Wielka muzyka, wielkie wykonanie - II Symfonia J. Brahmsa.

 


Całkiem niedawno z entuzjazmem pisałem o ostatniej części cyklu nagrań wytwórni Pentatone, poświęconemu Symfoniom Johannesa Brahmsa z udziałem Orkiestry Lipskiego Gewandhausu pod dyrekcją Herberta Blomstedta. Omawiałem jego poszczególne pozycje, choć całość dostępna jest już w postaci jednego zbiorczego zestawu, obejmującego trzy kompakty. Projekt był na tyle udany, że nie tylko przyjąłem entuzjastycznie nagrania poszczególnych dzieł, ale postanowiłem jeszcze sięgnąć po inne kreacje tego repertuaru z udziałem tego samego repertuaru, ale datujące się na znacznie wcześniejszy okres. W swoich zbiorach znalazłem płytę wydaną co prawda dość dawno temu, bo aż w roku 2005, ale zawierającą wykonanie II Symfonii D-dur op. 73, po które chce się ciągle wracać mimo upływu lat. Nie przeszkadza fakt zamieszczenia na krążku jedynie jednej pozycji – ale za to jakiej! Dla porządku dodam, że chodzi o zapis koncertu, który odbywał się w Lipsku w kwietniu 200o roku, a więc wtedy, kiedy Herbert Blomstedt stał na czele tamtejszej orkiestry oficjalnie jako jej naczelny dyrygent. Choć jego kadencja na tym stanowisku trwała dość krótko (1998-2005), zapisała się w historii miasta złotymi zgłoskami, a współpraca z zespołem, tym razem już gościnna, trwa po dziś dzień, a szwedzki maestro, mimo sędziwego wieku, nadal prowadzi aktywną działalność koncertową.

Nagranie, które teraz przedstawiam, nie należy zatem do najnowszych, ale sądzę, że nigdy się nie zestarzeje, ponieważ jest znakomite pod każdym względem. Śmiem nawet twierdzić, że mamy w jego przypadku do czynienia z jedną z najbardziej poruszających i doskonałych wizji II Symfonii Johannesa Brahmsa istniejących na kompaktach, co jest o tyle istotne, że samo wydawnictwo nie jest u nas zbyt znane, zaś sam fakt ukazania się prezentowanej płyty w swoim czasie przeszedł właściwie bez większego echa. Szkoda! Akt dyrygencki Herberta Blomstedta i wspaniały występ Orkiestry Lipskiego Gewandhausu wywierają na mnie w dalszym ciągu ogromne wrażenie. Zachwyca mnie nie tylko wielość muzycznych myśli i wątków w ramach kunsztownie skonstruowanej formy, opierającej się na misternie przez kompozytora zaprojektowanych czterech częściach, ale przede wszystkim ich genialne wręcz umiejscowienie w czasie. Niniejsza kreacja jest moim zdaniem idealna pod tym względem – nie ma w niej niepotrzebnego pośpiechu, wszystko, co potrzeba i co ukryte jest w gąszczu instrumentacji, wyraźnie słychać bez straty jakiejkolwiego wątku czy szczegółu. Dowodzi to mistrzowskiej intepretacji dyrygenta, który z jednej strony zadbał o niemalże monumentalny kształt Drugiej, trwającej solidnych 46 minut, z drugiej zaś nie zapomniał o szczegółach i charakterystyce każdego z poszczególnych ogniw. Pierwsze z nich – Allegro non troppo przybiera jedną z najdłuższych wersji w fonografii za sprawą powtórzenia ekspozycji i nieśpiesznego tempa (zgodnego z intencją autora), które osobiście uznaję za perfekcyjne. Owszem, trzeba się skupić na słuchaniu i śledzeniu jego przebiegu, ale ileż jest tu możliwości rozkoszowania się wciągającą narracją, zmianami nastrojów, efektownymi partiami wszystkich sekcji z puzonami oraz tubą (użytą w Symfoniach tylko tutaj) w przetworzeniu i pięknem brzmienia orkiestry, będącej w najlepszej formie! Ogniwo drugie, Adagio non troppo, wprowadza do ogólnego pogodnego charakteru dzieła rys zdecydowanie refleksyjny, a niekiedy dramatyczny, co wychodzi na dobre zarówno samemu dziełu i jego wyrazowemu zróżnicowaniu, jak też odbiorcy, zmuszonego do wytężonej uwagi na pełnym ekspresji temacie głównym z wiolonczelami w roli głównej, groźnie brzmiących wątków podejmowanych przez instrumenty blaszane, znajdujących najpełniejszy i najbardziej poruszający wyraz w kulminacji pod koniec tej części. Następna, Allegretto grazioso, podobnie jak poprzednie, obywa się bez niepotrzebnego pędzenia do przodu, muzyka wybrzmiewa w całym swoim pastoralnym uroku, zaś podziwiać tu można zarówno liryzm i urodę głównego wątku granego przez obój, jak i żywiołowość wyraźnie z nim kontrastującej drugiej, ruchliwej sekwencji wprowadzonej przez smyczki. Te zaś mają najwięcej do roboty w niezwykle efektownym finale (Allegro con spirito), skonstruowanym przez Johannesa Brahmsa w prawdziwą wirtuozerią, dzięki czemu cały zespół może się popisać swoim kunsztem, a w przypadku tak znakomitej formacji, jaką jest Orkiestra Lipskiego Gewandhausu, jest to doznanie najwyższej próby. Podkreślam, że zarówno tu, jak i w przebiegu poprzednich części wspaniale poprowadzona narracja i perfekcyjnie dobrane tempa przyczyniają się do ujawnienia ogromnego bogactwa ważnych myśli, nie zawsze docierających do uszu słuchacza w innych, mniej przekonujących konkurencyjnych wykonaniach. To, jak również inne ważne komponenty kreacji sprawiają, że płyta wytwórni Querstand zawiera wersję utworu, która za każdym razem budzi u mnie najwyższe uznanie. Nic dziwnego, że przy jej słuchaniu przypominają się słowa jednego z biografów kompozytora, twierdzącego, że w Drugiej „życie i siłą tryskają wszędzie, a przy tym jest w niej głębia uczucia i swojskość”. Tak jest w istocie – jej wykonanie nie pozostawi żadnego miłośnika wielkiej romantycznej symfoniki obojętnym, w szczególności zaś wielbicieli twórczości Johannesa Brahmsa.

Moim zdaniem zapis koncertu z kwietnia 2000 roku jest bezcennym fonogramem, nie tylko dokumentującym owocną współpracę maestro Blomstedta z jedną z najbardziej zasłużonych niemieckich formacji, ale również jednym z najlepszych, najbardziej kompletnych i muzycznie wartościowych nagrań II Symfonii Johannesa Brahmsa. Szkoda, że jego fizyczna dostępność w postaci tradycyjnego kompaktu jest obecnie bardzo ograniczona. Jest czego żałować!


Płytomaniak


Johannes Brahms

Symfonia nr 2 D-dur op. 73

Gewandhausorchester Leipzig • Herbert Blomstedt, dyrygent

Querstand VKJK 0507 • w. 2005, n. 2000 • CD, 46'53” ●●●●●●

Komentarze