Trzej pianiści z VIII Konkursu Chopinowskiego (1).





Kolejne nagranie, które nie jest absolutną nowością, podobnie jak poprzedni tytuł, omawiany przeze mnie niedawno, ale pomimo tego zasługuje na przypomnienie i uwagę nie tylko dlatego, że moja entuzjastyczna ocena o nim nie zmieniła się w przeciągu kilkunastu lat od momentu poznania niniejszego fonogramu. Równocześnie ze słuchaniem nagrań przymierzam się także do omawiania książek poświęconych muzyce, a obecnie towarzyszy mi wznowiona przez wydawnictwo Znak Wielka gra Jerzego Waldorffa, traktująca o Fryderyku Chopinie i słynnych warszawskich konkursach dla pianistów jego imienia. Moją uwagę zwrócił rozdział poświęcony VIII Konkursowi w roku 1970, bogatego w międzynarodowe oraz rodzime talenty, wśród których znaleźli się artyści o ugruntowanej obecnie renomie, cieszący się światowym uznaniem i nagrywający płyty. Postanowiłem pójść tym fonograficznym tropem, przypominając nagranie jednego z uczestników owego wydarzenia, a także, w niedalekiej przyszłości, poświęcając swoją uwagę dwóm innym pianistom-finalistom prestiżowej imprezy i ich niezupełnie nowym, ale na pewno wybitnym osiągnięciom fonograficznym, stanowiących piękną wizytówkę wytrawnych interpretatorów muzyki naszego największego kompozytora. Powstanie w ten sposób mała seria tekstów, a znawcy tematu mogą się domyślić, czyje dokonania przyjdzie mi jeszcze omawiać.

Na razie nie zdradzę nazwisk kolejnych wykonawców, ale bohaterem mojego pierwszego omówienia jest Eugen Indjic. Amerykański pianista pochodzenia serbskiego, urodzony w roku 1947, który dużo uwagi poświęca muzyce Fryderyka Chopina, co jest oczywiste w kontekście powyższego akapitu i udziału wirtuoza na VIII Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym w Warszawie w roku 1970 i zdobytej wówczas czwartej nagrody. W ciągu kilku lat dołączył do tego sukcesu również osiągnięcia na innych prestiżowych imprezach – konkursach w Leeds oraz Jerozolimie. Nagrywał również płyty z dziełami naszego mistrza – w dyskografii muzyka znaleźć można m.in. komplet Mazurków, Ballad, Koncerty oraz bardzo przeze mnie lubiany i ceniony krążek nieistniejącej już francuskiej wytwórni Calliope, zawierający wszystkie Scherzi i Impromptus. Dopełniony jest o nieznany szerzej drobiazg – noszący w oryginale tytuł Canzone, będący transkrypcją na fortepian Piosnki litewskiej op. 74 nr 16, dokonaną przez włoskiego pianistę i dyrygenta Giovanniego Sgambatiego. I właśnie ów fonogram, po który sięgnąłem po raz pierwszy bodajże piętnaście lat temu, jest przedmiotem mojego wpisu.

Omawiane nagranie natychmiast mi przypadło do gustu. Eugene Indjic nie proponuje żadnych ekstrawagancji, nie szokuje, jego wizja muzyki Chopina pozbawiona jest kontrowersji, a zamiast tego artysta stawia raczej na naturalność, szacunek dla nutowego zapisu oraz szczerze przeżyte emocje. Jeśli uwzględnimy dodatkowo wieloletnie doświadczenie, nienaganną, a wręcz mistrzowską technikę oraz gruntowną znajomość stylu i formy dzieł, otrzymamy „przepis” na wartościową i naprawdę przekonującą kreację. Banałem byłoby stwierdzenie, że pianista o takiej renomie może wygrać wszystko z odpowiednim efektem, a jego wirtuozeria i biegłość, z jaką porusza się wraz z kolejnymi taktami, budzą podziw. Nie dziwi to przecież w przypadku jednego z największych znawców pianistycznego repertuaru, zaś wspominam o tym tylko dlatego, by rozczarować „życzliwych” doszukujących się niekiedy na siłę błędów i pomyłek. Nie o to przecież w aktywnym i twórczym, a przy tym głębokim słuchaniu chodzi.

Zdecydowanie przemawia do mnie nie tylko czysto warsztatowa, techniczna biegłość, cechująca grę Eugena Indjicia, ale także jego sposób rozumienia formy i treści dzieł oraz napełnienia ich odpowiednio wyrazistymi emocjami. Słychać to przede wszystkim w Scherzach. Imponują wirtuozowskich rozmachem, zwartością, naturalnością i logiką przebiegu, siłą wyrazu, o czym warto wspomnieć w kontekście oryginalnej włoskiej nazwy, oznaczającej przecież żart. Słusznie się dziwił Robert Schumann, jak w takim razie wypada u Chopina powaga, skoro przy poznawaniu trzech z czterech pozycji gatunku uderza intensywność ekspresji i dramatyzm, które wciągają odbiorcę, angażują go w stopniu naprawdę godnym podziwu. Czas poświęcony obcowaniu z tymi utworami mija szybko, ale nie za sprawą zagonionych temp czy niedostatku uwagi poświęconej szczegółom, bo pod tym względem omawiana produkcja jest bez zarzutu. Muzyka jest tak porywająca, że po prostu nie chce się oderwać od słuchania i odczuwa się pewien niedosyt, że całość przedsięwzięcia trwa niespełna godzinę.

O ile Scherza przynoszą bardzo zdecydowane emocje i wymagają od wykonawcy równie wielkiego zaangażowania, nie mówiąc o bezbłędnym opanowaniu technicznym materiału, to Impromptus pozwalają melomanowi na chwile wytchnienia, pozwalając mu delektować się lżejszym, bardziej pogodnym, prawdziwie romantycznym charakterem. Nie ma w nich niczego przypadkowego, chaotycznego, choć nazwa wskazuje na improwizację – są pomimo niewielkich rozmiarów skończone i doskonałe, a przy tym piękne. Do głosu dochodzi liryzm, zachwycają odcinki wyciszone, uczuciowe, nie brak wśród nich fragmentów wyjątkowo eleganckich i pełnych gracji, a przy tym opartych na śpiewnych, prostych melodiach. I w takiej stylistyce pianista porusza się fenomenalnie, jego gra zachwyca wrażliwością i jakością dźwięku, wyczuciem tempa, zróżnicowaniem dynamiki. Pokazuje kulturę gry na naprawdę wysokim poziomie, dzięki czemu Impromptus, które być może nie zawsze są pierwszym wyborem recitali i na płytach, wywierają odpowiednie wrażenie – zachwycają.

Po włożeniu płyty do odtwarzacza i zapoznania się z pierwszymi minutami albumu, wypełnionymi posępną ekspresją I Scherza h-moll, a tym bardziej po usłyszeniu trwającej blisko godzinę całości, stwierdziłem, że określenie omawianej propozycji mianem wyjątkowo udanej będzie pewnym uproszczeniem. Dla mnie osobiście jest to jedna z pereł dyskografii Chopinowskiej, nie tylko tej stanowiącej podstawę mojej własnej kolekcji nagrań. Być może nie jest zbyt znana, nie była promowana, ale zawiera wspaniale zagraną i jeszcze lepiej pod względem jakości dźwięku zarejestrowaną muzykę autora Mazurków, której mogłyby pozazdrościć nie tylko giganci przemysłu fonograficznego, ale również większość wirtuozów fortepianu. Zaryzykowałbym również tezę, że spodobałaby się nawet osobom, stroniącym na co dzień od dzieł Chopina i klasyki w ogóle, tak dobre wywiera wrażenie. Nagrania dokonano w znakomitej pod względem akustycznym Sali Koncertowej Filharmonii Bydgoskiej. Wydobywany ze szlachetnego instrumentu marki Steinway dźwięk jest jasny, bogaty, pełny, wyrównany we wszystkich rejestrach, dobrze słyszalny. Obcowanie z tak porządnie przygotowaną technicznie płytą jest prawdziwą ucztą dla uszu.

Przyznam się, że omawiany album jest dla mnie ważny, ponieważ był moim pierwszym „recenzenckim” Chopinem, kiedy kilkanaście lat temu zaczynałem pisać o muzyce. Od momentu zetknięcia się z kreacjami Eugena Indjicia nie zmieniłem swojego zdania, nadal po nie często sięgam i zawsze mnie fascynują. Życzyłbym innym odbiorcom, jeśli tylko będą mieć okazję zapoznać się z prezentowanym nagraniem, by całe piękno i bogactwo emocji zaklętych w muzyce Fryderyka Chopina pod palcami wybitnego pianisty przemówiły do nich równie silnie, jak do mnie.


Paweł Chmielowski


Fryderyk Chopin

Scherzi; Impromptus; Canzone

Eugen Indjic, fortepian

Calliope CAL 9368 w. 2007, n. 2006 CD, 59”05” ●●●●●


Komentarze

Popularne posty