Ostatni Beethoven Bernarda Haitinka (1929-2021).

 


Wykonanie IX Symfonii d-moll Ludwiga van Beethovena jest za każdym razem wydarzeniem wyjątkowym, z reguły mającym miejsce z jakichś uroczystych okazji, np. inauguracji lub zwieńczenia sezonu koncertowego. Obecnie, w czasach zarazy, trudno sobie wyobrazić „normalne” wykonanie arcydzieła, obejmującego duży skład orkiestry, solistów oraz chór mieszany, w liczbie co najmniej kilkudziesięciu lub nawet kilkuset osób w jednym miejscu, nie mówić już o jeszcze liczniejszej publiczności. Nagranie, które mam okazję teraz przedstawić, zostało zarejestrowane pod koniec lutego 2019 roku, a więc jeszcze na długo przez wybuchem pandemii, lecz nie to sprawia, że należy mu się uważnie przyjrzeć, a raczej wypadałoby je starannie i z zainteresowaniem przesłuchać. Jest niewątpliwie wartościową i utrzymaną na wysokim poziomie kreacją, lecz znacznie ważniejszy jest fakt, że właśnie IX Symfonią Ludwiga van Beethovena żegnał się z niemiecką (monachijską) publicznością światowej sławy dyrygent, Bernard Haitink, szykujący się właśnie do świętowania swoich 90. urodzin, przypadających na 4 marca.

Rok 2019 był ostatnim we trwającej bodajże 65 lat, imponującej karierze holenderskiego mistrza batuty. Prowadził w nim jedynie kilka koncertów z wybranymi orkiestrami oraz w szczególnych miejscach; w lutym z Orkiestrą Symfoniczną Radia Bawarskiego prowadził po raz ostatni Dziewiątą Beethovena, w połowie czerwca wystąpił w doskonale sobie znanej amsterdamskiej Concertgebouw, ale tym razem z Orkiestrą Filharmoniczną Radia Holenderskiego (formacją, z którą debiutował jako dwudziestopięciolatek), zaś jego ostatecznym pożegnaniem z dyrygenckim podium był koncert 6. września na Festiwalu w Lucernie, kiedy to towarzyszył pianiście Emmanuelowi Axowi w IV Koncercie fortepianowym Ludwiga van Beethovena, zaś w drugiej części wieczoru pod Jego dyrekcją Wiedeńscy Filharmonicy zagrali VII Symfonię E-dur Antona Brucknera. Ten sam program został wykonany wcześniej na londyńskich Promsach, Amsterdamie oraz Salzburgu, lecz właśnie lubiana i regularnie przez Bernarda Haitinka odwiedzana Lucerna była miejscem definitywnego rozstania się sędziwego muzyka z publicznością. Kilka tygodni temu, 21. października, muzyczny świat stracił jednego z najwybitniejszych dyrygentów naszych czasów – maestro zmarł w swoim domu w Londynie w wieku 92 lat.

Tak doświadczony i opromieniony sławą wybitnego interpretatora wielkiej symfoniki mistrz batuty firmuje co najmniej dwa cykle Symfonii Beethovena, ale rzecz zastanawiająca, nigdy w zasadzie nie były one jakimś szczególnie chwaloną i referencyjną pozycją w bogatej dyskografii dzieł wiedeńskiego klasyka. Krytycy i publiczność częściej wybierali utwory Brahmsa, Mahlera, Brucknera, Czajkowskiego czy Szostakowicza, które Haitink nagrał dla wytwórni Decca oraz niestniejącego już Philipsa. Dla tego ostatniego holenderski maestro nagrał pierwszy zestaw już u schyłku swojej pracy z Orkiestrą Concergebouw, w drugiej połowie lat 80. ubiegłego stulecia, ale ilość i jakość konkurencyjnych nagrań, również w obrębie tego samego wydawcy sprawiła, że owe albumy nieszczególnie podbiły rynek i serca melomanów. Dwie dekady później artysta sięgnął po Symfonie Beethovena ponownie, wykonując je z Londyńską Orkiestrą Symfoniczną na koncertach, których zapis, oczywiście odpowiednio przygotowany, ukazał się na krążkach własnego wydawnictwa owej formacji, LSO Live. Na ten projekt tym razem zwrócono już baczniejszą uwagę, o czy można było przeczytać w swoim czasie również na tym blogu.

Wykonanie, które miało miejsce w lutym 2019 roku w Monachium, być może nie przełamie dotychczasowych kanonów, nie odkryje nowych światów, nie powinno nikogo zbulwersować, jest wartościowym i utrzymanym na wysokim poziomie, zdecydowanie tradycyjnym spojrzeniem na genialną partyturę, przefiltrowaną przez wieloletnie doświadczenie kapelmistrzowskie Haitinka i jego mistrzowskie prowadzenie orkiestry. Jednej z najlepszych w Niemczech i w Europie, trzeba dodać, podobnie jak Chóru Radia Bawarskiego, sprawującego się w finale Symfonii wprost fenomenalnie. Słychać tu bliski związek dyrygenta i zespołów, które prowadził gościnnie od dziesięcioleci, nie tylko przy okazji wspólnych koncertów, ale również nagrań płytowych, by wspomnieć chociażby cały Pierścień Nibelunga (EMI). Czuć również, że dla muzyków, chórzystów i solistów ów koncert był wyjątkowy, bo wiedzieli, że z Haitinkiem na dyrygenckim podium spotykają się już ostatni raz, a więc dali z siebie wszystko – ów element emocjonalny jest wyraźny, ale nie góruje nad niemiecką solidnością, precyzją, starannością w pracy na próbach, skrupulatnym szlifowaniu frazy, artykulacji i dynamiki, co skutkuje interpretacją niezwykle rzetelną, bogatą w szczegóły i poruszającą w wymiarze uczuć odbiorcy podczas słuchania.

Przysłuchując się uważnie całości, można od razu dostrzec maestrię dyrygencką, zwłaszcza w poważnej i niezwykle ważnej części pierwszej, przypominającej wręcz muzyczny ocean – tak wiele jest tam ważnych rzeczy, tak bardzo nieustannie faluje muzyczna narracja, wymagająca czujności i smaku w prowadzeniu przebiegu dzieła, nadania mu odpowiedniego wymiaru czasu (broń Boże, nie za szybko!), każąca odpowiednio podchodzić do kwestii muzycznego oraz dynamicznego napięcia i jego rozładowania. Bardzo dobry dobór temp sprawdził się również w efektownej części drugiej, utrzymanej w żywym rytmie na trzy – tutaj kapelmistrz zdecydował się na bardzo wierne odczytanie partytury w zakresie respektowania znaków powtórzeń, czego nie zawsze można uświadczyć, co sprawiło, że Scherzo rozrosło się do imponujących rozmiarów ponad 15 minut. Porównując omawiane nagranie ze dwoma wcześniejszymi można zorientować się w różnym podejściu Haitinka do owego zagadnienia właśnie w tym ogniwie (poprzednie rejestracje są o kilka minut krótsze), lecz przede wszystkim w następnym powolnym, noszącym przynajmniej na początku oznaczenie Adagio molto e cantabile (wł. „bardzo wolno i śpiewnie”). Wymaganej śpiewności co prawda nie brak, ale natchniony, liryczny i piękny trzeci ustęp jest jednocześnie najkrótszy ze wszystkich nagrań holenderskiego maestro – trwa niewiele ponad 13 minut. Jest to zastanawiające, czyżby artysta bał się, że nie zdąży z zagraniem całego bogactwa owej muzyki, tych prawdziwych niebiańskich dłużyzn, które pod batutami innych światowej sławy dyrygentów wręcz monumentalny wymiar architektoniczny i czasowy (prawie 20 minut w obu nagraniach Georga Soltiego z Orkiestrą z Chicago). Wg mnie, nie rzutuje to jakoś specjalnie negatywnie na odbiór całości, ale nie sposób tego przeoczyć. We wspaniałym finale, do którego dołącza kwartet solistów i chór, kwestia tempa wywarła na mnie bardzo dobre wrażenie – muzyka pulsuje, porywa, wzrusza, nie tracąc na swej wartości i bogactwie, a wzmiankowany element wokalny w postaci zagranicznych śpiewaków (wśród nich wyróżniam alcistkę oraz basa), a przede wszystkim rewelacyjnego chóru, zapada w pamięć. Nie sposób poczuć wzruszenia na myśl o ostatnim wykonaniu przez Bernarda Haitinka tak spektakularnego i ważnego w życiu każdego mistrza batuty dzieła, jakim jest Dziewiąta Beethovena. Nie zamieszczono co prawda oklasków publiczności, ale przypuszczam, że z racji wyjątkowego charakteru wydarzenia oraz bardzo dobrego poziomu gry i śpiewu owe koncerty musiały zostać przyjęte ciepło przez monachijską publiczność. Szkoda tylko, ze tym razem może jakość dźwięku nagrania jest tylko zadowalająca i nie pozwala mi na specjalne pochwały pod tym względem ani na delektowanie się detalami wykonania.

Mamy zatem kolejną, jedną z setek, płytę z IX Symfonią Ludwiga van Beethovena dostępną na rynku. Konkurencja jest bardzo silna, ale zważywszy na niewątpliwie symboliczny wymiar kreacji owego wyjątkowego dzieła, jaka znalazła się na krążku wytwórni BR Klassik, można się z nim zapoznać, podzielając lub nie życzliwą opinię niżej podpisanego – i pożegnać z sympatią, wzruszeniem, szacunkiem i uwielbieniem maestro Bernarda Haitinka (4. 03. 1929 – 21. 20. 2021).


Paweł Chmielowski


Ludwig van Beethoven

Symfonia nr 9 d-moll op. 125

Sally Mathews, sopran; Gerhild Romberger, alt; Mark Padmore, tenor; Gerald Finley, bas Chor und Symphonieorchester des Bayerischen Rundfunks Bernard Haitink, dyrygent

BR Klassik 900180 w. 2019, n. 2019 (CD), 71’58” ●●●●○○


Komentarze

Popularne posty