Prawdziwa przyjemność słuchania - Op. 3 G. F. Händla.
Dość rzadkie są spotkania Płytomaniaka z Berlińską Akademią Muzyki Dawnej i jak dotąd przebiegały w sympatycznej atmosferze delektowania się Koncertami i Symfoniami Carla Philippa Emanuela Bacha oraz Mesjasza Georga Friedricha Händla. Cieszę się, że po raz trzeci mogę zaprezentować album niemieckiej grupy poświęcony ponownie drugiemu z wymienionych mistrzów. Ich poprzednie dokonanie w postaci największego arcydzieła muzyki oratoryjnej zarejestrowanego dla wytwórni Pentatone, sprawiło mi niemało satysfakcji, lecz niniejsze jest poświęcone wyłącznie dziełom orkiestrowym. Jak dotąd powstały dwa krążki zawierające Concerti grossi Op. 6, do których nie angażowano specjalnie dyrygenta, zaś jego rolę przejął skrzypek Bernhard Forck, związany od początku istnienia z Akademią i do tego projektu nawiązuje trzeci album, zawierający identycznie zatytułowane utwory, ale oznaczone jako Op. 3, za który odpowiedzialność artystyczną przejął koncertmistrz zespołu, Georg Kallweit. Mamy zatem trzyczęściową serię nagrań, powstałych w stosunkowo krótkim czasie i spójnych w warstwie edytorskiej z charakterystyczną, utrzymaną w jasnych kolorach okładką. Jeśli któryś z zapalonych miłośników muzyki dawnej jest nimi zainteresowany, a jeszcze nie ma ich w swojej kolekcji, to dodatkową okazją, by zwrócić na nie uwagę, jest fakt wydania ich w jednym zbiorczym pudełku, a także przypadająca w tym roku 40. rocznica istnienia Akademii Muzyki Dawnej z Berlina, formacji niezwykle zasłużonej w dziedzinie nurtu historycznego wykonawstwa, prowadzącej intensywną działalność koncertową oraz nagraniową.
Przy tej okazji muszę jednak pozwolić sobie na refleksję, że mimo całej swej sympatii dla zespołu i docenieniu jego roli w fonografii i życiu koncertowym, mam trochę mieszane uczucia pod względem doboru repertuaru i nagrywania dzieł obecnych na kompaktach już od kilkudziesięciu lat, czy to w tradycyjnych wykonaniach, czy to w wersjach z udziałem historycznych instrumentów, w każdym razie cieszących się od zawsze popularnością wśród muzyków, jak i słuchaczy. Są nimi bez wątpienia Concerti grossi Op. 3 Georga Friedricha Händla. Nie można narzekać na ich nieobecność w fonografii, jest do wyboru naprawdę wiele albumów, można wybierać spośród nich do woli. Z jednej strony powielanie doskonale znanych kompozycji nie poszerza już istniejącego repertuaru, a w przypadku baroku jest przecież co odkrywać, z drugiej jednak nie można odmówić ani wytwórni, ani grupie pragnienia uwiecznienia swoich interpretacji w tak wyśmienitym zbiorze, będącym jednym z wielkich osiągnięć swojego gatunku, zarówno w twórczości kompozytora, jak i swojej epoki.
Tym bardziej zadziwiają okoliczności, w jakich Op. 3 ujrzało światło dzienne, do czego przyczynił się prowadzący wręcz piracką działalność ówczesny wydawca Händla, John Walsh. Bez zgody samego zainteresowanego, w roku 1734, kierowany jak zwykle żądzą zysku, a głowę do interesów miał niezłą, zdecydował się opublikować zbiór sześciu kompozycji w ramach jednego wydania. Nie były to jednak dzieła oryginalne: w większości wypadków są opracowaniami wcześniej stworzonych utworów operowych, chóralnych czy klawesynowych, wywodzących się nawet z dość odległej przeszłości, jak np. lat 1710–1712, kiedy Händel stał na czele kapeli dworskiej w Hannowerze i zajmował się intensywnie twórczością instrumentalną dzięki posiadaniu przez ów zespół doświadczonych i biegłych w swojej sztuce solistów, np. grających na obojach. Dość znaczący udział tychże w op. 3 prowadził w przeszłości do nazywania poszczególnych części niespójnego, zróżnicowanego i rojącego się wieloma błędami cyklu mianem koncertów obojowych, co mijało się z prawdą. Dopiero drugie wydanie zdołało, za sprawą interwencji kompozytora, uratować sytuację, ale pierwsza wersja zbioru, skompilowana samodzielnie przez Johna Walsha, może być nazwana prawdziwym grochem z kapustą i daje obraz relacji panujących w owym czasie w muzycznym świecie. Między innymi to właśnie odróżnia omawianą kolekcję od Op. 6, zawierającego aż dwanaście pozycji starannie i świadomie przygotowanych przez samego Händla. Oczywiście, szczegółowe informacje na temat powstania każdego z poszczególnych Koncertów i jego charakterystykę można znaleźć w komentarzach dołączonych do nagrań, również niniejszego; zainteresowanych tematem odsyłam zatem do lektury.
Berlińscy muzycy podchodzą do materii z energią, czasami może nawet za wielką (pierwsza część I Koncertu B-dur, trochę za szybka jak na mój gust), ale zawsze ze starannością i kulturą. Umiejętnie wyeksponowane są poszczególne instrumenty, zarówno wchodzące w skład tzw. concertina (solistów), jak i smyczkowego tutti. Zwrócić uwagę można na wspomniane wyżej oboje, ale również flety, fagot czy skrzypce, których rozbudowane partie i efektowne figuracje świadczą o znajomości przez kompozytora osiągnięć Antonia Vivaldiego i weneckiego stylu, zaś jako całość op. 3 wykazują oczywiście inspiracje modelem gatunku concerto grosso utrwalonego przez mistrza barokowej muzyki instrumentalnej – Arcangella Corellego. Wpływów i nawiązań jest w przypadku cyklu znacznie więcej, o czym pisze autor komentarza w książeczce, choć zaprawiony w barokowym repertuarze słuchacz, nie mówiąc już o specjaliście, rozpozna chociażby wyraźny wzór tradycyjnej francuskiej uwertury na początku IV Koncertu F-dur. Szczególnie spodobał mi się ostatni z nich, Szósty, z imponującą partią organów. Uważni melomani, znający doskonale twórczość operową Händla, być może w drugiej części dzieła przypomną sobie odpowiednie fragmenty oper Ottone czy Il pastor fido. Części wolne cechują się pięknem i głębią, niekiedy fascynują oryginalnym brzmieniem i melodyką (Largo z Drugiego z solowymi wiolonczelami i kantyleną oboju, tenże z fletami w identycznym ogniwie Pierwszego), szybkie zaś zachowują swoją wyrazistość, werw rytmiczny i czytelność faktury nawet przy żywym tempie i we fragmentach opartych na polifonicznym prowadzeniu głosów. Słychać grę stylową, z odpowiednią artykulacją i ornamentacją, elegancką w wyrazie, ogólnie dość szybką, ale oddającą charakter poszczególnych części i żywo przemawiającą do odbiorcy. Gwarantuje to doskonale znająca repertuar epoki i opierająca się na ustaleniach nowych badań muzykologicznych berlińska grupa i jej koncertmistrz.
Uważam, i jest to swoista mała łyżka dziegciu w beczce miodu, że pod względem jakości dźwięku prezentowane nagranie niezupełnie odpowiada mojemu ideałowi, a przynajmniej nie we wszystkich fragmentach, zwłaszcza tych motorycznych, utrzymanych w żywym tempie. Dość wyraźnie słyszalny gdzieniegdzie pogłos rzutuje w minimalnym stopniu na moje ogólnie pozytywne wrażenia odniesione podczas wielokrotnego słuchania całości. Być może ten element oceny przedsięwzięcia nie zostanie podzielony przez innych krytyków czy melomanów, ale nie mogę przejść do porządku dziennego nad cechą nagrania od razu zwracającą moją uwagę, a w niniejszej kwestii ufam sobie i swoim odczuciom rejestrowanym na bieżąco. Podane poniżej alternatywne rejestracje Koncertów w znacznie większym stopniu spełniają moje oczekiwania i nie dają powodów do narzekań. Dodam, że nie jest to specjalnie drastycznie i owo poczucie pewnego dyskomfortu nie towarzyszyło mi od początku do końca trwania albumu, ale w pewnych miejscach nie mogłem się go pozbyć. Nie widzę powodu, by o tym nie pisać.
Zachęcam jednak do uważnego przesłuchania całości, nawet jeśli ma się już swoje ulubione nagrania Op. 3, a w moim przypadku jest to klasyczna już rejestracja z przeszłości – interpretacja Akademii Muzyki Dawnej i Trevora Pinnocka (Archiv) czy do pochodzący sprzed piętnastu lat album Harmonii Mundi z wizją Richarda Egarra, prowadzącego od klawesynu i organów tę samą formację. Są eleganckie, wysmakowane, wyważone, z bardzo dobrym i spójnym dźwiękiem, a ich słuchanie jest dla mnie źródłem głębokich przeżyć i podziwu dla geniuszu Georga Friedricha Händla. Sądzę jednak, że najnowsza wersja Concerti grossi Op. 3 z albumu wytwórni Pentatone ma również szansę przebić się na rynku i zostać doceniona przez fachowców oraz słuchaczy, mimo że konkurencja działa cały czas i ciągle powstają nowe wersje zbioru u innych wydawców (BIS, CPO, Hänssler). Jest czego słuchać – z wielką radością i prawdziwą przyjemnością.
Płytomaniak
Georg Friedrich Händel
Concerti grossi Op. 3
Akademie für alte Musik Berlin • Georg Kallweit, koncertmistrz
Pentatone PTC 5186 776 • w. 2020, n. 2019 • SACD, 54’11 ●●●●●○
Nagranie w postaci fizycznej zostało nadesłane do autora przez wydawcę, wytwórnię Pentatone. Jej polski dystrybutor nie przyczynił się w żadnym stopniu do uzyskania albumu do recenzji i do jego omówienia na stronie.
Komentarze
Prześlij komentarz