Przegląd nagrań Symfoników Wiedeńskich (7) - Mahler Fabio Luisiego (1).
Czytelników
bloga, którzy zapoznają się uważnie z przedstawianym nagraniem i
jego opisem zamieszczonym na końcu tekstu, być może zdziwi fakt,
że omawiam album, który swoją premierę miał już ładnych kilka
lat temu, a mianowicie w roku 2012. Co prawda staram się recenzować
nowości i niedawno opublikowane płyty, ale nie oznacza to, że nie
sięgam również po nieco starsze tytuły. Jest też drugie
wyjaśnienie. Symfonicy Wiedeńscy nadesłali mi zestaw różnych
swoich nagrań, wśród których były również niniejszy krążek.
Należy docenić ten fakt i za to dziękuję, a fakt, że polski
dystrybutor owego wydawnictwa nie miał i nie ma nadal absolutnie nic
wspólnego z ukazaniem się tychże na stronach Płytomaniaka,
pozostawiam bez komentarza.
Przedstawiam
album inaugurujący działalność własnej fonograficznej agendy
austriackiej orkiestry, decydującej się podobnie jak wielu innych
współczesnych artystów, na wydawanie przez siebie nagrań,
dokonywanych współcześnie, jak i pochodzących ze swoich bogatych
archiwów – obie serie są omawiane na blogu. Dysk, który mam
okazję omówić, należy do pierwszej kategorii i jest studyjną
rejestracją I Symfonii D-dur Gustawa Mahlera, zrealizowaną w
ostatnich dniach maja 2012 roku w Domu Kultury Radia Austriackiego w
Wiedniu.
Orkiestrę
poprowadził wówczas Fabio Lusi, włoski maestro, stojący na czele
zespołu w latach 2005-2013. Muzyka autora Kindertotenlieder
nie jest mu obca, co udowadnia zarówno niniejszą płytą, jak i
kolejną, tym razem z VI Symfonią, wydaną o rok
później przez fonograficzna agendę Symfoników Wiedeńskich.
Wcześniej również sięgał po dzieła Mahlera, by przypomnieć
nagrania z Lipska, zrealizowane we współpracy tamtejszą Orkiestrą
Radiową dla wytwórni Querstand (miałem okazję recenzować ich
Drugą przed ponad dekadą).
Nie
można narzekać na brak nagrań I Symfonii
i z pewnością każdy ze słuchaczy, nie tylko z grona
zapalonych wielbicieli muzyki kompozytora, ma swoich faworytów w tym
repertuarze. Potwierdza to niżej podpisany, ceniący wybitne
kreacje wielkich mistrzów batuty, by wymienić tylko kilku z nich:
Rafael Kubelík, Leonard
Bernstein, Michael Gielen, Gary Bertini, Claudio Abbado, Seiji Ozawa,
Klaus Tennstedt. Każdy z tych wspaniałych dyrygentów miał do
dyspozycji „swoją” orkiestrę, którą znał na tyle dobrze, że
mógł podjąć się wyzwania sięgnięcia po niełatwą, potężną
rozmiarami partyturę Pierwszej. Wielość konkurencyjnych
fonograficznych dokonań rodzi niestety konieczność porównań i
odpowiedzi na pytanie, jak na tym tle wygląda ta porywająca
kompozycja w wykonaniu Symfoników
Wiedeńskich, których prowadzi Fabio Luisi?
Ogólnie
rzecz biorąc, całkiem nieźle, wziąwszy pod uwagę zarówno
doświadczenie jego samego, jak i tradycje wykonawcze orkiestry, co
gwarantuje odpowiednio wysoki poziom, lecz trzeba pamiętać, że tę
samą I Symfonię mamy na płytach w interpretacjach
najlepszych orkiestr świata i najsłynniejszych dyrygentów,
zawieszających naprawdę wysoko poprzeczkę. Fabio Luisi
niewątpliwie zna i rozumie muzykę Mahlera oraz jej idiom (przy
okazji warto zauważyć, że jest kolejnym z wielu włoskich
kapelmistrzów sięgających chętnie po twórczość Austriaka).
Prowadzi narrację nieśpiesznie, pozwala sobie niekiedy na dość
swobodny stosunek do temp – część drugą, zaczyna najpierw dość
dosadnie, ociągając się, po czym w czterech następnych taktach
stopniowo przyśpiesza, osiągając dopiero w ósmym zamierzony przez
siebie puls. W partyturze takiego zabiegu oczywiście nie ma, ale
dowodzi on, jak wiele możliwości interpretacyjnych skrywają w
sobie Symfonie Gustawa Mahlera, dopuszczając pewne swobody
interpretacyjne. By zatrzymać się jeszcze przy tym samym ogniwie:
jego środkową część, prowadzi Luisi naprawdę wolno w porównaniu
z innymi nagraniami, ryzykując nieco możliwości percepcyjne
słuchaczy. Łączny czas trwania utworu co prawda zbliża nas do
słynnego nagrania Leonarda Bernsteina z Concertgebouw Orkest
(Deutsche Grammophon), ale nie osiąga tego poziomu mistrzostwa gry i
zrozumienia partytury przez dyrygenta, jakie stały się udziałem
ww. wykonawców. W części pierwszej spodobało mi się umiejętne
budowanie tajemniczej, romantycznej atmosfery, moje uznanie wzbudził
utrzymany w dynamice pianissimo powolny wstęp, wbrew pozorom
naprawdę trudny i bardzo dobre przejście od niego do właściwego
allegra – logiczne, przekonujące, bez żadnych słyszalnych
„cięć”. Stosunkowo najlepiej wypadł oczywiście porywający
finał, ale w nim, podobnie jak w poprzedzających ustępach,
odczuwałem pewien chłód ze strony kapelmistrza, wydawało mi się,
że trzymał emocje swoje i muzyków na wodzy. Doceniając grę
orkiestry, znającej przecież doskonale twórczość kompozytora,
jej brzmienie: ciepłe i dość ciemne, odnosiłem jednak wrażenie,
że całości czegoś brakuje, że pozostaje pewien niedosyt. Dotyczy
on samej interpretacji, której przydałoby się więcej ognia,
iskry, może nawet pewnego szaleństwa, jak również jakości
technicznej: większej przestrzeni, nie mówiąc o bardziej
efektownym i nasyconym wolumenie dźwięku. Pierwotny podtytuł
dzieła, aczkolwiek inspirowany w jakimś stopniu wyłącznie poezją,
Tytan, w końcu do czegoś zobowiązuje. Plusem jest naprawdę wzorowe zbalansowanie poszczególnych sekcji w orkiestrze, szczególnie przypadły mi do gustu fragmenty liryczne, solówki instrumentów dętych drewnianych oraz niezwykle poruszające, namiętne w wyrazie smyczki - zwłaszcza wiolonczele - prowadzące przepiękny, natchniony drugi temat szeroko zakrojonego finału.
Doceniam
owo nagranie i z zainteresowaniem przyglądam się fonograficznym
dokonaniom Symfoników Wiedeńskich, lecz przy całej sympatii
i życzliwości niniejsza kreacja I Symfonii Gustawa Mahlera
nie jest w moim przekonaniu tą jedyną, niepowtarzalną i zapisującą
się w historii wykonań utworu. Posłuchać jej jednak można, a
nawet warto. Już niedługo przekonamy się na tych łamach, czy Szósta wywrze na mnie lepsze wrażenie.
Paweł
Chmielowski
(plytomaniak.blog@gmail.com)
(plytomaniak.blog@gmail.com)
Gustaw
Mahler
Symfonia
nr 1, D-dur
Wiener
Symphoniker • Fabio Luisi, dyrygent
Wiener
Symphoniker WS 001 • w. 2012, n. 2012 • 55’57” ●●●●○○
Autor bloga dziękuje Wiedeńskim Symfonikom za nadesłanie albumu do recenzji. Polski dystrybutor tego wydawcy, który nie interesuje się w ogóle promocją swoich wydawnictw na blogu, nie przyczynił się w żaden sposób do ukazania się omówienia powyższego nagrania na stronie.
Płytomaniak.blogspot would like to thank Wiener Symphoniker and Mr. Quirin Gerstenecker for sending the album and making this review possible.
Komentarze
Prześlij komentarz