Arcydzieło francuskiej opery. Jean-Baptiste Lully: Armida (1686).

 


Całkiem niedawno donosiłem o swoich wrażeniach odniesionych ze słuchania arii ze sławnych z francuskich oper w wykonaniu Petra Nekoranca (Supraphon), a tymczasem, kierowany nagłym impulsem, postanowiłem „kuć żelazo, póki gorące” i nie rozstawać się ze tamtejszym repertuarem, ale sięgnąć znacznie dalej w przeszłość do XVII wieku, znaczonym wielkimi dziełami scenicznymi Jana-Baptysty Lully’ego, nominalnie z pochodzenia Włocha. Dobrze, że koniec ubiegłego stulecia i dwie dekady niniejszego bardzo rozbudziły wyobraźnie wykonawców i realizatorów oper, zainteresowanych jego bogatym i różnorodnym dorobkiem, w którym pole do popisu mają wszyscy uczestniczący w produkcjach scenicznych zarówno wystawianych na scenach, jak i nagrywanych przez wytwórnie fonograficzne. Szczególnie zasłużona jest tej dziedzinie francuska oficyna Aparté, słynąca nie tylko z wysmakowanych produkcji wokalnych i instrumentalnych poświęconych muzyce dawnej. Znawcy tematy mogą docenić fakt, że jako jedna z niewielu firm wydawniczych cały czas poszerza swój katalog o kompletne wersje oper, zwracając się szczególnie w stronę epoki baroku i klasycyzmu. Widnieją w nim wybrane dzieła Lully’ego, a wśród nich nagrana w roku 2015 Armida. Tragedia muzyczna w pięciu aktach do libretta Philippe’a Quinalta.

Wspomniany w podtytule dzieła poeta (1635-1688), niemalże rówieśnik kompozytora (1632-1682), przez 14 lat był jego stałym współpracownikiem, dostarczającym literackiego tworzywa do pisanej muzyki. Jego ostatnim przykładem okazała się właśnie Armida, której premiera odbyła się w 1686 roku w Paryżu, w prowadzonym przez Lully’ego Palais-Royal. Niestety, doszło do klęski, pierwszej w długiej i znaczonej sukcesami karierze, czego powody miały charakter raczej pozamuzyczne, bo z biegiem czasu wspomniane dzieło coraz bardziej nabierało na znaczeniu jako jedna z najwybitniejszych oper duetu Quinalt-Lully. Warto dodać, że sam librecista wykorzystał twórczość działającego o wiek wcześniej Torquata Tassa, sięgając po jego Jerozolimę wyzwoloną i pojawiającą się w niej postać wojowniczej księżniczki-czarodziejki. Ona sama, co dobrze wiedzą zapaleni miłośnicy opery, będzie bohaterką oper stworzonych przez mistrzów gatunku – Georga Friedricha Händla, Christopha Willibalda Glucka, Antonia Salierego, Gioacchina Rossiniego, a nawet Antonína Dvořáka.

By zaznajomić osoby niezorientowane z twórczością Lully’ego i samym dziełem, warto wspomnieć choćby w paru słowach o jego treści. Składa się z pięciu aktów, poprzedzonym Prologiem, w którym Chwała i Mądrość opiewają bohatera i króla, odnoszącego zwycięstwa nad wrogami i mądrze panującego, dla którego (Ludwik XIV) zostanie odegrana właściwa opera, z głównym bohaterem chrześcijańskim rycerzem, wysłuchującym rad ww. alegorycznych postaci i przekładającym poczucie obowiązku i wierność cnotom nad kuszące uczucie do tytułowej uwodzicielskiej czarodziejki i księżniczki.

Wydaje mi się, że nie będzie wielkiej przesady w stwierdzeniu, że prezentowane nagranie wysuwa się na czoło najbardziej wartościowych i udanych rejestracji Armidy, obejmujących, co dziwne, jedynie kilka pozycji. Nie dziwi fakt, że są one zasługą przede wszystkim wykonawców francuskich, i tak jest też w najnowszym przypadku. Wielbicielom muzyki dawnej nie trzeba przedstawiać klawesynisty i dyrygenta Chriostophe’a Rousseta i prowadzonej przez niego formacji Les Talents Lyriques. Mający na koncie wiele interesujących i wybitnych płyt dla wytwórni Decca, od jakiegoś czasu nagrywają sporo dla francuskiego wydawcy i ich rejestracje kolejnych dzieł operowych różnych kompozytorów (Jean-Baptiste Lully, Antonio Salieri, Jean Philippe Rameau, Antonio Sachcini, Wolfgang Amadeusz Mozart, ostatnio Gaspare Spontini, a nawet Charles Gounod) są ozdobą i łakomym kąskiem dla melomanów, wielbicieli opery, poszukujących nowych rejestracji nawet w tak trudnych czasach fonograficznego kryzysu.

O artystycznym czy żadnym innym kryzysie nie ma mowy w przypadku prezentowanej przeze mnie wersji Armidy, która wywarła na mnie jak najlepsze wrażenie pod każdym względem: wykonania, jakości dźwięku, oprawy edytorskiej. Ogromne uznanie budzi jakość pracy, włożonej przez Christophe’a Rousseta i jego Les Talents Lyriques nad zaprezentowaniem długiej, trwającej prawie dwie i pół godziny opery w naprawdę doskonałej postaci: od początkowych taktów wyrazistej uwertury po końcowe akordy słuchać grę pełną zaangażowania, pasji, ukierunkowanej na szczegóły, a przy tym doskonale rozumiejącej styl i zawartość utworu. Nic dziwnego w przypadku tak doświadczonych wykonawców, znawców klasycznego i barokowego operowego repertuaru! Można poczynić przy tej okazji uwagę, że z biegiem czasu inni znawcy muzyki epoki, tacy jak chociażby Philippe Herreweghe czy Marc Minkowski, po początkowych ogromnych sukcesach w odkrywaniu i przywracaniu do życia zapomnianych skarbów nie tylko francuskiej muzyki wokalno-instrumentalnej epoki baroku i klasycyzmu, poszli dalej i wraz z rozwojem kariery sięgali po inne dzieła innych czasów, o tyle bohaterowie niniejszego przedsięwzięcia nadal traktują muzykę Lully’ego i jego współczesnych oraz potomnych z taką samą pasją, świeżością i ciekawością, jakby ją prezentowali po raz pierwszy. Tę jakość gry i wyczucie stylu wyraźnie słychać, a gra samych muzyków i ich doskonałe poprowadzenie przez Rousseta zasługuje na ogromne pochwały, tym większe, że partytura Armidy, napisana przez niekwestionowanego mistrza sceny, muzycznego efektu, a także zręcznego ilustratora, doświadczonego znawcy orkiestry, zawiera sporo fantastycznie brzmiących fragmentów. Już niedługo owe wrażenia potwierdzą się przy okazji obcowania z płytą firmy Tudor, zawierającą czysto instrumentalne fragmenty oper Lully’ego, włącznie z poniższą. Jeśli ktoś pójdzie za mą radą i zainteresuje się omawianym nagraniem, niech np. konieczne posłucha, jak wielką i piękną rolę mają do odegrania w Armidzie na przykład flety…

Kolejnym bardzo mocnym punktem nagrania są świetnie obsadzone partie wokalne, nie tylko w rolach głównych, bowiem generalnie cała obsada jest udana i przekonująca. Oczywiście, najbardziej przykuwa tytułowa bohaterka, którą wspaniale kreuje Marie-Adeline Henry. Jest bardzo przekonująca w oddaniu niezwykle zróżnicowanych niuansów charakteru i zachowania czarodziejki: furii, gniewu, pragnienia zemsty, zakochania się, głębokiego rozczarowania, wahań i rozterek. W szczególności jej dwie wielkie solowe arie, z końca drugiego i piątego aktu wystawiają artystce jak najlepsze świadectwo opanowania technicznego i wyrazowego niełatwej i wymagającej pod względem psychologicznym partii. Armida znajduje wdzięczne wokalne towarzystwo uroczo brzmiących towarzyszek, śpiewanych z odpowiednią gracją i urokiem przez Judith van Wanroij i Marie-Claude Chappuis, podejmujących również wysiłek zaprezentowania pobocznych partii Nimfy i Pasterki, ale również mające większy ciężar fragmentów należących do alegorycznych postaci: Chwały i Mądrości. Jako służki czarodziejki umiejętnie wchodzą w korelacje z panami, wystawionymi na pokusy obcowania z płcią przeciwną, przed którymi dopiero czarodziejska różdżka i tarcza będą stanowić skuteczną broń. Główni męscy bohaterowie, obdarzeni młodo i przyjemnie brzmiącymi głosami, sprawdzają się znakomicie najpierw jako ofiary magii i pokus, potem jako bohaterscy rycerze, wierni wzniosłym ideałom sprawiedliwości i niewinności. Oczywiście dotyczy to przede wszystkim niedoszłej ofiary Armidy – Rinalda (fr. Renaud), którego kreuje Antonio Figueroa, ale także Ubalda (Etienne Bazola) oraz sprawdzającego się znakomicie jako Duński Rycerz Cyrila Auvity, utalentowanego i prowadzącego aktywną działalność koncertową i fonograficzną francuskiego tenora, z którym Płytomaniak spotka się jeszcze przynajmniej raz. Z prawdziwą przyjemnością! Spośród wielu zapadających w pamięć fragmentów dzieła warto wspomnieć chociażby poruszającą scenę Rinalda z drugiego aktu (ze wspomnianymi fletami) czy przepiękne, nastrojowe i bardzo zmysłowe dialogi rycerzy z powiernicami Armidy w akcie piątym.

Na pochwały zasługuje również warstwa edytorska. Mamy do czynienia z albumem w formie książeczki z twardą oprawą w eleganckiej czerni, zawierającym na dobrym papierze czarno-białe oraz kolorowe zdjęcia wykonawców, pełnię informacji na temat okoliczności powstania nagrania, tło historyczne i biograficzne Armidy, a także streszczenie i libretto w oryginalnej francuskiej wersji językowej oraz tłumaczeniem na angielski. Jak głosi napis na tylnej okładce, niniejsze nagranie jest edycją limitowaną oraz numerowaną, czego dowodzi symbol 1825 na moim egzemplarzu. Całość wywiera bardzo dobre wrażenie profesjonalizmem oraz estetyką, nie dopatrzyłem się błędów drukarskich ani merytorycznych.

Zalety nagrania wytwórni Aparté można jeszcze rozszerzyć o bardzo dobry i wyraźny dźwięk, będący zasługą nie tylko realizatorów nagrania, ale i odpowiedniej akustyki miejsca, w którym doszło do koncertów, których zapisem, bez oznak udziału publiczności, doszło w grudniu 2015 roku w Wielkiej Sali im. Pierre’a Bouleza w Filharmonii Paryskiej.

Nic dodać, nic ująć, arcydzieło Jana-Baptysty Lully’ego chyba jeszcze nigdy nie zabrzmiało na płytach tak pięknie, przekonująco, nowocześnie i dobrze w zakresie jakości technicznej. Poddaję to pod rozwagę nie tylko zapalonym miłośnikom muzyki kompozytora i jego epoki. Zdecydowanie warto posłuchać… i nie dać się porwać czarowi Armidy, mając na uwadze może nieco zbyt trzeźwy osąd jednego z bohaterów, wyleczonego z fatalnego zauroczenia, twierdzącego z przekonaniem, że „miłość to złowrogi czar”.


Paweł Chmielowski


Jean-Baptiste Lully

Armide

Tragedia muzyczna do libretta Pilippe’a Quinaulta w pięciu aktach

Marie-Adeline Henry (Armide), Antonio Figuerra (Renaud), Judith van Wanbroij (Gloria; Phénice; Mélisse, Nimfa wodna), Marie-Claude Chappuis (Mądrość; Sidonie; Bohaterska Pasterka), Marc Mauillon (Aronte; Nienawiść), Douglas Williams (Hidraot), Cyril Auvity (Rycerz Duński; Szczęśliwy Kochanek), Emiliano Gonzalez Toro (Artemidore); Etienne Bazola (Ubalde)

Chœr de Chambre de Namur Les Talents Lyriques Christophe Rousset, dyrygent

Aparté AP135 w. 2017, n. 2015 2 CD, 147’16” ●●●●●○


Album został nadesłany do autora bezpośrednio przez wydawcę, wytwórnię Aparté. Jej polski przedstawiciel nie przyczynił się w żaden sposób ani do pomocy w uzyskaniu materiału do recenzji, ani w opublikowaniu tejże na stronie.


Komentarze

Popularne posty