Popis techniczny i muzyczny Orkiestry Kameralnej Erdődy - na płycie wytwórni DUX.

 


W relacjach polsko-węgierskim na szczeblu państwowym dzieje się źle z powodu haniebnej polityki władz naszych jeszcze do niedawna bratanków, choć rządzący Polską wcale nie są lepsi, ale muzyczna współpraca ma się bardzo dobrze, z czego się osobiście cieszę. Doskonałym przykładem, który to potwierdza, jest otrzymany jakiś czas temu album wytwórni DUX, powstały dzięki finansowej pomocy prywatnych podmiotów oraz instytucji kulturalnych, zawierający muzykę kompozytorów z obu krajów. Głównym spoiwem jest Orkiestra Kameralna Erdődy i jej założyciel, kierownik artystyczny oraz koncertmistrz w jednym, Zsolt Szefcsik. Powstała w roku 1994 formacja zajmuje się z jednej strony odnajdywaniem i popularyzacją węgierskiej muzyki epok klasycyzmu i romantyzmu, zaś z drugiej prezentacji twórczości powstającej obecnie lub niedawno. To ostanie założenie wypełnia program prezentowanego albumu, zawierający dzieła kompozytorów XX i XXI wieku: zarówno własnych, jak i polskich. Warto wspomnieć, iż wszystkie z nich zabrzmiały na żywo również i u nas, na uroczystym koncercie jubileuszowym formacji, mającym miejsce w październiku 2019 r. w Filharmonii Narodowej.

Orkiestra Kameralna Erdődy jest, jak sama nazwa wskazuje, formacją o niewielkiej obsadzie, liczy zaledwie kilkunastu (około piętnastu) członków. Przekłada się to na klarowność i lekkość brzmienia, przejrzystość faktury, czytelne rozróżnienie głosów poszczególnych partii, stawia też wykonawcom wymagania w zakresie precyzji gry, intonacji, starannego frazowania i zróżnicowania dynamiki. Oczywiście, spora w tym zasługa jej koncertmistrza i dyrektora, Zsolta Szefcsika, dbającego o poziom i ciągły rozwój kierowanej przez siebie formacji. Zapoznanie się z całym albumem i kreacjami węgierskich muzyków utwierdziło mnie w przekonaniu, że mamy do czynienia z bardzo dobrze przygotowanym i funkcjonującym zespole o naprawdę dużym potencjale, gwarantującym estetyczne przeżycia wysokiej próby. Potwierdziło się to w każdej pozycji programu krążka, którego klamrami na początku i końcu są dzieła naszych rodaków, zaś pomiędzy nimi zdecydowano się umieścić dwie kompozycje autorów węgierskich.

Całość zaczyna się ukończoną w 1936 r. Sinfoniettą Szymona Laksa (1901-1983), kompozytora, którego twórczość już od dość dawna zaczyna interesować coraz większe grono wykonawców, czego przykładem jest chociażby inny album wytwórni DUX z opracowaniami Kwartetów smyczkowych w wykonaniu Orkiestry Kameralnej „Amadeus”, o czym być może będzie jeszcze tutaj mowa. Jest to utwór dość szeroko rozbudowany, złożony z czterech części, utrzymany w przystępnym jak na czasy powstania języku i typowej dla popularnej wtedy neoklasycznej stylistyce, czego dowodzą nawet same nazwy poszczególnych ogniw (Uwertura, Serenada, Rondino, Finał). Stanowi w kontekście układu programu nagrania efektowny, dobry i mocny wstęp, sprawiający, że po udanym początku nabiera się ochoty na więcej. Owe oczekiwania znajdują spełnienie w dziele największej wagi i rangi pośród wszystkich zaprezentowanych – powstałym w r 1943 r. Koncercie na orkiestrę smyczkową op. 17 Miklósa Rózsy (1907-1995). Znawcom światowej kinematografii jest doskonale znany ze ścieżek dźwiękowych do filmów, zwłaszcza obsypanego Oscarami Ben-Hura z 1959 r.), podczas gdy jego „klasyczny” dorobek wydaje się pozostawać w cieniu. Niesłusznie. Mamy do czynienia ze wspaniałą kompozycją, świetnie skonstruowaną, o dużym ładunku emocjonalnym z mnóstwem ciemnych barw i brzmień, ale również nawiązaniami do ojczystego folkloru i jego charakterystycznej rytmiki. Wykonawcy grają jak natchnieni, uskrzydleni znaczeniem i wartością Koncertu, zasługującego zdecydowanie na zainteresowanie tych melomanów, którzy go jeszcze nie znali. Jest cennym wzbogaceniem repertuaru, wpisując się w wybitne osiągnięcia twórcze mistrzów ubiegłego wieku w swoim gatunku. Jego słuchanie za każdym razem wywierało na mnie duże wrażenie. Z wielkim zainteresowaniem przyjąłem również poznany przeze mnie dopiero teraz tryptyk Sopra canti diversi György Orbána (ur. 1947). Przyciąga uwagę od samego początku za sprawą wyrazistej rytmiki i oryginalnej melodyki oraz harmonii, ujmuje przystępnym językiem i zrozumiałą formą, wpisuje się też w wielką tradycję twórczego opracowania lokalnego folkloru i przekształcenia tegoż w wyrafinowaną artystycznie postać. Słucha się owej kompozycji z dużym zadowoleniem nie tylko ze względu na walory samej kompozycji (zadedykowanej zresztą orkiestrze) i jej świeżość, ale również na bardzo dobre wykonanie. Po raz kolejny potwierdza się, że muzycy węgierscy doskonale wykonują dzieła swoich rodaków, jeśli zaś chodzi o pokonywanie trudności rytmicznych i nadawanie poszczególnym kreacjom odpowiedniego temperamentu – nie mają sobie równych. Tego ostatniego elementu nie zabrakło w efektownym zakończeniu programu całości – w doskonale nam znanej, choć zasługującej na większą światową popularyzację Orawie Wojciecha Kilara (1932-2013). Sam autor cenił ją najwyżej ze swoich licznych kompozycji, czemu się akurat nie dziwię, bo choć trwa niespełna osiem i pół minuty, jest dziełem absolutnie skończonym, perfekcyjnie skonstruowanym od początku do końca z logiką i siłą oddziaływania, która zawsze oszałamia odbiorcę. W niniejszym wykonaniu nie mogło zabraknąć tradycyjnego okrzyku „Hej” w zakończeniu utworu, wykonanym z energią, naturalnością i pomysłem – bardzo przekonująco. Orkiestra i tutaj potwierdziła swoją maestrię, a okazji do popisu technicznego i muzycznego nie zabrakło.

Lubię muzykę węgierską, cenię sobie wysoko tamtejszych artystów, jestem ciekaw każdej płyty z ciekawym repertuarem, tym większa była moja satysfakcja i radość po zapoznaniu się z omawianym nagraniem, spełniającym moje oczekiwania pod każdym względem: zarówno wartości i doboru programu albumu, poziomu jego wykonania oraz jakości technicznej z naprawdę dobrym dźwiękiem. Warto posłuchać – z pełnym przekonaniem polecam.


Paweł Chmielowski


Szymon Laks – Sinfonietta • Miklós Rózsa – Koncert na orkiestrę smyczkową • György Orbán – Sopra canti diversi • Wojciech Kilar – Orawa

Erdődy Chamber Orchestra • Zsolt Szefcsik, koncermistrz

DUX 1599 • w. 2019, n. 2019 • SACD, 64’13” ●●●●●○


Nagranie zostało nadesłane pod kątem recenzji w wersji fizycznej przez wydawcę, wytwórnię DUX.

Komentarze

Popularne posty