdy potrzebowali takiej promocji, ale z drugiej strony w pewnym sensie należy przyznać rację wykonawcom z Tria Adorno, że nawet w bogatej i różnorodnej twórczości takich mistrzów skrywają się pozycje, które warto grać i popularyzować przy każdej możliwej okazji.
Istotnie – trzy pozycje tworzące program płyty wytwórni Arcantus, mimo że reprezentują to, co najlepsze w dorobku swoich autorów, nie zawsze są pierwszym wyborem przy programowaniu koncertów czy płyt. Tak się rzecz ma z Triem fortepianowym d-moll KV 442 Wolfganga Amadeusza Mozarta, przez niego samego nigdy niedokończonym – a szkoda! Jego powstanie okrywa mgiełka tajemnicy, potęgowana jedyną tonacją molową użytą w pisaniu na ten skład, prowadzącą zresztą do pozostawionego też we fragmentach Requiem KV 626. W niniejszym nagraniu słyszymy opracowanie dokonane przez ucznia kompozytora. Maximiliana Stadlera, który zestawił z zachowanego materiału trzyczęściowy utwór. Jego słuchanie jest bez wątpienia nie tylko cennym doświadczeniem poznawczym, ale sprawia sporo satysfakcji w wykonaniu Tria Adorno. Stylowa gra, dobrze dobrane płynne tempa, elegancja z jednej strony, zaś prostota wyrazu z drugiej, tworzą bardzo przyjemną i przekonującą całość zamykającą się w niewiele ponad 20 minutach. Artyści respektują zapis nutowy wg przyjętych w epoce praktyk, realizując konsekwetnie znaki powtórzeń, intrygują kulturą gry i muzykalnością, odnajdują klucz do interpretacji każej z części; tutaj warto zwrócić na środkową, gdzie wręcz perfekcyjnie oddali tempo menueta, zastępując nim brakujące wolne ogniwo.
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że do powszechnej znajomości kameralistyki Bohuslava Martinů, zwłaszcza w kraju nad Wisłą, jest nadal bardzo daleko, a tkwią w niej prawdziwe skarby, na co zwracałem uwagę nie tak dawno, przy okazji recenzowania bardzo dobrej płyty wytwórni Supraphon. Na szczęście Tria fortepianowe autora Paraboli zaczynają interesować coraz szersze grono wykonawców, nie tylko jego rodaków, o czym świadczy większa niż w przypadku poprzednio omówionego utworu Mozarta dyskografia. III Trio C-dur H 332, ukończone w roku 1951, zdecydowanie zasługuje na częstsze rejestracje i prezentacje koncertowe. To dzieło dojrzałego kompozytora, mistrzowsko łączącego tradycję i inspirację dziedzictwem czeskiej muzyki z bardziej nowoczesnymi środkami wyrazu. Klasycznie uformowane w trzech wyrazistych częściach i zawierające się w dwudziestu minutach, jest pozycją bardzo przystępną i atrakcyjną, zarówno dla instrumentalistów, jak i słuchaczy. Trio Adorno umiejętnie odnajduje się w odrębnej stylistyce utworu, ale mam wrażenie, że podkreśla jego prostotę (w dobrym znaczeniu tego słowa), przejrzystość faktury i formalną doskonałość. W prezentowaniu nagraniu dochodzi do głosu element niezwykle ważny dla muzyki Bohuslava Martinů, a mianowicie żywa i wyrazista rytmika, bogactwo nastrojów, umiejętne łączenie pierwiastka lirycznego z dramatycznym. W jego grze jest sporo emocji, przekonujące oddanie idei autora odpowiednimi środkami interpretacji, dobre tempa, zróżnicowana dynamika, a także, co dla niżej podpisanego jest ewidentne – wyeksponowanie narodowego, słowiańskiego charakteru w postaci śpiewnych linii melodycznych czy wręcz tanecznych fragmentów. III Tria słuchałem z ciekawością i pełną satysfakcją.
Album wieńczy dzieło największego formatu, a jednocześnie nieco mniej ukryte w cieniu niż pozostałe – II Trio fortepianowe c-moll op. 66 Feliksa Mendelssohna Bartholdy'ego. Nie można narzekać na jego obecność, podobnie z poprzednikiem, na płytach, których na rynku jest naprawdę sporo, co jednoznacznie dowodzi wartości obu dzieł, będących kolejnym powodem do wiecznej chwały dla autora Szkockiej, a jednocześnie – jedną z najpiękniejszych i najwybitniejszych pozycji muzyki kameralnej epoki romantyzmu. Wcześniejsza kompozycja w tym gatunku wydaje się chyba bardziej trafiać do gustu wykonaców i publiczności, co mnie osobiście dziwi, ponieważ ja jestem zagorzałym miłośnkiem późniejszej, nagranej tutaj przez Trio Adorno. Artyści dają tutaj prawdziwy popis grania z pasją i energią, która udziela się słuchaczowi od pierwszej do ostatniej minuty, co idealnie wpisuje się z emocjonalną zawartość utworu. Doskonale budują czteroczęścową formę, wyróżniając pełne potęgi brzmienia i ekspresji ogniwa skrajne, nie zapominają jednak o chwili oddechu w wolniejszym, lirycznym Andante espressivo i niezwykle żywym, nastrojowym Scherzu, bardzo charakterystycznym dla Mendelssohna przykładzie muzyki cechującej się zawrotnym tempem, wyrafinowaną artykulacją i „chochlikowym” charakterem. To bez wątpienia punk centralny krążka, nie tylko za większe niż poprzednio rozmiary czasowe (29 minut), ale i wartość samego utworu, zasługującego na kreację łaczącą wrażliwość i liryzm, z drugiej werwę, siłę i prawdziwie romantyczną ekspresję, a nawet wirtuozerię. To wszystko słychać w naprawdę przekonującej kreacji Tria Adorno.
Prezentowane nagranie świadczy jak najlepiej o wykonawcach, którzy działają pod tą nazwą od roku 2003, prowadząc intensywną działalność artystyczną. Jego zalety potęguje także bardzo dobra realizacja techniczna, opierająca się na dobrym, wyrównanym, ładnym dźwięku i wzorowej akustyce sali nagraniowej. Sądzę zatem, że słuchanie wymienionych dzieł w błyskotliwej i starannie przygotowanej interpretacji jest niewątpliwą przyjemnością dla miłośników muzyki kameralnej i warto się z albumem wytwórni Arcantus zapoznać.
Płytomaniak
In the shadow
Wolfgang Amadeusz Mozart – Trio fortepianowe d-moll KV 442 • Bohuslav Martinů – Trio fortepianowe nr 3 C-dur H332 • Feliks Mendelssohn-Bartholdy – Trio fortepianowe nr 2 c-moll op. 66
Trio Adorno: Christoph Callies, skrzypce; Samuel Selle, wiolonczela; Lion Hinnrichs, fortepian
Arcantus arc 22029 • w. 2021, n. 2021 • CD, 71'07” ●●●●●○
Nagranie w wersji fizycznego dysku audio zostało nadesłane do autora bezpośrednio przez wydawcę, wytwórnię Arcantus. Jej polski dystrybutor nie przyczynił się w żaden sposób ani do uzyskania materiału do recenzji, ani do opublikowania tejże na stronie.
Komentarze
Prześlij komentarz