Znane i nieznane - wyjątki z bogatej kameralistyki A. Dvořáka.

 


Antonín Dvořák – najsłynniejszy i najpopularniejszy czeski kompozytor, doskonale znany i chętnie słuchany przez melomanów z całego świata, którego muzyka chyba nie ma przed słuchaczami tajemnic. Czy rzeczywiście? Odpowiedź na to pytanie może prowadzić do zaskakujących wniosków, jeśli dłużej się nad nim zatrzymamy i przeanalizujemy, ile jego dzieł poza ojczyzną autora tak naprawdę istnieje w świadomości przeciętnego odbiorcy i w praktyce koncertowej. Twórczość orkiestrowa, będąca podstawą działalności każdej czeskiej filharmonii, ale i zagranicznych instytucji – nie może się obejść bez trzech, w porywach czterech ostatnich Symfonii, z graną gdzie tylko można do znudzenia przy każdej możliwej okazji ze szkodą dla niej samej ostatnią z nich, ale gdzie reszta, zwłaszcza „środkowa” część owego gatunku? Koncert wiolonczelowy, rzadziej prezentowany, ale równie piękny i porywający Koncert skrzypcowy, uzupełnione ewentualnie o drobiazgi na owe instrumenty, ale już Koncert fortepianowy cieszy się małą popularnością i złą sławą z powodu „niezręcznie napisanej partii solowej”. Oczywiście Tańce słowiańskie, ewentualnie Karnawał, ale gdzie pozostałe Uwertury, nie tylko z tzw. tryptyku Przyroda-Życie-Miłość (opp. 91-93), nie mówiąc o znakomitych, pięciu poematach symfonicznych, ostatnich dziełach napisanych przez Dvořáka na orkiestrę? Twórczość kameralna, imponująca bogactwem i zróżnicowaniem obsady i gatunków, opiera się w zasadzie na najpopularniejszym Kwartecie F-dur op. 96, ewentualnie skrzypkowie sięgają po Sonatinę G-dur, ambitni pianiści i smyczkowcy zaś po oba wspaniałe Kwintety fortepianowe utrzymanej w tej samej tonacji A-dur. Duety mają do popisu ww. Tańce słowiańskie na cztery ręce, od których zresztą rozpoczęła się światowa popularność muzyki kompozytora. Twórczość fortepianowa – zupełnie nieznana, choć w kompletach nagrań zajmuje aż pięć dysków. Liryka wokalna? Może tylko Pieśni cygańskie. Opery? Jeśli już, to najpopularniejsza Rusałka, a a większości wybrane arie z tejże, z Księżycem na niebie głębokim na czele. O pozostałych, takich chociażby jak uroczym i zabawnym Diable i Kasi, fantastycznej Armidzie czy monumentalnym Dymitrze prawie nikt nie wie. Muzyka sakralna? Jedynie Stabat Mater, czasami efektowne Te Deum, podczas gdy w kolejce do popularyzacji i należytego uznania nadal czekają niezwykle ważne w dorobku mistrza pozycje - porywające siłą wyrazu i mistrzowsko skonstruowane Requiem, kantata Białe koszule czy Msza D-dur. Owo subiektywne zestawienie pokazuje, że ze dogłębną znajomością nawet tak lubianego i popularnego kompozytora, nie jest wcale dobrze.

Pozwoliłem sobie na ten długi wstęp, by dowieść tezy zawartej w ostatnim zdaniu, a za praktyczny przykład posłuży nagranie może nie pierwszej nowości, ale interesujące ze względu na repertuar – mało znane wyjątki z fascynującej twórczości kameralnej Antonína Dvořáka. Co do jej opisu w powyższym akapicie, czyli bogactwa ilości i zróżnicowania gatunków, chyba nikt nie ma wątpliwości. Pokutuje stereotyp o czeskim kompozytorze, który pisał muzykę wprawdzie dobrą i popularną, ale taką, która nie przełamywała barier, nie była epokowym odkryciem i nie wytyczała całkowicie nowych dróg w historii muzyki. Nawet jeśli – da się to samo powiedzieć o zdecydowanej większości twórców, nawet tych najsłynniejszych, a prawdziwych rewolucjonistów i odkrywców było zdecydowanie mniej.

To, czego dokonał w swojej twórczości autor Rusałki, tak czy tak zasługuje na docenienie i większe zainteresowanie, a tak jest w przypadku utworów zarejestrowanych na płycie wytwórni Tudor. Są świadectwem inwencji i ciekawości, a także przełamywania schematów formalnych i eksperymentowania z obsadą, a to wszystko idealnie się sprawdza w przypadku muzyki kameralnej, będącej dla kompozytorów doskonałym polem do działania i odkrywania nowego. Mamy tu pozycje oryginalne pod względem instrumentacji i zupełnie nieznane szerokiej publiczności – Bagatele op. 47 na dwoje skrzypiec, wiolonczelę oraz fisharmonię, następnie Tercet C-dur op. 74 na dwoje skrzypiec i altówkę, zaś ostatnim punktem programu jest Kwintet G-dur op. 77 na dwoje skrzypiec, altówkę, wiolonczelę i kontrabas.

Dziełem największego formatu, zarówno pod względem wymiarów czasowych, jak i zawartości, jak również najbardziej klasycznym w treści i budowie, jest Kwintet G-dur op. 77. Jego obsada, ale również materia, aż się prosi o transkrypcję na orkiestrę smyczkową, sądzę, że w tej wersji brzmiałby równie interesująco, co w oryginale rozpisanym na dwoje skrzypiec, altówkę, wiolonczelę i rzadko stosowany w kilkuosobowych zespołach kameralnych kontrabas. Trwająca ponad pół godziny kompozycja, będąca wg mnie jednym z wielu wielkich dokonań czeskiego mistrza na polu kameralistyki, zawiera się w typowej konstrukcji. Warto dodać, że początkowo należał do niej również istniejący jako samodzielna pozycja Nokturn (op. 40), dopiero autorskie rewizje partytury przyniosły ostateczny kształt Kwintetu. Najdłuższa część pierwsza, oparta na formie allegra sonatowego, przepełniona jest bogactwem myśli, rytmów i tematów, dowodząc nieograniczonej wyobraźni autora. Następna, jeśli tylko Dvořák rozpisałby ją na orkiestrę, mogłaby być jednym z porywających Tańców słowiańskich, na wskazuje jej efektowna melodyka i rytmika, a także niewątpliwy narodowy charakter. Środkowe Poco andante zachwyca romantycznym nastrojem, głębią wyrazu i śpiewnością, pięknym dialogowaniem instrumentów. Szybki finał efektownie wieńczy utwór w radosnym nastroju, idealnie wpisując się w charakterystykę muzyki Czecha: przystępnej, witalnej, zapadającej w pamięć, doskonale skonstruowanej. Szkoda tylko, że tak wartościowy utwór naprawdę dużego formatu, nie znalazł tutaj idealnej wersji w zakresie jakości dźwięku nagrania, co jest o tyle istotne, że nie pozwala mi za bardzo cieszyć się samym wykonaniem, a przecież berlińscy muzycy bardzo poważnie podchodzą do swojej roli i w ich kompetencje nie można wątpić ani przez chwilę. Niestety, realizacja techniczna sama w sobie nie jest być może główną sprawczynią dyskomfortu podczas słuchania, bardziej winiłbym miejsce sesji z niezbyt sprzyjającą akustyką – jedną z sal brandenburskiego oddziału Radia Niemieckiego, z małą przestrzenią i klarownością, które nie sprzyjają kontemplacji i rozkoszowaniu się zawartością tak wspaniałego utworu, jakim jest Kwintet G-dur. Z tego powodu melomanom poszukującym alternatywnych wersji dzieła, polecam albumy wytwórni Naxos oraz Pentatone.





Sytuacja wraca do bardziej satysfakcjonującej normy w przypadku zarejestrowanych w tym samym miejscu Bagatel op. 47. W ich przypadku nie czuć dyskomfortu, wręcz przeciwnie, sprawiają naprawdę dużo radości za sprawą zaangażowanego i starannego wykonania, ale przede wszystkim walorów samej muzyki, zamykającej się w pięciu miniaturach. Od początku pierwszej z nich, fascynuje brzmienie obsady, z ważnym udziałem fisharmonii, nadającej brzmieniu oryginalny charakter. Świetne pomysły melodyczne o wyraźnie słowiańskim rodowodzie, doskonała instrumentacja i przystępny język, w jakim zostały napisane, sprawiają, że słucha się ich z przyjemnością i podziwem dla pomysłowości i talentu kompozytora. Są również reprezentowane w nagraniach, zarówno w tej postaci, jak i w wersji z fortepianem. Podobne pozytywne wrażenia odniosłem podczas poznawania Tercetu C-dur op. 74. Wypełnia znaczną lukę repertuarową, dzięki czemu dwoje skrzypków i altowiolista mogą raczyć słuchaczy w kameralnych recitalach i nawet przy domowych okazjach, tak jak zresztą to miało swój początek w powstaniu dzieła, czteroczęściowym cyklem o zgrabnej formie, śpiewnych tematach i pomysłowo skonstruowanym. Ma się poczucie obcowania z „pełnokrwistą” kompozycją, godną swojego twórcy, który bardzo ją lubił, twierdząc, że jej tworzenie jest dla niego równie satysfakcjonujące, co pisanie wielkiej symfonii. Potwierdzają to również wykonawcy, grając z pasją, czułością, przenosząc ciepło i dumę autora z uroczych i pogodnych „drobiazgów”, jak można powiedzieć o poszczególnych częściach obu cykli, na odbiorców. Ci ostatni mają do dyspozycji, oprócz niniejszego, doskonałe nagranie o referencyjnym charakterze, zapisane na płycie reaktywowanej ostatnio wytwórni Praga Digitals, będące udziałem Kwartetu Praskiego (Pražák Quartet).


Prezentowany album ma, jak widać w moim opisie, swoje nieliczne wady, ale do jego bezsprzecznych zalet zależy pokazanie ciekawej i intrygującej twórczości Antonína Dvořákw co prawda mało znanym, ale mimo tego wartościowym i satysfakcjonującym wydaniu. Tak zapalony miłośnik kameralistyki i muzyki czeskiej jak ja nie mógł przejść obok albumu wytwórni Tudor obojętnie. Uznaję go za inicjatywę cenną w kontekście poznawczym oraz wartościową w efekcie końcowym pod względem artystycznym.


Płytomaniak


Antonín Dvořák

Bagatele op. 47; Tercet op. 74; Kwintet smyczkowy G-dur op. 77

Scharoun Ensemble Berlin

Wolfram Brandl, Rachel Schmidt, skrzypce; Micha Afkham, altówka; Richard Duven, wiolonczela; Peter Riegelbauer, kontrabas; Wolfgang Kühnl, fisharmonia

Tudor 7187 w. 2015, n. 2014 CD, 69’54” ●●●●○○


Nagranie w postaci fizycznej zostało nadesłane do autora przez wydawcę, wytwórnię Tudor.




Komentarze

Popularne posty