Przegląd nagrań Orkiestry Concertgebouw (1) - Mahler Daniele Gattiego (1).
Nie
ma chyba drugiej orkiestry tak silnie kojarzonej z muzyką Gustawa
Mahlera, jak Koninklijk Concertgebouworkest z Amsterdamu. Jej
związki z ową twórczością sięgają początków ubiegłego
stulecia, kiedy to prowadził ją sam kompozytor, następnie zaś
wielkie zasługi na tym polu położył zasłużony dla formacji
mistrz batuty, Willem Mengelberg. Późniejsi szefowie zespołu, tacy
jak Bernard Haitink, Riccardo Chailly czy Mariss Jansons wielokrotnie wykonywali wszystkie Symfonie, mieli też na koncie wybitne i interesujące kreacje płytowe tego
repertuaru. Nic więc dziwnego, że kolejny kapelmistrz stojący na
czele amsterdamskiego zespołu, Włoch Daniele Gatti, również
poświęca sporo uwagi muzyce Mahlera. Dowodem są nagrania, które
stopniowo będą pojawiać się na blogu, a to dzięki uprzejmości
Królewskiej Orkiestry Concertgebouw, która z życzliwością
zareagowała na propozycję współpracy i z dalekiego Amsterdamu
dostrzegła zainteresowanie Płytomaniaka jej płytowymi
osiągnięciami.
Przed
nami pierwsze omówienie koncertowych kreacji formacji i jej
naczelnego dyrygenta w latach 2016-2018, poświęcone I Symfonii
D-dur, dziełu, które ma bardzo bogatą dyskografię, również
z udziałem holenderskiej orkiestry. Mamy do czynienia z jej własnym
wydawnictwem płytowym, założonym w roku 2004, prowadzącym aktywną
działalność i publikującym zapisy występów Filharmoników pod
dyrekcją ich szefów. Na stronach bloga pojawią się jeszcze
recenzje Zmartwychwstania oraz Czwartej, dokonanych
przez Daniele Gattego, a także VII Symfonii z udziałem
niedawno zmarłego Marissa Jansonsa. Warto dodać, że można się z
nimi zapoznać nie tylko w wersji audio, jako albumów hybrydowych
SACD, ale również video, oglądając owe koncerty na DVD czy
Blu-Ray.
To,
co mnie trochę zdziwiło przy oglądaniu albumu, jest informacja, że
Pierwsza jest wynikiem aż czterech wykonań ze stycznia 2017
i maja 2018 roku. Pomimo tego, nie odczuwam jakieś niespójności
czy innych negatywnych cech, które mogłyby wpłynąć na gorszy
odbiór wykonania. Samo w sobie jest interesujące i na wysokim
poziomie, co nie zaskakuje, zważywszy na poziom i tradycję Królewskiej
Orkiestry Concertgebouw, jakby nie było jednej z
najlepszych nie tylko w Europie, ale także na świecie, oraz
kapelmistrza o dużym doświadczeniu i odpowiedniej renomie. Dobrze
to zatem wróży omawianemu nagraniu. Nie słyszymy braw publiczności
ani jakichkolwiek oznak obecności audytorium, dźwięk został
niezwykle starannie przygotowany pod kątem publikacji i odznacza się
wysoką jakością, znacznie lepszą, niż omawiane na blogu nagranie
Symfoników Wiedeńskich z ich ówczesnym szefem, również Włochem,
Fabio Luisim. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Amsterdamska
orkiestra brzmi o wiele pełniej i lepiej, zaś dysk RCO Live
zdecydowanie przewyższa realizację techniczną ww. albumu,
zrealizowanego również w barwach własnego wydawnictwa (skądinąd
bardzo porządnie, z gruntowanie opracowaną książeczką).
Podoba
mi się także wykonanie Pierwszej z Amsterdamu. Daniele Gatti
z wielkim wyczuciem podchodzi do potężnej partytury, eksponując
przede wszystkim bogactwo barw, brzmień, szlachetność wyrazu i
romantyczną nastrojowość. Unika interpretacyjnych szaleństw,
ekstremów, dobiera wyważone tempa, pozwalające muzyce wybrzmieć i
pokazać się w całym bogactwie kontrapunktów i myśli. Symfonia
trwa łącznie 57 minut, co można określić jako sporo i być
może to nie spodoba się krytykom oraz słuchaczom oczekującym
większej energii i dramatyzmu. Doskonała inżynieria dźwięku
pomaga w uchwyceniu dynamicznego bogactwa od ledwie słyszalnych
dźwięków wstępu do pierwszej części i łagodnej intonacji
kanonu do melodii Panie Janie w trzeciej z udziałem solowego
kontrabasu i kotłów, po kulminacje finału z rozbudowaną sekcja
perkusji oraz blachy i hymnem siedmiu waltorni. Dyrygent nie
przekracza granic dobrego smaku, unika szokowania, epatowania
głośnością. Prowadzi narrację niezwykle konsekwentnie,
logicznie, łącząc wyobraźnię i fantazję z dyscypliną i
analizą. To wykonanie zapada w pamięć i może się podobać,
zwłaszcza tym melomanom, którzy chcą nie tylko czysto zmysłowych,
dźwiękowych wrażeń, ale również inspiracji intelektualnej i
pobudzenia do refleksji. Kompleksowość struktury I Symfonii,
jej pozamuzyczny program i muzyczne realizacja tegoż przez dobrze
przygotowanego dyrygenta i wspaniale grającą orkiestrę, są
gwarantem owych założeń i niewątpliwie dużych przeżyć podczas
słuchania.
Każdy
wielbiciel muzyki Gustawa Mahlera ma z pewnością swoje ulubione
nagrania Pierwszej. Powyższe być może trudno będzie
zaklasyfikować do grona absolutnie największych i najbardziej dynamicznych rejestracji, lecz nie zmienia to w niczym faktu, że
wywiera przynajmniej na mnie bardzo dobre wrażenie, nie dając mi najmniejszych powodów do narzekań, a czas poświęcony słuchaniu Królewskiej
Orkiestry Concertgebouw z Amsterdamu i Daniele Gattiego z pewnością
nie będzie stracony.
Paweł
Chmielowski
(plytomaniak.blog@gmail.com)
Gustaw
Mahler
Symfonia
nr 1 D-dur
Royal
Concertgebouw Orchestra Amsterdam • Daniele Gatti, dyrygent
RCO
18005 • w. 2018, n. 2017/2018 • SACD, 57’09” ●●●●●○
Autor
bloga bardzo serdecznie dziękuje Królewskiej Orkiestrze Filharmonicznej Concertgebouw w
Amsterdamie oraz panu
Marcelowi
van Tilburgowi za
nadesłanie powyższego
albumu
do recenzji. Ani
światowy, ani polski
dystrybutor wytwórni RCO, nie jest w ogóle zainteresowany
promowaniem swoich wydawnictw na blogu i nie przyczynił się w żaden
sposób do ukazania się omówienia powyższego nagrania na stronie.
Płytomaniak.blogspot
would like to thank very much the Royal Concertgebouw Orchestra
Amsterdam and Mr. Marcel van Tilburg for sending the album and making
this review possible.
Komentarze
Prześlij komentarz