Przegląd nagrań Orkiestry Concertgebouw (15) - Mahler Marissa Jansonsa (2)

 


Poznając, z wielką przyjemnością zresztą, kolejne fonograficzne propozycje wytwórni RCO Live, sięgam coraz dalej w przeszłość, co nie jest niczym złym, a wręcz przeciwnie, ponieważ mogę odkrywać więcej fascynujących nagrań z udziałem Orkiestry Concertgebouw z Amstedamu, prowadzonej przez jej byłych szefów o ogromnym dorobku arystycznym i specjalizujących się w wielkiej symfonice. Nic dziwnego zatem, że z radością zapoznałem się z albumem wydanym dość dawno, bo już kilkanaście lat temu, ale pomimo tego będącym jednym z najwartościowszych pozycji w rozrastającym się katalogu fonograficznej agendy zespołu. Takim jest niewątpliwie zapis z kilku „żywych” wykonań I Symfonii Gustawa Mahlera, mających miejsce latem i jesienią 2006 roku w Amsterdamie, prowadzonych przez ówczesnego naczelnego szefa zaspołu, Marissa Jansonsa.

Fakt, że zajmuję się niniejszym wydawnictwem właśnie teraz, nie jest dziełem przypadku. Dopiero kilkanaście dni temu zakończył się w stolicy Holandii Festiwal Mahlerowski, który przyciągnął kilkadziesiąt tysięcy uczestników z kilkudziesięciu państw. Gościły na nim najświetniejsze zespoły filharmoniczne pod batutą renomowanych mistrzów batuty, oczywiście była wśród nich „gospodyni” przedsięwzięcia, Orkiestra Concertgebouw, wykonująca pod batutą nowego, desygnowanego szefa (Klaus Mäkelä) Pierwszą i Ósmą, a także goszczącą na europejskim tournée Chicago Symphony Orchestra, która zawitała na dniach do wrocławskiego Narodowego Forum Muzyki z dwoma koncertami wypełnionymi Szóstą i Siódmą. Co ciekawe, podobne przedsięwzięcie trwa także od jakiegoś czasu w Krakowie, gdzie różne zespoły wykonują poszczególne Symfonie. Dodawszy do tego najnowszą pozycję w katalogu RCO Live, czyli zestaw nagrań pełnego ich cyklu pod dyrekcją kolejnych naczelnych dyrygentów, zapalony wielbiciel muzyki Gustawa Mahlera nie może się uskarżań na brak mocnych wrażeń przy słuchaniu swojego ulubionego kompozytora. Jego czas naprawdę nadszedł!

W stolicy Holandii i u tej orkiestry był zadomowiony od dawna, co znajduje potwierdzenie na kolejnych nagraniach. Tutaj znajdujemy Orkiestrę Concertgebouw w najlepszej możliwej formie, wręcz „uskrzydloną”, w czym zapewnie miał swój udział wybitny akt dyrygencki Marissa Jansonsa, piastującego stanowisko szefa od września 2004 roku, a więc dopiero od dwóch lat w momencie rejestracji materiału. Słyszę tutaj interpretacyjną świeżość i brak rutyny, co w przypadku artysty zajmującego kierownicze stanowiska dwóch wspaniałych zespołów w tym samym czasie (prowadził też, aż do śmierci, Orkiestrę Symfoniczną Radia Bawarskiego), którego repertuar często opierał się na wspólnym filarze, ale wydawany był w dwóch różnych miejscach, jest rzeczą istotną. Tutaj mogę poczynić uwagę, że chyba nie będzie już dane skompletować wszystkich Symfonii Mahlera z Amsterdamu, co udało się w Monachium, o czym świadczy jedna z licznych edycji nagrań poświęconych Marissowi Jansosowi, opublikowana przez BR Klassik. Tym niemniej, podobnie jak recenzowana przeze mnie wcześniej Siódma, którą w roku 2016 tak naprawdę kończył swoją działalność jako naczelny dyrygent amsterdamskich filharmoników, Pierwsza jak najlepiej świadczy o ówczesnej dyspozycji wybitnego mistrza batuty i wpisuje się w wielką, chwalebną tradycję kultywowania pamięci o Gustawie Mahlerze w Concertebouw.

I Symfonia, mająca szczęście do wielu znakomitych nagrań, również powstałych w Amsterdamie, brzmi na prezentowanym nagraniu wspaniale. Obłędna wprost forma orkiestry i jej poszczególnych sekcji, zwłaszcza mających sporo do powiedzenia instrumentów dętych, które twórczo i wrażliwie eksponował Mariss Jansons w poszczególnych momentach przebiegu, przyniosła wspaniałe rezultaty. Zasługą znakomitej realizacji dźwiękowej jest uchwycenie całego bogactwa brzmienia zespołu i dynamicznej rozpiętości: od najcichszego dźwięku a w smyczkach, wybrzmiewającego na tle figuracji fletów, obojów i klarnetów w nastrojowym wstępie pierwszej części, po szlachetną i pełną blasku kulminację ostatnich, triumfalnych dźwięków finałowego ogniwa z rozbudowaną perkusją i blachą. Słychać sporo szczegółów w poszczególnych sekcjach i partiach, co wywiera jak najlepsze wrażenie na słuchaczu. Mimo że jakiś czas temu kompelementowałem także udaną i wartościową kreację Daniele Gattiego, to niniejsza, starsza od niej o niecałą dekadę, jest chyba jeszcze bardziej zachwycająca z estetycznego punktu widzenia: urody i czystości brzmienia orkiestry jako całości, a przede wszystkim muzycznego piękna. Nieczęsto się zdarza, by nawet najlepsza orkiestra brzmiała tak perfekcyjnie, tak zachwycająco, tak przekonująco, nie tylko perfekcyjnie realizując zapis nutowy w sposób, który udziela się odbiorcy i wprawia go w bezwarunkowy entuzjazm. Tutaj mamy właśnie do czynienia z takim przypadkiem.

Nagranie pokazuje również znakomitą formę dyrygenta i jego interesujące pomysły interpretacyjne. Płynne, dość szybkie tempa tworzą bardzo przekonujący wymiar czasowy Pierwszej; wspomniany nastrojowy wstęp do pierwszego ogniwa nie jest zbytnio rozwleczony i w sposób naturalny, zaciekawiając słuchacza od początku do końca, prowadzi do „właściwej”, utrzymanej znowu w dobrym wymiarze agogicznym sekcji głównej. Drugi ustęp, oparty na charakterystycznym rytmie na trzy, wywiera bardzo dobre wrażenie spójnością przebiegu: nie ma tutaj dziwacznych zwolnień i przyśpieszeń na samym jego początku, obecnych w niektórych wersjach innych kapelmistrzów. Nie brak tu swoistego humoru i zadziorności, a środkowy jego fragment wprowadza odpowiedni wyrazowy kontrast. Trzecia część ze znanym tematem popularnej piosenki intonowanej przez kontrabas, a następnie podejmowanej przez drewno i rogi, rozwija się nieśpiesznie, ale skutecznie, budując odpowiednią atmosferę, potęgowaną przez epizody klezmerskie, oparte na fantastycznych odzywkach klarnetów, a także na odpowiednich modyfikacjach tempa, co przynosi znakomite rezultaty i jest bardzo przekonujące. O dziwo, te charakterstyczne tematy o zdecydowane ludowym pochodzeniu tak naprawdę zaintrygowały mnie dopiero w omawianym wykonaniu swoją jakością i wyrazistością – zapadły mi w pamieć jak w żadnym innym nagraniu. Również monumentalny finał, największy pod względem czasowym ze wszystkich poprzedzających ustępów dzieła, okazał się pod tym względem bardzo przekonujący, a na dodatek znakomicie wykonany. Liczne modyfikacje tempa, umiejętne budowanie napięcia i rozładowywanie go w efektownych kulminacjach, wyeksponowanie całej, ogromnej obsady instrumentalnej z poszerzoną blachą i perkusją, które znalazły tutaj kolejne pole do popisu, stworzyło imponujący klimat dźwiękowy, łączący z jednej strony romantyczną, liryczną ekspresję, z drugiej zaś dramatyczne zmagania, splendor, potęgę dźwięku i siłę (Tytan, dodatkowa nazwa utworu wynikająca z inspiracji autora poematem Jean-Paula, nie jest zatem przypadkowa). Słuchałem go z prawdziwą przyjemnością.

Album, który mam wielką przyjemość zaprezentować, nie tylko dowodzi imponujących tradycji wykonaczych amsterdamskiej orkiestry, a jednocześnie jest synonimem najwyższej jakości pozycji publikowanych z wielką starannością i profesjonalizmem przez RCO Live. W jego postaci krążka SACD sumują się niezwykle istotne i ważne okoliczności: fenomenalne wykonanie oraz rewelacyjna jakość techniczna nagrania, co w samo w sobie jest powodem do szczęścia każdego melomana, ale w przypadku tak bogatej, barwnej i efektownej muzyki, jaką jest I Symfonia Gustawa Mahlera, jest czymś naprawdę czymś wspaniałym i za każdym razem cieszącym serce. Istotnie, o prezentowanym wydawnictwie mogę się wypowiadać jedynie w samych superlatywach, co znajduje odbicie w końcowej, entuzjastycznej ocenie. Brawo!


Płytomaniak


Gustaw Mahler

Symfonia nr 1 D-dur

Royal Concertgebouw Orchestra • Mariss Jansons, dyrygent

RCO Live RCO 07001 • w. 2007, n. 2006 • SACD, 54'47” ●●●●●●

Nagranie w wersji fizycznego dysku audio zostało nadesłane do autora bezpośrednio przez wydawcę, Orkiestrę Concertgebouw w Amsterdamie. Zarówno światowy, jak i polski dystrybutor wytwórni RCO Live nie przyczynił się w żaden sposób ani do uzyskania materiału do recenzji, ani do jej publikacji na stronie.


Komentarze