Przegląd nagrań Orkiestry Concertgebouw (8) - Mahler Marissa Jansonsa (1)

 


Dawno nie było na stronie tekstów o muzyce Gustawa Mahlera, więc czym prędzej nadrabiam zaległość, nie tylko dlatego, że dwa dni temu minęła kolejna (sto trzynasta już) rocznica śmierci kompozytora. Jakoś ostatnio częściej niż zwykle sięgam po nagrania w kontekście dat, ale maj jest akurat wyjątkowo muzycznym miesiącem - okazji do wspominania i świętowania ważnych osób nie brakuje. Żałuję tylko, że nie jestem w stanie upamiętnić wszystkich postaci, które na to zasługują, ale w przypadku jednego z moich ulubionych twórców nie jest to żadna nieprzyjemna powinność, raczej niewątpliwa przyjemność, tym większa, że przedmiotem mojego omówienia jest naprawdę dobre nagranie renomowanych wykonawców, a w dodatku bardzo przeze mnie lubianego dzieła – VII Symfonii. Utworu mającego bardzo bogatą i wybitną dyskografię, znacznie częściej pojawiającego się na koncertowych estradach zagranicą niż w Polsce, choć akurat u nas kilka tygodni temu kompozycja zabrzmiała w Katowicach, co zapewne było wydarzeniem nie tylko dla tamtejszej publiczności.

Kolejnym powodem do zaprezentowania tej wspaniałej Symfonii był fakt, że dawno nie gościły u Płytomaniaka nagrania Królewskiej Orkiestry Concertgebouw w Amsterdamie, ale to akurat obiecuję nadrobić w miarę możliwości czasowych, tym bardziej, że w kolejce czekają albumy nie tylko z symfoniką, ale twórczością sceniczną – opery Ryszarda Straussa, Ryszarda Wagnera czy Artura Honeggera, więc jest się na co cieszyć. Tym razem przedstawiam zapis koncertowych kreacji, mających miejsce we wrześniu 2016 roku, z udziałem ww. zespołu i Marissa Jansonsa, w owym czasie już tylko dyrygenta-laureata, a nie głównego szefa orkiestry (2004-2015); zastąpił go na tym stanowisku Daniele Gatti, którego wykonania wielkich dzieł Antona Brucknera oraz właśnie Gustawa Mahlera (I, II i IV Symfonią), a te omawiałem po kolei, z nieukrywanym zadowoleniem zresztą, jakiś czas temu. Przy okazji dokonań nieżyjącego już łotewskiego mistrza batuty należy żałować, że w z udziałem amsterdamskich filharmoników nie pozostawił po sobie oficjalnego kompletu wszystkich Symfonii Mahlera – w katalogu własnej płytowej agendy orkiestry, RCO Live, brak albumu z Dziewiątą, którą z kolei można podziwiać pod jego batutą, ale z Orkiestrą Symfoniczną Radia Bawarskiego. W kolekcji płyt BR Klassik widnieją płytowe dublety utworów kompozytora pod batutą Jansonsa, stojącego na czele monachijskiej radiówki w latach 2003-2019. I dopiero tam można znaleźć zestaw wszystkich Symfonii, co zawiera ekskluzywna kompilacja wszystkich rejestracji wybitnego dyrygenta, zawierająca aż 68 kompaktów i opublikowana w ubiegłym roku:

 


Mamy zatem przed sobą czwarte, ostatnie nagranie Siódmej pod dyrekcją Marissa Jansonsa, niestety jedyne, które jest mi dobrze znane. Poprzednio ukazały się rejestracje sprzed lat – najwcześniejsze z nich, jeszcze z okresu działalności artysty w Oslo (Simax), następnie z Monachium (BR Klassik), również Orkiestra Concergebouw może się pochwalić co najmniej dwoma wersjami utworu (jedno z nich, z roku 2000, ukazało się w obszernej antologii radiowych nagrań wydanych przez RCO Live): 

 


Nie wiem zatem w tym momencie, jak na przestrzeni kilkudziesięciu lat kształtowało się podejście artysty do wyjątkowego i niełatwego dzieła, ale na pewno niniejsza rejestracja, będąca również zapewne zapisem ostatnich już występów Jansonsa ze swoją amsterdamską orkiestrą, zasługuje na zainteresowanie miłośników wybitnych kreacji dyrygenckich i wielbicieli twórczości Mahlera w szczególności.

Mamy do czynienia z kreacją dojrzałą i przemyślaną w najdrobniejszych szczegółach, co nie jest łatwe, kiedy weźmie się pod uwagę ogromne rozmiary czasowej Siódmej, wielkość jej obsady instrumentalnej, skomplikowanie formy, a przede wszystkim zróżnicowanie wyrazowe poszczególnych części i wielość szczegółów zawartych w partyturze. To wszystko sprawia, że sięgając po Pieśń nocy, trzeba być doskonale obeznanym z materią i duchem dzieła, a oba elementy są fascynujące. Niekiedy można się spotkać z opinią, że VII Symfonia jest dziwaczna, a nawet „nienormalna”, że jest to „brzydkie kaczątko” wśród kompozycji Mahlera. Ja osobiście uważam ją za poruszająca, nastrojową i piękną – a przy tym oryginalną i dowodzącą nieustannego rozwoju stylu autora. Jeśli gra ją znakomita i starannie przygotowana przez dyrygenta orkiestra, a on sam nie tylko dogłębnie pozna jej wielorakie tajniki, ale też orientuje się dobrze w twórczości kompozytora i ma bogate doświadczenia życiowe i artystyczne, to wtedy można być pewnym, że wykonawcy mają coś ciekawego i wartościowego do powiedzenia, a ich kreacja będzie udana. Tak jest w niniejszym przypadku. Czas pokaże, czy Mariss Jansons zapisze się w dziejach fonografii jako jednej z wybitniejszych mistrzów batuty, poświęcających się intensywnie muzyce Mahlera i mający na koncie sporo nagrań, ale jego dorobku w tej dziedzinie absolutnie nie można ignorować, nawet jeśli się ceni i zna innych kapelmistrzów i ich szczególnie wartościowe kreacje Siódmej, a tych jest przecież sporo. To, co mi się szczególnie spodobało w podejściu do dzieła, jest spokój i pewność, z jaką dyrygent prowadzi utworów od początku do końca. Nadaje mu monumentalny rys za sprawą trafnego doboru temp jako całości, a także ich modyfikacji na przestrzeni poszczególnych taktów, dzięki czemu narracja jest logiczna, spójna i przede wszystkim przykuwa uwagę, co podczas obcowania z utworem trwającym blisko 80 minut jest nie lada sztuką. Sprawdza się również wypośrodkowanie między analitycznym sposobem odczytania zapisu a nadaniem muzyce odpowiedniej aury i wagi, bez czego tak nastrojowe i bogate dzieło nie może się obejść. Umiejętnie porusza się w gąszczu kontrapunktu i polifonii, charakteryzujących wielkie utwory kompozytora, poświęca też uwagę stronie rytmicznej. Zachwyciła mnie po raz kolejny bajeczna dyspozycja orkiestry, mającej przecież muzykę Mahlera we krwi i szczycącej się osobistą współpracą z kompozytorem, również podczas wykonań VII Symfonii, której rękopis znajduje się w posiadaniu Orkiestry Concertgebouw. Jej muzycy grają fantastycznie, nie tylko dlatego, że tak potrafią, ale z pewnością wkładają wiele zapału i zaangażowania w grę pod dyrekcją lubianego i szanowanego przez siebie artysty, znawcy wielkiego symfonicznego repertuaru. Jego pojawienie się na dyrygenckim podium, już po skończeniu działalności jako szefa zespołu, musiało być z pewnością za każdym razem wyjątkowym wydarzeniem nie tylko dla muzyków, ale również holenderskiej publiczności. Sądzę, że ta nagrodziła gromkimi brawami wykonanie Siódmej, choć nie ma na krążku braw ani jakichkolwiek odgłosów z sali – jakość dźwięku nagrania jest znakomita i nie ustępuje produkcjom studyjnym.

Prezentowane nagranie sprawiło mi niekłamaną satysfakcję podczas słuchania i nie znajduję w nim słabych punktów, które mogłyby mnie odwieść od wysokiej oceny wykonania, będącego zasługą wspaniale grającej orkiestry i wybitnej kreacji dyrygenckiej. Z zainteresowaniem, o ile to tylko będzie możliwe, będę śledził kolejne nagrania Marissa Jansonsa i jego bogate fonograficzne dziedzictwo.


Paweł Chmielowski

  

Gustaw Mahler

Symfonia nr 7

Royal Concertgebouw Orchestra • Mariss Jansons, dyrygent

RCO 17006 • w. 20017, n. 2016 • SACD, 79,55” ●●●●●○

 

Nagranie zostało przesłane do recenzji w postaci fizycznego albumu przez wydawcę, Królewską Orkiestrę Concertgebouw w Amsterdamie. Ani światowy, ani polski dystrybutor RCO Live nie przyczynił się do uzyskania albumu pod kątem omówienia na stronie.

Komentarze

Popularne posty