Blaski, cienie i kolory muzyki Antonia Vivaldiego - z wiolonczelą w roli głównej.

 




Dźwiękowa wyobraźnia Vivldiego nie znała granic. Nawet wtedy, kiedy sięgał po typowe w jego epoce instrumenty, wydobywał z nich brzmienia niecodzienne i niekonwencjonalne. Wrażliwość na barwę i nadzwyczajny zmysł instrumentacji to jego największe osiągnięcia. Nikt przed nim nie miał takiej wyobraźni instrumentalnej, nikt nie potrafił wydobyć takiego bogactwa brzmień, stosując typowe w swojej epoce instrumentarium. Jego muzyka zrodziła się z bezpośrednich zmysłowych doświadczeń, ze znakomitej znajomości ówczesnych instrumentów i ich brzmieniowych możliwości, a także wzajemnych kombinacji różnych instrumentalnych zestawów.

Tak trafnie o twórczości włoskiego mistrza pisał nieodżałowany wybitny znawca i popularyzator muzyki, Piotr Orawski, który z taką pasja prowadził rzesze słuchaczy i czytelników przez dzieje sztuki dźwięków w swoich fascynujących Lekcjach i co pozwoliłem sobie zacytować, nie tylko w pełni zgadzając się z autorem, ale również uznając, że tak fachowy komentarz mógłby idealnie charakteryzować jedno z wielu nagrań dzieł Antonia Vivaldiego, zasługujących nie tylko na omówienie na blogu, ale również nagrodzenie najwyższą notą. Nie zostało co prawda zrealizowane z udziałem włoskich zespołów instrumentalnych, które doceniał autor powyższego cytatu, albowiem rodacy kompozytora stracili już dawno wyłączność na stylowe i przekonujące wykonania dzieł tegoż z udziałem odpowiedniego instrumentarium i historycznych praktyk, lecz nie sposób pod tym względem niczego zarzucić bohaterom francuskiej wytwórni Aparté: wiolonczelistce Ophélie Gaillard, prowadzącej od pulpitu solistki Orkiestrę Pulcinnella, a także grona dodatkowych artystów: instrumentalistów z owej formacji oraz śpiewaczek – Lucile Richardot i Delphine Galou, pojawiających się na albumie jedynie na kilka minut, by zachwycić swoim kunsztem w dwóch prawdziwych perłach z niezwykle bogatej, scenicznej twórczości Antonia Vivaldiego (fragmenty z oper Adromeda liberata oraz Tito Manlio), w których niezwykle ważną rolę, wręcz koncertującą, pełni wiolonczela.

Tym niemniej, właśnie jego dorobek w dziedzinie muzyki instrumentalnej, a w zasadzie jedynie jej urywek, zważywszy na ilość i zróżnicowanie tejże, jest przedmiotem zainteresowania wykonawców i skupia się na utworach z wiolonczelą w roli głównej. „NormalneKoncerty na sam ten instrument mamy zaledwie dwa, nie uwzględniając pojedynczych części pochodzących z innych kompozycji, nienagranych tutaj w całości, pozostałe dowodzą twórczego podejścia autora do obsady, nieustannie badającego jej możliwości. Są tu i pozycje z udziałem dwóch wiolonczel, włącznie z koncertem poczwórnym zawierającym partie dwojga skrzypiec, w jednej z nich (RV.409) równorzędną rolę pełni fagot, ciekawy jest również fakt zagrania dwóch utworów na małej, pięciostrunowej wiolonczeli (tzw. piccolo). Nie sposób również przeoczyć partii basso continuo w orkiestrze, składającej się z organów, klawesynu, gitary, teorby, oraz harfy, składającej się na niezwykle zróżnicowany brzmieniowo,a przez to atrakcyjny obraz całości. Dodatkowym smaczkiem jest używa w finale znanej i popularnej Sinfonii C-dur RV.112 perkusja, podkreślająca wyrazistą jak zawsze w przypadku muzyki Vivaldkiego rytmikę, tutaj i tak wyraźną i spektakularną za sprawą temperamentu wykonawców, znajdujących w częściach szybkich i dynamicznych okazję do popisu i pokazania w pełni swojej biegłości technicznej i kunsztu interpretacji. Wziąwszy pod uwagę wszystkie powyższe elementy, na pewno nie będzie żadną przesadą przywołany wstęp pióra Piotra Orawskiego, a także moje już stwierdzenie, że muzyka Antonia Viavaldiego oszałamia swoim bogactwem dźwiękowym i wyrazowym. Jest z jednej strony liryczna, z drugiej dramatyczna, na pewno zawsze kolorowa i wyrazista nie tylko pod względem emocji, ale również melodyki i charakterystycznej rytmiki – może właśnie to sprawia, że po wysłuchaniu zaledwie kilku taktów jego dzieł możemy bez najmniejszych wątpliwości wskazać ich autora bez narażania się na pomyłkę.

Na pewno nie będzie takiego niebezpieczeństwa przy zetknięciu się z pierwszymi taktami przywołanej już wcześniej Sinfonii C-dur RV. 409. Umieszczono ją na końcu pierwszego krążka albumu, podczas gdy nadawałaby się świetnie na sam jego początek, na mocne wejście, będąc bardzo reprezentatywna dla stylu muzyki Vivaldiego pozycją z efektowną rytmiką na czele – dowodzi tego poszerzenie jej obsady o perkusję w finale. Równie charakterystyczny dla twórczości Rudego Księdza jest pierwsza pozycja tego samego dysku – Koncert g-moll RV. 416: z dominującym trybem moll nadającym całości poważnego charakteru i niezwykle ekspresyjną środkową częścią wolną, w której solowa wiolonczela dominuje i prowadzi swój monolog jedynie na wątłym tle orkiestrowego akompaniamentu. Finał zaś jest prawdziwym fajerwerkiem: utrzymany w szybkim tempie wymaga doskonałej techniki i wirtuozerii ze strony grających, co w niniejszym nagraniu wywarło na mnie oszałamiające wrażenie. Podobnie rzecz się ma w przypadku Koncertu d-moll RV. 405, który zapadł mi w pamięć za sprawą plastycznych i charakterystycznych tematów, wyraźnych rytmicznych konturów i świetnym, pełnym niuansów, a jednocześnie wykonawczej kultury, dialogowaniem pomiędzy solistką a orkiestrą. Wzmiankowane utwory są jednymi przeznaczonymi na wiolonczelę solo oraz orkiestrę; uzupełniają je krótkie, trwające zaledwie dwie lub dwie i pół minuty urywki z większej całości – Allegro z Koncertu a-moll RV. 419 oraz Larghetto z Koncertu B-dur RV. 788. Pierwszy z nich daje pora kolejny dowód nieograniczonej pomysłowości i fantazji autora w postaci tajemniczego i niezwykle intrygującego dźwiękowymi efektami wstępu orkiestry, po którym instrument solowy rozwija swoją partię. Drugi zaś, podobnie zresztą jak cały zgromadzony materiał, cechuje się ogromna siłą wyrazu: dramatyczna introdukcja w niskim rejestrze wiolonczeli na tle krótkich akordów smyczków zapada w pamięć, zaś późniejszy przebieg kompozycji ujawnia wykorzystaniem jej możliwości we wszystkich rejestrach. Dodam, że Ophélie Gailard gra na instrumencie z roku 1737, którego autorem był Francesco Goffriller.

Informacja o użytym medium może być przydatna dla dociekliwych melomanów, ale jest istotna także ze względu na fakt, że artystka sięga także po wiolonczelę piccolo (małą), nieznanego flamandzkiego budowniczego, na której wykonuje partię solową dwóch dzieł: Koncertu h-moll RV. 424 oraz G-dur RV. 414. Był to w epoce baroku popularny instrument o mniejszych rozmiarach i czterech lub pięciu strunach, sięgał po niego często m.in. Jan Sebastian Bach. W niniejszym nagraniu słyszymy jego ogromny potencjał techniczny i melodyczny, piękne brzmienie i pełne wykorzystanie skali przez kompozytora, dzięki czemu oba utwory są niezwykle atrakcyjnymi i przyjemnymi w odbiorze pozycjami. Napisane zostały co prawda na to samo medium, ale jak bardzo różne w charakterze, co zresztą jest typowe dla stylu Vivaldiego: z jednej strony Koncert h-moll, w którym dominują poważne tony i tryb moll, z drugiej żwawy i energiczny Koncert G-dur, którego optymizm jest z lekka przysłonięty melancholią nastrojowej części wolnej. Słuchając nie tylko tych konkretnych kompozycji, ale w zasadzie przy każdym zetknięciu się z twórczością włoskiego mistrza, nie mogę oprzeć się sile oddziaływania idealnych, boskich wręcz proporcji między ściśle zaprojektowaną formą a treścią, liryką i dramatem, powagą i radością, tchnących z tej muzyki. Mój zachwyt spotęgowało prezentowane nagranie za sprawą elegancji, brzmieniowej zmysłowości i imponującej muzykalności wykonawców, w pełni rozumiejących i oddających intencje kompozytora. Walorów obecnych i wyraźnie słyszanych również w dziełach o poszerzonej obsadzie grupy solowych instrumentów koncertujących z orkiestrą, w których do głównej bohaterki albumu dołączają muzycy Orkiestry Pulcinella (Koncert na fagot i wiolonczelę e-moll RV. 409, Koncert na dwie wiolonczele g-moll RV. 531, Koncert na 2 wiolonczele i 2 skrzypiec D-dur RV. 575).

Niezwykle bogaty i zróżnicowany muzyczny świat Antonia Vivaldiego znalazł godnych jego geniuszu wykonawców, zarówno instrumentalistów, jak i wokalistek (polecam przy tej okazji szczególnie natchniony śpiew mezzosopranistki Lucile Richardot w przepięknej, poruszającej i natchnionej arii Sovvente il sole z opery Andromeda liberata). Bardzo mi się ten album spodobał – jest dobrze zaprojektowany pod względem doboru repertuaru, świetnie wykonany, a na dodatek bardzo dobrze zrealizowany pod względem technicznym – nagrania dokonano we sprzyjającej akustyce paryskiego kościoła ewangelickiego pw. Św. Piotra. Nie brak wyśmienitych nagrań muzyki instrumentalnej Włocha, oczywiście ze sprawą zespołów z jego ojczyzny, tak cenionych przez autora wstępu, Piotra Orawskiego, ale sądzę, że ich francuskim koleżankom i kolegom nie sposób absolutnie niczego zarzucić, co więcej, wywierają jak najlepsze wrażenie. Świetnie dobrana tempa, wyrazista rytmika, czytelna artykulacja, mistrzostwo, z jakim posługują się historycznym instrumentarium, przy czy mam na myśli nie tylko solistkę i solistów, ale również całę orkiestrę włącznie z bardzo ważną i zawsze słyszaną sekcją basso continuo. Wykonania są żywe, przepełnione emocjami, bardzo zaangażowane, pełne temperamentu z jednej strony, ale również potrzebnej refleksji i wyciszenia z drugiej – kontrasty w zakresie ekspresji, dynamiki czy tempa poszczególnych części Koncertów są naprawdę imponujące, ale zawsze dobrane z dobrym smakiem i troską o prawdę przekazu i odpowiednią muzyczną charakterystykę danego fragmentu. Jest to propozycja zapewne bardziej dla wielbicieli (nm. Liebhaber) osiemnastowiecznej muzyki instrumentalnej, ale zapewne i znawcy (nm. Kenner, by posłużyć się terminem znanym z fortepianowych utworów Karla Filipa Emanuela Bacha) znajdą tu coś dla siebie. Polecam – barokowa wiolonczela pod palcami i smyczkiem Ophélie Gaillard i wszelkie cienie, blaski i kolory muzyki Antonia Vivaldiego są tak bogate i zróżnicowane, że nikogo nie pozostawia obojętnym.


Paweł Chmielowski



Antonio Vivaldi

I colori dell’ombra

Koncerty wiolonczelowe: g-moll RV. 416, d-moll RV. 405, a-moll RV. 419 (Allegro), B-dur RV. 788 „per Teresa” (Larghetto); Koncerty na wiolonczelę piccolo G-dur RV. 414, h-moll RV. 424; Sinfonia C-dur na smyczki i basso continuo RV. 112; Koncert e-moll na wiolonczelę i fagot RV. 409; Koncert na 2 wiolonczele g-moll RV. 531; Koncert na 2 skrzypiec i 2 wiolonczele D-dur RV. 575; Sovvente il sole RV Anh.117; Di verde uivo RV. 738

Lucile Richardot, mezzsopran; Delphine Galou, kontralt • Pulcinella Orchestra • Ophélie Gaillard, wiolonczela, dyrekcja

Aparté AP 226 • w. 2020, n. 2019 • 2 CD, 91’ ●●●●●●

Komentarze

Popularne posty