O "wydumanych" Sonatach op.12 Ludwiga van Beethovena na płycie Coro.


To już koniec projektu nagraniowego poświęconego Sonatom skrzypcowym Ludwika van Beethovena, realizowanego dla wytwórni Coro, znanej doskonale z produkcji formacji The Sixteen i jej szefa, Harry’ego Christophersa. Czwarta część cyklu płyt zawiera pierwsze dokonania kompozytora w tym gatunku, trzy pozycje z opusu 12. Można więc powiedzieć, że artyści paradoksalnie kończą tam, gdzie autor zaczął.

Podobnie jak poprzednie albumy, również i ten zawiera interpretacje wpisujące się w nurt historycznego wykonawstwa, co oczywiście nie dziwi w przypadku specjalizującej się w nim wytwórni Coro. Pianista Ian Watson gra na fortepiano, współczesnej (2000) kopii instrumentu Antona Waltera z początku XIX stulecia, obejmującego pięć i pół oktawy. Susanna Ogata sięga z kolei po skrzypce Josepha Klotza z 1772 roku.

Dzięki użyciu takiego instrumentarium projekt zyskuje niewątpliwie na autentyczności, pozwalając domyślić się współczesnym słuchaczom, jak mogła brzmieć muzyka Ludwika van Beethovena w czasie swojego powstania i tuż po nim (Sonaty z op. 12 zostały skomponowane na przełomie lat 1797/8). Oczywiście, muzycy grają z odpowiednim wyczuciem stylu i znajomością dawnych praktyk wykonawczych. Nie ma powodów do lęku przed słuchaniem nagrań z udziałem historycznego fortepianu i skrzypiec: ten pierwszy cechuje się dość „drewnianym” brzmieniem, czasami wręcz perkusyjnym, lecz mającym pewne pole do popisu co do artykulacji i głośności, co Ian Watson skrzętnie wykorzystuje. Instrument Josepha Klotza zaś, pozbawiony nadmiernego i niestylowego vibrato, cechuje się soczystością i pełnią, a w najwyższym rejestrze pewną ostrością. Artyści doskonale ze sobą współpracują, pokazują wiele niuansów dynamicznych i wyrazowych, pozwalając poszczególnym frazom i tematom przeć do przodu, przechodzić z jednego głosu do drugiego w sposób niezwykle naturalny, logiczny, płynny, bez jakichkolwiek śladu owego wydumania, które zarzucał autorowi jeden z krytyków. Wzorowe operowanie czasem i prowadzenie narracji budzi u mnie szczery podziw: słychać, że pianista i skrzypaczka doskonale się rozumieją i dobrze wiedzą, co mają przekazać. Kiedy zaś trzeba oddać na krótką chwilę pola partnerowi, robią to subtelnie i przekonująco – proszę np. przy tej okazji posłuchać środkowego ogniwa I Sonaty D-dur: pierwszą wariację prezentuje głównie pianista, zaś następną – skrzypaczka. Druga strona ogranicza się do niezbędnego akompaniamentu. Oboje ujmują zarówno techniczną biegłością, jak i muzykalnością, wywierając bardzo dobre wrażenie pod względem czystości i precyzji intonacji oraz artykulacji.

Interpretacja op.12 budzi bardzo pozytywne odczucia. Słyszymy tu muzykę przepiękną, będącą kwintesencją klasycznego stylu, doskonale skonstruowaną, pozwalającą wykonawcom popisać się tu i ówdzie nie tylko kunsztem technicznym, ale przede wszystkim artyzmem. Absolutnie nie zgadzam się z opinią zasłużonego niegdyś wirtuoza, Carla Flescha, że „Sonaty skrzypcowe Beethovena mają niższy status w ogólnej ocenie jego twórczości”. Słuchanie tych uroczych, radosnych i pełnych temperamentów kompozycji dowodzi wręcz czegoś przeciwnego. Wykonawcy doskonale czują się w prezentowanym repertuarze: ich gra jest energiczna, tempa płynne i ogólnie z gatunku tych szybszych, co dobrze wpisuje się w stylistykę i charakter poszczególnych części cyklu. Nie ulega wątpliwości ich zaangażowanie – nie tylko rozumieją materię zapisaną w partyturze, ale ją lubią, a nawet kochają, dzięki czemu muzyka Beethovena porusza witalnością, radością, a nierzadko humorem, porywa też tanecznymi rytmami, jak np. w finałowym rondzie z I Sonaty D-dur. Nie brak też momentów bardziej refleksyjnych, spowolnienia narracji, zatrzymania się – za przykład niech posłuży na przykład środkowa część (Andante, più tosto allegretto) z Drugiej. Kompozytor wymagał nie tylko blasku i technicznego popisu, aczkolwiek te wczesne dzieła były przeznaczone w zasadzie dla biegłych amatorów, ale również głębokiego zrozumienia swoich dzieł i oddania ich treści z uczuciem. Nic dziwnego zatem, że powolne ogniwo III Sonaty Es-dur, zawierającej notabene najbardziej efektowne pasaże dla fortepianu, nosi nazwę Adagio con molto espressione, czyli wolno i z bardzo dużą ekspresją. Nie wolno więc traktować op. 12 jedynie jako swoistego klasycznego świecidełka, muzyki prostej i nieskomplikowanej, pozbawionej głębszych i poważniejszych treści. Samo postawienie takiej tezy należałoby przyjąć co najmniej głębokim zdziwieniem, wziąwszy pod uwagę fakt, że autorem owych dzieł jest przecież sam Ludwik van Beethoven. Nie ulega wątpliwości, że są jego – słychać tu temperament, liczne kontrasty, nieskrępowaną twórczą fantazję i odwagę, artystyczną bezkompromisowość, kapitalne pomysły, czasami wręcz niebywałe dla jego współczesnych, jak np. ograniczenie w niektórych pasażach roli skrzypiec wręcz do roli quasi-perkusyjnej. Jest jednak równie jasne, że w op. 12 autor Eroiki „dzięki sumiennej pracy przejął z rąk Haydna ducha Mozarta”.

Do zalet omawianego albumu należy również dopisać dobry dźwięk i odpowiednią realizację techniczną nagrania, jak również staranną, profesjonalną edycję. Kolorowa książeczka zawiera w jednej tylko – angielskiej – wersji językowej słowo wstępne oraz biogramy wykonawców, komentarz dotyczący repertuaru, dane o użytych instrumentach z kolorowymi fotografiami.

Polecam omawiany krążek szerokiemu gronu odbiorców: pasjonatom gry na instrumentach historycznych, miłośnikom muzyki Ludwika van Beethovena, którym jest niżej podpisany, melomanom rozmiłowanym w twórczości okresu klasycyzmu, jak i wszystkim słuchaczom lubiącym i ceniącym kameralistykę w dobrym wydaniu. Czas spędzony na słuchaniu albumu wytwórni Coro nie będzie w żadnym razie stracony, zaś opinię jednego z krytyków współczesnego kompozytorowi, charakteryzującego Sonaty op.12 jako "nieustannie wydumane", bez "żadnej naturalności ani śpiewności", potraktuje wyłącznie z uczuciem głębokiego zdumienia.

Paweł Chmielowski

(plytomaniak.blog@gmail.com)

Ludwig van Beethoven
Sonaty na fortepian i skrzypce vol. 4
Sonaty op. 12 nr 1-3
Ian Watson, fortepiano • Susanna Ogata, skrzypce
Coro COR16161 • w. 2018, n. 2017 • 56”32” ●●●●●○

Album został nadesłany do recenzji bezpośrednio przez wydawcę. 


Polski dystrybutor tej wytwórni, który nie jest w ogóle zainteresowany współpracą z Płytomaniakiem i promowaniem swoich tytułów na blogu, nie przyczynił się w żaden sposób do ukazania się omówienia powyższego nagrania na stronie.


Komentarze

Popularne posty