Objawienie z Norwegii - debiut Lise Davidsen w wytwórni Decca.

 


Ta młoda norweska śpiewaczka jawi się jako objawienie – przynajmniej przez to, co zaprezentowała na omawianej płycie. Piękny, zdrowy, bogaty, soczysty głos – pełen potęgi, prawdziwie duży, wagnerowski. Barwa na pierwszy rzut ucha przypominająca Birgit Nilsson, w niektórych momentach, może przez pewne zimno, również genialną krajankę, Kirsten Flagstad. I repertuar – niezwykle ambitny, wagnerowsko-straussowski, a zatem znów Nilsson... Na początek otrzymujemy trzy arie: dwie z Tannhäusera (Elżbieta) i jedna z Ariadny na Naxos (Ariadna). Artystka tworzy silne psychologicznie portrety swoich bohaterek, kreacje na tyle dojrzałe, że aż chciałoby się posłuchać całych tych partii w jej wykonaniu. Jest pełna przekonania, natchniona, głosowo – bez trudu osiągająca wysokie dźwięki, które lśnią majestatycznie.

Prawdziwe małe wszechświaty to jednak pieśni Richarda Straussa, bo to w nich Lise Davidsen ukazuje różne subtelności, tworzy prawdziwy wokalny teatr. Na każdą z tych pieśni śpiewaczka ma swój interesujący pomysł. I tak, Ruhe, meine Seele! brzmi dość nowocześnie i dramatycznie, niczym scena z Elektry (świetna rola orkiestry!), Cäcilie jest ciekawie mroczna, Heimliche Aufforderung pyszni się kolorami głosowymi, prześliczna Morgen! jest tutaj pełna ciepła i łagodności, istnie spiżowa, a Wiegenlied zaśpiewana jest głosem nieco przytłumionym, jak gdyby artystka celowo wykorzystywała tutaj jedynie część swoich możliwości. Atrakcyjną pozycję stanowi Malven – późna pieśń Straussa będąca prezentem dla Marii Jeritzy, tutaj w orkiestracji Wolfganga Rihma, utrzymana w ciekawym trochę deliusowskim klimacie. I wreszcie na deser – arcydzieło liryki wokalnej: Vier Letzte Lieder. Interpretacja jest dojrzała, brzmieniowo – zachwycająca. Można się kąpać w pięknym, skrzącym się brzmieniu Davidsen. Szczególną rozkosz sprawia finałowa Im Abendrot. Wsłuchajmy się w kunsztowne crescendi śpiewaczki, gdy z każdym momentem wraz z nasilaniem się wolumenu ukazują nam się coraz to nowe barwy. Tym, czego może jedynie u artystki nieco brakować jest, pod względem interpretacyjnym, pewna doza liryzmu, głosowo zaś – odrobina giętkości. Ale ten typ głosu widocznie tak ma i nie należy się tym szczególnie przejmować, gdyż wszystkie inne walory są wystarczająco rekompensujące.

W kreowaniu cudownych straussowskich (i wagnerowskich) światów Lise Davidsen znakomicie pomaga kompetentna Philharmonia Orchestra pod batutą Esy-Pekki Salonena. Po wysłuchaniu tej płyty aż prosiłoby się o możliwość weryfikacji wrażeń podczas recitalu, czy pełnego przedstawienia z udziałem artystki…

Łukasz Kaczmarek

Richard Strauss, Richard Wagner – Pieśni, arie operowe

Lise Davidsen, sopran • Philharmonia Orchestra • Esa-Pekka Salonen, dyrygent

Decca 4834883 • w. 2019, n. 2019 • CD, 63’57” ●●●●●


Autor bloga dziękuje firmie Universal Music Polska i pani Indze Chmielewskiej za nadesłanie albumu do recenzji.

Komentarze

Popularne posty