Przegląd nagrań Orkiestry Concertgebouw (4) - Mariss Jansons i jego "trzeci" Rachmaninow.
Jak
dotąd Płytomaniak poświęcał uwagę nagraniom Królewskiej
Orkiestry Concertgebouw pod dyrekcją jej poprzedniego głównego
dyrygenta, Daniele Gattiego i do nich jeszcze będzie okazja powrócić
przy okazji monumentalnych dzieł wokalno-instrumentalnych
(Zmartwychwstanie Gustawa Mahlera), jak i scenicznych (Salome
Richarda Straussa). Teraz jednak chciałbym skierować swoje zainteresowanie w
stronę zmarłego na początku grudnia ubiegłego roku Marissa Jansonsa, który
na czele amsterdamskich filharmoników stał w latach 2004-2016.
Okres jego szefowania zapisał się w dziejach holenderskiego zespołu
wieloma wspaniałymi koncertami, których rejestrację zawarto na
wielu interesujących produkcjach video, a przede wszystkim audio,
wydanych przez własne wydawnictwo formacji, RCO Live. Przed nami
jedna z takich produkcji, w innej szacie graficznej, w typowym,
plastikowym pudełku typu jewel-box (nowsze są miniaturowymi
książeczkami w twardej oprawie z dyskiem w środku), zawierająca
zapis występu łotewskiego dyrygenta ze swoją orkiestrą w styczniu
2010 roku, a w nim główną pozycją programu była II
Symfonia e- moll op. 27 Sergiusza Rachmaninowa.
Wielbiciele
twórczości tego kompozytora doskonale wiedzą, że Mariss Jansons
ma na koncie wiele doskonale przyjętych nagrań z jego muzyką, by
przypomnieć komplet Koncertów fortepianowych oraz Symfonii,
zrealizowany w pierwszej połowie lat 90. ubiegłego stulecia dla
wytwórni EMI z Filharmonikami Petersburskimi. Stamtąd pochodzi jego
pierwsza płytowa kreacja Drugiej, powtórzonej następnie na
dość mało popularnym, nieznanymi mi bliżej albumie Chandos z
Philharmonia Orchestra, opatrzonym na okładce intrygującą, choć
dziwaczną informacją „Kompletna wersja”. Przedmiotem mojej
recenzji jest wykonanie sprzed dekady w Amsterdamie, trzecie i
bodajże ostatnie w fonograficznej kolekcji nagrań Łotysza.
Ciekawe, że płyty Marissa Jansonsa często dublują repertuar, a to
z tego względu, że maestro stanął na czele Concertgebouw i
Orkiestry Symfonicznej Radia Bawarskiego mniej więcej w tym samym
czasie (2004/2003), zaś obie instytucje na przestrzeni kilkunastu
lat w barwach własnych wydawnictw płytowych publikowały zapisy
jego koncertów, nawet z tymi samymi dziełami. Dodam, że Płytomaniak zajmie się jeszcze co
najmniej dwiema propozycjami z katalogów obu instytucji z dziełami
Gustawa Mahlera oraz Dymitra Szostakowicza, prowadzonymi przez
łotewskiego maestro:
Okazało
się jednak, że II
Symfonii
Rachmaninowa, przynajmniej na razie, w interpretacji monachijskiego
zespołu na płytach nie ma i nie wiadomo, czy będzie. Pozostaje
zatem świadectwo owocnej współpracy łotewskiego mistrza batuty z
amsterdamską formacją z roku 2010 – album RCO Live.
Udowadnia on, że zainteresowanie Marissa Jansonsa dziełami Rosjanina ma głębsze podstawy, trwające przecież od dekad aktywnej działalności w roli dyrygenta, nie ulega wątpliwości, że artysta muzykę wielkiego kompozytora bardzo dobrze zna, rozumie i czuję do niej sentyment, co słychać w nagraniu. Trudno sobie wyobrazićDrugą „na zimno”, bez uczucia, nieosobowo, obiektywnie. Sami Królewscy Filharmonicy mają doświadczenie i w prezentacji na żywo, i na płytach największej i najpiękniejszej z Symfonii Rachmaninowa, by przypomnieć chociażby sławne nagranie Władimira Aszkenazego (Decca) z początku lat 80. Z drugiej jednak strony można się zastanawiać, czy trzecie płytowe podejście Jansonsa do utworu oznacza jakiś interpretacyjny postęp, niesie ze sobą szczególne cechy, wskazuje zmiany, może być uważane za jakiś punkt odniesienia w licznej dyskografii zarówno samego artysty, jak i repertuaru? W moim przekonaniu – nie. Ci ze słuchaczy, którzy znają i kochają wersję z Sankt Petersburga z roku 1993, zapewnie nie porzucą swojej dotychczasowej faworytki po przesłuchaniu albumu RCO Live, odnajdując w tej starszej więcej ognia, świeżości i autentyczności, która nie dziwi w przypadku rosyjskiej orkiestry i współpracującego z nią dyrygenta, wychowanego na tamtejszej wykonawczej tradycji. Ci zaś sięgający po zapis koncertu z Amsterdamu, albo go w pełni docenią wg swoich własnych preferencji, albo być może poczują pewien niedosyt inspiracji, nie będąc w pełni przekonanymi, czy słuchane nagranie jest aby na pewno od początku do końca szczególnie porywające i wnoszące coś nowego do dotychczasowej kolekcji rejestracji II Symfonii. Nie zmienią tego niewątpliwe zalety, ze wspaniałą, pełną niuansów grą Orkiestry Filharmonicznej Concertgebouw na czele. Tempa dobrane starannie, nie szokują, są płynne i niewiele się zmieniły u Jansonsa od czasów pierwszego nagrania; całość trwa około 54 minuty, ogniwa środkowe są bardzo podobne czasowo, nowa rejestracja ma nieco szybszy finał, za to o prawie minutę wolniejszą szeroko zakrojoną część pierwszą. I tu, i tam pominięto powtórzenie ekspozycji, co wg mnie wyszło dziełu na dobre, dzięki czemu łączny wymiar nie dobiega godziny lub nie przekracza jej w przypadku odmiennego rozwiązania. Co prawda kompozytor sam wie najlepiej, czy jego muzyka powinna być powtarzana, ale za to słuchacz i jego indywidualny odbiór pozwalają stwierdzić, czy taka decyzja ma sens i trafia mu do przekonania. Można to też odnieść do modyfikacji partytury, dokonanej przez Jansonsa, a będącej wynikiem przyzwyczajenia się do rosyjskiej (radzieckiej) tradycji wykonywania II Symfonii Rachmaninowa, często stosowanej przez dyrygentów, z dodanymi kotłami w ostatnim akordzie (dźwięk „e”) pierwszej części (powinny go zagrać jedynie wiolonczele i kontrabasy) czy nadprogramowym uderzeniem w talerze przed repryzą lirycznego, niezwykle ekspresyjnego i przybierającego w tym miejscu wyjątkowo nasyconą dźwiękową postać drugiego tematu finału. Może się to jednym podobać, innym mnie, ja wolę pod tym względem akurat oryginalną wizję kompozytora, wolną od podobnych urozmaiceń. Chwała Bogu, że nie doszło do większych „cięć” w partyturze, których ofiarą padała Druga w przeszłości, nawet na sławnych i wybitnych nagraniach.
Udowadnia on, że zainteresowanie Marissa Jansonsa dziełami Rosjanina ma głębsze podstawy, trwające przecież od dekad aktywnej działalności w roli dyrygenta, nie ulega wątpliwości, że artysta muzykę wielkiego kompozytora bardzo dobrze zna, rozumie i czuję do niej sentyment, co słychać w nagraniu. Trudno sobie wyobrazićDrugą „na zimno”, bez uczucia, nieosobowo, obiektywnie. Sami Królewscy Filharmonicy mają doświadczenie i w prezentacji na żywo, i na płytach największej i najpiękniejszej z Symfonii Rachmaninowa, by przypomnieć chociażby sławne nagranie Władimira Aszkenazego (Decca) z początku lat 80. Z drugiej jednak strony można się zastanawiać, czy trzecie płytowe podejście Jansonsa do utworu oznacza jakiś interpretacyjny postęp, niesie ze sobą szczególne cechy, wskazuje zmiany, może być uważane za jakiś punkt odniesienia w licznej dyskografii zarówno samego artysty, jak i repertuaru? W moim przekonaniu – nie. Ci ze słuchaczy, którzy znają i kochają wersję z Sankt Petersburga z roku 1993, zapewnie nie porzucą swojej dotychczasowej faworytki po przesłuchaniu albumu RCO Live, odnajdując w tej starszej więcej ognia, świeżości i autentyczności, która nie dziwi w przypadku rosyjskiej orkiestry i współpracującego z nią dyrygenta, wychowanego na tamtejszej wykonawczej tradycji. Ci zaś sięgający po zapis koncertu z Amsterdamu, albo go w pełni docenią wg swoich własnych preferencji, albo być może poczują pewien niedosyt inspiracji, nie będąc w pełni przekonanymi, czy słuchane nagranie jest aby na pewno od początku do końca szczególnie porywające i wnoszące coś nowego do dotychczasowej kolekcji rejestracji II Symfonii. Nie zmienią tego niewątpliwe zalety, ze wspaniałą, pełną niuansów grą Orkiestry Filharmonicznej Concertgebouw na czele. Tempa dobrane starannie, nie szokują, są płynne i niewiele się zmieniły u Jansonsa od czasów pierwszego nagrania; całość trwa około 54 minuty, ogniwa środkowe są bardzo podobne czasowo, nowa rejestracja ma nieco szybszy finał, za to o prawie minutę wolniejszą szeroko zakrojoną część pierwszą. I tu, i tam pominięto powtórzenie ekspozycji, co wg mnie wyszło dziełu na dobre, dzięki czemu łączny wymiar nie dobiega godziny lub nie przekracza jej w przypadku odmiennego rozwiązania. Co prawda kompozytor sam wie najlepiej, czy jego muzyka powinna być powtarzana, ale za to słuchacz i jego indywidualny odbiór pozwalają stwierdzić, czy taka decyzja ma sens i trafia mu do przekonania. Można to też odnieść do modyfikacji partytury, dokonanej przez Jansonsa, a będącej wynikiem przyzwyczajenia się do rosyjskiej (radzieckiej) tradycji wykonywania II Symfonii Rachmaninowa, często stosowanej przez dyrygentów, z dodanymi kotłami w ostatnim akordzie (dźwięk „e”) pierwszej części (powinny go zagrać jedynie wiolonczele i kontrabasy) czy nadprogramowym uderzeniem w talerze przed repryzą lirycznego, niezwykle ekspresyjnego i przybierającego w tym miejscu wyjątkowo nasyconą dźwiękową postać drugiego tematu finału. Może się to jednym podobać, innym mnie, ja wolę pod tym względem akurat oryginalną wizję kompozytora, wolną od podobnych urozmaiceń. Chwała Bogu, że nie doszło do większych „cięć” w partyturze, których ofiarą padała Druga w przeszłości, nawet na sławnych i wybitnych nagraniach.
Można
docenić wizję Marissa Jansonsa, prowadzącego muzykę jednego ze
swoich ulubionych kompozytorów z niewątpliwą wrażliwością,
artyzmem, wyczuciem, z odpowiednio scharakteryzowaną zawartością
emocjonalną i skonstruowaną formalnie. Opiera się nie tylko na
jasnej wizji ogólu, ale także poświęca sporo uwagi szczegółom
zapisu partytury w prowadzeniu poszczególnych głosów, dialogach
między instrumentami, przekazującymi sobie i rozwijającymi
drobniejsze motywy, frazy, przechodzące od jednych do następnych w
sposób, który w innych interpretacjach nie zawsze jest czytelny czy
dobrze słyszalny. Cztery części są zwarte, podane konkretnie i
trafnie, nie ma tu interpretacyjnych szaleństw, całość wywiera
dobre wrażenie solidnej i starannie przygotowanej interpretacji.
Znajdą w niej coś dla siebie miłośnicy przepięknych melodii,
słowiańskiej rozlewności i wzruszającego liryzmu (przepiękny
główny temat klarnetu w części wolnej), jak i słuchacze ceniący
bardziej wyrazistą ekspresję, mocne kulminacje, blask partii
orkiestrowej, możliwość usłyszenia popisu najbardziej efektownych
sekcji – blachy czy perkusji. Dobra realizacja techniczna,
rejestrująca brzmienie z dosyć bliska, pomaga w śledzeniu narracji
oraz docenieniu jakości gry orkiestry oraz kreacji dyrygenta.
Być
może prezentowany fonogram nie będzie oznaczał wielkiego przełomu
w dyskografii II Symfonii Sergiusza Rachmaninowa, ale nie
oznacza to, że można go całkowicie ignorować i nie doceniać jego
zalet. Cokolwiek by o nim nie mówić, pozostaje namacalnym
świadectwem bardzo dobrze układającej się współpracy światowej
sławy artystów: jednego z czołowych dyrygentów naszych czasów
oraz zaliczanej do grona najlepszych europejskich orkiestr formacji. Osobiście, będę sięgał po album RCO Live od czasu do
czasu, nie próbując nobilitować go na siłę, lecz raczej ciesząc
się solidnym, wartościowym wykonaniem utrwalonym w całkiem niezłej
jakości dźwięku. Melomanom spragnionym szczególnie porywających
interpretacji Drugiej
sugeruję nieustanne poszukiwanie tego najlepszego, własnego
wykonania arcydzieła (ja bardzo cenię kreację Lorina Maazela, André Previna czy Wasyla Petrenki), zaś miłośnikom muzyki autora Wokalizy
obiecuję więcej recenzji płyt – będę słuchał sporo jego utworów i z niewątpliwą przyjemnością pisał o nich na
stronie.
Paweł
Chmielowski
Sergiusz
Rachmaninow
Symfonia
nr 2 e-moll op.27
Royal
Concertgebouw Orchestra • Mariss Janons, dyrygent
RCO
16004 • w. 2016, n 2010 • SACD, 55’49” ●●●●○○
Autor
bloga bardzo serdecznie dziękuje Królewskiej Orkiestrze
Filharmonicznej Concertgebouw w Amsterdamie oraz panu
Marcelowi
van Tilburgowi za nadesłanie powyższego albumu do recenzji. Ani
światowy, ani polski dystrybutor wytwórni RCO, nie jest w ogóle
zainteresowany promowaniem swoich wydawnictw na blogu i nie
przyczynił się w żaden sposób do ukazania się omówienia
powyższego nagrania na stronie.
Płytomaniak.blogspot would like to thank very much the Royal Concertgebouw Orchestra Amsterdam and Mr. Marcel van Tilburg for sending the album and making this review possible.
Komentarze
Prześlij komentarz