Nowości w dyskografii Karla Ančerla - w nagraniu SWR Classic.

 


Oto kolejna nowa wytwórnia pojawiająca się po raz pierwszy u Płytomaniaka, bardzo zasłużona w kulturze naszych zachodnich sąsiadów, jako że jest fonograficzną agendą Radia Południowo-Zachodnioniemieckiego we Stuttgarcie. Trwająca od dziesięcioleci działalność rozgłośni i wspieranie przez nią orkiestr z Nadrenii-Palantynatu oraz Badenii-Wirtembergii sprawiają, że bogactwo archiwów jest wręcz imponujące i aż się prosi o publikacje w postaci płyt CD. Istotnie, udokumentowane koncerty oraz studyjne nagrania, dokonywane pod patronatem owej instytucji, stanowią niezwykle ważną część wydawniczego profilu wytwórni SWR Classic. Jeszcze jakiś czas temu albumy publikowane przez niemiecką radiofonię ukazywały się głównie w barwach firmy Hänssler, teraz zaś są wypuszczane na rynek pod własnym szyldem.

Nagranie, które mam przyjemność przedstawić, opiera się na radiowych archiwach z przeszłości, a dokładnie z maja roku 1967, kiedy to u Orkiestry Radia Południowo-Zachodnioniemieckiego z Baden Baden gościł wybitny czeski dyrygent, Karel Ančerl. Choć w owym czasie stał już drugą dekadę na czele Czeskich Filharmoników, współpracował z zagranicznymi zespołami. Nie dziwi wcale fakt, że oryginalne taśmy, dokumentujące występy legendarnego kapelmistrza, zawierają twórczość jego rodaków, której propagatorem był żarliwym i cenionym na całym świecie. Jest to zresztą bardzo typowe dla naszych sąsiadów, grających swoją muzykę od zawsze gdzie tylko i kiedy tylko się da – ze znakomitym skutkiem skutecznej promocji poza granicami.

Już samo nazwisko Karla Ančerla powinno zdecydowanie zwrócić uwagę miłośników wielkich kreacji wykonawczych, jako że artystę śmiało można zaliczyć do najwybitniejszych kapelmistrzów ubiegłego stulecia. Ci słuchacze, którzy znają katalog wytwórni Supraphon i mają okazję zaopatrywać się w jej publikacje, doskonale wiedzą, że praska wytwórnia może się poszczycić wspaniałą, rozległą, bo obejmującą aż 42 woluminy serią, nazwaną całkowicie zasłużenie „Złotą edycją”, dokumentującą nagrania dyrygenta z prowadzoną przez siebie w latach 1950-1968 Filharmonią Czeską. Choć zawiera większość żelaznego zagranicznego i rodzimego repertuaru, to ma jednak pewne luki – nagranie SWR jest wyjątkowe, ponieważ prezentuje bodajże pierwszą rejestrację Azraela Josefa Suka, co jest absolutnym ewenementem w istniejącej dyskografii Karla Ančerla. Jestem wielbicielem tej wspaniałej Symfonii, chyba największej w tym gatunku napisanej przez czeskich kompozytorów (zarówno jeśli chodzi o rozmiary, jak i głębię wyrazu i dramatyzm). Możliwość jej wysłuchania w wersji jednego z najwybitniejszych dyrygentów promujących swą rodzimą twórczość, jest niewątpliwą gratką, tym większą, że samo nagranie jest po prostu znakomite. Owszem, nie można przeoczyć faktu, że powstało ponad pół wieku temu, co odbija się w jakimś stopniu na jakości dźwięku, ale tej zarzucić wiele akurat nie można. Interpretacja zaś zasługuje na najwyższe pochwały: jest utrzymana w wysokiej temperaturze emocjonalnej, zaś kapelmistrz czuje się jak ryba w wodzie z doskonale znanym repertuarze. Radiowa orkiestra z Baden Baden gra jak „w zegarku” pod energiczną i wymagającą batutą Karla Ančerla (przy okazji warto wspomnieć, że inny wielki czeski maestro, Rafael Kubelík, pozostawił po sobie jedno i obecnie bardzo trudne do zdobycia nagranie Azraela również z niemiecką formacją – kierowaną przez siebie Orkiestrą Symfoniczną Radia Bawarskiego z początku lat 80. ubiegłego stulecia). Tempa są bardzo zwarte i dość szybkie w porównaniu z większością innych rejestracji utworu – czas trwania nie przekracza równej godziny. Nie jest to dla mnie jakiś wielki problem, ale intryguje i przyczynia się do jeszcze do zintensyfikowania emocji podczas słuchania potężnej, dramatycznej Symfonii. Można przy tej okazji snuć rozważania, czy Karel Ančerl, prowadzący w wiosennym i zapewne pogodnym maju 1967 roku owo trudne, ale fascynujące i poruszające dzieło, przeczuwał, że już niewiele rok później po inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację skończy pracę na pozycji szefa Czeskiej Filharmonii i uda się na emigrację, z której już nigdy do ojczyzny nie wróci? Nasuwa się w tym kontekście na myśl Gustaw Mahler, komponujący swoją Tragiczną w najszczęśliwszym okresie życia...

Drugi z kompozytorów, którego muzyka znalazła się na prezentowanym fonogramie, w naszym kraju zapewne w ogóle nieznany Iša Krejčí (1904-1968), był przedmiotem zainteresowania kapelmistrza – tutaj mamy drugie nagranie jego Serenady na orkiestrę (poprzednie zostało zrealizowane równo dziesięć lat wcześniej w Pradze dla Supraphonu). Kilkunastominutowa kompozycja jest diametralnie różna w porównaniu z dramatycznym Azraelem – stanowi swoistą chwilę oddechu i wytchnienia po tak intensywnej i muzyce. Tutaj słyszymy klasyczną trzyczęściową formę, w której ogniwa skrajne porywają wigorem i optymizmem, zwłaszcza otwierające całość Allegro, przypominające swoiste perpetuum mobile, zaś środkowe Andante quasi Allegretto przynosi pożądany kontrast z powyższymi w postaci melancholijnego wyrazu, subtelności, liryzmu, przewagą trybu moll, a także ograniczenia obsady do smyczków. Iša Krejčí ukończył Serenadę w roku 1950 i patrząc na ową datę, trzeba być świadomym pewnych stylistycznych koncesji, wymaganych przez czynniki oficjalne w ówczesnym czasie (stalinizm w Czechosłowacji miał brutalniejsze oblicze w życiu politycznym, społecznym i kulturalnym niż u nas), ale z drugiej strony poważnym błędem byłoby traktowanie jej jako utworu okazjonalnego czy bez większych wartości artystycznych. Mnie się spodobała, jest bardzo efektownie zinstrumentowana, daje okazje muzykom orkiestry do zabłyśnięcia, a przystępność języka i zwięzłość formalna dobrze by wróżyła kompozycji w perspektywie wykonań koncertowych w czasach współczesnych – gdyby nie było pandemii koronawirusa. Po prostu dobrze, i z niewątpliwą przyjemnością, się jej słucha. Podziwiam zarówno dyrygenta, jak i niemiecką orkiestrę, że w zaledwie kilku dni sesji nagraniowych, uporali się w stopniu zasługującym na najwyższe pochwały, z dziełami tak odrębnymi pod względem wyrazowym, a jednocześnie wymagającymi solidnej pracy na próbach i zaangażowania ze strony wykonawców. Wszystkie założenia udało się spełnić.

Dla miłośników wielkiej symfoniki i wybitnych kreacji dyrygenckich propozycja rozgłośni SWR będzie z pewnością mile widzianym nabytkiem, zaś kolekcjonerów nagrań ceniących dokonania wielkiego czeskiego mistrza batuty, Karla Ančerla, chyba nie trzeba zbytnio zachęcać do zapoznania się z jego jedynym oficjalnym Azraelem. Zdecydowanie warto posłuchać. Czytelnikom chcącym dowiedzieć się nieco więcej o innych nagraniach owej Symfonii polecam lekturę wcześniejszej recenzji, zaś ze swojej strony obiecuję, że Płytomaniak jeszcze co najmniej dwa razy poświęci uwagę temu niezwykłemu dziełu za sprawą stosunkowo nowych nagrań Oehms oraz BR Klassik. Ciekawe, że niemieckie wytwórnie tak lubią muzykę Josefa Suka...


Paweł Chmielowski


Josef Suk – Symfonia c-moll „Azrael” op. 27 Iša Krejčí – Serenada na orkiestrę

Südwestfunk-Orchester Baden Baden Karel Ančerl, dyrygent

SWR Classic SWR19055CD w. 2018, n. 1967 (CD), 74’54” ●●●●●○

Komentarze

Popularne posty