Preludia, obrazy, marzenia - Mario Häring gra muzykę C. Debussy'ego.
Przy okazji dotychczasowych omówień nagrań wytwórni ARS Produktion zwracałem uwagę koneserów pianistyki na jej osiągnięcia w tej dziedzinie, zwłaszcza jeśli chodzi o albumy pianistów średniego i młodego pokolenia, wśród których można znaleźć niezwykle interesujące pozycje. Jak dotąd nie zawiodłem się na niemieckim wydawcy i współpracujących z nim artystach, czego świadectwem jest kilka pozytywnych recenzji, zasługujących naprawdę na zainteresowanie melomanów interesujących się pianistyką. Do owych tytułów dołącza obecnie kolejne ciekawe i wartościowe przedsięwzięcie, płyta monograficzna poświęcona muzyce Klaudiusza Debussy’ego. Jej okazanie zbiegło się w czasie z setna rocznicą śmierci kompozytora, lecz nie wiem, czy miało ją specjalnie upamiętnić, w każdym bądź razie dobrze się stało, że w ogóle powstała, ponieważ jest pięknym fonograficznym osiągnięciem i trzecią pozycją z kolei we dyskografii młodego pianisty Mario Häringa, mającego w momencie rejestracji materiału, a więc roku 2017, 27 lat.
Artysta, wywodzący się z niemiecko-japońskiej rodziny, jest już utytułowanym i doświadczonym muzykiem, absolwentem studiów na uczelniach w Hannoverze i Berlinie, laureatem wielu konkursów, podczas których aż 16 razy zdobył pierwszą nagrodę, uczestnikiem licznych kursów mistrzowskich, jak również prowadzącym aktywną działalność koncertową, głównie w Niemczech i Japonii, wirtuozem, mającym zresztą na koncie debiut z orkiestrą w wieku 14 lat. Dane biograficzne robią niewątpliwe wrażenie w przypadku młodego pianisty, ale zdecydowanie jeszcze bardziej potęguj się ono po wysłuchaniu jego trzeciego albumu, będącego niewątpliwym sukcesem artystycznym zarówno jego samego, jak i wytwórni ARS Produktion.
Nie można narzekać na brak naprawdę wybitnych nagrań muzyki fortepianowej Klaudiusza Debussy’ego, zarówno tych z przeszłości, często wznawianych i przypominanych na przykład przy okazji ww. rocznicy, jak też nowych, dokonywanych współcześnie przez kolejne pokolenia pianistów. Jak na ich tle przedstawia się możliwość przebicia się wśród licznej konkurencji płyta młodego wirtuoza? Jeśli się go zauważy, da szansę i dobrze pozna jego wizję tej fascynującej muzyki, to śmiało wytrzymuje porównania z innymi kreacjami i z pewnością stanie się jedną z ulubionych kreacji najbardziej popularnych i reprezentatywnych dla Francuza kompozycji, jakimi są zamieszczone na krążku Preludia (I tom), druga seria Obrazów, uroczy Kącik dziecięcy związany bezpośrednio z faktami życia autora i napisany dla córeczki – trzyletniej Chouchou, jak również zamykające program, choć powstałe najwcześniej z nich wszystkich przepiękne i nastrojowe Marzenie (Rêverie). Potwierdzam to na własnym przykładzie. Dodać trzeba, że twórczość autora Pelleasa nie jest dla Mario Häringa czymś nowym i nieznanym, wręcz przeciwnie, czuje się w niej jak u siebie. Powodów jest kilka:
Muzyka Debussy’ego towarzyszy mi w zasadzie od dzieciństwa. Wcześnie grywałem np. <<Arabeski>> czy <<Taniec pajaca>> i natychmiast zakochałem się we francuskich dźwiękach. Można w nich w cudowny sposób pracować nad brzmieniem, co oczywiście ma generalnie konsekwencje na grę na fortepianie i otwiera nowe możliwości. Stanowią ważny krok w poznaniu i rozwinięciu brzmieniowych możliwości naszego instrumentu. Kolejnym aspekt tworzy fakt, że na muzykę Debussy’ego duży wpływ wywarły dźwięki z Azji. Jako że ja sam w jestem w połowie azjatyckiego pochodzenia, czuję do niej dodatkowo coś w rodzaju uczucia do ojczyzny.
Nie sposób nie przyjąć do wiadomości wyjaśnień samego pianisty i nie uznać ich za przekonujące w momencie poznania jego albumu, potwierdzającego od pierwszej do ostatniej nuty głęboką fascynację kompozytorem i jego dziełami, fascynację brzmieniem, kolorystyką, nastrojem. Rezultat końcowy jest w moim przekonaniu wspaniały – już od dawna żadna płyta z utworami francuskiego mistrza mnie tak nie zachwyciła. Już sam początek nagrania – pierwsze z Preludiów oszałamia natchnioną grą artysty i jego dogłębnym zrozumieniem materii – a przy tym wyjątkowymi umiejętnościami muzycznymi w zakresie kształtowania dźwięku, frazowania, prowadzenia narracji, doboru tempa – mogę się o tych elementach wypowiadać jedynie w samych superlatywach, potwierdzonych słuchaniem pozostałych jedenastu części I tomu. Oczywiście, nie każda z nich równie wyjątkowa i nastrojowa, ale i w pozostałych, bardziej żywiołowych, dynamicznych i tanecznych, artysta jest równie przekonujący i pokazuje swoją wielką klasę, z precyzja rytmiczną i temperamentem na czele. Sięgnięcie po nie nie było dla pianisty przypadkiem, o czym świadczy chociażby sam tytuł albumu („Preludia są obrazami”). Osobiście, uwielbiam ten cykl właśnie z powodu najbardziej charakterystycznych dla impresjonistycznego stylu kompozytora pozycji, wymagających prawdziwego muzycznego malarstwa, co może brzmi dość banalnie, ale naprawdę oddaje istotę rzeczy. Szczególnie czekam na zachwycające brzmienia Tancerek delfickich, Żagli, Dźwięków i zapachów roztaczanych wieczorową aurą, Kroków na śniegu, Dziewczyny o włosach jak len czy Zatopionej katedry. Pod palcami Mario Häringa zabrzmiały wprost fantastycznie: zmysłowo, tajemniczo, z pełnią swojego estetycznego i czysto muzycznego wyrafinowania, tak pociągającego. Nie znaczy to jednak, że inne, niewymienione przeze mnie Preludia wypadły jakoś gorzej czy nieprzekonująco – wręcz przeciwnie. Tak wspaniały cykl daje wykonawcom pole do popisu, może nie tyle technicznego, choć on jest również istotny, ale przede wszystkim muzycznego, dźwiękowego za sprawą zróżnicowania temp, nastrojów, użytych środków pianistycznych i bogatej dynamiki. Niemiecki pianista doskonale je wszystkie wykorzystał, tworząc fascynującą, piękną pod względem interpretacji i brzmienia spójną i przekonującą całość. Słuchałem słynnego w historii literatury fortepianowej cyklu z prawdziwym zachwytem.
Mój równie pozytywny odbiór nagrania potwierdziły następnie Obrazy (II zeszyt). Są może jeszcze bardziej wyrafinowane pod względem zastosowanej przez kompozytora estetyki, ale równie fascynujące w odbiorze. Nic dziwnego - zajmują ogromnie ważną pozycję nie tylko w jego twórczości, ale całej literaturze fortepianowej XX wieku. W wykonaniu Mario Häringa zabrzmiały wyśmienicie: tajemniczo, nastrojowo i niezwykle sugestywnie niezależnie od ilustracyjnego podtytułu, który wg samego kompozytora nie powinien jednak narzucać odbiorcy sposobu rozumienia dzieła. Dzwony brzmią poprzez liście oraz I księżyc świeci ponad pradawną świątynią swoją atmosferą przypominają szczególnie przeze mnie cenione Preludia. Pianista doskonale operuje czasem, dobierając idealne tempo: spokojne i wyważone, rewelacyjnie posługuje się z jednej strony imponującą techniką, z drugiej kolorystyką i brzmieniem, podążając śladami wyobraźni autora zapisanymi w partyturze, a że to nie jest łatwe i oczywiste, świadczy chociażby fakt, że Debussy posłużył się trzema systemami notacji, nie zaś tradycyjnymi dwoma. Pod względem wyrazowym oba pierwsze Obrazy stanowią wyraźny kontrast z trzecim, Złotymi rybkami. Podziwiam interpretacyjne umiejętności pianisty, który płynnie i naturalnie przechodzi od raczej statycznych i niejako zatrzymanych w czasie miniatur do ruchliwego i wręcz wirtuozowskiego dzieła. Przy tej okazji chciałbym podkreślić właśnie pełną swobodę i bezpośredniość, jakie tchną z kreacji Mario Häringa. Nie słychać w jego grze niczego wymuszonego, nieszczerego, obliczonego na efekt, za to zachwyca mnie pokora, skromność i wyjątkowa muzykalność artysty. W przepięknej muzyce Klaudiusza Debussy’ego owe cechy sprawdzają się znakomicie.
Wbrew pozorom, Kącik dziecięcy nie jest tylko łatwym i przyjemnym w odbiorze cyklem miniatur dla dzieci i stanowi wyzwanie również dla „dorosłych” wykonawców. Młody niemiecki wirtuoz traktuje cykl sześciu programowych miniatur nie tylko jako zestaw uroczych i pełnych humoru muzycznych prezentów dla córeczki kompozytora, ale jako pełnoprawnych kompozycji, zasługujących na jak najbardziej poważne i odpowiedzialne podejście. W jego wykonaniu liczy się czytelność linii melodycznych i artykulacji, klarowność zamysłu interpretacyjnego, a przede wszystkim rytmiczna precyzja. Dwa pierwsze elementy pomagają w odpowiednim skontrastowaniu poszczególnych miniatur, ostatni zaś ma istotne znaczenie w w finałowej pozycji zbioru, inspirowanym popularnym na początku ubiegło stulecia ragtimem.
I na koniec – samotne, zamykające program krążka, choć równie dobrze mogłoby je go otwierać, gdyby przyjąć porządek chronologiczny – Marzenie (Rêverie). Jedna z najwcześniejszych w dorobku autora kompozycji fortepianowych, jednocześnie jedna z najpiękniejszych i najpopularniejszych w całej literaturze na ten instrument miniatur. Ciekawe, że sam kompozytor nie cieszył się z powodzenia swojego utworu, uważając go za mniej udany – jak widać, zdania twórców i publiczności czy wykonawców niekiedy drastycznie się różnią. Zamieszczenie kompozycji na samym końcu jest jednak posunięciem przekonującym, stanowiącym piękne i nastrojowe zwieńczenie całości. Słuchaczowi udziela się marzycielski klimat miniatury, oszałamia go natchniona melodyka, wciąga narracja. Pianista udowadnia po raz kolejny swoją wrażliwość, doskonale korespondującą z zamysłami samego autora. Nadaje przebiegowi kompozycji płynne, naturalne tempo, lecz udaje mu się pogodzić dwa, wydawałoby się sprzeczne pierwiastki: intelektualny i emocjonalny. Jest zdecydowanie marzycielem, romantycznym, ale rozważnym ale nie traci oglądu całości i jednocześnie skupia się na szczegółach, cały czas kontrolując puls i logikę przebiegu utworu. Słychać to nie tylko w ostatniej kompozycji krążka, ale i we wszystkich pozostałych pozycjach nagrania.
To, co szczególnie przemawia do słuchacza w wykonaniu Mario Häringa, poza cechami przywołanymi przeze mnie powyżej, jest świeżość i bezpretensjonalność, a przede wszystkim wykreowana przez niego wyjątkowa atmosfera, pozwalająca przenieść się do fantastycznego muzycznego świata barw, kolorów i sytuacji, wymyślonych przez Klaudiusza Debussy’ego i pięknie oddanych przez pianistę. Jeśli dodać do tego bardzo dobrą realizację techniczną nagrania, z czystym, przejrzystym, ciepłym i bardzo dobrze zbalansowanym dźwiękiem, to otrzymujemy nagranie naprawdę przekonujące pod każdym względem, zasługujące na zainteresowanie koneserów muzyki fortepianowej i pianistyki wysokiej klasy.
Paweł Chmielowski
Les Préludes sont des images
Claude Debussy
Préludes, Premier Livre L. 117; Images, Deuxième Série L. 111; Children’s Corner L. 113; Rêverie L. 68
Mario Häring, fortepian
ARS 38 246 • w. 2018, n. 2017 • SACD, 75’44” ●●●●●●
Komentarze
Prześlij komentarz