Amerykanin w Hamburgu - Alan Gilbert dyryguje Brucknera.
Ponowne spotkanie Płytomaniaka z Orkiestrą Radia Północnoniemieckiego z Hamburga, po Święcie wiosny Krzysztofa Urbańskiego, recenzowanego niedawno na stronie, tym razem prezentuje pierwsze komercyjne nagranie naczelnego dyrygenta zespołu, Alana Gilberta. Amerykański kapelmistrz oficjalnie rozpoczął objął funkcję w roku 2o19, ale wcześniej, bo aż przez jedenaście lat (2004-2015) stał na jej czele gościnnie, a więc w takiej samej roli, w jakiej od kilku sezonów można podziwiać naszego rodaka. Przy każdej takiej okazji są dość duże oczekiwania ze strony krytyki i słuchaczy, czekających z niecierpliwością na pierwszą fonograficzną wizytówkę nowo rozpoczętej współpracy, a w przypadku Gilhberta i Filharmoników znad Elby jest nią rejestracja VII Symfonii E-dur Antona Brucknera.
Być może mniej zorientowani na współczesnej scenie muzycznej melomani nie kojarzą szczególnych dokonań amerykańskiego artysty w tym repertuarze, ale absolutnie nie można mu odmówić zarówno kompetencji, jak i doświadczeń w prowadzeniu dzieł należących do największych osiągnięć symfoniki, by przywołać przykład bardzo dobrze przyjętego zestawu nagrań z dziełami Carla Nielsena (Dacapo, z Filharmonikami Nowojorskimi) czy równie interesującej i utrzymanej na wysokim poziomie kreacji Dziewiątej Gustawa Mahlera (BIS, z Królewskimi Filharmonikami ze Sztokholmu). Nie da się również powiedzieć, że jest debiutantem w dziedzinie wykonawstwa muzyki Austriaka, ponieważ prowadził ją z obiema ww. Orkiestrami. W przypadku płyty Sony mamy do czynienia z produkcją studyjną, zrealizowaną pod koniec czerwca 2019 roku, ale poprzedzoną wspólnymi wykonaniami Siódmej na koncertach. Uważne prześledzenie medialnych wypowiedzi i dorobku artysty pokazuje również, że twórczość Antona Brucknera darzy intensywnym uczuciem i nie jest mu ona obca. Warto przy tej okazji przypomnieć, że Symfonia E-dur, podobnie jak i pozostałe, są dla radiowej orkiestry chlebem powszednim i mają w Hamburgu długą i piękną wykonawczą tradycję za sprawą szefowania zespołowi przez jednego z najwybitniejszych niemieckich mistrzów batuty – Güntera Wanda. O jego doświadczeniu i pasji w prowadzeniu dzieł Antona Brucknera nie trzeba zbytnio się rozwodzić, wystarczy posłuchać któregoś z licznych nagrań artysty, które ugruntowały renomę kapelmistrza jako najżarliwszego „adwokata” kompozytora.
Uwzględniając powyższe, decyzja o wypuszczeniu pierwszego komercyjnego nagrania z VII Symfonią sygnowanego swym nazwiskiem jako nowego naczelnego dyrygenta Radiowych Filharmoników z Hamburga, mogłaby być dla Alana Gilberta nieco deprymująca, ale jest zbyt doświadczonym i pewnym siebie artystą, aby miało mu to uniemożliwić przeprowadzenie swoich zamierzeń i nadanie dziełu nowego wymiaru. Przekłada się to na efekt końcowy – nagranie. Jest naprawdę piękne brzmieniowo, intrygujące, czyste, wypieszczone, niezwykle starannie zrealizowany zapis partytury wystawia bardzo dobrze świadectwo zarówno dyrygentowi, jak i orkiestrze, lubianej zresztą przeze mnie i cenionej. Rozsądne, umiarkowane, ale płynne tempa pozwoliły na odkrywanie w większym niż zazwyczaj stopniu fascynującej warstwy brzmieniowej utworu, detalów instrumentacji i ciepłego dźwięku – przede wszystkim w części pierwszej, w której warto zwrócić uwagę nie tylko wiolonczele, waltornie i skrzypce, ale chociażby klarnety słyszalne tu i ówdzie gdzieś z boku głównych myśli i tematów – zapadające w pamięć. Dyrygent umiejętnie posługuje się sekcjami instrumentów, niektórzy krytycy być może powiedzą, że zbyt oszczędnie, na przykład jeśli chodzi o blachę, ale mnie to nie przeszkadza i nie mam powodu do krytyki. W zakończeniu pięknego, uduchowionego Adagia właśnie ta grupa wywarła na mnie szczególne wrażenie w przejmującym, żałobnym wręcz chorale, brzmiącym tutaj wyjątkowo poruszająco. Żywe scherzo, opierające się na równomiernym rytmie smyczków na trzy i charakterystycznymi odzywkami trąbek, imponuje potęgą brzmienia i żywiołowością. Starannie poprowadzony i zagrany finał, który nie nudzi, co nie zdarza się często i co jest warte podkreślenia w przypadku najmniej efektownego i najbardziej abstrakcyjnego ogniwa, w którym pozornie nic specjalnego się nie dzieje, może się podobać swobodą i logiką narracji, a także triumfalnym i porywającym zakończeniem. Brzmi odpowiednio imponująco w całkiem niezłej akustyce nowej sali koncertowej (Elbphilharmonie).
Nie można narzekać na ilość i jakość dostępnych na rynku nagrań Siódmej, ale z drugiej strony trudno uznać prezentowane wydawnictwo za szczególnie przełomowe w dotychczasowej dyskografii dzieła, w której konkurencja jest niestety ogromna. Również ja pozostaję raczej przy dotychczasowych faworytach spośród mistrzów batuty, ze wspomnianym wcześniej Günterem Wandem na czele. Nie oznacza to jednak, że nie dostrzegam zalet płyty Sony Classical – wykonanie jednej z najpiękniejszych kompozycji Antona Brucknera jest naprawdę rzetelne, dobrze przygotowane i zrealizowane zarówno pod względem artystycznym, jak i technicznym. W dorobku Alana Gilberta oraz Orkiestry Filharmonicznej Radia Niemieckiego z Hamburga może być uznane za znaczące wydarzenie, dokumentujące nowy rozdział w historii tego renomowanego i zasłużonego dla niemieckiej muzyki zespołu. Posłuchać można, a nawet trzeba, i to z zainteresowaniem, lecz nie sądzę, by przedstawiona rejestracja trafiła na półkę najwybitniejszych i najbardziej imponujących kreacji VII Symfonii.
Paweł Chmielowski
Anton Bruckner
Symfonia nr 7 E-dur
NDR Elbphilharmonie Orchester • Alan Gilbert, dyrygent
Sony Classical 19075979532 • w. 2019, n. 2019 • CD, 66’26” ●●●●○○
Autor bloga dziękuje firmie Sony Music Entertainment Poland i panu Adamowi Zarzyckiemu za nadesłanie albumu do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz