Bruckner Christiana Thielemanna (2) - Wiedeń (1).

 


Nie trzeba mnie specjalnie zachęcać do przesłuchiwania nowych nagrań muzyki Antona Brucknera, obchodzącego kilka dni temu swoje 199. urodziny, tym bardziej, że w miarę zbliżania się do jej okrągłej rocznicy pojawia się na rynku coraz więcej pozycji z twórczością będącą generalnie przedmiotem uwielbienia lub pogardy, ewentualnie niechęci. Nie muszę dodawać, że zaliczam się do pierwszej grupy, o czym świadczą chętnie przeze mnie omawiane płyty audio w tradycyjnej formie i produkcje w formie elektronicznej. Już od jakiegoś czasu nie było żadnego wpisu poświęconego jednemu z moich ulubionych kompozytorów, czas więc nadrobić zaległości, bo i okazja jest ważna – nie tylko uczczenie 200. rocznicy urodzin autora, ale też powstanie kolejnego cyklu Symfonii, sygnowanego nazwiskiem Christiana Thielemanna. Melomani ceniący tego artystę z pewnością wiedzą, że często sięga po dzieła Brucknera, zaś na rynku można znaleźć już jeden komplet w postaci rejestracji wideo (Blu-ray, C Major) z udziałem Staatskapelle Dresden, na czele której stoi od roku 2009. Związany od jakiegoś czasu kontraktem z Sony Classical, podjął się wyzwania zarejestrowania tym razem na kompaktach kolejnej serii, opartej na zapisach koncertów Filharmoników Wiedeńskich. W ciągu kilku ostatnich lat wytwórnia Sony wypuszczała pojedyncze albumy audio z poszczególnymi Symfoniami, obecnie można już się spodziewać całego zestawu w zbiorczym opakowaniu typu box. Dodam, że w chwili pisania tego tekstu nie zauważyłem kompaktów z Szóstą i Siódmą – być może ukażą się jako ostatnie, choć oczywiście wchodzą w skład kompletu, którego zapaleni wielbicieli i znawcy muzyki Antona Brucknera nie powinni przeoczyć.

Powody są co najmniej dwa: głośny kapelmistrz, którego nagrania i wypowiedzi medialne budzą nierzadko kontrowersje oraz jedna z najsłynniejszych orkiestr o ustalonej renomie. Warto przypomnieć, że w płytowym dorobku Filharmoników Wiedeńskich znaleźć można całkiem sporo mniej lub bardziej udanych rejestracji Symfonii Austriaka, ale jest tylko jeden ich komplet, opublikowany przez wytwórnię Decca i zawierający interpretacje kilku mistrzów batuty, współpracujących z zespołem w drugiej połowie lat 60. i pierwszej dekadzie lat 70. ubiegłego stulecia. Dla kolekcjonerów i wielbicieli muzyki Antona Brucknera jest to z pewnością interesująca i wartościowa pozycja, a wśród kapelmistrzów prowadzących poszczególne kompozycje znaleźć można nazwiska Claudia Abbado, Horsta Steina, Lorina Maazela, George'a Soltiego, Zubina Mehty czy Karla Böhma. Większość z nich można było znaleźć chociażby w ramach wyjątkowego zestawu poświęconego Filharmonikom Wiedeńskim i ich współpracy z londyńską wytwórnią. Nowy cykl, powstający na naszych oczach, jest zatem istotny nie tylko dlatego, że będzie honorować 200. rocznicę urodzin autora, ale przede wszystkim ze względu na fakt dokonania rejestracji dziewięciu potężnych partytur wyłącznie przez jednego dyrygenta. W ten sposób Christian Thielemann na pewno zapisze się w historii zarówno fonografii, jak i dziejach najsłynniejszej wiedeńskiej orkiestry. Czy to dobrze, czy to źle – każdy meloman i krytyk musi sam sobie odpowiedzieć na pytanie, czy połączenie nazwiska Thielemann i nazwy Wiener Philharmoniker jest aby na pewno uzasadnione i szczęśliwe (zwłaszcza po wydanym w barwach tej samej wytwórni Sony zestawu Symfonii Ludwiga van Beethovena), ale nie sposób pominąć faktu, że niemiecki artysta na pewno musi być brany pod uwagę jako jeden z głównych kandydatów do podjęcia się takiego zadania. Przede wszystkim ze względu na niewątpliwą dogłębną znajomość repertuaru, podpartą wieloletnią praktyką z udziałem kilku najlepszych orkiestr, które prowadził na stałe lub gościnnie (Filharmonicy Berlińscy i Monachijscy, a zwłaszcza Staatskapelle Dresden).

Płytomaniak już raz oceniał rezultaty tej współpracy z ostatnią z wymienionych formacji, słuchając interesującego i głośnego w swoim czasie wykonania Ósmej, od której zresztą zaczęła publikowanie pojedynczych albumów wytwórnia Sony. Sięgnie i po nią, dokonując też porównań z kreacją Czwartej, wypuszczonej, tak jak wcześniej, przez Hänssler Profil. Dla niewtajemniczonych dodam, że owa edycja poświęcona sławnej saksońskiej orkiestrze jest jednym z najlepszych dokonań niemieckiego wydawcy, który w swoim czasie zalewał swoimi produkcjami, nie zawsze najwyższych lotów, media prowadzące dział recenzji klasycznych płyt i książek. Kiedy te ostatnie zakończyły działalność, swoją w promocję urwał, co z pewnością ucieszyło jego polskiego dystrybutora, co sprawiło, że od kilku ładnych lat chociażby niżej podpisany nie ma dostępu do płyt owego podmiotu. Podobno koszty wysyłki przesyłek pocztowych z Niemiec do kraju nad Wisłą są zbyt duże i z pewnością przekraczają możliwości wytwórni wydającej płyty czołowych niemieckich zespołów filharmonicznych!

Przejdźmy jednak do głównego punktu mojego tekstu, czyli podzielenia się wrażeniami odniesionymi przy słuchaniu IX Symfonii d-moll pod batutą Christriana Thielemanna, prowadzącego Filharmoników Wiedeńskich. Oczywiście, będzie ta kreacja dostępna w wersji video (Unitel), jej odpowiednik audio w postaci pojedynczego krążka zawiera zapis z koncertów, które odbyły się w ostatnich dniach lipca ubiegłego roku na słynnym Festiwalu w Salzburgu, na którym i dyrygent, i orkiestra są częstymi i stałymi gośćmi. Realizacja dźwięku nie pozwala odbiorcy odczuć, że jest to rejestracja live – brak obecności publiczności czy innych niepożądanych odgłosów. Sam dźwięk opiera się na niezbyt szczęśliwej akustyce ogromnej Sali Festiwalowej, która nie budzi mojego entuzjazmu. Co prawda imponuje rozpiętość dynamiki oraz wspaniałe brzmienie orkiestry i jej poszczególnych sekcji ze szczególnym uwzględnieniem poszerzonej obsady blachy oraz smyczków, ale jest to bardziej zasługa samych zainteresowanych, ewentualnie wynik intensywnych prac techników, robiących wszystko w ramach swoich możliwości, by efekt końcowy był do przyjęcia, o czym można dyskutować. Na pewno są wersje bardziej udane pod tym względem, również omawiane przeze mnie na blogu. Sądzę, że ostateczny rezultat byłby jeszcze korzystniejszy, gdybyśmy mieli do czynienia z produkcją studyjną, powstałą w lepszej akustycznie sali koncertowej lub nagraniowej.

Ów element w tym przypadku nie wydaje się należeć do najmocniejszych punktów przedsięwzięcia i moja ocena całości go uwzględnia, chociaż ostatecznie można posłuchać omawianej płyty i w wersji audio, i w wersji elektronicznej w postaci plików wysokiej jakości, co powinno pomóc wyrobić swoje własną opinię i niekoniecznie podzielać moją. Jest w każdym razie do przyjęcia. Nie sposób też przeoczyć roli dyrygenta i tu zaczyna się kwestia dojścia do głosu własnych preferencji, ulubionych konkurencyjnych nagrań, a nawet osobistych sympatii i antypatii. Specjalnie wybrałem Dziewiątą, której Thielemann nie ma w swojej dyskografii audio, by przynajmniej teraz uniknąć porównań z jego wcześniejszymi rejestracjami innych Symfonii w barwach wspomnianej wyżej edycji Staatskapelle Dresen. Ostateczny rezultat, nawet teraz, po trzykrotnym intensywnym bardzo dobrze mi znanego dzieła, nadal pozostawia u mnie w sumie mieszane wrażenia, ale z przewagą tych dobrych. Na początku zraziło mnie szybkie tempo całości – tutaj mamy nagranie trwające 57 i pół minuty, co przynajmniej u mnie nie budzi wielkiego entuzjazmu. Oczywiście, chodzi o tradycyjną, tzw. niedokończoną postać utworu. Nie znaczy to jednak, że nie doceniam innych wizji dzieła, zawierających się w podobnym lub minimalnie dłuższym czasie, by przywołać ciekawe wersje Sergiu Celibidache (DG), Güntera Wanda (Profil, 1979), Herberta von Karajana (DG, 1966) czy wielką kreację Bruno Waltera (Columbia/Sony). Powtórne sesje odsłuchowe pozwoliły mi oswoić się w jakimś stopniu z podejściem Christiana Thielemanna do tej kluczowej kwestii i przełamać w jakimś stopniu moje zastrzeżenia do niektórych fragmentów dość swobodnie przez niego traktowanych, zwłaszcza w pierwszej części. Wolałbym tam więcej wyczucia, lepszego zrozumienia sensu danego fragmentu, a zwolnienie tempa z pewnością przysłużyłoby się tym aspektom, nie mówiąc o ukazaniu szerszego spektrum bogactwa instrumentacji i harmonii. Obawiam się, że podawanie konkretnych przykładów mogłoby wyczerpać znamiona recenzji, ale życzliwi czytelnicy znający moją fascynację nagraniami muzyki Antona Brucknera mogą mi wierzyć na słowo. Porównanie z kilkoma alternatywnymi wersjami omawianymi przeze mnie, może dać przedsmak moich odczuć i kierowania się raczej w stronę innych wersji, by przytoczyć przykład kreacji Riccardo Mutiego i Daniele Gattiego (ogniwo pierwsze), o dziwo, Walerego Gergiewa (ustęp drugi) czy Manfreda Honecka (część trzecia), by poprzestać jedynie na tych, których interpretacje były tematem moich tekstów. Każda z nich jako odrębny element na początku bardziej mi przypadła do gustu, i choć końcu przyzwyczaiłem się do wizji Thielemanna, nie mogę powiedzieć, że przekonał mnie do końca. Dość szybki puls na pewno dodał sprężystości i zwartości Dziewiątej, nie wyrządził jej większej krzywdy, czego nie da się powiedzieć o patologii niejakiego Maria Venzago (CPO). Inna sprawa, czy tak monumentalny i poważny utwór rzeczywiście brzmi dobrze, grany szybko i z pewną nonszalancją? Obawiam się, że nie, choć może wydawać się to atrakcyjne. Dyrygent, kreowany przez usłużne media na znawcę kompozytora i jego dzieł, prowadzonych zapewne z pamięci, bez partytury, poprowadził narrację eksponując surowość, dramatyzm, ale zabrakło mi w jego wersji potęgi wyrazu i głębi, przemawiających od razu do emocji i myśli, znanych z najlepszych wykonań utworu. Brawurowo zabrzmiały kulminacje, gdzie wykorzystał dynamiczne możliwości orkiestry w sposób spektakularny, ale nie zapomniał o ważnych chwilach oddechu i uspokojenia, włączając ważny pierwiastek liryki i uduchowienia do swojej koncepcji, czym charakteryzuje się szczególnie natchnione, fascynujące i cudownie brzmiące Adagio, będące ostatnim ukończonym w całości ustępem IX Symfonii. Szkoda tylko, że jego niebiańskie piękności zostały ujęte w standardowych i nieco zbyt szybkich jak na mój gust 23 minutach, co konstatuję z żalem, wspominając legendarne i niepokonane do dziś nagranie Carlo Marii Giuliniego dla DG (sześć minut dłuższe!). Mając do dyspozycji jedną z najlepszych orkiestr na świecie, mógł pokazać jej walory, co słychać w śpiewnych fragmentach granych przez smyczki, zwłaszcza skrzypiec i wiolonczel, choć i tak w tym genialnym dziele szczególne pole do popisu ma blacha, a ta wiedeńska jest rewelacyjna. Moim zdaniem, równie dobra jest tylko odpowiednia grupa Królewskiej Orkiestry Concertgebouw w Amsterdamie, co zresztą miałem okazję omówić w swoim czasie przy okazji recenzowania tej samej Dziewiątej. Znakomity zespół z Wiednia, którego tradycja i renoma czynią z każdego nagrania z jego udziałem przedsięwzięcie, którego nie sposób zignorować, zasługuje na wysoką ocenę jako główny bohater nagrania, aczkolwiek niniejszy album nie będzie pierwszym wyborem w bogatej i utytułowanej dyskografii dzieła. Jest w nim przecież wiele znakomitych kreacji, górujących nad niniejszą zarówno pod względem jakości dźwięku, jak i kreacji dyrygenckich, by przywołać kilka największych nazwisk: Stanisława Skrowaczewskiego, Güntera Wanda, Sergiu Celibidache, Carlo Marię Giuliniego, Eugena Jochuma, Bruno Waltera, Bernarda Haitinka.

Moje pierwsze spotkanie z nowym cyklem Symfonii Antona Brucknera w wykonaniu Filharmoników Wiedeńskich okazało się być dla mnie w pewnym sensie frustrującym. Zmusiło mnie do kilkukrotnego słuchania i poznawania stylistyki oraz koncepcji niemieckiego kapelmistrza, bardzo promowanego w swojej ojczyźnie (niniejsza rejestracja otrzymała nagrodę tamtejszego przemysłu fonograficznego Opus Klassik). Nie obyło się bez pytań i wahani nad ostatecznym efektem owej współpracy, która z pewnością spolaryzuje słuchaczy i znawców tematu. Ostrożnie i po wielu wahaniach oceniam prezentowane nagranie pozytywnie jako wstęp do poznawania kolejnych i daję pewien kredyt zaufania wytwórni, dyrygentowi i orkiestrze z nadzieją, że kolejne pozycje serii, okażą się bardziej przekonujące. Nadal też będę obcować z ich Dziewiątą, pragnąć rozwiać swoje wątpliwości i w pełni docenić lub odrzucić zaprezentowaną wersję.


Paweł Chmielowski


Anton Bruckner

Symfonia nr 9 d-moll

Wiener Philharmoniker • Christian Thielemann, dyrygent

Sony Classical 19658729902 • w. 2023, n. 2022 • CD, 57'35” ●●●●○○

Nagranie w postaci płyty kompaktowej zostało nadesłane do autora przez Sony Music Poland.

Komentarze

Popularne posty