„Niezrozumiały, nawet oschły i chwilami w wysokim stopniu męczący”- Koncert d-moll J. Brahmsa
To
kolejne spotkanie z Symfonikami Brandenburskimi i ich dyrygentem,
Peterem Gülke. Poprzednio recenzowałem nagranie Wielkiej
Schuberta, wydanej przez wytwórnię MDG. Teraz na łamach
Płytomaniaka pojawia się album z dziełami kompozytora niezwykle mi
bliskiego – Johannesa Brahmsa. Znajduje się na nim I Koncert
fortepianowy d-moll op.15 oraz Intermezzi op.117. W roli
głównej występuje rosyjska pianistka, Dina Ugorska. Urodzona w
roku 1973 w Leningradzie w rodzinie artystycznej (jej ojciec, Anatol
Ugorski, znany jest z nagrań dla Deutsche Grammophon), jest osobą o bogatym doświadczeniu
życiowym i muzycznym, ma też na swoim koncie próby kompozytorskie.
Od roku 1990, po emigracji ze Związku Radzieckiego, mieszka w
Niemczech, prowadzi też działalność pedagogiczną.
Artystka
podjęła niewątpliwe wyzwanie, jakim jest sięgnięcie po potężną
i najeżoną trudnościami partyturę I Koncertu d-moll Johannesa
Brahmsa, dzieła stawiającego wysokie wymagania techniczne, a
jeszcze wyższe – interpretacyjne. Ogromne rozmiary dzieła,
trwającego 50 minut, nieustanne interakcje między instrumentem
solowym a orkiestrą, która pełni tu rolę wiodącą,
przekształcając utwór w symfonię z fortepianem obbligato z
równorzędnymi rolami obu podmiotów, konieczność zrezygnowania z
wirtuozowskich popisów i wtopienia się w ogólny tok muzyczny
sprawiają, że op. 15, budzący kontrowersje od początku,
a zwłaszcza po drugim lipskim wykonaniu, zakończonym zresztą "błyskotliwą i stanowczą" klęską, wymaga zarówno skrupulatności przy realizacji nutowego zapisu, jak i dogłębnej współpracy
między solistą a dyrygentem.
Z
tym ostatnim mamy do czynienia na płycie wytwórni MDG. Słychać
ogrom pracy włożonej zarówno przez Dinę Ugorską, jak i
Symfoników Brandenburskich i ich kapelmistrza w przygotowanie
wykonania na wysokim poziomie. Nie chodzi nawet tylko o samo
oddanie treści partytury, ale o „nadawanie na tych samych falach”,
o dogłębne zrozumienie materii i ducha dzieła i wspólną jego
wizję. Wykonanie jest pod względem bardzo przekonujące i
konsekwentne, co uważam za duży plus. Ważną rolę pełnią
starannie dobrane tempa: umiarkowane, nieśpieszne, pozwalające na
pokazanie instrumentacyjnych szczegółów; rola fortepianu na tle
orkiestry i ich wzajemne dialogi, nawet w odcinkach o dość gęstej
fakturze, jest dobrze słyszalna. Muzyka wreszcie oddycha, oszałamia powagą i głębią. Nie ulega wątpliwości również
osobisty stosunek wykonawców do Koncertu d-moll: są
zaangażowani, oddani kompozytorowi i jego dziełu, doskonale go
rozumieją, a ich wspólna kreacja potężnych rozmiarów partytury
przemawia do emocji słuchacza, a zarazem wielbiciela Johannesa
Brahmsa, jakim jest autor tej recenzji. Współcześnie mogą bardzo dziwić świadectwa z epoki, kwestionujące wagę i wartość op. 15, określające utwór jako "niezrozumiały, nawet oschły i chwilami w wysokim stopniu męczący".
Być może znajdą się krytycy, potrzebujący wyraźniejszego dramatu, większej brawury i efektowności w obu partiach, ale mnie osobiście wizja pianistki oraz dyrygenta, artystów przecież bardzo doświadczonych, przekonuje. Są jednak oczywiście inne nagrania, wśród których bez wahania wyróżniam poniższe:
Być może znajdą się krytycy, potrzebujący wyraźniejszego dramatu, większej brawury i efektowności w obu partiach, ale mnie osobiście wizja pianistki oraz dyrygenta, artystów przecież bardzo doświadczonych, przekonuje. Są jednak oczywiście inne nagrania, wśród których bez wahania wyróżniam poniższe:
Po
wybrzmieniu ostatnich, triumfalnych akordów Koncertu i
zakończeniu ponad długiej, trwającej prawie 52 minuty podróży z
Symfonikami Brandenburskimi i Peterem Gülke,
przychodzi pora na doświadczenie innego rodzaju emocji. Trzy
Intemezzi op.117 – znajdują w osobie Diny Ugorskiej
wykonawczynię wrażliwą, kompetentną, unikającą pustego popisu,
skupioną na muzyce. Stwarza klimat intymności, powagi, spokoju oraz
wzruszeń, powoli prowadzi narrację, zanurza się w cudownej
prostocie i melancholii owych miniatur, nie zapomina o barwie brzmienia i zróżnicowaniu dynamiki tam, gdzie jest to konieczne.
Szkoda,
że jakość dźwięku nie dorównuje powyższym zaletom wykonania.
Zabrakło w książeczce informacji o tym, gdzie album został
nagrany, w którym dokładnie miejscu – o niezbyt sprzyjającej
akustyce. Dźwięk, zarówno fortepianu, jak i orkiestry, cierpi na
brak przejrzystości, pełno jest pogłosu i rezonujących,
dudniących akordów, zwłaszcza tych z dynamice forte i fortissimo
oraz w tutti (proszę zwrócić uwagę np. na ostatnie takty
finałowej części Koncertu – to jest wg mnie nie do
przyjęcia). Nie wiemy też, dokładnie na jakim instrumencie grała
pianistka. Takie niedopatrzenia edytorskie zdarzają się nawet najlepszym, jak widać również w przypadku
wytwórni MDG, zazwyczaj bardzo profesjonalnie przygotowującej swoje materiały.
Paweł
Chmielowski
(plytomaniak.blog@gmail.com)
(plytomaniak.blog@gmail.com)
Johannes
Brahms
Koncert
fortepianowy nr 1, d-moll op.15; Trzy Intermezzi op.117
Dina
Ugorska, fortepian • Brandenburger Symphoniker • Peter Gülke,
dyrygent
MDG
901 2118-6 • w.
2019, n. 2018 •
SACD,
70”46” ●●●●○○
(wykonanie)
/ ●●●○○○ (dźwięk)
Autor
bloga dziękuje wytwórni MDG za nadesłanie albumu do recenzji.
Polski dystrybutor tego wydawcy nie przyczynił się w żaden sposób
do ukazania się omówienia powyższego nagrania na stronie.
Płytomaniak.blogspot
would like to thank MDG and Mr. Stephan Bextermoeller for
sending the album and making this review possible.
Komentarze
Prześlij komentarz