Osmo Vänskä i Symfonie Gustawa Mahlera (4) - Pierwsza.

 


Uwaga: wahałem się do ostatniej chwili, czy powinienem napisać i opublikować poniższą recenzję, ponieważ już jeden tekst poświęcony prezentowanemu nagraniu widnieje na stronie od jakiegoś czasu, lecz jest dziełem innego autora. Jak dotąd unikałem duplikatów, i to z kilku ważnych względów: przede wszystkim dlatego, że nie chciałem być w jakimś sensie konkurencyjny dla pozostałych piszących, którzy w swoim czasie zaszczycali mnie współpracą, a omówienie nagrania, które mam na myśli, znalazło akurat znakomitą i kompetentną realizację. Obawiam się, że jeszcze w co najmniej jednym lub dwóch przypadkach będę zmuszony również wyrazić swój stosunek do albumów opisanych już przez kogoś innego, co prowadzi poniekąd do drugiej przyczyny, skłaniającej mnie do takiego kroku. Chcę po prostu skonfrontować swoje wrażenia z odmiennymi wizjami tej samej muzyki i jej interpretacji. Jeśli chodzi o nagranie, będące tematem niniejszego wpisu, moja ciekawość jest podwójnie uzasadniona: zamierzałem się przekonać, czy poniższa wersja I Symfonii Gustawa Mahlera jest tak dobra, jak pisał o niej na stronie recenzent, czy też może daje powody do narzekań, co jest udziałem pewnego amerykańskiego guru krytyków i zafascynowanych nim melomanów, który autorytatywnie, na mocy popularności swojej strony i kanału w portalu YouTube wyrokuje, co jest dobre, a co złe i nie pozostawia najmniejszej wątpliwości do słuszności swych przekonań.

W sumie mógłbym jeszcze podać trzeci powód, dla którego zdecydowałem się sięgnąć po nagranie wytwórni BIS, kilkakrotnie je przesłuchać i pokrótce opisać wrażenia (pozytywne). W jednym z wpisów z serii „Płytomaniak słucha” dzieliłem się refleksjami po usłyszeniu Pierwszej pod batutą Gustawo Dudamela, który inaugurował nią swoją kadencję jako szef Filharmoników z Los Angeles. Przy tej okazji wspomniałem o licznych nagraniach utworu, jakie stały się udziałem najsławniejszych amerykańskich orkiestr. Fakt, że sięgam po kolejną rejestrację zrealizowaną za oceanem, skłania mnie do rozważenia szalonego pomysłu, czy nie powinienem opisać znanych mi i posiadanych przeze mnie rejestracji Tytana, dokonanych w Stanach Zjednoczonych? Pobieżna refleksja w głowie nad ilością możliwych tekstów wykazała, że miałbym sporo pracy, bo w grę wchodziłyby początki pełnych kompletów Symfonii Mahlera powstałych chociażby w Nowym Jorku, San Francisco, Chicago, czy będący na ukończeniu w Minnesocie, jak i pojedyncze rejestracje. Pomysł co prawda ciekawy, ale trochę wariacki, jeśli miałbym omawiać każdą wersję I Symfonii, to uzbierałoby się tego ponad dwadzieścia tytułów do zrecenzowania! Warto by było podjąć niewątpliwy wysiłek, bo dzieło zalicza się do moich ulubionych.

Na razie zatem poprzestanę na omawianej przeze mnie stopniowo kolejnej pozycji z kompletu, realizowanego dla wytwórni BIS przez Orkiestrę z Minnesoty pod dyrekcją jej byłego już szefa, Osmo Vänskä. Być może jestem w mniejszości, ale od początku spodobały mi się ich kreacje, czego wyrazem były teksty poświęcone Drugiej oraz Piątej. Trzeci z kolei album wywarł na mnie najlepsze wrażenie ze wszystkich, co być może jest dobrym prognostykiem na przyszłość, jako że czekają w kolejce chociażby dwie kolejne pozycje z VII i X Symfonią. Zdaję sobie sprawę z rozbieżności opinii wśród krytyków, bo przecież jeśli chodzi o muzykę Gustawa Mahlera, każdy ma swych faworytów i mocno ugruntowane przekonania, ale ośmielam się twierdzić, że przedsięwzięcie wytwórni BIS, na podstawie dotychczas przeze mnie poznanych i omówionych pozycji, śmiało się broni wśród najnowszych projektów nagraniowych poświęconych temu repertuarowi. Wynika to z doskonałej współpracy między orkiestrą a dyrygentem, co z kolei opiera się wieloletnim piastowaniu przez Fina funkcji szefa owej formacji, a także naprawdę bardzo dobrej jakości dźwięku, co w przypadku spektakularnie brzmiących i rozpisanych na wielkie obsadowy partytur ma swoje znaczenie. Wszystkie powyższe cechy odnalazłem w trakcie kilkukrotnego słuchania I Symfonii D-dur.

Znalazła przede wszystkim doskonały wymiar czasowy – 56 minut w czteroczęściowej wersji, z naturalnymi, bardzo płynnymi, zróżnicowanymi i po prostu trafionymi tempami. Wiemy, jak ważne jest owo zagadnienie w muzyce Mahlera, jak często kompozytor w partyturze modyfikuje oznaczenia i wymaga podążania wiernie jego myślami, co nie jest łatwe, gdy chce się zachować logikę i jasność przebiegu, zadbać o odpowiednią ekspresję, a także nie zapomnieć o precyzji gry, intonacji i balansie w poszczególnych grupach instrumentów. Jeden komponent wykonania, niezwykle istotny, wpływa na pozostałe. Z radością mogę stwierdzić, że pod tym względem wizja Orkiestry z Minnesoty pod batutą Osmo Vänskä nie daje najmniejszych powodów do narzekań. Dyrygent i zespół doskonale znają partyturę, poruszają się w jej meandrach ze swobodą, ale i szacunkiem, a przede wszystkim wciągają słuchacza w snutą przez siebie opowieść – narrację rozpoczętą w absolutnej cieszy tajemniczego początku z dźwiękami instrumentów dętych ilustrujących budzącą się do życia przyrodę po imponującą przepychem brzmienia pełnego składu finałowej cody. Opowieść rozgrywającą się prawie w godzinie trwania, zróżnicowaną, operującą zarówno momentami pasji i kulminacji, jak liryzmu oraz przejmującej ciszy – a w każdych zwracających uwagę na szczegóły instrumentacji, jakości interpretacji należącej zdecydowanie do tej z „górnej półki”. Orkiestra brzmi wyśmienicie we wszystkich swych grupach, co jest zasługą jej samej i starannej pracy z dyrygentem, ale również wynika z fenomenalnego zrozumienia i odkrycia jej możliwości przez Gustawa Mahlera, znającego „od podszewki” tajniki tworzenia wielkiej partytury. Znajdują w niej pole do popisu i smyczki, i blacha, i perkusja, a przede wszystkim drewno – w wielu miejscach moją uwagę przykuwały pięknie, czysto i nastrojowe brzmienia tej sekcji, będące ucztą dla ucha. Sądzę, że naprawdę uważne poznanie prezentowanego nagrania i skoncentrowanie się na czysto zmysłowym aspekcie brzmienia przez odbiorców ceniących wysmakowane produkcje pod względem wysokiej jakości gry i kształtowania dźwięku, zaspokoi w tym przypadku ich oczekiwania. Również realizacja techniczna nagrania zasługuje na najwyższe uznanie. Od początku do końca można się rozkoszować czystym, wyraźnym zniuansowanym dźwiękiem, bez konieczności regulacji głośności czy zmian ustawień korektora.

Choć znajdą się krytycy i melomani niepodzielający mojego zachwytu, co oczywiście jest w jakimś stopniu zrozumiałe, ośmielam się bronić swojego przekonania o wysokiej wartości nagrania Orkiestry z Minnesoty i Osmo Vänskä. Pięknie brzmiąca I Symfonia, bez nonsensownych pomysłów interpretacyjnych, za to z doskonałym dźwiękiem, bardzo rzetelnie przygotowana na próbach, ujmująca bogactwem brzmienia i pomysłowością instrumentacji, zachwyca naturalnością, swobodą i spokojem, z jakim muzycy pod batutą doświadczonego i dobrze znającego repertuar dyrygenta wykonują jedno z najpopularniejszych dzieł europejskiej symfoniki. Jest w pewnym sensie obiektywna, nie czuć tutaj zmagań za wszelką cenę, na śmierć i życie, nie rozpala emocji do czerwoności i nie przesuwa ich na skraj wytrzymałości, jak niektóre najsłynniejsze płytowe kreacje wielkich orkiestr i mistrzów batuty, ale i tak ujmuje swoimi zaletami, choć te są raczej z gatunku bardziej subtelnych i wyrafinowanych. Konkurencja fonograficzna, nie tylko amerykańska, jest co prawda spora, ale niniejsza interpretacja może się obronić, a wśród najnowszych rejestracji Tytana – wysunąć się na ich czoło.


Paweł Chmielowski


Gustaw Mahler

Symfonia nr 1 D-dur, „Tytan”

Minnesota Orchestra Osmo Vänskä, dyrygent

BIS-2346 w. 2019, n. 2018 (SACD) 56’45” ●●●●●○


Nagranie w formie elektronicznej zostało udostępnione przez wydawcę, wytwórnię BIS. Jej polski przedstawiciel nie przyczynił się w żadnym stopniu ani do uzyskania materiału do recenzji, ani do opublikowania tejże na stronie.


Komentarze

Popularne posty