Kwartet Pavla Haasa i goście, czyli to, co najlepsze z kameralistyki (2).

 


Obiecałem sięgać częściej po nagrania z muzyką Johannesa Brahmsa – i spełniam obietnicę, nie tylko dlatego, że nie ma potrzeby mnie do tego szczególnie namawiać. Okazją jest naprawdę wyśmienite wykonanie dwóch z długiej listy kameralnych arcydzieł, jakimi potomnych obdarzył twórca Tańców węgierskich. Przy okazji pozwolę sobie na uwagę, że jest to też jakieś repertuarowe novum na blogu, na którym ukazywały się i nadal będą się ukazywać omówienia płyt z muzyką symfoniczną oraz fortepianową, o których napiszę już niebawem. Tymczasem kieruję swoje zainteresowanie ponownie do Pragi, do wytwórni Supraphon, wydającej co rusz znakomite albumy. Niniejszy z nich jest niezwykle udaną kontynuacją rewelacyjnej płyty z dziełami Antonína Dvořáka, która wywołała w swoim czasie ogromne poruszenie wśród fachowej krytyki za sprawą wyśmienitej współpracy pianisty Borysa Giltburga oraz Kwartetu Pavla Haasa. Dokonania tych artystów są również znane z lektury tekstów Płytomaniaka, więc nie muszę ich szczegółowo przedstawiać, tym bardziej, że kariera fonograficzna i artystyczna ww. artystów rozpoczęta dwadzieścia lat temu rozwinęła się w iście spektakularnym stylu. Dla rosyjsko-izraelskiego wirtuoza oznaczała ona kontrakt z wytwórnią Naxos, zaś dla czeskich kameralistów możliwość nagrywania na wyłączność w Supraphonie, co przyniosło już osiem wspaniale przyjętych przez rodzimą i zagraniczną krytykę kompaktów. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że album wypełniony w całości muzyką Johannesa Brahmsa, ponownie uzyska entuzjastyczne oceny nie tylko fachowców, ale i „zwykłych” melomanów.

Powody są jak zwykle dwa, i to najważniejsze: wspaniały repertuar i bardzo dobre wykonanie. Warunki konieczne do spełnienia dla kreacji godnej twórczości Johannesa Brahmsa, stawiającej wyzwania techniczne i interpretacyjne, jakimi naszpikowane są partytury Kwintetu fortepianowego f-moll op. 34 oraz II Kwintetu smyczkowego G-dur op. 111. W obydwu kluczowa jest współpraca członków „przepisowej” obsady, tworzącej człon dźwiękowy dzieła, czyli dwojga skrzypków, altowiolisty oraz wiolonczelisty z zaproszonymi gośćmi, poszerzającymi skład oraz możliwości brzmieniowe w zakresie wolumenu głośności, barwy i homogeniczności – i ich wzorowej współpracy, doskonałego zrozumienia materii i siebie nawzajem. Wymagania owe nie są błahe, zwłaszcza w przypadku prawdziwych arcydzieł swojego gatunku, jakimi są wspomniane kompozycje, zaliczające się do najlepszych w twórczości niemieckiego mistrza. Dzieli je czas powstania – ćwierćwiecze, łączy perfekcyjna architektura i konstrukcja formalna, siła wyrazu i imponujące wykorzystanie obsady instrumentalnej. Opus 34 to jedyny w dorobku Brahmsa utwór na fortepian i kwartet smyczkowy – ale za to jaki! Napisany przez trzydziestolatka, powiększył grono wspaniałych kompozycji kameralnych (Kwartetów fortepianowych opp. 25 i 26) o jedno z największych i najbardziej poruszających partytur epoki romantyzmu. Druga pozycja programu – Kwintet smyczkowy G-dur miał stanowić podsumowanie drogi kilkudziesięcioletniej drogi twórczej, wręcz zamykać pracę kompozytorską autora; na szczęście jego muza w dziedzinie kameralistyki po dokończeniu op. 111 jeszcze dała o sobie znać w postaci Tria a-moll op. 114, wspaniałego Kwintetu klarnetowego h-moll op. 115 i obu Sonat z op. 120.

Płyta Supraphonu zawiera wykonania obu utworów w naprawdę wielkim stylu, dowodzącym ogromnego potencjału tkwiącego w wykonaniach Kwartetu Pavla Haasa i gości; z tym że jeden z nich, altowiolista Pavel Nikl, sam był współzałożycielem owej formacji, z którą oficjalnie się rozstał w roku 2016, ale okazyjnie poszerza swoim udziałem interpretacje swoich kolegów i koleżanek. Borys Giltburg z kolei też się z nimi świetnie rozumie, co udowodnił na wspomnianym już albumie z arcydziełami Dvořáka. Jest to o tyle istotne, że zwłaszcza udział pianisty jest bardzo ważnym elementem w każdorazowym wykonaniu Kwintetu f-moll op. 34. W niniejszej kreacji utwór oszałamia siłą natchnienia i symfonicznym rozmachem, co szczególnie słychać w efektownym, niezwykle dynamicznym i operującym dźwiękiem całego aparatu wykonawczego w całej pełni Scherzu. Poważna i przejmująca, szeroko zakrojona część pierwsza (Allegro non troppo), trwająca ponad 15 minut z uwzględnieniem powtórzenia ekspozycji, swoją misterną konstrukcją i zróżnicowaniem nastrojów jest znakomitym początkiem długiego i skomplikowanego dzieła. Po takim monumencie następne ogniwo (Andante, un poco adagio) przypomina charakterem liryczne i stonowane intermezzo, będące wytchnieniem od dramatycznych zmagań, które swój najpełniejszy wyraz przybiorą w następującym po nim ustępie. Poprzedzony krótkim powolnym wstępem finał, koronuje całość plastycznymi tematami, ruchliwością rytmiki i zdecydowanym, utrzymanym w trybie moll charakterem. Potężne rozmiary dzieła (prawie 42 minuty) są wyzwaniem dla wykonawców, które pokonują w sposób imponujący. Wspaniały, pełny dźwięk fortepianu marki Fazioli pięknie i efektownie brzmi na wyrazistym tle dwojga skrzypiec, altówki i wiolonczeli. Wirtuozowskie zacięcie pianisty nigdy nie przysłania nadrzędnego celu: wpisania swojej partii w fantastycznie zaprojektowaną przez kompozytora całość i prowadzenia narracji z pozostałymi uczestnikami artystycznego aktu w sposób, który oszałamia ekspresją i wyrafinowaniem. To prawdziwie wybitna kreacja wielkiego utworu, godna uwiecznienia na płycie i zasługująca na entuzjastyczną ocenę.

Nie inaczej jest z Kwintetem smyczkowym G-dur op. 111, drugim w dorobku kompozytora, utrzymanym co prawda ogólnie w zupełnie innym nastroju, ale będącym równie mistrzowskim potraktowaniem czteroczęściowej formy sonatowej. Szlachetna w wyrazie część pierwsza z głównym tematem wiolonczeli, przepiękne, zadumane Adagio, refleksyjne i przyprawione szczyptą melancholii, a nie demoniczne czy żartobliwe Un poco allegretto, wreszcie zaś żwawy, niezupełnie wesoły (dramatyczny epizod środkowy) i roztańczony finał z elementami lubianego przez Johannesa Brahmsa węgierskiego folkloru i czardasza – składają się na półgodzinną kompozycję, podsumowującą w pierwotnym założeniu bogatą kameralną twórczość kompozytora. Nawet gdyby później nie skomponował pozostałych dzieł, to II Kwintet rzeczywiście byłby wspaniałym przykładem osiągniętej twórczej dojrzałości i imponującej swobody w kształtowaniu formy, nasycenia jej śpiewną i piękną melodyką, kunsztownego operowania obsadą, w której każdy głos się liczy, a jednocześnie jest integralną częścią większej całości. Pavel Nikl grający, zresztą wspaniale, na altówce, wzbogaca brzmienie smyczkowego kwartetu o nową, fascynującą jakość muzyka- mistrza w swoim fachu. Utwór z jednej strony jest liryczny i intymny, z drugiej zaś nie brak mu rozmachu i pasji. Pełne, wyraziste dźwięki pięciu smyczkowych instrumentów wykonują to, co w muzyce Brahmsa najpiękniejsze, zaś wykonawcy pokazują się z najlepszej strony. Bogactwo myśli i melodii, żywa rytmika, głębia i typowy dla kompozytora rys melancholii znajduje w interpretacji Kwartetu Pavla Haasa i Pavla Nikla właściwy i trafiający do serc odbiorcy wyraz. Słucha się jej z prawdziwą przyjemnością.

Dwa arcydzieła kameralistyki, znakomite wykonanie, bardzo dobry dźwięk nagrania – płyta wytwórni Supraphon ma to wszystko, czego melomani kochający muzykę Johannesa Brahmsa potrzebują do szczęścia. Nic, tylko słuchać!


Płytomaniak


Johannes Brahms

Kwintet fortepianowy f-moll op. 34; Kwintet smyczkowy nr 2 G-dur op. 111

Boris Giltburg, fortepian; Pavel Nikl, altówka • Pavel Haas Quartet

Supraphon SU 4306-2 • w. 2022, n. 2021 • CD, 71'44” ●●●●●●

Nagranie w wersji fizycznego dysku audio zostało nadesłane do autora bezpośrednio przez wydawcę, wytwórnię Supraphon. Jej polski dystrybutor nie przyczynił się w żaden sposób do uzyskania materiału do recenzji ani do jej opublikowania na stronie.

Komentarze

Popularne posty