Mozart z Pragi - nowy album wytwórni Supraphon.



Wytwórnia Supraphon promuje intensywnie utalentowanych muzyków nie tylko w czeskim repertuarze. Jeśli sięgają po tak dobrze znaną, lecz jednocześnie stawiającą wykonawcom duże wymagania twórczość, jaką są dzieła Wolfganga Amadeusza Mozarta, to poprzeczka jest postawiona naprawdę wysoko. Czy najnowszy album praskiego wydawnictwa, którego bohaterem jest Jan Bartoš, zaspokoi oczekiwania wybrednych melomanów oraz krytyków?

Na krążku mamy rejestracje na żywo występów pianisty w znanych salach koncertowych czeskiej stolicy: Rudolfinum w maju 2013 roku oraz w Sali B. Martinů Wydziału Muzyki i Tańca Akademii Sztuk Scenicznych trzy lata później. Podczas pierwszego artyście towarzyszyła Czeska Filharmonia którą prowadził jej ówczesny dyrektor, zmarły niestety w tym roku, wybitny mistrz batuty, Jiří Bělohlávek, zaś drugi miał miejsce z udziałem Kwartetu Doležala. Oba zostały nagrodzone gromkimi brawami publiczności, czego ślady słychać na prezentowanym krążku w postaci aplauzu na końcu z każdego dzieł.

Doceniam i nagradzam wysoką notą całe przedsięwzięcie w postaci ładnie wydanego albumu i wykonania arcydzieł Mozarta przez czeskiego pianistę i towarzyszące mu zespoły, ale mimo wszystko wolałbym, żeby druga pozycja programu, czyli XII Koncert A-dur K 414, również została zaprezentowana w wersji oryginalnej, z orkiestrą, podczas gdy słyszymy jej kameralną postać, z udziałem kwartetu smyczkowego. W czasach kompozytora było powszechną praktyką granie dzieł w najrozmaitszych opracowaniach, ale dziś nie znajduję uzasadnienia dla takiej decyzji. Brzmienie czwórki akompaniujących muzyków jest dość wątłe, pod względem akustycznym fortepian wydaje się wysuwać do przodu, słuchamy przyjemnego dźwiękowego tła, lecz wypadałoby przecież dostrzec trochę interpretacyjnych niuansów i detali partytury nie tylko w partii solowej. Gdyby chociaż poszerzono grono wykonawców o kontrabas, tak potrzebny i ważny, by wzmocnić najniższe dźwięki smyczków, jak zrobili to np. Kameraliści Kanadyjscy z Janiną Fiałkowską w recenzowanym przeze mnie w miesięczniku Muzyka21 nagraniu wytwórni Atma Classique, sytuacja uległaby poprawie. Wersja orkiestrowa, mimo że operująca również dość skromną liczebnie obsadą smyczków, a do tego parą obojów i waltorni, daje o wiele pełniejszy obraz wielkości XII Koncertu K 414, opływającego wprost w ciekawe pomysły kompozytorskie i imponującego nagromadzeniem przepięknych i charakterystycznych melodii (nieprzypadkowo jedno z najpiękniejszych dzieł Mozarta, K 488, też jest napisane w tonacji A-dur). Za przykład niech posłuży chociażby nagranie Maurizia Polliniego i Filharmoników Wiedeńskich z roku 2007 (DG). Rację miał autor Wesela Figara pisząc o XII Koncercie, że należy do grona tych dzieł, które „są bardzo błyskotliwe, przyjemne dla ucha, naturalnie nie popadając w banał, tu i tam mogą sprawić satysfakcję znawcom, jednakże i laicy muszą być zadowoleni, nie wiedząc nawet dlaczego”. Nie tylko laicy, ale i koneserzy będą zadowoleni, gdy zaznajomią się z omawianą interpretacją, przyjętą bardzo gorąco przez praską publiczność.

Album Supraphonu rozpoczyna się mocnym uderzeniem, mówiąc obrazowo, czyli XX Koncertem d-moll, mrocznym, dramatycznym, w którym kompozytor stawia wysoko poprzeczkę wykonawcom. Maestro Jiří Bělohlávek prowadzi Czeską Filharmonię z mistrzostwem, odkrywając niesłyszane z reguły detale instrumentacji, dając muzykom spore pole do popisu. Warto zwrócić uwagę chociażby na kilkanaście ostatnich taktów cody w dur w trzeciej części, gdzie na tle figuracji fortepianu sekcja dęta gra fanfarowe motywy – słychać je wszystkie od początku do końca, co dowodzi, jak wiele można wydobyć z partytury, jeśli weźmie ją na warsztat doświadczony kapelmistrz i znakomita orkiestra, a taką są Filharmonicy Czescy. Koncert d-moll umożliwia soliście prowadzenie nieustannych dialogów z instrumentalistami, co stanowi wyzwanie zarówno dla pianisty, jak i zespołu, z czym poradzili sobie znakomicie. Równowaga między podmiotami jest wprost wzorowa, jeden nie „przykrywa” innego, dowodząc nie tylko jakości porozumienia wykonawców i rozumienia symfonicznej struktury utworu, ale również nowatorstwa kompozytora w zakresie formy i ukształtowania narracji, będących wzorem dla samego Ludwika van Beethovena w jego koncertach fortepianowych. W grze Jana Bartoša zwraca uwagę przejrzystość partii obu rok, słychać je doskonale, nie tylko prawą, eksponowaną zazwyczaj. Wirtuoz imponuje precyzyjną artykulacją, eleganckim tonem, śpiewnością, pięknym prowadzeniem frazy, przywodzącej na myśl linię wokalną, zwłaszcza w częściach wolnych, kulturą gry. Nie ulega wątpliwości, że muzykę Mozarta głęboko przeżywa i jest z nią duchowo związany. Owe szlachetne emocje udzielają się również odbiorcy podczas słuchania obydwu zaprezentowanych na albumie Koncertów.

W osobie Jana Bartoša brawurowa wirtuozeria łączy się z głęboko przemyślaną muzykalnością” - tak brzmi opinia nie byle kogo, bo samego Alfreda Brendla. Czy pochwały nestora współczesnych mistrzów klawiatury, niewątpliwego autorytetu w dziedzinie wykonawstwa muzyki Wolfganga Amadeusza Mozarta, są uzasadnione? Na powyższe pytanie warto odpowiedzieć samemu podczas słuchania albumu wytwórni Supraphon.

Fragmenty albumu można przesłuchać i zakupić go w formie elektronicznej na stronie wydawcy.

Paweł Chmielowski 
(plytomaniak.blog@gmail.com)

Wolfgang Amadeusz Mozart
Koncert fortepianowy nr 20, d-moll K 466; Koncert fortepianowy nr 12, A-dur K 414
Jan Bartoš, fortepian • Doležal Quartet • Czeska Filharmonia • Jiří Bělohlávek, dyrygent
Supraphon SU 4234-2 • w. 2017, n. 2013/2016 • 57'16” ●●●●●○

Autor bloga dziękuje wydawcy, firmie Supraphon, za nadesłanie albumu do recenzji. Polski dystrybutor wytwórni Supraphon nie przyczynił się w żaden sposób do ukazania się omówienia powyższego nagrania na stronie.

Autorův vřelý dík za pomoc v posouzení této nahrávky patří společnosti Supraphon a.s z Prahy a zejména panu Lukáši Kadeřábkovi.

Komentarze

Popularne posty