Wielki czeski symfonik - Miloslav Kabeláč (1908-1979).

 


Rok Muzyki Czeskiej w pełni, toteż czas na nagranie, które co prawda nie powstało z tej pięknej okazji, ale jak mało które nadaje się do zarekomendowania nie tylko przy okazji jubileuszu. Zasadniczym powodem jest odkrycie ważnego i fascynującego rozdziału z bogatego dorobku kompozytora, który pozostawał poza ojczyzną na uboczu zainteresowania wykonawców; śmiem twierdzić, że u nas jest też zupełnie nieznany. Miloslav Kabeláč (1908-1979) tymczasem jest (był) jednym z najważniejszych czeskich twórców XX wieku, realizował się w wielu gatunkach, jako człowiek miał długie, ale niełatwe życie, którego znaczna część przypadła na trudne okresy tragicznych wydarzeń historycznych: II wojny światowej, a następnie komunizmu, którego oficjalnego końca, rozpoczętego jesienią 1989 roku, niestety nie doczekał. W rodzinnym kraju kompozytor cieszy się należytą estymą, nie tylko ze względu na znakomite osiągnięcia twórcze, ale również, co nie dziwi w przypadku czeskich artystów, z powodu swojego ogromnego patriotyzmu oraz wiary w humanistyczne i demokratyczne ideały, miłości do „kraju, który od małego kochał i któremu zaoferował swoje siły życiowe”.

Tym większą przyjemność i prawdziwą radość odczuwam w momencie, kiedy mogę zapoznać polskich czytelników z nagraniem, które jak najlepiej świadczy o wielkości muzyki tego kompozytora. Miloslav Kabeláč był wprawdzie wykonywany i nagrywany już za życia, o czym świadczą chociażby mistrzowskie interpretacje Karla Ančerla, dostępne na szczęście na płycie, ale dopiero nasza doba przynosi coraz większe zainteresowanie dorobkiem wybitnego twórcy, potwierdzając jego pozycję jako jednego z najwybitniejszych czeskich autorów. Album będący przedmiotem mojego omówienia z pewnością może wywołać poruszenie nie tylko w rodzimych Czechach, ale również na świecie, ponieważ jest znakomity pod względem wykonawczym i zawiera rewelacyjny repertuar, którego znaczenie i wielkość wykraczają daleko poza ramy geograficzne. Dzięki temu Miloslav Kabeláč może być uznawany za jednego z najciekawszych i największych kompozytorów XX wieku w wymiarze światowym.

Za najlepszy dowód broniący owej śmiałej tezy, z którą zgodzi się każdy, kto pozna album wytwórni Supraphon i swoisty „The Best of” naprawdę fascynującej i wybitnej symfonicznej twórczości kompozytora, wystarczy pierwsza pozycja, która otwiera jego program; notabene zarejestrowana najwcześniej ze wszystkich pozostałych, bo w roku 2019. Już sam tytuł intryguje i rodzi oczekiwania na doznania muzyczne niepowszednie i wyjątkowe – Misterium czasu op. 31, ukończone ostatecznie w roku 1957. Istotnie, owe nadzieje zostają spełnione z nawiązką za sprawą absolutnie rewelacyjnej kompozycji, zasługującej jak mało która na światową promocję; na szczęście wykonuje ją na swoich zagranicznych koncertach np. Jakub Hrůša, więc szanse na to są. I bardzo dobrze! To prawdziwe arcydzieło dwudziestowiecznej symfoniki, i to jedno z największych. Wykazuje najlepsze cechy talentu i warsztatu kompozytora: matematyczną wręcz precyzję, skupienie się na szczegółach bez utraty wizji całości, ścisłość struktury ujętej w ramach starego gatunku, wykorzystywanego w dziejach muzyki przez geniuszy formatu Jana Sebastiana Bacha czy Johannesa Brahmsa (passacaglia), znakomite posługiwanie się składem wielkiej orkiestry symfonicznej, a przede wszystkim – wielka siła wyrazu i emocji, tchnące z 25-minutowego utworu. Dzieło rozpoczyna się cichymi akordami pizzicato smyczków i tematem fletu, następnie zaś stopniowo do gry włączają się poszczególne instrumenty i ich sekcje, narracja ulega ożywieniu, napięcie narasta konsekwentnie aż do potężnej, wstrząsającej kulminacji, która przechodzi w stopniowe uspokojenie i zamarcie dźwięków w wyjściowej dynamice pianissimo. Wspaniała, mistrzowska konstrukcja i ogrom ekspresji czynią z Misterium czasu op. 31 jedną z największych symfonicznych kompozycji XX wieku. Aż dziw, że do tej pory z wielkich mistrzów batuty jedynie Karel Ančerl, czempion muzyki kompozytorów współczesnych, utrwalił ją na płytach!

Również Hamletowska improwizacja op. 46, ukończona w roku 1964, dowodzi biegłości w konstruowaniu wielkich form i wypełniania ich poruszającą, intrygującą odbiorców treścią. Napisana z okazji 400. rocznicy urodzin wielkiego dramaturga, wynika nie tylko z fascynacji kompozytora tytułową postacią jednej z największych sztuk teatralnych, ale również z wyzwań czysto muzycznych: dźwiękowej materii poddawanej ciągłym zmianom, wybrzmiewających w różnych, często diametralnie, wariantach melodycznych, harmonicznych, rytmicznych, kolorystycznych i dynamicznych, będących improwizacją w tym sensie, w jakim życie jest zdefiniowane w jedynej i właściwej sobie kolejności. Mamy zatem powiązanie inspiracji literackiej, podtekstu filozoficznego (egzystencjalnego), wplecionych w misterną muzyczną strukturę, wywierającą ponownie ogromne wrażenie na słuchaczu za sprawą ekspresji, powagi, głębi i ciekawych pomysłów instrumentacyjnych oraz melodycznych. Słucha się jej z fascynacją, w napięciu i podekscytowaniu od początku do końca.

Powstałe w podobnym czasie Refleksy op. 49 to cykl dziewięciu miniatur, ale, paradoksalnie, te miniatury są rozpisane na największą orkiestrową obsadę ze wszystkich czterech zamieszczonych na płycie Supraphonu pozycji. Nic dziwnego: nie mają w sobie nic z błahostek czy zabawy, utrzymane są w stylistyce i języku poznanym w dwóch poprzednich arcydziełach. Już sam dynamiczny początek z fanfarami blachy i znaczącym udziałem perkusji świadczy stanowi znaczący wstęp do poszczególnych, kilkuminutowych i zróżnicowanych pod względem tempa, instrumentacji i ekspresji miniatur, napisanych w bardzo wyrafinowanej kompozytorskiej technice, wykorzystującej wszystkie możliwości opracowania tematu, dowodząc po raz kolejny mistrzostwa formalnego i kontrapunktycznego autora. Choć język Refleksów jest jak na czas swojego powstania nowoczesny, to i tak budzi fascynację współczesnego odbiorcy niewątpliwymi estetycznymi walorami: wspaniałą instrumentacją i kolorystyką – zapadają w pamięć pełne wyrazu efektowne fragmenty grane głośno i błyskotliwie przez perkusję czy blachę, ale również takie, które zachwycają subtelnością i liryzmem pasażów harfy czy fortepianu.

Ten ostatni pełni ważną, tym razem solistyczną rolę w Metamorfozach II op. 58, ukończonych i zrewidowanych ostatecznie w roku śmierci kompozytora, będących kolejnym twórczym opracowaniem tematów ważnych w życiu autora: czasu i historii. Za podstawę dzieła rozpisanego na fortepian i orkiestrę Miloslav Kabeláč przyjmuje melodię najstarszego zachowanego czeskiego hymnu Hospodine, pomiluj ny z przełomu X i XI wieku, przypisywanego świętemu Wojciechowi. Stosunkowo niedługa, bo trwająca niecałych 17 minut kompozycja nie jest tradycyjnym popisowym koncertem, ale wymaga współdziałania pianisty i dyrygenta prowadzącego po raz kolejny zespół o dużej obsadzie. Miroslav Sekera wie, o co w partyturze chodzi i umie to oddać odpowiednimi środkami interpretacji: sześć następujących po sobie części partytury łączą przekształcenia starej melodii i nowoczesnych technik kompozytorskich w zadziwiająco spójnym, przekonującym i ciekawym kształcie.

Cztery wyjątkowe dzieła, każde z nich jest w jakimś stopniu odmienne od pozostałych, lecz jednocześnie dowodzi oryginalności stylu i języka twórcy. Miloslav Kabeláč jawi się jako ciekawy, mający sporo do powiedzenia kompozytor-znawca wszelakich możliwości orkiestry, a aby się o tym przekonać w pełni, wystarczy sięgnąć po wydany kilka lat temu w tym samym wykonaniu i przez tę samą wytwórnię album zawierający wszystkich osiem Symfonii; okazuje się zatem, że u Czechów jest jeszcze oprócz Antonína Dvořáka, Josefa Suka czy Bohuslava Martinů ktoś inny mistrzowsko władający tym wspaniałym i wymagającym gatunkiem! Jeśli jednak ktoś poprzestanie na płycie będącej powodem mojego entuzjazmu, przekona się o tym równie dobrze, bo znakomite wykonanie dopełnia tutaj niewątpliwy walor poznawczy nieznanego przecież, aczkolwiek naprawdę wartościowego i zasługującego na spopularyzowanie repertuaru. Prowadzący Orkiestrę Symfoniczną Radia w Pradze w obu przypadkach Marko Ivanović, laureat Międzynarodowego Konkursu Dyrygenckiego im. Grzegorza Fitelberga w Katowicach w roku 2003, któremu nieobca jest także własna działalność kompozytorska, doskonale radzi sobie z wyzwaniami niełatwych partytur czeskiego mistrza. Doskonale dobrane tempa, staranne wypracowanie szczegółów brzmieniowych, perfekcyjna znajomość materii nutowej i udzielające się słuchaczowi ze strony wykonawców od pierwszej do ostatniej nuty ich produkcji zaangażowanie czynią z albumu wytwórni Supraphon pozycję wyjątkową i zasługującą na najwyższe uznanie. Szkoda tylko, że do skądinąd jak zawsze ładnie wydanej i treściwej książeczki wdarł się niestety błąd w datach życia i śmierci kompozytora, co w przypadku tak doświadczonego i renomowanego wydawcy nie powinno się nigdy wydarzyć, ale wybaczam taki „wypadek przy pracy” i nagradzam z czystym sumieniem prezentowane nagranie najwyższą notą w podziękowaniu za ogrom muzycznych i intelektualnych doznań, jakie zapewnił mi Miloslav Kabeláč w swoich dziełach w tak pięknej i noszącej w jakimś sensie pionierski rys interpretacji. Słuchałem jej wielokrotnie, nie nudząc się ani przez chwilę; będę wracać do niej wielokrotnie, polecając niniejszy album miłośnikom dwudziestowiecznej symfoniki w najlepszym wydaniu.


Płytomaniak


Miloslav Kabeláč

Misterium czasu op. 31; Hamletowska improwizacja op. 46; Refleksy op. 49; Metamorfozy II na temat starego czeskiego hymnu op. 58

Miroslav Sekera, fortepian • Orkiestra Symfoniczna Radia w Pradze • Marko Ivanović, dyrygent

Supraphon SU 4312-2 • w. 2022, n. 2019/2020/2022 • CD, 76'16” ●●●●●●

Nagranie w wersji fizycznego dysku audio zostało nadesłane do autora bezpośrednio przez wydawcę, wytwórnię Supraphon. Jej polski dystrybutor nie przyczynił się w żadnym stopniu ani do uzyskania materiału do recenzji, ani do jej publikacji na stronie.

Komentarze

Popularne posty